Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Alphabetical    [«  »]
axamitowski 2
axamitowskiego 3
axamitowskim 2
az 278
azaksiô 1
azali 3
azaliz 5
Frequency    [«  »]
293 gdzie
285 dla
279 byla
278 az
275 które
272 byly
267 chwili
Stefan Zeromski
Popioly

IntraText - Concordances

az

    Tom, Rozdzial
1 1, 1 | grania słabło coraz bardziej, wreszcie utonęło w milczeniu 2 1, 1 | niezmierną ławicę skalisk do gruntowej posady serdecznym 3 1, 1 | ciągną się w poprzek role, do Kraj na, aż na szczyt 4 1, 1 | poprzek role, aż do Kraj na, na szczyt góry Kamienia. 5 1, 1 | Ciekot, Brzezinek, po górach ku Kielcom. Zginęły za jego 6 1, 1 | rok wdzierają się wyżej popod szczyty zawalone głazami 7 1, 1 | obłoczki ranne z krańców nieba tu przyżeglowały i między 8 1, 1 | huczy od echa janczarów. oto w pewnym miejscu zasłona 9 1, 1 | tylko, że walą za drzewami, ziemia stękała.~- Ts... 10 1, 1 | Ino sprzężaj zacina... jak ta konie poszły co duchu, 11 1, 1 | płoszyli z Lisowskich lasów po Siekierno... Ile razy 12 1, 1 | krwi, szedł jednak twardo do drogi bodzentyńskiej. 13 1, 1 | świtu idziemy w knieję.~- nadto, wuju.~- Nadto, nie 14 1, 1 | kulig wyruszę, i to jeszcze gdzieś za Klimontów, we 15 1, 1 | strzelec Kacper i łykał ślinę, mu się grdyka ruszała. Zajęty 16 1, 1 | nimi dzika prawie żywcem.~- tak? - dziwił się Galicjanin.~- 17 1, 1 | zagajnik. Cicho, cicho... jak wrzaśnie oto ten - Rozbój: 18 1, 1 | dał wielki bal, gdzie się do samego rana bawiono. 19 1, 2 | wyleciały jak z procy skądś, z ostatnich sanek, swawolne 20 1, 2 | oczywiste prawdy zatrzęsły nim do samej głębi duszy. Pochylił 21 1, 2 | śmiechem radosnym, prawdziwym do samego dna. Był to jak 22 1, 2 | utrzymywali, że wypadnie objechać na Koprzywnicę; inni byli 23 1, 2 | dobrodzieju, na waszym gruncie, w całej parafii dudni... - 24 1, 2 | rozmów napełnił dom cały do ostatniej sionki, gdzieś 25 1, 2 | alkierze, bokóweczki, sienie, wreszcie zatrzymał się przed 26 1, 2 | Zdumienie przenikało ich serca do samej głębi i trwoga 27 1, 2 | szczęśliwy i radosny, że same nogi drgały:~W Krakowie 28 1, 2 | własnoręcznie przez matkę rozebrany do bielizny, przykryty. 29 1, 2 | zdołał wciągnąć na łydkę do kolana.~Tak dziwny był 30 1, 3 | patrzał. Z nagła radosnym, sennym z rozkoszy głosem 31 1, 3 | obadwaj zbiegli szybko wąwozem na samo dno doliny wiślanej. 32 1, 3 | łoskotem tłukły się w niej, wreszcie tył łodzi twardo 33 1, 3 | później coraz prędzej, wreszcie pobiegł. Lecieli 34 1, 3 | miejskich, szli po zapłociu ich do swego, w skok wdarli 35 1, 3 | pełne upadków i wybuchów. oto w jej głębi, jakby w 36 1, 3 | zmieniały nastrój w inny do rdzenia. Tymczasem zeszli 37 1, 4 | musiał wracać na gumno. do obiadu siedział w stodołach, 38 1, 4 | młócących zboże. Poobiedzie do zmierzchu, aż do upragnionej 39 1, 4 | Poobiedzie aż do zmierzchu, do upragnionej chwili wiania 40 1, 4 | któremu towarzyszyła trwoga, do róż wiernego uśmiechu, 41 1, 4 | wykwitających na ustach, do błyskawic szczęścia w 42 1, 4 | w prześlicznych oczach, do wyznań zaprzysiężonych 43 1, 4 | go prali, żeby cierpieć do obłąkania. Śniły mu się 44 1, 4 | wszystkich i dla niego samego do tych dni, położyć dłonie 45 1, 4 | ponosiła bezdrożami, w nocy, obojgu dech zamierał i serce 46 1, 5 | uchwycił chorągiew, zaniósł na koniec mostu, został 47 1, 5 | zostawiając je na całą noc, do chwili swego powrotu, 48 1, 5 | godzinę równym kłusem jechał do opłotków, które były 49 1, 5 | jechał polem noga za nogą do miejsca z dawna przewidzianego.