- ODPOWIEDZ NA PSALMY PRZYSZLOSCI SPIRYDIONOWI PRAWDZICKIEMU
Previous - Next
Click here to hide the links to concordance
Podług
ciebie, mój szlachcicu,
Cnotą
naszą znieść niewolę?
Ty
przemieniasz ziemską dolę,
W
żywot ducha na księżycu.
W
pieśniach wołasz: "Czynu! Czynu!
Czynu!"
Czynu naród czeka:
A ty
-drżysz przed piersią gminu,
Drżysz,
gdy błyśnie Bóg z człowieka.
Drżysz,
gdy kos cię ukraińskich
Długi,
smętny, brzęk zaleci,
Drżysz,
gdy w marzeń mgle zaświeci
Groźna,
stara twarz Kilińskich.
Nie tak,
nie tak, mój szlachetny!...
Bo czyn ludu -
nie piosenka -
To nie w herbie
z mieczem ręka,
To nie ród
imieniem świetny;
To nie
pieśni próżny twór,
To nie buntu
próżna mara,
To nie
chmurny lot Ikara,
Gdzie
zasługą, upaść z chmur;
To nie na słońc,
gwiazd granicy
Z
kochankami mdlejąc latać,
Włosy
splatać i rozplatać,
Tchnienie
tracić w błyskawicy -
Ale twardo
- ale jasno
Śród
narodu swego stać;
Myślą
bić - chorągwie rwać,
Świecić
czynu tarczą własną;
W
drogę - choćby niepowrotną,
Lecz
ofiarną - naprzód twarzą!
Z
piersią czystą - choć samotną,
Choć
ją sztyletami rażą;
Z
twarzą smętną - ale białą,
Chrystusową
- choć zwiędniałą,
A
ciągnącą lud do siebie
Niesłychanym
Bożym czarem:
Takim
Duchem i sztandarem
Być
na ziemi - to być w niebie.
A ty Jasny
jakiś Panie!
Bo
cię nie znam, ale słyszę,
Słysząc
twoje wierszowanie,
Że
ktoś jak perłami pisze;
Że
ktoś na kształt się proroka
Stawi
ludziom - ale modny,
Jak
historyk świata, chłodny,
Obejrzawszy
glob z wysoka,
Swoje
wiersze, gdyby cugi,
Wysłał
na świat, równym kłusem,
I
napełnił wóz Chrystusem,
Jak
Owidiusz Faetonem;
I
rozesłał swoje sługi
Swe kolory
- czcić pokłonem.
Honor
myślom! z których błyska
Nowy duch
i forma nowa!
Bo są
światu jak zjawiska,
Jak
jutrzenka są różowa,
Jak
ogniste meteory;
Stopom
Ludu podesłane,
By
gościńce Irydiane
Pielgrzymowi - a
my od nich
Bierzem
ogień i kolory
I gwiazd
dolatujem wschodnich.
Taka była
dawniej dana
Poetyczna karm'
dla ludu -
Objawienie pełne cudu,
Myśl - jak mara niespodziana,
Z piersi naszej wychodziła
Na kształt
gwiazdy, lub miesiąca,
Narodowi
dźwiękiem miła,
Ludu Sen
wspominająca;
Czasem
słońce, w półobłoku
Oczom
wychodziła, rosła,
Czasem lekka -
na potoku,
W listku
róży, Sylf bez wiosła;
Jakaś
siła niewidzialna,
Przez poetę
na świat lana;
Wolna - jako
Anioł Pana,
Silna - jako
skra zapalna.
Dziś co? -
Każdy wieszcz z rozkazem,
Każdy
patron - sam za sobą;
Nie z promieniem
- lecz z wyrazem,
Nie duch-duchem
- lecz osobą....
Kiedy gore
świat cierpieniem,
Kiedy wzbiera
czynu fala,
On się
kładzie wstecz kamieniem,
Na ruch ludzki
nie pozwala;
Chce
zawrócić w stare łoże
Nowe fale -
rzeki Boże -
Do
zbolałych serc nie wnika,
Czynu ludu nie
ma w dłoni;
Ale w uszy
formą dzwoni,
Albo dzwoni -
albo syka.
Jego
dźwiękiem, jego mową,
Nie odetchnie
pierś szeroka;
Nie pomyśli
- jego głową,
Skier nie
weźmie z jego oka:
Tylko z
nędznej, starej płachty
Zamiast wieszcza
- sztandar jego:
Krzyk: -
"Na Boga czerwonego!
Ty - kto
jesteś? - Nie rżnij szlachty!"
