- Akt 3
- SCENA 33. POPRZEDNI, HANECZKA, ZOSIA.
Previous - Next
Click here to hide the links to concordance
SCENA 33.
POPRZEDNI,
HANECZKA, ZOSIA.
HANECZKA
(do Pana Młodego)
Bratku, w niebie
jakiś ruch,
jakieś
wojny, jakieś dziwy:
gonitwy po
chmurach konne.
ZOSIA
A powietrze takie wonne...
HANECZKA
Gonitwy po niebie konne;
rycerze jacyś ogromni
stoją równo w dwa szeregi
i dalekim łanem drzewców
godzą na się wielkim pędem.
PAN
MŁODY
A to
graniczy z obłędem,
tyle
zwidzeń, dziwów tyle;
jak to
człowiek z czego byle
wysnuje
znaczące rzeczy.
HANECZKA
(do
Czepca)
Ach, jaka to
wielka kosa,
moiściewy,
taka szczytna;
można by
nią ciąć niebiosa
na płaty,
jak sztukę płótna.
CZEPIEC
Nie daj
Boże ciąć po niebie;
mowa jakaś
bałamutna;
zjawi się w
naszy potrzebie
nie
bluźniercza, ale bitna;
panienka se
rezolutna,
jesce nic o
kosach nie wi.
HANECZKA
Jacyście
wy, moiściewi,
dajcie no mi
ją do ręki.
CZEPIEC
A to juz nie lo panienki;
Sprawa inso.
GOSPODARZ
(do Poety, a słuchany przez
wszystkich)
Sprawa, Sprawa!
Duch! - przez Boga - Duch - miarkuję:
Ta noc była: dziwna jawa -
miałem gościa - kto przeczuje? -
Była na dusze obława.
POETA
Widziałem rycerza w zbroi,
bracie, mówisz: Duch!
GOSPODARZ
Mój bracie;
przyleciał Duch - ludzie moi!
Jeszcze w oczach, jak cień, stoi.
Przypominam, przypominam:
człowiek stary, z brodą siwą,
twarz owita w siwy włos,
w kożuchu ogromnym czerwonym
przyszedł tu.
STASZEK
(który się przecisnął ku
Gospodarzowi przez gromadę chłopów i bab w natłoku zebraną
na izbie)
Przyjechał, wim,
trzymaliśmy konia razem z nim;
koń był biały.
KUBA
(tuż za Staszkiem)
W siodle lira.
GOSPODARZ
Myśli zbieram, słuch naginam...
POETA
W siodle lira...
STASZEK
Dwa pistolce.
GOSPODARZ
W mózgu kłuje - jakby kolce:
myśli zbieram...
CZEPIEC
(do gromady otaczającej Gospodarza)
Myśli zbira.
GOSPODYNI
O mój Boże, jakiś chory -
GOSPODARZ
Lżej, opadła z piersi zmora. -
Słuchajcie - wytężcie
słuch:
był u mnie Duch: Wernyhora!
WSZYSCY
Co ty
mówisz, wszelki duch?!
GOSPODARZ
Oblatywał
nocą dwory,
był
spokojny, dziwnie silny,
dawał
mi rozkazy, hasła,
a był
w sprawach takich pilny,
nic w nim
Siła, Moc nie gasła.
Spieszył
się, wyleciał zara,
miał
objechać liczne dwory
i
miał wrócić do tej pory.
WSZYSCY
Tego rana?!
GOSPODARZ
Tego rana.
I cóż rozkaz - -?!
GOSPODARZ
Wić posłana.
POETA
(ku kosynierom)
Boże, toście wy są z Wici?
CZEPIEC
A som ludzie rozmaici;
my ta
wiemy od chłopaków,
co sie trzymali
czapraków,
jak ta
śkapa w dworcu stała.
STASZEK
Co sie
szarpła, to kopała;
trzymaliśmy
uzdki w łapach;
mnie i
Kubie pyski sprała;
co za pon
na takich śkapach!
GOSPODARZ
Wernyhora!
- Wernyhora!
Obudziłem
się ze snu -
kazał
broń - broń kazał brać!
POETA
Lecieć?!
GOSPODARZ
Nie - tu w
miejscu stać.
Czekać,
jak zapieje kur,
wytężać,
wytężać słuch,
aż
się pocznie słyszeć ruch
od Krakowa
na gościńcu.
GOSPODYNI
(z
drugiej izby)
Tyle luda
na dziedzińcu.
PANNA
MŁODA
(we
drzwiach)
Sami swoi!
GOSPODYNI
(z drugiej
izby)
Som i z
Toń.
Cała
pod Krakowem błoń
pełna
ludu, pełna kos!
POETA
Jakaś
złuda.
GOSPODARZ
Jakiś
los.
POETA
Jakoweś
wołanie duszy;
w tak
długiej żyjemy głuszy.
PAN
MŁODY
Jakiś
błysk, jakiś dźwięk.
POETA
Jakieś
serce krzyczy w głos.
CZEPIEC
A! pon
słucho! A! pon zmięk!
POETA
Słuchać,
słuchać, co to być ma - - ?
GOSPODARZ
Ma
być słychać tętent, pęd.
POETA
Tętent
konia:
HANECZKA
Kto
przyjedzie?
GOSPODARZ
Nie tu, ale na gościniec
wjedzie stary lirnik siwy.
HANECZKA
Wjedzie stary Wernyhora!?!
GOSPODARZ
I przeżegna lirą niwy -
wtedy trzeba się pokłonić,
potem siąść na koń.
POETA
I gonić!
GOSPODARZ
Nie wiem - potem co - tajemno -
potem świt...
POETA
Jeszcze mrok, ciemno
Jeszcze świt daleki, z dala
łuna zorna się zapala,
świt...
CZEPIEC
Ma zapiać trzeci kur.
GOSPODARZ
Tak, na znak.
POETA
Te widma chmur
znaczą- ? -
GOSPODARZ
Znaczą! Widma!
PAN MŁODY
Wzdęła się na chmurach wydma;
ucichło się, szumy zaszły.
POETA
Słuchać!
CZEPIEC
Słuchać.
HANECZKA
Słuchać -
GOSPODARZ
Cóż...?
PAN MŁODY
(u okna zasłuchany)
Jakiś pęd, ile mój słuch -
szedł, lecz wplątał się w
sad grusz;
drzewa go więżą.
POETA
(wśród ogólnej ciszy)
Brzęk
much,
nad malw
badyle suche
brzęczy
przedranny szum.
GOSPODYNI
(szepce)
Poklękali,
luda tłum,
patrzajcie
hań ku dworcowi.
PANNA
MŁODA
(z
wykrzykiem)
Coraz
nowi, coraz nowi!!
HANECZKA
(między
Gospodarzem a Czepcem; przez łzy)
Czy on
sam, czy jedzíe społem
z kim -
czy jest kto z nim- ? -
GOSPODARZ
Pokłońcie
się o ziem czołem:
ma
przyjechać z ARCHANIOŁEM,
od
gościńca, od Krakowa...
Na zamku
czeka KRÓLOWA
z
Częstochowy.
POETA
Bracie,
Duch!
GOSPODARZ
Natężać,
natężać słuch.
HANECZKA
Rany
Boskie, słyszę!
GOSPODYNI
Kaj?
PANNA MŁODA
Hań, daleko, słysze.
PAN MŁODY
Gdzie?!
POETA
(półgłosem)
Spadły liście suche z drzew.
PAN MŁODY
(szeptem)
Ustał przecie wiatru wiew.
POETA
Zerwały się wrony dwie
ze sadu.
PAN
MŁODY
Z ogrodu w
sad.
PANNA MŁODA
Zajść do pola!
GOSPODARZ
Cicho!
HANECZKA
Cyt!
GOSPODYNI
(śród milczenia)
Może i słychać co - ?
POETA
(rękę stulił przy uchu,
głowę pochylił ku piersiom brata)
Świt!
GOSPODARZ
Słychać, słychać...
POETA
(pewny, z dłonią przy uchu)
Wielki Duch!
Wytężać,
wytężać słuch.
Słychać.
GOSPODARZ
Cicho!
PAN MŁODY
(z uchem przy szybie okienka)
Pędzi ktoś.
HANECZKA
(zapatrzona przed siebie,
osłaniając dłońmi twarz)
Zosiu, Zosiu, Boga proś,
jedzie!
ZOSIA
Tętni!
GOSPODARZ
Jedzie!
POETA
Goni!
CZEPIEC
(cały w słuchu)
Bedzie ze sta, do sta koni.
GOSPODYNI
Tętni.
KASPER
Jedzie.
PANNA MŁODA
Dudni.
POETA
Pędzi! - - -
GOSPODARZ
Cicho - świta, świta, zorze!
Prawie
widno - to On - Boże!
On, On -
cicho - Wernyhora. -
W
pokłon głowy, prawda żywa,
Widmo,
Duch, Mara prawdziwa.
POETA
Świtanie
na lutniach gędzi...
PAN
MŁODY
Tętni.
PANNA
MŁODA
Jedzie.
GOSPODYNI
Tętni.
CZEPIEC
-
Pędzi.
(Wszyscy
w nasłuchiwaniu, pochyleni ku drzwiom i oknu - w ogromnej ciszy, w
przejęciu).
GOSPODARZ
- - - - -
- - - - - - - - - - -
Słuchajcie,
kochani, dzieci -
ażeby
to była prawda:
że
Wernyhora tam leci
z
Aniołem, Archaniołem na czele;
że
tej nocy, gdy my przy muzyce,
przy
weselu, gdy my w tańcowaniu.
tam,
kędyś, stało się tak wiele:
że
Kraków ogniami płonie,
a MATKA
BOŻA w koronie,
na
Wawelskim zamkowym tronie
siedząca,
manifest pisze:
skrypt, co
przez cały kraj poleci
i tysiące obudzi i wznieci. -
Słuchajcie, serce mi dysze,
ażeby to prawda była:
że Wernyhora tam leci,
a za nim tabunem
konie!
PAN MŁODY
Coraz
bliżej?
POETA
Klęknąć!!
CZEPIEC
- - -
Stanął, wrył.
GOSPODARZ
Strzymał,
widać, z całych sił.
HANECZKA
(w
zachwyceniu)
Gdyby to
Archanioł był
. . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . .
(Wszyscy
pochyleni, półklęczący, zasłuchani, silnie
dzierżąc w prawicach kosy; to imając szable, ze ściany
pochwycone; to znów jakieś flinty i pistolety w tym zasłuchaniu jak w
zachwycie duszy; dłoń do ucha przychylona. - Słychać
było rzeczywiście tętent, który nagle bliski, coraz bliższy
- tuż ustał - słychać po chwili ciężkie kroki
szybkie, gwałtowne, w sień, w drugą izbę, aże we drzwiach
w głębi staje pierwszy drużba:)
Previous - Next
Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL