Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Stanislaw Wyspianski
Wesele

IntraText CT - Text

Previous - Next

Click here to hide the links to concordance

SCENA 7.

STAŃCZYK, DZIENNIKARZ.

STAŃCZYK

(idąc)

Ktoś się za mną włóczy wciąż.

DZIENNIKARZ

Ktoś przede mną ciągle stąpa.

STAŃCZYK

(już był usiadł)

Domek mały, chata skąpa:

Polska, swoi, własne łzy,

własne trwogi, zbrodnie, sny,

własne brudy, podłość, kłam;

znam, zanadto dobrze znam.

DZIENNIKARZ

Zacz kto - ?

STAŃCZYK

Błazen.

DZIENNIKARZ

(poznając)

Wielki mąż!

STAŃCZYK

Wielki, bo w błazeńskiej szacie;

wielki, bo wam z oczu zszedł,

błaznów coraz więcej macie,

nieomal błazeńskie wiece;

Salve, bracie!

DZIENNIKARZ

Ojcze, Salve!

Szereg dobrych błaznów zrzedł,

przywdziewamy szarą barwę;

koncept narodowy gaśnie;

gasną coraz te pochodnie,

które do hajduków ręku

przywiązane żarem płoną.

Skapały, zżarły się świece,

a że do rąk przytroczone,

więc jeszcze palą się ręce,

w samą zaklęte stronę. -

Trzeba by do służby narodu

błaznów całego zastępu;

palą się hajduki w męce,

z własnego bolu się śmieją;

gasną świece narodowe,

okropne rzeczy się dzieją,

śmiechem i szyderstwem biegu

obudzić, ośmielić zdolne

serce spodlone, niewolne,

które naszą krew zaprawia.

STAŃCZYK

A wolicie spać - -

DZIENNIKARZ

To jedno!

Usypiam duszę biedną

i usypiam brata mego;

wszystko jedno, wszystko jedno,

tyle złego, co dobrego,

okropne rzeczy się dzieją.

Patrzeć na przebiegi zdarzeń -

dalekie, dalekie od marzeń,

tak odległe od wszystkiego,

co było wielkie w kraju;

że wszystko, co było, przepadło,

bezpowrotnie w mroku zbladło:

to bajki o trzecim Maju!

Matkę do trumny się kładło,

siostry i rodzinę całą;

ksiądz pokropił i poświęcił,

grabarze gruz przywalili;

epigonów co zostało,

na stypie się weselili

wesołością, co przeklina;

w pijaństwie duszę zabili,

a nie mogli zabić serca.

Zostało serce, co woła,

spłakane u bram kościoła,

skrwawione u wrót świątyni

i jeszcze w męce okrutnej,

w czułej litości rozrzutnej

samo siebie wini.

STAŃCZYK

Asan jako spowiedź czyni,

spowiedź, widzę, cudzych grzechów;

Acan się zalewa łzami,

duszę krwawi, serce krwawi;

ale znać z Acana mowy,

że jest - tak - przeciętnie zdrowy;

jutro humor się naprawi. -

Gotów mi płakać najrzewniej,

rozczulać się cudzych grzechów,

u bliskiego widzieć tramy,

zbrodnie, brudy, grzechy, plamy

i za swojego bliskiego

uczynić publiczną spowiedź. -

A! doprawdy! warte śmiechów -

może jeszcze rozgrzeszenie

wziąć kapłańskie z cudzych zbrodni - ?

DZIENNIKARZ

Wina ojca idzie w syna;

niegodnych synowie niegodni;

ten przeklina, ów przeklina -

ród pamięta, brat pamięta,

kto te pozakładał pęta

i że ręka, co przeklęta,

była swoja. - Rozbrat wieczny

duszy z ciałem, ciała z duszą;

w nim się słabi kruszą -

miecz do walki obosieczny -

myśmy słabi. - Wielkość gniecie,

przekleństwo nosi na grzbiecie:

zbrodnie nosi, czarne kiry,

szatę krwawą Dejaniry;

Wielkość: Zbrodnia; Małość: podła -

Jakaż nasza dzisiaj Wola?!

Czarodziejska dłoń ogrodła

nasze pola.

STAŃCZYK

Łzy ze źródła!

Tyle żalów o nieswoje!?

A cóż tobie niepokoje

tych, co w grobach leżą?

Myślisz - że się trupy odświeżą

strojem i nową odzieżą -

a ty z trupami pod rękę

będziesz szedł na Ucztę-mękę

i jako potrawy żuł,

czym się tylko kiejś kto truł;

wsączał w siebie i pił,

czym tylko kto gdzie gnił;

czy to ma być twoja krew?!

DZIENNIKARZ

Moja krew, moja krew -

czy ja wiem - okrzyk mew,

gdy gonią ponad skały,

okrzyk mew osmętniały,

żałośliwy, straszny,

gdy od brzegu odbiegły daleko.

Morze ciche, strop się chmurzy,

ale burza i orkan daleko

Tylko głuchość i pustka bezmierna -

a tu skrzydła rozchwiane do lotu,

nie pragną, nie pragną powrotu

i wiedzą, że tam, gdzie dążą,

wylądu szukać daremno;

przekleństwu swojemu wierne,

lecą - i nie śmieją ustać,

krew do ust pocznie chlustać

ze znużenia - wtedy padną,

łzą nie pożegnane żadną,

bo śmierć ulga, ulga zgon.

STAŃCZYK

Zaśpiewałeś kruczy ton;

tobież tylko dzwoni w głuszy

pogrzebowych jęków dzwon?

- - - - - - - - - - - - - - -

A słyszałżeś kiedy, z wieży

jak dźwięczy i śpiewa On?

DZIENNIKARZ

Zygmunt, Zygmunt...

STAŃCZYK

Dzwon królewski: -

Siedziałem u królewskich stóp,

królewski za mną dwór:

synaczek i kilka cór,

Włoszka - a wielki chór

kleru zawodził hymny; -

a dzwon wschodził.

Patrzali wszyscy w górę,

a dzwon wschodził -

zawisnął u szczytów

i z wyżyn się rozdzwonił:

głos leciał, polatał,

kołysał się górnie,

wysoko, podchmurnie -

a tłum się wielki pokłonił.

Pojrzałem na króla,

a król się zapłonił...

Dzwon dzwonił

- - - - - - - - - -- -

DZIENNIKARZ

A toć on nam tętni dziś,

jak grzebiemy, kto nam drogi;

zwołuje nas, każąc iść

posłuchać kościelnych szumów,

w wielkim zamęcie rozumów,

w wielkim modlitew rozjęku,

On pan, ten dzwon królewski,

nie ustający w brzęku,

o pękniętym sercu:

nasz ton. - Nad przepaścią stoję

i nie znam, gdzie drogi moje.

STAŃCZYK

Byś serce moje rozkroił,

nic w nim nie najdziesz inszego,

jako te niepokoje:

sromota, sromota, wstyd,

palący wstyd;

jakoweś Fata nas pędzą

w przepaść -

DZIENNIKARZ

Ty Wid!

STAŃCZYK

Ja Wstyd!!

Piekło wiem gorsze niż Dante,

piekło żywe.

DZIENNIKARZ

Żyję w Piekle!,

STAŃCZYK

Społem w przepaść!

DZIENNIKARZ

Społeczeństwo!

Oto tortury najsroższe,

śmiech, błazeństwo -

to my duchy najuboższe.?

"Społem" to jest malowanka,

"społem" to duma panka,

"społem" to jest chłopskie "w pysk","

"społem" to papuzia kochanka,

próżność, nadczłowieczeństwo _

i przy tym to maleństwo:

serce pęknione, co krwawi.