Któż i
gdzieć zagroził nożem?
Któż i gdzie ci stanął sporem?
Możeś spotkał się z
upiorem,
Z całym dawnym Zaporożem?
Możeś słyszał pochód
głuchy,
Krzyki krwawe, krwi namiętne,
I księżyce nad krwią
smętne
I
sokoły w mgle jak duchy?
Może
tobie zastąpiły
W poprzek
twojej sennej stecki
Już
nie duchy - lecz mogiły....
A ty
zląkł się? syn szlachecki!
Może
tylko, w noc pół jasną,
Jeden
upiór nadlatywał,
Strzały
sobie z ran wyrywał
I
mgły - krwią czerwienił jasną;
Hełm
rozpalił w błyskawice,
Kurz
podnosił purpurowy,
A
zrąbane cztery głowy,
Niby
perły zausznice,
Z twarzą
nieznajomych plemton,
Głowy
trupie - niósł u strzemion....
A ty zaraz
- w ręku kord!
W kosach
przed nim cała wieś!
Duch ten,
krzyczysz, jest to Rzeź!
Duch ten -
to czerwony Mord!...
Nie mord - nie
rzeź. - To z girlandy,
Co leciała
ponad Lida,
Jakiś Sługa
dziewki Wandy,
Jakiś
złoty husarz z dzidą,
Jakiś
krzyża kapłan świecki,
Z tęczy
widzeń oderwany,
Znów
poleciał na kurhany...
A ty
zląkł się?! syn szlachecki!
Skądże
w tobie taka trwoga?
I od ludu rów i przedział?
Prawdę mówisz? Nie, na Boga,
Wiem, żeś prawdy nie
powiedział!
Tylko jakieś sny czerwone,
Zaludnione czartów gminem,
Twych firanek karmazynem
Jak krew jasne - jak sen płonę,
Pełne, mówię, mar szkaradnych,
Bez słońc - bez gwiazd - kwiatów
żadnych,
Przestraszyły cię - żeś
krzyknął:
"Stójmy tak! - na ojców
koście!"
I twój Anioł, już w
przyszłości
Zabłyśnięty - jak sen
zniknął.
Jeszcze co? - ani zamachu....
Naród cały hasła czeka...
A krzyk pierwszy z ust człowieka
Był okropnym krzykiem strachu!...
Bo to sen, na końcu pieśni,
Że magnaty kiedyś staną
Z wielką tęczą
chorągwianą,
Otrząśnięci z wieków
pleśni,
Z wielką myślą, w sercu, w
głowie,
Chatom - niby Aniołowie;
Że bunt święty
rozpłomienia,
Ze świat cały od nich zgore...
W tych
magnatach serce chore,
Proch im sercem
i proch rdzenia.
Kiedyś ze
sto was tysięcy
Było
szlachty z serc i z lica...
Dziś -
jednegom znał szlachcica,
Kraj ich
cały nie znał więcej...
Jeden tylko
serca męką,
Zamiarami,
choć nie skutkiem,
Wielkim - cichym
- dumnym smutkiem,
Pełną
niegdyś darów ręką,
Smętną
- wziętą z nieszczęść, sławą
Był
szlachcicem - i miał prawo...
Dziś - i
ten nie został z wami,
Swej
godności już nie trzyma....
Marą króla
- zgnił z królami,
Dziś go nie
ma - i was nié ma!
Bądź-że
mi weselszej cery,
Bo cię
żywym być przymuszę...
Wygnaj z
myśli Mary j usze,
Cezary i
Robespiery.
Z komet, z
meteorów cyfer
Czytaj
przyszłość, wieszczu młody.
Nie
bądź w przyszłą noc pogody
Jak ta gwiazda -
psia - Lucyfer,
Gdy
słoneczny wóz wyciąga,
Z morza wytknie
łeb - po szyję,
I zła skrzy
i w oczy bije,
I bezsennym
się urąga;
Bo my z
bezsennego łoża
Wzrok rzucamy
gorączkowy,
A ty
łyskasz - łyskiem noża,
Dziecko - lub
zły duch - Jehowy.
Bo nam rodzisz
buntu marę,
I w
zrodzoną - rodzisz wiarę.
Ten, kto ojcu
powie: Rakka!
Ten
przeklęty... więc się bój!
Polski lud
- to Ojciec twój -
Zeń,
jak z cierniowego krzaka,
Gotów
znowu Bóg wybuchnąć,
Z wichrów
uwić płaszcz i lice,
I na ciebie - jak na świécę
Iść - i dalej pójść - i
zdmuchnąć.
Więc
się bój - bo nie ja grożę,
Marny
człowiek i twój brat...
Ale
jakiś straszny świat
I
widzialne światła Boże,
Z mocą, z
wichrem i z szelestem
Rzucające
się na Lud -
Strachy - które
mówią: Cud!
Ognie -
które szepcą: - Jestem!
Więc
się bój - bo Duch się wdziera,
Już podnosi
góry, wieże.
"Słaby", mówisz, "rzeź
wybiera" -
A czy wiesz,
co On wybierze?...
Może
ludów zatracenie -
Może
nam przyniesie w dłoni
Komet
wichry i płomienie,
W których
drży król - matka roni -
Działa,
wozy, hufce, konie
Ogień
pali - ziemia chłonie...
A nikt z ruin
nie korzysta,
Jeno
wszczynający ruch,
Wieczny
Rewolucjonista,
Pod
męką ciał - leżący Duch.
Duch -
Światło - Młodość
Orla i żywa
Niebo porywa,
Z Boga moc
czerpie...
Nad nią -
na sierpie
Z blasków
księżyca,
Bogarodzica
W zorzy
czerwonej,
Na wywróconej
Tęczy porannej;
A pod nią mgła
Z ognia i szkła,
W grze nieustannej
Bałwany wznosząca,
By znieść ją z miesiąca,
Z gwiazdami złotemi,
Postawić na ziemi,
Ogłosić królową
Piękność - z płomieniem w
sercu - z gwiazdami nad głową.
Wyszła! wyszła zza obłoku,
Ludziom się pokaże.
I na żniwie i na toku
Ujrzą ją żniwiarze;
Cała w słońcach - cała w
błyskach
Ludom się pokłoni,
Pastuszkowie przy ogniskach
Zaśpiewają o niéj.
Ujrzą ją na łąkach trzody
I smętnie zaryczą,
Zadrżą drzewa - staną wody,
Sny z niej tęcz pożyczą.
Gwarząc zbiorą się
Włodarze
Z kosami na roli...
Bo się w światłach, w snach
pokaże
Człowiek dobrej woli.
A tu niżéj
Kilka krzyży,
Płacz namiętnych;
Pierś uciszysz -
A usłyszysz
Jęki - smętnych.
Zebrzydowscy
I Zborowscy
W czerwonych deliach;
Sny -
martwice,
I dziewice
W bladych
kameliach.
Chór
nadchodzi,
Zda
się w łodzi
O brzeg trąca.
Nad smętnemi
Lampa ziemi,
Krąg miesiąca.
Zegar świata,
Ptak Piłata
Godzinę pieje.
Strach i nudnoście,
W grobach drżą koście,
Bez-duch - szaleje.
Duch
uciska,
Mroczy i
błyska,
Aż
uzupełni
Wiek
idący,
Bogiem
błyszczący,
Jak
miesiąc w pełni.
We
łzach, Panie, ręce podnosiemy do Ciebie,
Odpuść
nam nasze winy!
Niech
będzie Twoja wola i na ziemi i w Niebie,
Przez nas
- czyń Twoje czyny.
Niechaj
się Twoje Imię na wysokościach święci,
Niech
się święci trzy razy!
Abyśmy
już nie byli z ksiąg żywota wyjęci
Dla ran naszych i zmazy.
Wspomnij! cośmy cierpieli pod
chłostą tych mocarzy,
A duchaśmy nie dali.
Nie poznaliby Ojce, naszych bolesnych twarzy,
Gdyby z grobowca wstali.
Gdyśmy cierpieli mocno,
wołaliśmy do góry,
Jak gołębie: Nie ciśnij!
Duchy jak gołębice rozleciały
się w chmury,
Zatrwóż! - niech wrócą -
błyśnij!
W tej błyskawicy, Panie, obaczym
się z daleka,
Brat pozna swego brata;
I wstanie nieśmiertelność,
jako Anioł, z człowieka
I staniem Ludem Świata!...
W takim Hymnie, wieszczu, stój!
Bo pieśń taka pójdzie górą
Nad podlejszych dusz naturą
Panująca - Boży strój,
Do którego Bóg nagina
Wszystkie wieku tego struny,
Złączy dźwięki i pioruny,
Świat, co kocha i przeklina;
I błękitom rzuci na tła
Przemienioną krwawość w
światła.
Anioł się z Aniołem zetrze,
Chrystus wejdzie na ciał złamy;
I z Chrystusem się spotkamy,
A spotkania plac - powietrze.
Previous - Next
Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL