Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library |
Stanislaw Wyspianski Wesele IntraText CT - Text |
SCENA 33.
POPRZEDNI, HANECZKA, ZOSIA.
HANECZKA
(do Pana Młodego)
Bratku, w niebie jakiś ruch,
jakieś wojny, jakieś dziwy:
gonitwy po chmurach konne.
ZOSIA
A powietrze takie wonne...
HANECZKA
Gonitwy po niebie konne;
rycerze jacyś ogromni
stoją równo w dwa szeregi
i dalekim łanem drzewców
godzą na się wielkim pędem.
PAN MŁODY
A to graniczy z obłędem,
tyle zwidzeń, dziwów tyle;
jak to człowiek z czego byle
wysnuje znaczące rzeczy.
HANECZKA
(do Czepca)
Ach, jaka to wielka kosa,
moiściewy, taka szczytna;
można by nią ciąć niebiosa
na płaty, jak sztukę płótna.
CZEPIEC
Nie daj Boże ciąć po niebie;
mowa jakaś bałamutna;
zjawi się w naszy potrzebie
nie bluźniercza, ale bitna;
panienka se rezolutna,
jesce nic o kosach nie wi.
HANECZKA
Jacyście wy, moiściewi,
dajcie no mi ją do ręki.
CZEPIEC
A to juz nie lo panienki;
Sprawa inso.
GOSPODARZ
(do Poety, a słuchany przez wszystkich)
Sprawa, Sprawa!
Duch! - przez Boga - Duch - miarkuję:
Ta noc była: dziwna jawa -
miałem gościa - kto przeczuje? -
Była na dusze obława.
POETA
Widziałem rycerza w zbroi,
bracie, mówisz: Duch!
GOSPODARZ
Mój bracie;
przyleciał Duch - ludzie moi!
Jeszcze w oczach, jak cień, stoi.
Przypominam, przypominam:
człowiek stary, z brodą siwą,
twarz owita w siwy włos,
w kożuchu ogromnym czerwonym
przyszedł tu.
STASZEK
(który się przecisnął ku Gospodarzowi przez gromadę chłopów i bab w natłoku zebraną na izbie)
Przyjechał, wim,
trzymaliśmy konia razem z nim;
koń był biały.
KUBA
(tuż za Staszkiem)
W siodle lira.
GOSPODARZ
Myśli zbieram, słuch naginam...
POETA
W siodle lira...
STASZEK
Dwa pistolce.
GOSPODARZ
W mózgu kłuje - jakby kolce:
myśli zbieram...
CZEPIEC
(do gromady otaczającej Gospodarza)
Myśli zbira.
GOSPODYNI
O mój Boże, jakiś chory -
GOSPODARZ
Lżej, opadła z piersi zmora. -
Słuchajcie - wytężcie słuch:
był u mnie Duch: Wernyhora!
WSZYSCY
Co ty mówisz, wszelki duch?!
GOSPODARZ
Oblatywał nocą dwory,
był spokojny, dziwnie silny,
dawał mi rozkazy, hasła,
a był w sprawach takich pilny,
nic w nim Siła, Moc nie gasła.
Spieszył się, wyleciał zara,
miał objechać liczne dwory
i miał wrócić do tej pory.
WSZYSCY
Tego rana?!
GOSPODARZ
Tego rana.
I cóż rozkaz - -?!
GOSPODARZ
Wić posłana.
POETA
(ku kosynierom)
Boże, toście wy są z Wici?
CZEPIEC
A som ludzie rozmaici;
my ta wiemy od chłopaków,
co sie trzymali czapraków,
jak ta śkapa w dworcu stała.
STASZEK
Co sie szarpła, to kopała;
trzymaliśmy uzdki w łapach;
mnie i Kubie pyski sprała;
co za pon na takich śkapach!
GOSPODARZ
Wernyhora! - Wernyhora!
Obudziłem się ze snu -
kazał broń - broń kazał brać!
POETA
Lecieć?!
GOSPODARZ
Nie - tu w miejscu stać.
Czekać, jak zapieje kur,
wytężać, wytężać słuch,
aż się pocznie słyszeć ruch
od Krakowa na gościńcu.
GOSPODYNI
(z drugiej izby)
Tyle luda na dziedzińcu.
PANNA MŁODA
(we drzwiach)
Sami swoi!
GOSPODYNI
(z drugiej izby)
Som i z Toń.
Cała pod Krakowem błoń
pełna ludu, pełna kos!
POETA
Jakaś złuda.
GOSPODARZ
Jakiś los.
POETA
Jakoweś wołanie duszy;
w tak długiej żyjemy głuszy.
PAN MŁODY
Jakiś błysk, jakiś dźwięk.
POETA
Jakieś serce krzyczy w głos.
CZEPIEC
A! pon słucho! A! pon zmięk!
POETA
Słuchać, słuchać, co to być ma - - ?
GOSPODARZ
Ma być słychać tętent, pęd.
POETA
Tętent konia:
HANECZKA
Kto przyjedzie?
GOSPODARZ
Nie tu, ale na gościniec
wjedzie stary lirnik siwy.
HANECZKA
Wjedzie stary Wernyhora!?!
GOSPODARZ
I przeżegna lirą niwy -
wtedy trzeba się pokłonić,
potem siąść na koń.
POETA
I gonić!
GOSPODARZ
Nie wiem - potem co - tajemno -
potem świt...
POETA
Jeszcze mrok, ciemno
Jeszcze świt daleki, z dala
łuna zorna się zapala,
świt...
CZEPIEC
Ma zapiać trzeci kur.
GOSPODARZ
Tak, na znak.
POETA
Te widma chmur
znaczą- ? -
GOSPODARZ
Znaczą! Widma!
PAN MŁODY
Wzdęła się na chmurach wydma;
ucichło się, szumy zaszły.
POETA
Słuchać!
CZEPIEC
Słuchać.
HANECZKA
Słuchać -
GOSPODARZ
Cóż...?
PAN MŁODY
(u okna zasłuchany)
Jakiś pęd, ile mój słuch -
szedł, lecz wplątał się w sad grusz;
drzewa go więżą.
POETA
(wśród ogólnej ciszy)
Brzęk much,
nad malw badyle suche
brzęczy przedranny szum.
GOSPODYNI
(szepce)
Poklękali, luda tłum,
patrzajcie hań ku dworcowi.
PANNA MŁODA
(z wykrzykiem)
Coraz nowi, coraz nowi!!
HANECZKA
(między Gospodarzem a Czepcem; przez łzy)
Czy on sam, czy jedzíe społem
z kim - czy jest kto z nim- ? -
GOSPODARZ
Pokłońcie się o ziem czołem:
ma przyjechać z ARCHANIOŁEM,
od gościńca, od Krakowa...
Na zamku czeka KRÓLOWA
z Częstochowy.
POETA
Bracie, Duch!
GOSPODARZ
Natężać, natężać słuch.
HANECZKA
Rany Boskie, słyszę!
GOSPODYNI
Kaj?
PANNA MŁODA
Hań, daleko, słysze.
PAN MŁODY
Gdzie?!
POETA
(półgłosem)
Spadły liście suche z drzew.
PAN MŁODY
(szeptem)
Ustał przecie wiatru wiew.
POETA
Zerwały się wrony dwie
ze sadu.
PAN MŁODY
Z ogrodu w sad.
PANNA MŁODA
Zajść do pola!
GOSPODARZ
Cicho!
HANECZKA
Cyt!
GOSPODYNI
(śród milczenia)
Może i słychać co - ?
POETA
(rękę stulił przy uchu, głowę pochylił ku piersiom brata)
Świt!
GOSPODARZ
Słychać, słychać...
POETA
(pewny, z dłonią przy uchu)
Wielki Duch!
Wytężać, wytężać słuch.
Słychać.
GOSPODARZ
Cicho!
PAN MŁODY
(z uchem przy szybie okienka)
Pędzi ktoś.
HANECZKA
(zapatrzona przed siebie, osłaniając dłońmi twarz)
Zosiu, Zosiu, Boga proś,
jedzie!
ZOSIA
Tętni!
GOSPODARZ
Jedzie!
POETA
Goni!
CZEPIEC
(cały w słuchu)
Bedzie ze sta, do sta koni.
GOSPODYNI
Tętni.
KASPER
Jedzie.
PANNA MŁODA
Dudni.
POETA
Pędzi! - - -
GOSPODARZ
Cicho - świta, świta, zorze!
Prawie widno - to On - Boże!
On, On - cicho - Wernyhora. -
W pokłon głowy, prawda żywa,
Widmo, Duch, Mara prawdziwa.
POETA
Świtanie na lutniach gędzi...
PAN MŁODY
Tętni.
PANNA MŁODA
Jedzie.
GOSPODYNI
Tętni.
CZEPIEC
- Pędzi.
(Wszyscy w nasłuchiwaniu, pochyleni ku drzwiom i oknu - w ogromnej ciszy, w przejęciu).
GOSPODARZ
- - - - - - - - - - - - - - - -
Słuchajcie, kochani, dzieci -
ażeby to była prawda:
że Wernyhora tam leci
z Aniołem, Archaniołem na czele;
że tej nocy, gdy my przy muzyce,
przy weselu, gdy my w tańcowaniu.
tam, kędyś, stało się tak wiele:
że Kraków ogniami płonie,
a MATKA BOŻA w koronie,
na Wawelskim zamkowym tronie
siedząca, manifest pisze:
skrypt, co przez cały kraj poleci
i tysiące obudzi i wznieci. -
Słuchajcie, serce mi dysze,
ażeby to prawda była:
że Wernyhora tam leci,
a za nim tabunem konie!
PAN MŁODY
Coraz bliżej?
POETA
Klęknąć!!
CZEPIEC
- - - Stanął, wrył.
GOSPODARZ
Strzymał, widać, z całych sił.
HANECZKA
(w zachwyceniu)
Gdyby to Archanioł był
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
(Wszyscy pochyleni, półklęczący, zasłuchani, silnie dzierżąc w prawicach kosy; to imając szable, ze ściany pochwycone; to znów jakieś flinty i pistolety w tym zasłuchaniu jak w zachwycie duszy; dłoń do ucha przychylona. - Słychać było rzeczywiście tętent, który nagle bliski, coraz bliższy - tuż ustał - słychać po chwili ciężkie kroki szybkie, gwałtowne, w sień, w drugą izbę, aże we drzwiach w głębi staje pierwszy drużba:)