STAŃCZYK

Asan prawi -

jako najwalniejsi gębacze,

odrośl od tych samych pni

z moich dni.

DZIENNIKARZ

Wolałbym już stokroć razy

policzone dni

niż ten bieg, bieg. pęd, gonitwa

ku przepaści, otchłani, zawrotom:

Ach, kresu, ach, kresu lotom

Stacza się sercowa bitwa,

opadam coraz na głazy,

mrze na ustach modlitwa,

ach, kresu, ach, kresu lotom! -

Niechby się raz wszystko spali,

zetrze się, na proch się zsypie,

jak kolumny, na gruz się rozwali,

byśmy padli potruci

jadami w pogrzebowej stypie;

niechajby się raz wszystko spali,

i te nasze polskie posty

dusz do polskich świętych,

i te nasze tęczowe mosty

czułości nad pustką rozpiętych,

malowanki Częstochowskie

w koronach - i wszystkie Wiary! -

Nieszczęścia wołam!!

STAŃCZYK

Puszczyku...

DZIENNIKARZ

Może by Nieszczęście nareście

dobyło nam z piersi krzyku,

krzyku, co by był nasz,

z tego pokolenia. -

Ach, Sumienia, Sumienia!

Już było tych prawd bez liku

dla nas - Prawdy czy Fraszki -?,

Stoimy u polskich granic,

a mamy obecność za nic,

od talentów zawisłe igraszki.

STAŃCZYK

Puszczyku!

Zgrałeś się przy zielonym stoliku

czy z kobietami w gorączce

opętałeś duszę mdłością

i w tej momentu palączce

oślep gnasz we własne próchno.

A gdy na nie wichry dmuchną,

rozleci się zgasłe próchno,

zamurują się otchłanie

i krzyk, i jęk, i wołanie

zda ci się błazeństwem duszy,

które nikogo nie skruszy,

które zeżre siebie samo,

a trzewia mu gniciem cuchną. -

Znam ja, co jest serce targać

gwoźdźmi, co się w serce wbiły,

biczem własne smagać ciało,

plwać na zbrodnie, lżyć złej woli,

ale Świętości nie szargać,

bo trza, żeby święte były,

ale Świętości nie szargać:

to boli.

DZIENNIKARZ

Tragediante...

STAŃCZYK

Commediante,

dla ciebie błazeńska laska.

DZIENNIKARZ

Piastujesz , piastun stary;

znasz tylko: status quo ante;

błazeństwo z tobą się zrosło.

STAŃCZYK

Oto naści twoje wiosło:

błądzący w odmętów powodzi,

masz tu kaduceus polski,

mąć nim wodę, mąć.

DZIENNIKARZ

Fatum nas w obłędy wodzi:

u rozstajnych dróg zły Duch!

Tu moje rozstajne drogi;

ty mój Duch-zły - demon, Szatan;

błazeństwem ja z tobą zbratan,

byłem ci duszą poswatan,

nim dusza stała się trup; -

a teraz mi pachnie grób,

czuję trąd.

STAŃCZYK

Naści; rządź!

Masz tu kaduceus polski,

mąć nim wodę, mąć.

DZIENNIKARZ

Nie chcę żadnych więcej prób.

Serce miałem kiedyś młode,

porwałeś mi serce młode,

wlałeś jad goryczny w krew.

Nie widzę, nie widzę dróg,

zaćmił mi się Bóg...

STAŃCZYK

Fata pędzą, pędzą Fata ?

Wielkość ? Nicość ? pusty dzwon,

serce strute ?

uderzyłeś błazna ton:

moją nutę.

Kłam sercu, nikt nie zrozumie,

hasaj w tłumie!

Masz tu kaduceus, chwyć!

Rządź!

Mąć nim wodę, mąć!

Na Wesele! Na Wesele!

Idź!

Mąć narodową kadź,

serce truj, głowę trać!

Na Wesele! Na Wesele!

Staj na czele!!!




Previous - Next

Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library

IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL