Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library |
Jan III Sobieski Listy do Marysienki IntraText CT - Text |
W dzień św. Marcina [11 XI 1683], pod Szecinem.
Niech P. Bogu naszemu będzie cześć i chwała za wczorajszą kolędę, którą nam dał z łaski i miłosierdzia swego, nad nasze spodziewanie i ludzkie rozumienie. Udano nam było, że te tu miejsce miało być nieobronne, że rzecz mała i że prezydium, usłyszawszy tylko o nas, zejdzie zaraz i bronić się nie będzie, i dlatego w przeszłych listach nazwałem to miejsce forteczką. Zbliżając się tu tedy, bo koniecznie trzeba było iść mimo, posłałem do pp. hetmanów, aby uczynili conseil de guerre avec les generaux et les colonels, jeśli atakować to miejsce albo minąć. Zgodzili się prawie wszyscy, prócz pewnych dwóch, aby minąć. Tymczasem posłałem Fanfanika z panem lwowskim, wojewodą lubelskim, Dynewaldem generałem cesarskim i Truxem generałem brandenburskim, aby byli rekognoskowali to miejsce; którym, ile się mogli z daleka przypatrzyć, nie zdało się bardzo do wzięcia trudne. Tymczasem deklarowałem pp. hetmanom, iż mijać ludzi tak hardych, którzy ani ustąpić, ani poddać się nie chcą, z reguły wojennej nie godzi się, ile gdym tu. jest sam en personne. Jeśli zaś o to, że czas i pora wojenna ustawa, mrozy, śniegi i słoty ustawicznie, tedy, cośmy się gdzie indziej mieli dzielić kwaterami zimowymi, dzielmy się tu na tym miejscu w granicy nieprzyjacielskiej, ponieważ sian i innego pożywienia będziemy tu mieli z potrzebę.
Stanęliśmy tu tedy wczora pod miastem w śnieg i słotę srogą; które znaleźliśmy cale inaksze, niżeli nam było uczyniono relację. Naprzód, miasto niemałe, budowne, piękne, cale turecką manierą, jakiegośmy jeszcze nie widzieli. Meczetów w nim dwa, innych wieżyczek, figlów bardzo siła; fortecę przy tym zastaliśmy bardzo dobrą: les palissades doubles, fosse, muraille, des grosses tours, flanc fort bien escarpe et sur une eminence, dział dwadzieścia i kilka. Żołnierzów konnych pięćset sześćdziesiąt, do pieszego zaś zwyczajnego garnizonu i do mieszcza-nów, którzy tam wszystko Turcy, przysłał jeszcze pasza egier-ski z Agrii, o mil stąd ośm, przed półtorą niedziel pułkownika janczarskiego we trzechset wybornych janczarów. Widząc tedy les remparts tak dobrze garnis, zaraz wszyscy nasi narzekać i desperować poczęli. Jam ich przecię cieszył (lubom to i sam dobrze widział), że ja mam szczęście do fortec, że się na moje imię fortece zdawają.
Tymczasem pierwsza kula, z miasta z działa wystrzelona nawiasem przez górę, cudownym trafunkiem zabiła żołdata regimentu pana inflanckiego. Gdy tedy regimenty piesze i dragońskie nadciągały i pod górą stawały, czekając na armatę, tymczasem nieprzyjaciel począł palić przedmieścia i stodoły, które nam były bardzo potrzebne do aproszowania się do miasta. A żem był przodem wyprawił jeszcze od północka z p. starostą łuckim Kozaków, co teraz świeżo przyszli z p. Myśliszewskim, Semenem, Bułyhą i Iskrzyckim, tym zaraz kazałem iść w przedzie, aby byli przedmieścia i stodół od ognia bronili. Ci tak chyżo, odważnie i mężnie poszli, że pod dymem nie tylko przedmieścia i stodoły, ale i palisadę pierwszą i bramę zaraz opanowali i chorągwie swoje z krzyżami w niej zatknęli; co, moje serce, na pociechę racz Wć opowiedzieć jmci ks. nuncjuszowi, bo pewnie poprawili swej reputacji i u wszystkich na wielką sobie zarobili reputację.
Tymczasem piechoty nasze nadeszły i dragonie, działa potem wszystkie. Tedy zaraz opanowali palisady i więcej uczynili, niżelim ja potrzebował, bo trzeba było nocy czekać i dalej nie awansować. Ta też część wojska cesarskiego z p. Dynewaldem, którzy w tę z nami stronę na swe idą kwatery, awansowała z swej strony, ale jeszcze opodal byli. Tymczasem, jako to bez tego być nie może, że kilku zabito Kozaków, a kilku postrzelono, znowu nasi panowie desperować poczęli, narzekać, żeśmy tu przyszli, że oni inaczej radzili. Zdarzył tedy P. Bóg takie szczęście i taką swoją świętą pokazał nam łaskę, wejrzawszy na westchnienie do siebie, że po trzygodzinnym tylko ogniu, bez przestanku wprawdzie, chorągiew białą wywiesili; ręce składając na wałach, o miłosierdzie prosili.
Kazałem tedy ustać strzelbie, a tymczasem spuścili się z muru komendant, bej tego miasta, starszy janczarski i dwóch prałatów ich duchowieństwa, jeden od duchowieństwa, drugi od pospólstwa. Zdali się tedy cale na dyskrecję i zaraz piechoty nasze do bram puścili. Prosili potem, aby mnie widzieli; których skoro przyprowadzono, drżeli jako ryby: coraz przypadali do ziemi, całując suknię moją. A gdy coraz prosili o żywot, jam im rzekł, że ,,już macie słowo moje, lubom miał urazę, żeście się wczora nie poddali". Oni, upadłszy znowu na ziemię, wymawiali się, że ,,by nas był wezyr zaraz pościnał". Jam im rzekł znowu: ,,Nie bójcie się, nie spadnie wam włos z głowy; my nie jesteśmy pyszni w szczęściu, bo to Bogu przyznawamy wszystko". A oni zaraz wszyscy razem odpowiedzieli: "Myśmy byli pyszni i za to nas P. Bóg karze". Prosili się potem, aby mogli widzieć paszów. Byli tedy u nich; gdzie zrazu paszowie poczęli byli narzekać, czemu się poddali, ale gdy im powiedzieli, że impetu wstrzymać nie mogli i że ich siła narażono, powitawszy się mile, rozeszli się i powrócili nazad z strachem po staremu wielkim. Gdy się to stało, dopiero nasi, zbliżywszy się pod mury, wały i bramy, obaczyli i uznali, że to osobliwe dzieło boskie i że się tam niedziel kilka bawić mogli, przy dostatku wielkim żywności i amunicyj. Trzeba tedy solennie za tę łaskę podziękować P. Bogu, że taki na to pogaństwo przepuścił strach a oraz i ufność jakąś do mnie i do słowa mego.
Węgrowie ze wszystkich stron gromadzą się do mnie i wszystkie zamki poddają się. Dziś posłałem dwie partie do małych tureckich zameczków, z których albo już uciekli, albo się poddadzą pewnie. Za wzięciem tedy tej fortecy, już Nowe Zamki trzeba mieć za zgubione i nie trzeba będzie stracić człowieka jednego ani funtu prochu, bo Parkan i Strygonium odjęły im komunikację z Budą, ta zaś forteca odejmuje im z Agrią. W tej to fortecy najwięcej bywało zbójców, których zowie jmć ks. kamieniecki martawcami czy-li martelauzami, co chodzywali do nich aż pod Muran, kiedy tam mieszkali. Jutro, da P. Bóg, w obudwu meczetach każemy zaśpiewać Te Deum, których to już pięć odebraliśmy tego roku poganom; za co niech będzie imię Pańskie na wieki wieków pochwalone.
Tekoli nieborak uchodzi ku Muchaczowi, chory bardzo i niebezpiecznie, Wszyscy go już prawie odstąpili, tylko go jeszcze sam Forval nie odstępuje. Gazetę z tego listu kazać dobrą napisać; ostatek i ustnie opowie Dupont, który się z tym listem naparł jechać. Daleraka co moment wyglądamy. Pisać a de Mollo, aby postąpił pensję temu gazetarzowi, aby chciał prawdę pisać.
Litwa po zadzie się wlecze, omijając z daleka nie tylko fortece tureckie, ale i granice. Byli od nas już tylko o kilka mil; ale nie dawszy znać o sobie ani starszyzna zbiegłszy przodem do nas, jako byli powinni, zostali się czegoś znowu w kwaterach cesarskich koło Lewencu, wniwecz ich obracając i czekając na jakieś działa, z których do kogo oni będą strzelać, my zgadnąć nie możemy. Dosyć dokażą, że od Wilii przyjdą aż do Cisy ciągnieniem z stanowisk do stanowisk, nie widząc nieprzyjaciela.
Ja, jakom w pierwszych listach oznajmił, nie mając już żadnego nieprzyjaciela ani fortecy po drodze, będę się przebierał do Eperiesa, byle czas, kraj, pogoda i konie mojej się chciały jako najlepiej akomodować intencji, boć to tu wielką biedę mamy z rzekami gęstymi, z górami i z ziemią tłustą. Szkoda w ludziach naszych bardzo mała, nie kładę więcej kilkunastu zabitych Kozaków i żołdatów, postrzelonych tyleż drugie. Znacznego prawie nikogo nie zabito; postrzelono tylko p. Lanckorońskiego, starostę stopnickiego, w nogę.
My tu jesteśmy w takim kraju, że zniskąd żadnej nie miewamy wiadomości. Ja, da P. Bóg, z Eperiesa mam wolę napisać list do cesarza, żegnając go, a pokazując mu, że mu nasza koligacja przez osobę moją oddała Wiedeń, Austrię i królestwo węgierskie. Jeśli to kto kiedy i dla kogo uczynił, a w tak krótkim jeszcze czasie, niech mi pokażą przykłady. Nie targowaliśmy się tu o szturmy ani o batalie, jako się działo w dobywaniu Kazimierza pod Krakowem z Szwedami, ani nam miast bańskich, t j. kruszczowych w zastaw tak nie dano, jakośmy byli dali żupy wielickie. Nikt tu nie chce mówić po francusku; wszyscy teraz guter dajczer i nie pisują, a nawet i nie odpisują, i nie dziękują. Całuję zatem wszystkie śliczności Wci serca mego jedynego. Mes baisemains a M. le Marquis et a ma soeur.
Wydziwić się nie możemy, że ani en chiffre, ani sans chiffre w żadnym liście nie czyniono najmniejszej wzmianki de la du-chesse du pont ani de la comtesse de potin, że by też to miały wspomnieć albo się spytać si leur favori est en vie et comme il se porte; et le pouvre galant attendait ca avec tant d'impatience. -