~ 50 1, 5 | sercu, który go przenikał do szpiku kości. Duch jego 51 1, 5 | rozwartą paszczękę i wbiła się po gardziel. Piorunowym 52 1, 5 | podwójnym ciosem w drugie, się po dłoń zatopiła krzywa 53 1, 5 | Miażdżył je teraz póty, się klucz na poły we łbie 54 1, 6 | przerażenia, u boku śmierci. oto dobrotliwy, łaskawy 55 1, 6 | głowami. Co chwila zsuwał się na ubite klepisko.~ 56 1, 7 | na zawsze. Wiedział o tym nadto dobrze mocą tajemnych 57 1, 7 | więcej nie pokazywać na oczy do dalszego rozkazu. Stał 58 1, 7 | wszystkie szczeble tęsknoty do ostatnie go. Było to 59 1, 7 | całe, olbrzymie jak świat, do tej chwili i miejsca. 60 1, 7 | później znowu lepszą drogą, do Staszowa. Po kilkogodzinnym 61 1, 7 | coraz bardziej niepokojący, wreszcie zgoła ustały. Nie 62 1, 7 | południa, w słońcu, co pali do zgnicia wszelkiego truchła, 63 1, 7 | przez duszę wpośród ukłonów do ziemi i wpośród dymów 64 1, 7 | brylantowe strzały w jasny lazur do samego zenitu, w zagięciach 65 1, 7 | leśnym szlakiem jechali do wieczora. Korzenie świerków 66 1, 7 | wyzyskaną była każda skiba do przykopy, te zapomniane 67 1, 7 | wciąż się dźwigał ku górze do dworu. Bez turkotu, bez 68 1, 7 | w tył zaczesane spadały na kołnierz jego białego 69 1, 8 | ciągnął dalej.~- Toż pamiętam do tej chwili sejmiki. Sejmiki! - 70 1, 8 | go wiodła; jeśli chciał, na tron.~- Dawnom to już 71 1, 8 | na twoje oczy szczęśliwe do śmierci, zapalane po 72 1, 8 | rodzaju zabrały mu cały czas do zmierzchu.~Ściemniało 73 1, 8 | wówczas cisza była wszędy do następnego momentu, kiedy 74 1, 8 | górę udręczenia, dopóty się na poły umarli, bez 75 1, 8 | wykonał?~Czemużeś się uniżył do ran moich wylewających 76 1, 8 | wylewających krew zropiałą, do wzdrygnień i tchórzliwych 77 1, 8 | kiedykolwiek przenika do samego dna.~O, Boże, 78 1, 10| lipy, a za oknem zwieszała do ziemi gałęzie przecudna, 79 1, 10| będzie wyczekiwała na swego, ci osmętnieje z tego, jako 80 1, 10| kroku. Rafał czuł bolesną, do zemsty podniecającą mękę-uwielbienie. 81 1, 10| jak burza zbliżały się, wreszcie zabrzmiały w sąsiednim 82 1, 11| pełen namiętności wybujałych do szaleństwa, piął się 83 1, 11| błota. Wściekły ból od czoła do brody w pobliżu nosa 84 1, 11| całej siły, cofnął się i przysiadł na zadzie. Rafał 85 1, 12| niezliczony poczet artystów do wielkiego Tycjana, byli 86 1, 12| świętego Marka od Aleksandrii do tajemniczego grobowca. 87 1, 12| bezwładne, zastygłe, przejrzyste do samego dna, jak niezmierzony 88 1, 12| Breściańskie i Mantuańskie, i w samą Bolonię, co teraz 89 1, 13| Byliby nas żywcem zarznęli. tu nadchodzi wieść: pokój 90 1, 13| z wrzaskiem i plastyczną do zbytku mimiką ktoś opowiadał 91 1, 13| na jutro. Idziemy wprost na Palma Nuova. Mamy się 92 1, 14| sylogizmy obronne, doskonałe do tej chwili niby szpady 93 1, 14| Mój drogi, znam ja siebie nadto dobrze. Wiem, czego 94 1, 14| oszalały tłum ludzki wypchnął tak wysoko'? Mylisz się: 95 1, 14| we władanie jego bałwany po zdradzieckie mielizny 96 1, 14| zdeptał barbarzyńskie ludy po Kolchidę i Phasis, a 97 1, 14| wziął w posiadanie morze po erytrejskie wybrzeża. 98 1, 15| karnawale. Miasto Kraków drżało od zabaw, huczało 99 1, 15| wlokącymi się po szarym gruncie, oto jęk w sobie słyszał 100 1, 16| Długo ze sobą walczył, wreszcie powziął decyzję: 101 1, 16| dni. Raz tatuńcio jeździł do Opatowa, tośmy się do 102 1, 17| deszcze, docierał częstokroć do Angeli na wybrzeżu Lago 103 1, 17| w szuwarach i trzcinach pod Belfiore, skąd raz w 104 1, 17| Nuova, przez Simeone i Valle do Sparavera i, zatrudniając 105 2, 1 | tak bardzo i głęboko, że wyprostowany usiadł. - Tam, 106 2, 1 | licha sekretnie pisze, że ty musisz mu pomagać? Przecie 107 2, 1 | To tak głupio brzmi, że abominacja bierze. Ale to 108 2, 1 | rękę. To podnieciło animusz do wściekłości. Wymacawszy 109 2, 1 | zatrzymali się wcześniej, dosięgli bezpiecznego schronienia. 110 2, 2 | która była, jest i będzie do skończenia świata. Ja... 111 2, 2 | którzy odtrącili wszystko, do napoju i jadła - żyją 112 2, 2 | We dnie pali go słońce do śmierci, a w nocy udręcza 113 2, 2 | dziejów pierwszej miłości do dziejów ostatniego złudzenia. 114 2, 2 | prawie całą twarz od czoła do ust zasłaniała. Złota 115 2, 2 | zamarł w oczekiwaniu, tęsknym do boleści. Ani jedna myśl 116 2, 3 | uderzył młotkiem, milczące dotychczas towarzystwo poczęło 117 2, 3 | urzędnicy między sobą wszyscy do Rafała, najnowszego ucznia. 118 2, 4 | prawie całą twarz od czoła do ust zasłaniała. Złota 119 2, 4 | zamarł w oczekiwaniu, tęsknym do boleści. Ani jedna myśl 120 2, 5 | oczy, które bym kochała do śmierci za dziewiczość 121 2, 7 | ciągnął się w dół smug łąki do potoku, który się pienił 122 2, 7 | granitową skalinę Tatr, się wyrwał w ciepłe niziny, 123 2, 7 | zapatrywali się w swe oczy do śmierci. Tylko uśmiech, 124 2, 7 | dobywał się wszystek instynkt do korzenia. Stawała się 125 2, 7 | niespodziewanych wybuchach, do przepaści wodospadu... 126 2, 7 | Kiedy niekiedy zabłąkał się tam z odległych regli pomarańczowy 127 2, 8 | oblatał przestwór daleki, jak melodia najcudniejsza 128 2, 8 | postronki werznęły się w niego do kości, a same kości zatrzeszczały. 129 2, 9 | sposobem nie uczynił tego do tej chwili. Szedł wielkimi 130 2, 9 | skacze na inną, na inną, do ostatniej. Nie opuszcza 131 2, 10| słuchał zdrętwiały w sobie do ostatniej kropli krwi, 132 2, 10| do ostatniej kropli krwi, do korzeni włosów:~- Wyrwę 133 2, 10| smycz zgłodniałych nędz do nieznanej, aż do ostatniej, 134 2, 10| zgłodniałych nędzdo nieznanej, do ostatniej, której jeszcze 135 2, 10| Zawracał w miejscu i skakał do sufitu, zwinnie, pomimo 136 2, 11| przezeń odkryte, przepłynione do ostatniej granicy, skąd 137 2, 11| wisząc soplami długimi do ziemi, uczyniły z tej 138 2, 11| głębi kielichów ciemniejąca do najtęższego karmazynu. 