SPRAWA III
Bardos ukryty, Bryndus, Morgal, Świstos i
inni Górale za nimi WAWRZYNIEC, Bartłomiej, Stach, Jonek, wszyscy
Krakowiacy wpadają za niemi z bronią.
MORGAL
Uciekajmy!
BRYNDUS
Jus po nas!
KRAKOWIACY
Teras ich
frycujcie!
(Górale
wszyscy uciekając trafiają na drut elektryczny, którym uderzeni
padają, wołając wszyscy razem)
Gwałtu!
gwałtu!
KRAKOWIACY
Teras ich!
BARDOS
(głosem wyniosłym).
Krakowiacy,
stójcie!
Wstrzymajcie
się kłótniki! także więc srogiemi
Być
chcecie? zabijać ich, gdy leżą na ziemi,
Chcecież
zbrodnicze ręce w krwi bezbronnej maczać?
Wyniosłych
karać trzeba, pokornym przebaczać,
Tak prawo Boskie
uczy. Spuśćcie wasze pałki.
(Krakowiacy
spuszczają pałki, Bardos mówi do Górali.)
A wy,
gałgańskie dusze! wy zuchwałe śmiałki!
Wy,
rabusie, hultaje! toż to wy dlatego
Dwa razy
do roku na odpust chodzicie na Piaski,
Ażeby
się bić w piersi, a krzywdzić bliźniego?
Wstańcie!
Dziś oto życie macie z mojej łaski,
A, jeżeli mi się tu zaraz nie zgodzicie,
Jeżeli im wszystkiego bydła nie
zwrócicie,
Tedy ta sama straszna niewidoma siła,
Która was gdyby słomkę, na
ziemię rzuciła,
Aż na
same gorące dno piekła was rzuci!
MORGAL
Baj baja,
niechno Waspan tak nie bałamuci.
BRYNDUS
Nie mas w
tem nic dziwnego ześma się potknęli.
BARDOS
I nic
więcej? więcżeście żadnego nie mieli
Uderzenia?
niceście nie czuli, hultaje!
MORGAL
Zwycajnie, kiej
cłek w strachu, to się róznie zdaje.
BARDOS
A już to
bezbożności dopełniacie miarki,
Zaraz ja was
przekonam, śmiałe niedowiarki.
Krakowiacy,
stańcie tu. Niech ci przeklętnicy,
Jako już
czartów zdobycz, staną po lewicy.
Teraz więc
zobaczemy jeźli potraficie
(Elektryzuje.)
Wyjść
stąd. Jeśli trzy kroki tylko się ruszycie,
Wnet, jak barany
na rzeź, padniecie na ziemię.
Idźcie
więc, pozwalam wam, zabierajcie bydło.
KRAKOWIACY
Jak to zaś?
BARDOS
Stójcie cicho.
MORGAL
To prózne
mamidło.
Idźmy
bracia,
(chcą iść, uderzeni drutem elektrycznym padają na
ziemię wołając)
Gwałtu!
gwałtu!
BARDOS
A!
gałgańskie plemię,
Leżysz
teraz cichutko i wierzysz nareszcie
Że niebo
karze tego, co rzecz cudzą bierze?
Trzebaby wam
dać teraz, przynajmniej po dwieście,
Ale
wstańcie, i wyznajcie szczerze,
Nie
czujecież wewnętrznie sumienia zgryzoty
Żeście
im skradli bydło?
BRYNDUS
Juści tak
coś zda się,
Nie dobze
płatać psoty.
BARDOS
A widzisz
drągalu?
MORGAL
Nie zważaj
nic Bryndusie.
To musi
być carownik, od djabła ucony.
BARDOS
Jeszcze
bluźnisz? Ach! jużeś wiecznie potępiony.
Oto
Lucyper już cię chwyta za kołtony,
Uciekaj!
Weź czemprędzej tę butelkę, naści,
To od
święconej wody, włóż ją szyjką w ziemię,
Stań
na niej jedną nogą, chwyć ten drut kręcony,
Prędzej,
bo się zapadniesz w piekielne przepaści!
Morgal
odbiera butelkę, ogląda się z bojaźnią, nareszcie
wtyka ją szyjką w ziemię, stawia jedną nogą i chwyta
drut. Wtem Bardos elektryzuje machinę, widać, jak włosy
stają Morgalowi do góry.
BARDOS
Otóż
patrzcie jak włosy stają mu do góry,
Czarci
latają nad nim!
MORGAL
Aj! aj!
BARDOS
Już w
pazury chcą go porwać.
WSZYSCY
(krzyczą).
Cud! cud!
cud!
BARDOS
Dalejże
zuchwały,
Żałuj
za swoje zbrodnie, a zostaniesz cały,
Wyznaj,
żeś głupi.
MORGAL
(drżąc wymawia.)
Głupim.
BARDOS
Tchórz!
MORGAL
Tchós.
BARDOS
Duda!
MORGAL
Duda.
(Idzie
pomiędzy swoich, lecz wszyscy uciekają od niego.)
BARDOS
Nauczże
się więc lepiej wierzyć w cuda,
Idź
sobie, jużeś wolny, a wy wszyscy jego
Wspólnicy,
patrzcie, jak on odudziały stoi,
Niech się
więc nikt nie waży rozkazu mojego
Łamać,
gdy pieska biją, niech się Lewek boi!
Idźcie
natychmiast bydło oddać Krakowiakom.
A pierwej
jeszcze tutaj, w mojej obecności,
Dajcie im
ręce na znak zgody i jedności,
Ściśnijcie
się wzajemnie.
JONEK
My, wejcie
Krakusy,
Skłonniśma
są do zgody, psebacamy z dusy.
BARDOS
Więc zgoda.
WSZYSCY
Zgoda wiecna!
BARDOS
Dzięki Bogu za to.
Szczęśliwość wasza,
będzie prac moich zapłatą.
BARTŁOMIEJ
Ales ten cud?
|