Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Jan III Sobieski
Listy do Marysienki

IntraText CT - Text

Previous - Next

Click here to hide the links to concordance

Nad mostem już skończonym przeciwko Strygonium, 20 X [1683].

Onegdajszy dzień był tak szczęśliwy, że trzy prawie pakiety doszły mię w kilku godzinach od Wci serca mego: pierwszy du 5eme d'octobre, a dwa du 10eme, z których pośledniejszym, lubo jednegoż dnia pisanym, oznajmować mi moje serce raczysz o przybyciu de M. Dalerac. Na siła rzeczy nie doczytałem się responsu, które-m w moich namieniał listach, jako to o Wenecji i innych. Widzę, że te trzy materie najbardziej okupowały myśl Wci serca mego: Najhajzel, Gałecki i Kozacy.

Co do Najhajzlu, wydziwić się tego nie mogę, że p. Dalerak tego nie powiedział Wci sercu memu (bośmy się tejże godziny, co i on, z wojskiem ruszali), żeśmy nie ku Najhajzlowi, ale w inszą obracali stronę; ale i ja, zda mi się, musiałem to przez niego oznajmić i napisać, że ku Parkanowi ruszaliśmy się.

Co strony Gałeckiego, ten, widzę, u dragonów (czy u tych, którzy wartę mieli i którzy to rozebrali, czy-li też u inszych) pokupił za leda co te rzeczy; to jednak pewna, że u dragonów regimentu mego. Te zaś rzeczy, które był zostawił przy sobie, odesłał do Polski przez pana kijowskiego, który nieopowiednie do Polski z Preszburka odjechał. Obiecuje jednak stawić te wszystkie klejnoty do sądu mego za szczęśliwym, da Bóg, powrotem. Cesarzowi żadnej szabli nie dał i także odesłał i prezentować gotów, i to tylko był żart, jako powiada, z ks. Szumlańskiego, że mu cesarz dał asygnację do Śląska; jakoż nie mają tu tego zwyczaju. (Dał i p. marszałek litewski konia pięknego i dobrego; i temu dotąd nie oddarowano się.) Że zaś przez niego się odesłały konie, stało się to, że już cesarz odjechał był z Wiednia i trzeba było jeździć za nim do Lincu, czego się żaden podjąć nie chciał, bo to stąd, gdzie nas zaś Gałecki dogonił, wielkich sześćdziesiąt mil. Nawet pan międzyrzecki, któremu to było w jego właśnie drogę, wymówił się złym zdrowiem i że z Wiednia tak prędko wyjechać nie mógł. Dano mu tedy w oduzdnym pierścień nieszpetny; ale porachowawszy drogę tam i sam, i co go kosztowały mansje, upewniam, że nie zarobił.

Co zaś do Boima, ten, jako umiejący język niemiecki, gonił księcia saskiego, bo natenczas przejazd był i trudny, i niebezpieczny, kiedy się wojska rozchodziły i kiedy jeden drugiego zabijał i rabował. Ale go już nie dogonił; oddał tylko konie dworu jego starszemu, za co nie tylko on nic nie wziął, ale i mnie dotąd jeszcze me podziękowano. Co do panny Kruszelnickiej i do p. Jordana, ten nie wiem gdzie mię pilnował; to jednak wiem dobrze, że i rzędy, i łańcuchy ma złote, i konie tureckie, bo mi to sam pokazował.

Co zaś do Kozaków, ci hultaje poltronowie niegodni, żeby o nich pomyśleć, nie tylko tak wiele pisać i o nich się turbować! Cokolwiek ich tam przybywać będzie, niech ich jmć pan krakowski tam u siebie zażyje, jako rozumie; na co, jako i dla hospodara wołoskiego aby jmć ks. nuncjusz chciał dać ze sześćdziesiąt tysięcy, piszę do niego, bo to jest ten czas, którego wieki czekały, i jeżeli go opuścimy, P. Bogu odpowiadać za to będziemy. Wszak widzi jmć ks. nuncjusz, co się ze mną dzieje: wniwecz-em się obrócił; a przecię o się nic nie mówię ani o swój interes, tylko o interes całego chrześcijaństwa.

Most nasz wczora dopiero stanął. Zaraześmy go z częścią kawalerii przejechali i skorośmy się tylko pokazali, zaraz nieprzyjaciel przedmieścia, miasta część i zamek jeden, nazwany Góra Św. Tomasza, zapalił. Sam się tylko w zamku jednym na górze i w części miasta zawarł, gdzie go dobywać już konkludowaliśmy i dziś infanteria przez most przechodzi.

O wezyrze ta nam w nocy przychodzi wiadomość, że skoro mu tylko dano znać, że most nasz już wpółgotowy, ruszył się ze wszystkim wojskiem od Budy w dzień sobotni, tj. szesnastego, ku Beligradowi, rozpuściwszy Tatarów, Apafiego i hospodarów wołoskiego i multańskiego. Od Apafiego miałem respons na list mój, przez chłopów do niego posłanych: oznajmuje, że Turków w tej ostatniej potrzebie pod Parkanem zginęło piętnaście tysięcy wybornego wojska i pięć paszów szóstego zaś, tj. wezyra budyńskiego, przywieziono wodą postrzelonego. Tak tedy już wezyr za odejściem swym wszystkie porzucił królestwo węgierskie, które byli od kilkuset lat zawojowali Turcy; bo i to Strygonium, które dobywać mamy, jest już w ręku ich sto czterdzieści lat, Beligrad zaś, do którego ustępuje, już nie w Węgrzech, ale w Serbii. Fortec głównych nie osadził nad pięć albo sześć; niech nam tedy kto da czasu choćby tyle niedziel, a my przy łasce bożej całe to tak sławne i wielkie eliberujemy królestwo, nad spodziewanie nasze i wieków, które kiedy na to czekały.

Tatarowie aby tam kędy nie chcieli zawadzić powracając skrzydłem, przestrzegamy jmć pana krakowskiego, a najbardziej gdzie tam od Sambora albo Stryja, luboć nie widzieliśmy w nich tu tego courage. Tekoli też tu przysłał swych komisarzów (między którymi jest i Humanay młody, pan wielki), ale się nam wszystek pomieszał traktat tym postępkiem wojska litewskiego. A dla Boga, a za cóż niewinni chłopkowie cierpieć mają? A czy nie radziż by oni w domu siedzieli? Ja tu nawet wziętych na wojnie węgierskich żołnierzów nazad ich odsyłam, wyjmując to im z głowy, żeśmy tu nie chrześcijan ani kalwinów (jak im udano) wojować przyszli, ale tylko samych pogan. Ten naród ustawicznie ręce wznosi do P. Boga za nami, nam się w protekcję oddaje, w nas wszystką pokłada nadzieję - a ich za to ścinać? A jeszcze tych, którzy nas tu żywią i żywić dalej będą! Nie ta, zaprawdę, miała być tego wojska droga: a cóż tam czynić ku granicom morawskim, gdzie nie masz wojny? Tu Turcy, tu Tekoli, tu kapitanów ma-lują! Pod miastami tureckimi harcować, nie ubogich ziemnych robaków zatracać! Nie chcieli tedy komisarze wchodzić w żadne propozycje, wprzód respons odbiorą od Tekolego na listy swe, w których znać dali, że się to wszystko stało bez wiadomości mojej, i list mój do hetmanów posłali, w którym surowie się pisało, aby tym tam ubogim ludziom dali pokój i aby do nas jako najprędzej pospieszali.

Ale i temu się wydziwić nie mogę (co znać z nieczytania listów - albo bez aplikacji - pochodzi), że się tam obawiacie Tekolego, a Tekoli od granic tamtych jest mil z pięćdziesiąt, a od nas tu tylko mil sześć (ale byśmy się tylko ruszyli ku niemu, to zaraz idzie nocą mil kilka). Żona jego dotąd zawsze przy nim była. W dzień sobotniej Wiktorii kazano mu tu było przyjść i z Tatarami, ale spóźnił i tylko z dalekich gór patrzał, co się działo z Turkami. Komisarze jedni tego zapierają, a drudzy wymawiają, że umyślnie spóźniał, aby był żadnej nie dał do niechęci i nieprzyjaźni nam okazji. Tatarowie zaś czemu wcześnie nie przyszli, tego my pojąć ani żadnym ludzkim dociec nie możemy sposobem. Apafi, stanąwszy w swym kraju, zaraz się ma odezwać i szerzej o wszystkim postanowić. Tekolego zaś komisarze bardzo nie kontenci z wizyty, którą mieli u księcia lotaryńskiego, i z tych, które u nich miewają oficerowie i kawalerowie niemieccy. Widzę, że sroga antypatia narodów. W klar mówią Węgrowie, że "jeżeli chcą, abyśmy odstąpili od protekcji tureckiej, niechże weźmiemy polską i niech jedno z nimi będziemy". Ja zaś w tych terminach stawam jako mediator,

prowadząc do zgody obiedwie strony.

Paszowie ci, którzy tu w pojmaniu, dyskurując z p. starostą chełmskim, pytali go: "Co to będzie dalej? Myśmy rozumieli, żeście się wy mieli wrócić po wiedeńskiej Wiktorii". Odpowiedział im p. starosta, że wojnę kontynuować będziemy i kraje te, które oni chrześcijanom wydarli, odbierać. Na to odpowiedzieli: ,,Widzimyć my to, że P. Bóg tego króla waszego na nasz przypuścił naród. Ale co też wy macie w swych księgach? Co to się dzieje za omyłka? Bośmy mieli byli wprzód posiąść wszystko chrześcijaństwo i onemu panować, a wy dopiero potem. Ale na co spieszycie? Czy życzycie już Sądnego Dnia? Bo u nas tak stoi w naszych księgach, że skoro chrześcijaństwu się poszczęści i zwojują Turków, to już zaraz nastać ma Sądny Dzień. I jakoż sobie tedy macie tak prędko życzyć Sądnego Dnia?" Odpowiedział im z uśmiechem p. starosta, że "my się Sądnego Dnia nie wzdrygamy, a was wojować nie przestaniemy". List, który Forval pisał świeżo do p. Gizy, posyłam Wci sercu memu.

Przenieść się Wci mojej duszy bardziej życzyłbym do miasta niżeli do zamku; bo co o niebezpieczeństwo, za to asekuruję. Ale i w tym niech się dzieje wola Wci serca mego, której niedobre zdrowie wielce mię alteruje i mego własnego ujmuje. Zdać się, przez miłość bożą, na P. Boga (On wie, co z lepszym naszym), a nie trapić się bez potrzeby, a mieć ufność w łasce bożej, że będzie wszystko dobrze, na chwałę imienia jego świętego. Buda jest bliższa Krakowa niżeli Stryja, jużem to razów kilka pisał; my jednak, po wzięciu Strygonium za łaską i pomocą Boga naszego, przejdziemy znowu Dunaj, bo już czasu do Budy nie będzie, i pójdziemy znowu stroną, niby ku Pesztowi, który jest przeciwko Budzie, a stamtąd dopiero ku granicom naszym, dla rozłożenia wojska.

M. le Comte se porte fort bien; il a le commandement sur les dragons. Kontusz ma dobry podszyty, bo tu tak wszyscy chodzą albo w węgierskich, albo tureckich sukniach. Wziął coś pieniędzy u ks. podkanclerzego; ja się też każę pytać p. koniuszemu, jeśli czego potrzebuje. - Nie wiem, coś to moje serce napisała na wierzchu pakietu du 5eme octobre sur la mouche, pour ce que vous savez d I'avenir, a w listach żadnej o tym nie było mencji.

Co o kopie i o proporce, sam mi tylko oddał p. Łasko kopie, a p. starosta sandomierski proporce, bom to był wszystko porozpożyczał. Ks. podkanclerzy nie oddał ani proporców, ani kopij; ale że w Krakowie odebrane kopie, i to jakożkolwiek. Drugie kopie porzucone gdzieś w Ołomuńcu, które się były zleciły ks. Hackiemu, aby je był popchnął tu gdzie za nami; ale on podobno tego i w myśli nie miał. Mam tu ja proporce dla jednej chorągwi, drugie się różnie rozdawały tym, co je pokruszyli, połamali albo porzucali; aleć to już skończymy my wojnę, nim oni nadejdą. Żal się Boże kosztu na te chorągwie; zimie też niewiele kopiami nawojują.

Jam brał przed czterema dniami lekarstwo i niedobrzem się miał po nim na żywot i żołądek; ale to już z łaski bożej minęło. Lekarstwo brałem zwyczajne, a przecię już to drugi raz żołądek mnie po nim boli; trudno zgadnąć, co to takiego. P. Pecorini grzeczny bardzo i pilny, wielcem z niego kontent. Książę bawarski ruszył się też z Berny i dał znać o sobie, że w dwóch tysięcy kawalerii przybędzie do nas. Całuję zatem wszystkie śliczności serca mego jedynego ze wszystkiej duszy i afektu. A M. le Marquis et a ma soeur mes baisemains. O wyjeździe książąt wiedziałem, że na zimę miała ich wyprawić księżna jejmość do Lovanium; co jeśli się nie odmieni, napiszę list ó M. de Grana, aby tam wiedział o nich. Dzieci całuję i obłapiam; żałuję bardzo nieboraka Filona, a ze złości de 1'Amour cieszę się bardzo, byle się nie chciał odmienić do przyjazdu mego. O Pupusieńce nic mi nie oznajmujesz, jaka się teraz czyni, a Minionkowi nieborakowi, dla Boga, nie psować fantazji; dla którego p. porucznik jego ma bardzo grzecznego turczynka (tylko się boimy, żeby go ten zdrajca Amorek nie zabijał). Książęta mile pozdrawiam i Mme la Starostine de Sandomir.

 




Previous - Next

Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library

IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL