SPRAWA III
Stach sam, potem Dorota.
STACH
A ja w moje
obroty wezmę tu Bartkową,
Jezeli się da wzrusyć, to o starca
fraski,
Jak go wej rozkomosą weselne igraski,
Wtencas mu padnę do nóg i wsystko
opowiem,
Moze się da nakłonić.
DOROTA
(biegnie i wiesza mu się na szyi.)
Ach, Stasieńku miły!
Tyś moją dusą, tyś jest
mojem zdrowiem!
Jus cię od świtu sukam, pewnie
cię zwabiły
Dziewuchy wej do karcmy - a ja bes cie konam!
STACH
Ale pani
młynarko, na cós to nam?
Te prózne
swary;
Wacpani
mąz stary,
Jakby
się wejcie o tym dowiedział, toby to
Dopiero
biedy było.
DOROTA
Na cós
się s kobietą
Młodą
zenił, kiej stary, mógł mnie wej nie zwodzić,
Kiej w
nicem młodej zonie nie umie dogodzić.
Zawse to
chore, ksywe,
A jesce
tak podejzliwe,
Chciałby
mnie zbyć głaskaniem, a to nic nie nada:
On mnie
osukał, ja tes osukuje dziada.
SPIEWKA
Zadko to
bywa na świecie,
By
się małzeństwo kochało,
Chocias w
młodości są kwiecie,
Chocias
się dobrze dobrało.
Tym gozej,
gdy zona zwawa,
A mqz, ledwie ze
się chwieje,
Prózno się
praca zadawa,
Jak lód psy
słońcu topnieje.
Stasiu, tyś
zranił mq dusę,
Ja ci prawdę wyznać musę,
Ze kiej mam starca przy sobie,
Wtencas ja myślę o tobie.
O bodajbym cię nie była znała!
Nie byłabym cię kochała,
Ty mię tak dręcys niebogę,
Ze bes ciebie
wytrwać nie mogę.
Więc
się nademną uzałuj,
Uzyc mi w mojej
potsebie
Casem mnie tylko
pocałuj,
Wsyćko
ucynię dla ciebie.
STACH
Pani
Bartłomiejowa, gdy mi tak spsyjacie,
Pochlebiam sobie
wejcie, ze mi Baśkę dacie,
Basia mnie
bardzo kocha i ja ją wzajemnie.
DOROTA
Baśki ci
się zachciało zdrajco, a śmiesze mnie
Takie zecy wbrew
bajać, toćbym miała
Patsyć,
jakby się Baśka do cię umizgała?
STACH
A więc tes,
kiedy inną wybierę za zonę,
Więcej mnie
nie ujzycie, bo w daleką stronę
Pseniesę się, to i tak wam nic nie
pomoze.
DOROTA
(na stronie.)
Prawda i to.
(głośno)
Słuchajze, toć jesce być moze,
Zebym ci Baśkę dała, ale mi
obiecać
Musis, ze mi pozwolis sobie się
zalecać,
Wsak ja młoda i zwawa.
STACH
Nie, Pani Bartkowa,
Niech nas Pan Bóg od takiej pokusy zachowa,
Nie
słysycies to jak nas ksiądz o to strofuje?
DOROTA
O ba,
niech sobie tam ksiądz zdrowiuchno zartuje,
Pamiętam
ja, jak do mnie kopercaki palił,
Kiedym wej
chusty prała, mało mnie nie zwalił
W
Wisłę, a zem go chciała kijonką psemiezyć,
Nie ze
wsyćkiem to pono trzeba księdzu wiezyć.
STACH
Ale
się ludzie gorsą i śmieją się z tego.
DOROTA
Juz my nie
zgorsem świata zepsutego.
Pamiętam
ci ja w mieście ową panią malowaną,
Cośmy
to u niej byli z kasą tatarcaną:
Mąz
koło kuchni chodził, a ona w pokoju
Lezała
na kanapie w tak cieniusieńkim stroju,
Ze ją
ledwie nie nago widzieć mozna było,
Dwóch
młodych ohficerów psy niej się kręciło,
Takze
jakiś kanonik i patron nadęty,
Ten
poprawiał pońcosek, ów ściskał za pięty,
Azem
parschła ze śmiechu.
STACH
To
się panom godzi,
Bo takim, i samo złe, na dobre wychodzi,
Ale my,
zyć powinni, jak poćciwość kaze,
Ja nigdy
mojej zony zdradą nie obraze.
DOROTA
Kiedy tak,
to się Baśki nie spodziewaj prózno,
Dziś
ją Górale wezmą, bądź zdrów.
(chce odejść.)
STACH
(biegnąc za nią.)
A cyz
mozna
Abyście
mnie tak dręcyć chcieli? hej słuchajcie!
Albo mi
zaraz dzisiaj swoją córkę dajcie,
Albo
powiem męzowi, ze wy mnie kochacie.
DOROTA
Oho!
próznać to praca, nie wskóras nic bracie,
Tak ja
memu starcowi zakręciła głowę,
Zeby
cię jesce wyprał za takową mowę.
Spróbujno,
a zobacys, jak tam zecy chodzą,
Gdzie
młode zonki, starych męzów za nos wodzą.
(odchodzi.)
STACH
Prózna
widzę nadzieja, cós tu teraz pocnę,
(tu
słychać strojenie skrzypców w karczmie.)
Ale otós i
tańce zacynają skocne,
Niechze se
tu tańcują, ja ojca sprowadzę,
I z nasym
organistą trochę się naradzę;
On, jak
się na perore do ojca wysadzi,
Moze od
mojej Baśki Górala odsadzi. (odchodzi.)
|