139 2, 12| Leżeć w barłogu więzienia, koniec jakiś będzie! I wzgardziwszy 140 2, 12| taką siłą, że ten odleciał pod szynkwas. Potem wstał 141 2, 14| większa, fornalów posłał do Wólki i ze starego lamusa 142 2, 14| Charty! - zapalił się Trepka, mu oczka zabłysły - charty 143 2, 14| krzyczał~Cedro zbliżając twarz do twarzy przyjaciela i 144 2, 15| wiewiórki przychodziły do futryn okiennych, zięby 145 2, 15| leżało w uspokojeniu niemocy do nadejścia nowego powiewu. 146 2, 15| nienasyconą, zbliżającą się do granic bólu, wlepił oczy 147 2, 16| nie włażących do głowy, do najbłahszych, a nawet 148 2, 16| długich butach, zachlastani do czapek, jechali wczesnym 149 2, 16| nogi w sukiennych kamaszach do kolana nurzały się miarowo 150 2, 17| na nich oczy siwe, śmiałe do zuchwałości i czyste 151 2, 17| my, we swoich ścianach. oto jednej i tej samej nocy 152 2, 17| od modrego jeziora Garda do miejsca zwanego Mamalagna 153 2, 17| dnia przybył z dalecyny, bo , mówili, z Konstantynopola. 154 2, 17| Francuzów. Gnali my białasów pod mury Werony. Ale bitwa 155 2, 17| chwili, jako i zaklnie, w kościach trzeszczy, ale 156 2, 17| ich armia osiąść i czekać do czasu. Z tym planem udał 157 2, 17| lotem w górę, na skrzydłach, ta zginie. U nóg twoich, 158 2, 17| wielkie osłabienie, dochodzące do omdleń. Ręce i nogi przeszywał 159 2, 17| południe. Wzmógł się wiater. się ów statek weźmie i wściecze 160 2, 17| tak my tym żyli ciągle, do ostatka, bo nam chleb 161 2, 20| lewo do pokojów służebnych, wreszcie $ trafili na starego 162 2, 20| poprzez czas i przestrzeń do błękitnych krain, których 163 2, 21| nogi powyżej kostek. Długie do ramion rękawiczki osłaniały 164 2, 21| do taktu muzyki gawota, znowu szept, głos cichy 165 2, 21| drzwi.~Nic już nie rzekła do końca. Źrenice oczu skryły 166 2, 21| Gdzieżeś ty był, wariacie, do tej pory! - wołał z największym 167 2, 21| Dociągnął go w swych barach do sanek, usadowił w głównym 168 2, 21| ciągnąc w piersi powietrze, runął na dziób łodzi, zwieszonymi 169 2, 21| wymacał dukata, to wszystko, do ostatniej sztuki, kładł 170 2, 21| kieszeni wszystko, co miał, do sztyletu i krócicy, Rafał 171 2, 22| się jałowcowymi zaroślami do wioski. Wesołe jej dymy 172 2, 22| okryte śniegiem od korzenia do najwyższej gałązki i 173 2, 22| uciekły.~- Takie bitwy to miło!~- He, he! a bo i pewnie.~ 174 2, 22| kobylicą i zwalił dwu jegrów na środek drogi. Cedro niespodziewanie 175 2, 22| precz już samymi lasami pod Koniecpol. Dopieroż 176 2, 22| nocą. Zabrnęli my lasem pod Tarnowskie Góry. Rzeczywiście 177 2, 22| piechura szabliskiem, że nogi zadarł. Ale gdzież 178 2, 23| się i szukać schronienia na przedmieściu Bratkowickim. 179 2, 23| całej siły i nie puszczał do końca mowy. Ale oto ujrzeli 180 2, 24| piechoty było wielobarwne, miło. Ponieważ na miły Bóg 181 2, 24| polach tak akuratnie, że chłopom świeczki w oczach 182 2, 24| nich nie utworzyła wysoka pod kopułę a elastyczna 183 2, 24| została odparta, odpędzona pod baterie, wegnana za 184 2, 24| siebie. Gnał pustkowiem, zdało mu się, że cała łąka 185 2, 24| czat, te podały go dalej, stanął przed obliczem generała 186 3, 1 | generał Zajączek pozostał do dnia 26 maja, nieznaczny 187 3, 1 | Jechali w głuchym milczeniu do chwili stanowczej. Krzysztof 188 3, 1 | Kreczmer przedarli się lasami pod Burdingen, a kiedy jazda 189 3, 1 | awansu, jaki się okaże.~ do dwunastego maja dywizja 190 3, 1 | pierwszego regimentu poszła nad morze, pod Kołobrzeg... 191 3, 1 | z góry, a tak szczerze, go i urwał. Pyta go się 192 3, 1 | wyruszył w wielki marsz - do Bajonny. Szedł przez 193 3, 1 | odpowiadając szumowi drzew.~- się ludowa wypełni wiara 194 3, 1 | furażowania i dostawy paszy za Saint-Jean de Luz, na 195 3, 1 | z lewej strony sięgając do Ustaritz. Zmierzch się 196 3, 1 | jakoby snem patrzącego oka, wreszcie wymykała się z 197 3, 1 | ustanku a niepostrzeżenie pod same mury Fuenterrabii. 198 3, 1 | z wód, wyciągnął w górę do granicy ostatniej, kiedy 199 3, 1 | ścigłym podrzutem wtargnął na wysoki i cały ląd. Bryły 200 3, 2 | miejscowość zwaną Macaye do Jaxu. Tam spoczęli na 201 3, 2 | zmęczeniu, po trudzie drożnym do siódmego potu, po wykonaniu 202 3, 3 | pędzili swe stada na szosę i do samych bram oblężonej 203 3, 3 | plądrowali góry i wąwozy pod sam szczyt Puig Cervero 204 3, 3 | przecznicami grodu, które sięgały do placu Engracia i bramy 205 3, 3 | Drzewa oliwne rozciągały się do samych murów miasta. 206 3, 3 | szczenię, kąsającą mu ręce, do drzwi. Rozwarł je uderzeniem 207 3, 3 | niepomału. Bijesz Celtyberów trzeszczy. Daj tylko jeszcze 208 3, 3 | czwartą i piątą. Wszystkie do ostatniej. Wtedy przymknął 209 3, 4 | przed drugim, na wyprzódki! tchu brak. Tworzy się z 210 3, 4 | garnuszka.~Nie ocknął się późno w dzień. Świeciło 211 3, 6 | zalewiskiem, które podchodziło pod suche pola. Zaraz pod 212 3, 6 | rudawiska ciągnęły się stamtąd po wieś Tworki i Pruszków. 213 3, 6 | kompania na ziemi w pozyturze do komendy:~- W miejscu - 214 3, 6 | zsunęły się po drzewcach kopii do miejsca, którego mogły 215 3, 6 | wrąbali w siebie nawzajem, stal z trzaskiem zgrzytała. 216 3, 6 | że lewa noga, kolano, but do stopy zalane krwią.~ 217 3, 6 | stronie", ociągał się dopóty, go chirurg porwał za kołnierz.~ 218 3, 6 | potoku napełniający doliny do szczytu zbójeckich okien 219 3, 6 | ostrożnie, potem coraz mocniej, wreszcie Sokolnicki zgrzytnął:~- 220 3, 6 | Zatoczył koło, przeciągnął się, w nim, zda się, wszystkie 221 3, 6 | nieprzebyta gać błotna, a idzie Bóg wie dokąd. Człowiek 222 3, 6 | rozstawione brygady konne do Błonia, do Woli i do 223 3, 6 | Wywodził tak bez przerwy do przybycia nowej osoby.~ 224 3, 6 | tym miejscu i biłbym się do śmierci.~Pelletier usłyszawszy 225 3, 6 | przy sobie bez żadnej rangi do chwili, kiedy znajdę 226 3, 6 | granatowa fala przyniosła do grobli i ułożyła na jej 227 3, 6 | duszę moją w tej minucie do samego dna...~Druga kompania 228 3, 6 | od Falent Dużych i sięgał do wsi Puchały, postawił 229 3, 6 | brzegiem olszyny i bajorów ku Puchałom. Będzie tam 230 3, 6 | rozkosz szczególną, podnieconą do najwyższej kresy, rozkosz 231 3, 6 | Pozostał na tym polu dopóty, konnica Rożnieckiego oddaliła 232 3, 6 | zatrzęsły się całymi pniami do korzeni, zadygotały ich 233 3, 6 | szeregi rogatych czapek ku przodowi batalionu i 234 3, 6 | lasek olszowy został zdobyty do wioski. Tam także wrzała 235 3, 6 | zabitych cofała się w tył, do linii wozów. Tam stanąwszy 236 3, 6 | mundurze, bez czapki, mokry do ramion. Szedł na oślep 237 3, 8 | wybrzeżem, pustkami ulicy Dobrej do rogu Bednarskiej. Obmurowany 238 3, 8 | od szańca przedmostowego do zagięcia łachy. Wrócił 239 3, 8 | szerokie zatoczyło płoty? po Modlin?~- Tak jest! Musicie 240 3, 8 | kogoś z naczelników.~- Może do samego wodza?~- A pewnie, 241 3, 8 | i ciekawości dochodzącej do granic trwogi. Książę 242 3, 8 | dywizji-że nie przyjdzie do takiej klęski ostatecznej...~- 243 3, 8 | po prawej stronie Wisły do jej źródła. Możemy po 244 3, 9 | Zawadami, Kępą Oborską i dalej pod Oborkami, Jeziorną, 245 3, 9 | było na niej widać mostu do miejsca, gdzie się zaczynało 246 3, 9 | rozciągających się od Warszawy do Góry. I oto gdy natężonym 247 3, 9 | boku.~- Proszę o milczenie do chwili rozkazu... -rzeki 248 3, 9 | prowadząc go za uzdę doszedł do rowu. Wojsko zginęło 249 3, 10| należałoby trzymać toto do skutku... Miejsce bogate. " 250 3, 10| byle do niego tylko... przyjdzie taki wiek w życiu 251 3, 11| tamtej stronie, od zamku po drogę opatowską, owe 252 3, 11| rozbite sprężyny i wagi, w powszechnej ruinie zapadły 253 3, 11| kościół Świętego Jakuba i do klasztoru benedyktynek. 254 3, 11| tego ostatniego klasztoru, wreszcie zdobyły go wraz 255 3, 11| armatach baterii czwartej do momentu zupełnego odepchnięcia 256 3, 11| klasztornych Marii Magdaleny do zamku, że ciągną zarówno 257 3, 11| poskoczyli obaj fosą zachodnią do końca murów klasztornych. 258 3, 11| korytarze, w gęstym mroku. oto w jednym miejscu przyjmie 259 3, 12| wiedzący, a przecie wierny do ostatniego kroku...~Wtem 260 3, 13| Jednej kazał iść dalej drogą przed kościołek, a sam na 261 3, 13| końmi w las uciekać na lewo, do wskazanej polanki. Rafał 262 3, 13| dłoni. Ale milczy, milczy do grobu. Widzi oto w tej 263 3, 14| paralelami, nieprzerwanie idącymi ponad Ebro. Stojąc na górze, 264 3, 14| złotodajnych niwach na wschodzie, pod sam klasztor Świętej 265 3, 14| milczeniu szli górą na wschód do samej rzeki. Dopiero 266 3, 14| obszar jego posiadłości poza ogrody, aż do klasztoru 267 3, 14| posiadłości aż poza ogrody, do klasztoru Świętego Tomasza 268 3, 14| wszystkie domy dzielnicy do uliczki Recogidas stanowiły 269 3, 14| na twarz w głębokie jamy, wreszcie obszedł w różnych 270 3, 15| Per, do Alcaniz i stamtąd pod Monroyo. Wracali z tych 271 3, 15| zgoła nowy. Mieli dotrzeć do przesmyków górskich wiodących 272 3, 15| twarz bladą. Spał jak kłoda do południa następnego dnia. 273 3, 15| jeszcze długo wartować, do rozkazu.~- Tak, aż do 274 3, 15| wartować, aż do rozkazu.~- Tak, do rozkazu. Ten sam człowiek, 275 3, 17| tu sięgające za głęboko, do podgleby skalistej, rzucane 276 3, 17| płynęła rzeka. Niwa ta służyła dotąd za pastwisko. Wyrosły 277 3, 17| czas przy ojcu byłeś?~- do tej chwili. Ledwiem się 278 3, 17| wesołym i hucznym, że Rafała złość wzięła. Zarazem jednak


IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL