Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Alphabetical    [«  »]
siatki 1
sic 1
sicut 2
sie 5404
siebie 235
siec 3
siecia 2
Frequency    [«  »]
-----
7350 i
7019 w
5404 sie
4665 z
4579 na
2702 nie
Stefan Zeromski
Popioly

IntraText - Concordances

sie

1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4500 | 4501-5000 | 5001-5404

     Tom, Rozdzial
5001 3, 9 | prochowe...~Żołnierze czołgali się po glinie i zarabiali w 5002 3, 9 | zdeptali gałęzie i wdarli się nad nie, uderzyli piersiami 5003 3, 9 | chwili Olbromski znalazł się wraz z innymi na wierzchołku 5004 3, 9 | migotały. Ludzie skłębili się w bezkształtną masę. Obadwa 5005 3, 9 | działa. Rafałowi wydała się tak podłą ta jego czynność, 5006 3, 9 | Austriaków bagnetem. Bronili się po bohatersku. Formując 5007 3, 9 | miejsca. Właśnie zjawił się w szańcu generał Pelletier. 5008 3, 9 | stał bezczynnie wpatrując się w walczących. Sokolnicki 5009 3, 9 | pułku Sierawskiego cofa się ku szyi szańca. Zwołał tedy 5010 3, 9 | Szary przedświt rozniecił się i dał widzieć obraz morderczej 5011 3, 10| Rafał Olbromski znajdował się przypadkowo w tłumie oficerów 5012 3, 10| księcia Józefa musiały cofnąć się wobec przemagających sił 5013 3, 10| sztabowych, w którym znajdował się Rafał, wyjechał z lasów 5014 3, 10| odziana we zboża, stała się mokra i miąższu od fali. 5015 3, 10| między łanami zbóż, srebrzyły się teraz od pasmugów zlewnej 5016 3, 10| ciężko zwisając wlokły się stronami. Głębokie, stubarwne, 5017 3, 10| przemokłe trawy łąk zaniosły się po tym deszczu od kwiatów.~ 5018 3, 10| pod wzgórkiem, zdało mu się rzucić okiem na prawo - 5019 3, 10| przebierając nogami, żeby się wydawało, jako jeździec 5020 3, 10| postrzegę, żem widziany,~Już się na bok wzrok twój toczy~ 5021 3, 10| wyrazu twarzy. Ukłonił mu się kapelusiną z wyrazem pokornej 5022 3, 10| gumno, chałupy...~- Wiecznie się strachasz o to, co być może...~- 5023 3, 10| co być może...~- Wiecznie się stracham...~- Istne się 5024 3, 10| się stracham...~- Istne się z ciebie strachajło zrobiło, 5025 3, 10| Z lasu wszystkimi, zda się, jego międzydrzewnymi przestworami 5026 3, 10| wielorakie, a splótłszy się z kolorami pól tworzyły 5027 3, 10| przyzwyczajenia nie ważył się przerywać jego zadumy. Wspomniał 5028 3, 10| jego zamiar. Uśmiechnął się gorzko, gorzko, gorzko. 5029 3, 10| żeby w kupę gruzów miało się zapaść całe miasto! Jednej 5030 3, 10| już jest człowiekiem, jak się wyzwolił z libertyńskich 5031 3, 10| całości, kiedy ten wciąż się zajmuje ulubionym sobie 5032 3, 10| wielki skarb duszy ukazało mu się od razu. Zamilkł i razem 5033 3, 10| pańsku występuje stary. Chce się pokazać, choć łydki pod 5034 3, 10| drwiącymi oczyma, zaśmiał się w głos rubasznie:~- Na miły 5035 3, 10| stary Trepka zmarszczył się i zmarniał w sobie. Stał 5036 3, 10| i zmarniał w sobie. Stał się z niego w krótkiej chwili 5037 3, 10| stronie, a gdy odwrócił się ku towarzyszowi, ukazał 5038 3, 10| pręgowane jak marmur, nasunęły się przed oczy niby wierzeje 5039 3, 10| milczeniu.~Rafał obejrzał się poza siebie... Miał złudzenie, 5040 3, 10| przykro i obmierźle tym się zajmować. Wylot alei, jakoby 5041 3, 10| dziedziniec dworski. Jakże się zmienił! Pełen był koni 5042 3, 10| księcia i jego świty, już się był skończył. Wódz z kilku 5043 3, 10| wchodził na ganek, ozwały się znowu tony starego pantaleonu. 5044 3, 10| taras, z którego zstępowało się do ogrodu. Odchodząc z pośpiechem, 5045 3, 10| zachlapane buty. Rafał wsunął się do salonu. Powiódł oczyma 5046 3, 10| śpiewie. Ta pieśń skarżyła się przed całym pokrewnym światem 5047 3, 10| młodych a samotnych. Skarżyła się nie słowem, lecz dźwiękiem 5048 3, 10| tej piosenki, zakołysały się tony od najwyższego uniesienia... 5049 3, 10| W chwilę potem zdarzyło się Rafałowi spojrzeć na prawo. 5050 3, 10| lekkiego dandysa, uśmiechał się tkliwie lub łaskawie, sztywnie 5051 3, 10| uleciały, stare wargi zaczęły się rozciągać wszerz jak guma 5052 3, 10| rozdartej piłki, nos zetknął się prawie ze śpiczastą brodą, 5053 3, 10| poręczach, nie poruszyły się skrzyżowane nogi, tylko 5054 3, 10| skończeniu śpiewu rozległy się frenetyczne oklaski i prośby 5055 3, 10| Mery na pozór wzdragając się i wymawiając szukała nut 5056 3, 10| stary pan Cedro wysunął się z tłumu.~Szedł omackiem, 5057 3, 10| nikogo nie widząc. Przemknął się wśród zgromadzonych z ukłonami 5058 3, 10| taras ogrodowy. Tam zatoczył się bezwładnie na ławkę. Podniósł 5059 3, 10| mędrkowaniem syna!~- Uspokój się, panie, uspokój.~- Tylu 5060 3, 10| jakoby ubogiego chłopa, który się doprasza łaski, słowa-odpowiedzi 5061 3, 10| nadejdzie taki dzień, schyli się ku nam taka błogosławiona 5062 3, 10| ulicę ogrodową i wlekli się obaj, ramieniem o ramię 5063 3, 10| płotem z tarniny kołysał się ów łan pszeniczny, bardzo 5064 3, 10| sadu, których gałęzie gięły się już od owocowych zawiązków, 5065 3, 10| gromadzkiej. Młodemu śni się ta wielka ziemia, która 5066 3, 10| nie należy, staremu śni się mała, która należy tylko 5067 3, 10| na nowo zaczął użalać się Cedro.~- Nie jam go podmawiał, 5068 3, 10| wyrobiłes? Gdybyż choć bił się tutaj jak ci oto, którzy 5069 3, 10| wszystkie nadzieje rozbiły się i oszukały duszę. Widziałem 5070 3, 10| za jaką bądź cenę musiał się obudzić. Wolałbym, żeby 5071 3, 10| bezsilni od smutku.~- Na cóż mi się to wszystko zda w mojej 5072 3, 10| Musiało co lepsze ocknąć się i rzucić w krwawą kąpiel. 5073 3, 11| Nadbrzezia i przeprawić się przez pokład na mostołodziach 5074 3, 11| Gintułtowski osobliwie się przydał. Za jego to staraniem 5075 3, 11| obwiązany sznurem, puszczał się częstokroć w owe podziemne 5076 3, 11| szczególną rozkosz w dotykaniu się ręką, w obejmowaniu trwożliwą 5077 3, 11| popiołu przeszłości. Łudził się dobrowolnie, postępując 5078 3, 11| znajdował w tych złudach. Stawał się w głębi lochów sam dla siebie 5079 3, 11| najpilniejszej pracy, wsłuchiwał się bardzo ciekawie w pogwary 5080 3, 11| lochy. Z wolna wytworzyło się w jego sercu łaskawe przyzwolenie 5081 3, 11| Świętego Jakuba. Książę śmiał się dobrotliwie, radośnie i 5082 3, 11| zrosłą z ziemią wydała mu się powieść o wiecznym śpiewie, 5083 3, 11| nocnej w tej świątyńce, gdzie się modlili za życia wymordowani!... 5084 3, 11| koszokopy. Wszystko to działo się pod ogniem bombardowania 5085 3, 11| Austriaków pod Dębiną i cofanie się wojsk naszych pod Rachów. 5086 3, 11| 16 czerwca, kiedy toczyły się narady z przysłanym parlamentarzem, 5087 3, 11| parlamentarzem, postanowił wyspać się należycie. Dopadł jakiejś 5088 3, 11| uciekli. Olbromski rzucił się w ubraniu na łóżko napotkane 5089 3, 11| Trzeba było wstać. Dźwigał się właśnie z łóżka, kiedy mu 5090 3, 11| Pożar w podwórzu! Palił się jakiś śpichlerz czy lamus 5091 3, 11| różnokształtne dachy zajmowały się jeden po drugim z cicha, 5092 3, 11| dachu na dach, przelewał się z jednej pochyłości na drugą. 5093 3, 11| wzdychał. Ale przecie ocknął się w mig.~Spojrzy, aliści pożar 5094 3, 11| rąk żołnierzy, chroniąc się do piwnic i murowanych kościołów. 5095 3, 11| Szeroka łuna rozpostarła się nad plebaniami Świętego 5096 3, 11| folwarkiem miejskim.~Rozlegał się co chwila krzyk, że gore 5097 3, 11| Czwartaku pojezuickim, że pali się płomieniem cały folwark 5098 3, 11| cegielni kapitulnej...~Widno się zrobiło na górze sandomierskiej 5099 3, 11| miasto .i poczęły magać się ponad czubami kościołów. 5100 3, 11| po północy, kiedy ozwały się armaty austriackie na lewym 5101 3, 11| chwili gdy Rafał zbliżał się, ryknęły z zamku i od bramy 5102 3, 11| wytrzymał tam atak broniąc się zaciekle. Z prawego boku 5103 3, 11| kolumna austriacka wdzierała się na nasypy. Grenadierowie 5104 3, 11| Weyssenhoffa uszykowali się w kolumnę na kościelnym 5105 3, 11| szańca, grenadierowie rzucili się na nich z zaciekłym męstwem. 5106 3, 11| czwartej, stopniowo rozciągnęła się w obiedwie strony za kościół 5107 3, 11| szopy, stodoły, chaty palące się naokoło miasta, pożar olbrzymi 5108 3, 11| jak na dłoni wszystko, co się dzieje.~Rafał pracował wraz 5109 3, 11| jest bezpieczna, skierował się wielkimi kroki w wąwóz Świętego 5110 3, 11| który tuż za murem bujnie się plenił. Wewnątrz kościoła 5111 3, 11| Bateria czwarta?~- Trzyma się.~- Co tam?~- Oficerowie 5112 3, 11| dopiero w takiej chwili, gdyby się nie mogli żadną miarą utrzymać. 5113 3, 11| Rozumiesz?~Rozumiem.~- Gdyby się żadną miarą utrzymać nie 5114 3, 11| Piechota austriacka, wdarłszy się po okrągłym .pagórku od 5115 3, 11| ukryta za nasypem, biła się już z napastnikami na bagnety. 5116 3, 11| laską w ręku przechadzał się między tłumem udzielając 5117 3, 11| Łazi tu i rozporządza się jak ekonom. Jeszcze mu kto 5118 3, 11| Żołnierze austriaccy wdarli się już nań masą, postrącali 5119 3, 11| żołnierzy polskich zmagała się z nimi ze wszech sił, ale 5120 3, 11| poskoczył w fatalny kąt. Zwarli się tam bagnetem z piechurami 5121 3, 11| Schöcklera. Z początku cofnięto się przed ich wilczymi susami, 5122 3, 11| niepewność. Gintułt pośliznął się na ruchomych glinach i runął 5123 3, 11| W mgnieniu oka rzuciło się na niego z dziesięciu chłopa, 5124 3, 11| żeby go żywcem pojmać. Ale się nie dat. Wstał w błocie 5125 3, 11| kolana i gołymi rękoma zaczął się szarpać z pijanym żołdactwem. 5126 3, 11| na pomoc skoczyli broni się pod nasypem. Ale i tamci 5127 3, 11| piersi drugiego. Targnął się z kupy całą siłą. Nie dał 5128 3, 11| coś sekretnie gada. Jąka się, jąka... Książę otwarł oczy. 5129 3, 11| austriacki. - Lei! Nie waż się ruszać!~Gintułt przymknął 5130 3, 11| leżących w rowie, walą się w jamę zdobytą. W szańcu 5131 3, 11| szańca, Michcik dźwignął się z ziemi, obejrzał wkoło 5132 3, 11| w ich tłumie. Książę dał się poznać i niezwłocznie zeszedł 5133 3, 11| Świętego Jakuba wywalał się tłum żołnierzy i chłopów 5134 3, 11| Nadaremnie usiłowali przedostać się do kościoła. Wir masy ludzkiej 5135 3, 11| rozpadliny.~Stamtąd słyszeli, co się dzieje... Oto środkiem tłumu 5136 3, 11| niego z góry i mruknął, żeby się odczepić:~- Kamień na kamieniu 5137 3, 11| Przychodzę zapytać się...~- Pal! -- rzekł Sokolnicki 5138 3, 11| krzykiem:~- Patrz! Święci się cała...~Rozległ się pierwszy 5139 3, 11| Święci się cała...~Rozległ się pierwszy strzał.~- Wstrzymaj 5140 3, 11| zburzysz!~Nowe rozległy się strzały. Gintułt chwycił 5141 3, 11| świętych popiołów! Rafał rzucił się na kanoniera i wyrwał mu 5142 3, 11| wyrwał mu lont z ręki. Rzucił się na drugiego i wyrwał mu 5143 3, 11| przebiegło tamtędy. Dał się słyszeć łoskot strzałów 5144 3, 11| posadził na kamieniu. Schyliła się nad nim twarz jednego z 5145 3, 11| pośpiechem:~- Uchodź stąd! Skryj się co tchu! Za chwilę będziesz 5146 3, 11| Gintułt... Nad nim pochyla się i twarz mu wodą ociera żołnierz 5147 3, 11| w podskokach, rozglądają się, lustrują miejsce. Zawrócili 5148 3, 11| przerażenia, dzieci kryły się po kątach. Michcik dał im 5149 3, 11| żeby milczały. Rozejrzawszy się w mroku, ujrzał dalszy ciąg 5150 3, 11| rzężał. Olbromski rozejrzał się wkoło. Zrazu widział tylko 5151 3, 11| półblasku, w dole rozpraszała się i nicestwiała. Ale gdy oczy 5152 3, 11| Zadział przychodzień, bo mu się zdało, że góra kości śmieje 5153 3, 11| zdało, że góra kości śmieje się z niego w ciszy...~ 5154 3, 12| Michcik cichaczem wymknęli się z miasta. Właśnie mieli 5155 3, 12| zająć Kozacy, przeprawiający się na łodziach zza Wisły. Michcik, 5156 3, 12| konia-chabetę i wystarał się o lepszego dla Rafała. Ułański 5157 3, 12| żeby Rafał mógł dojrzeć, co się stało z miastem. Ani śladu 5158 3, 12| pytał. Zorza ranna, szerząca się nad rozdołem Wisły, dawała 5159 3, 12| kiedy za Goryczanami wzuli się na prawo w wąwozik i wjechali 5160 3, 12| weszły w koleje i ocierały się bokami. Wyżej przytroczyli 5161 3, 12| Słowa bez związku snuły się w jego poczerniałych wargach. 5162 3, 12| zgłębiał swoje położenie. Jakże się to stało, że z oficera pełnego 5163 3, 12| powodzenia, przeistoczył się niemal w zdrajcę, w podkomendnego, 5164 3, 12| rozkazy swego generała? Jakże się to stać mogło, że zamiast 5165 3, 12| parowów.~Za Chobrzanami wzięli się w lewo ku Koprzywnicy. Z 5166 3, 12| czy w nim aby nie czai się patrol austriacki. Ale las 5167 3, 12| Koprzywianki i zbliżyli się do miejsca. Ogród rodzinny 5168 3, 12| runa, nim ludzie na dobre się zbudzą, niezrównany owoc. 5169 3, 12| dziwaczny przybysz rozwlókł się po zmurszałych balasach 5170 3, 12| z nagła jeźdźców zerwał się na równe nogi z najoczywistszym 5171 3, 12| całym domu. Poczęły wychylać się kobiece figury, wyległa 5172 3, 12| wciąż myślą głęboko, głęboko się biedził. Dawno nie golony, 5173 3, 12| okuty jak w kajdany. Wsunęła się za drzwi bez szelestu, wtuliła 5174 3, 12| Patrzy weń. patrzy, napatrzyć się nie może... Przed rokiem 5175 3, 12| dopiero w takiej chwili zjawia się przed nią jej "książę"... 5176 3, 12| nocach śniła.~Czemuż stało się tak właśnie, a nie inaczej?...~ 5177 3, 12| żelazne na jego czole zaczęły się rozchodzić, rozpływać jak 5178 3, 12| W całym obliczu odbiło się ukojenie, spłynęła na nie 5179 3, 12| bezwładne race zsuwają się ku sobie, palce jednej dłoni 5180 3, 12| jasno, kwieciście. Zda się jej przez chwilę, że rozumie 5181 3, 12| resurgam...~ ~Przytuliła się do ściany i przemieniła 5182 3, 12| Wtem poza domem rozległ się przeraźliwy krzyk. Zofka 5183 3, 12| zgrzany, robił bokami i dymił się jeszcze z trudu. Stary Olbromski 5184 3, 12| On tymczasem trzęsącymi się rękoma rozwarł drzwi stajenne 5185 3, 13| sandomierskiej do Puław, udało mu się wyjść niepostrzeżenie z 5186 3, 13| ostrożnie w lasy. Zrazu wziął się na prawo przez wieś Psary, 5187 3, 13| gdzie mógł łatwo zetknąć się z maruderami Mondeta. Chłopi 5188 3, 13| Strawczanej tym łatwiej może się zetknąć z siłami i być zaskoczonym 5189 3, 13| siano przewiędłe. Jeszcze się słały po łąkach najczarowniejsze 5190 3, 13| dżdżystych obłoków wałęsały się nisko po lasach, po łańcuchu 5191 3, 13| buków. Tam i sam wzbijały się ku górze powłóczyste smugi 5192 3, 13| świętych buków. Ciągnęły się blisko mokre tumany między 5193 3, 13| wielkolasu. Im bardziej się zbliżali do góry, tym bardziej 5194 3, 13| igły spławów, rozkołysały się chwianiem rytmicznym, poczęły 5195 3, 13| łamliwego kamyka. Ukazał się w ciemnicy jodłowej wyniosły, 5196 3, 13| tuż za oberżą i znalazł się w ogrodzie. Gdy tam wszedł, 5197 3, 13| moc, chłopskie podsadzanie się ze wszej potęgi. Te same 5198 3, 13| zwietrzenia już to stały się czarne i okryte rdzą jak 5199 3, 13| już zlasowane, powlekły się białą, niezniszczalną polewą 5200 3, 13| myśl nieci uśmiech, kiedy się duma mimo woli nad owym 5201 3, 13| wysoko. Zła myśl przewija się i sama siebie zawstydzając 5202 3, 13| prędko ogród i wydostali się na obszerny dziedziniec. 5203 3, 13| konnicy. Na środku jeszcze się tliły ogniska obozowe. Schwytali 5204 3, 13| osłonione od wiatru i wygrzewały się w cieple zacisza. Biała 5205 3, 13| Toż przez to okienko wdarł się ciemną nocą złodziej-świętokradca, 5206 3, 13| z górskich wsi o tym, co się stało w świątyni. Blady, 5207 3, 13| wyłamane kraty, wszystkie się oczy na to okno obrócą, 5208 3, 13| Lud pada na twarz i boi się wszystek, a grube mury kościoła 5209 3, 13| posadach swoich drżą. Któż by się zdziwił, któż by wyrzekał, 5210 3, 13| gdyby sklepienie zwaliło się wówczas i wieża leżących 5211 3, 13| progi kościoła. Jakże wydaje się niski i mały! jakże ubogi 5212 3, 13| co żadną miarą nie dały się zabielić... Sic transu gloria 5213 3, 13| skamieniały. Z Wyrw wznoszą się w niebo słupy czarnego dymu! 5214 3, 13| poskoczył za nimi. Zatoczył się jak pijany... Ujrzał Nardzewskiego 5215 3, 13| strzelec, Kacper. Długo się spode łba podejrzliwie przyglądał 5216 3, 13| Milczał zawzięcie.~- Co się tu stało? - krzyczał nań 5217 3, 13| Katarzyny. Napchało ich się pełne podwórze, pełny dwór.~- 5218 3, 13| była i piechota.~- Jak się to stało?~- Kazały wielmożnemu 5219 3, 13| drzwi wywaliły. Nie miał się, chudziak, kady oprzeć...~- 5220 3, 13| wycelowali rzędem, skryły się, psubraty, po zapłociu, 5221 3, 13| dziurę w dachu: -dym! Stodoły się palą, ze dwora dym wali! 5222 3, 14| szeptem:~- Paniczu, mnie się widzi, że ja wykrył prawdę.~- 5223 3, 14| gerylasów być mogło, żeby się z Żydów nie wywodziły?~Od 5224 3, 14| pragnąc zobaczyć, co też się stało? W dolinie nad Ebrem, 5225 3, 14| mieszkańców. Za klasztorem otwarł się przed nimi widok, bo w całej 5226 3, 14| Gdzieniegdzie tylko po nich wałęsał się szyldwach francuski. Wzięli 5227 3, 14| szyldwach francuski. Wzięli się w górę i przez pola skacząc 5228 3, 14| górze most. Tędy wydostali się na drogę do Belchite, prowadzącą 5229 3, 14| Świętego Józefa rysowały się zazębienia, gzygzaki, wariackie 5230 3, 14| przykopów biegła w dół, stosując się prawie do zagięcia Huerby, 5231 3, 14| równolegle, później wypaczała się w rozciągnięte, rozszalałe 5232 3, 14| straszliwym znakiem ryła się w złotodajnych niwach na 5233 3, 14| szyldwachów francuskich zbliżyli się do bramy del Sol, przeszedł 5234 3, 14| mieszkań, od których oderwały się frontowe ściany, sufity 5235 3, 14| pęknięcia murów wywalała się na ulicę rzeka książek. 5236 3, 14| konieczności rozpytania się o rezydencję komendanta 5237 3, 14| W gruncie rzeczy chciał się pospołu z towarzyszami przypatrzyć.~ 5238 3, 14| Na jej miejscu wznosiły się góry fantastyczne, coś jakby 5239 3, 14| Gdzieniegdzie wznosiły się niewymownie posępne skupienia 5240 3, 14| zwycięzcom.~Cedro wykręcił się na siodle, o bok wsparł 5241 3, 14| wspomnienie nie wałęsało się w pamięci. Trzymał go w 5242 3, 14| Osłupiałymi oczyma wlókł się z miejsca na miejsce, utwierdzając 5243 3, 14| Wojenna duma podźwignęła się w nim na widok leżących 5244 3, 14| leżących gmachów.~Upokorzyłaś się, Saragosso... - pomyślał 5245 3, 14| wrócił z rozkazem udania się na kwaterę do skasowanego 5246 3, 14| niezwłocznie i rozłożył się po pańsku w obszernych refektarzach 5247 3, 14| gdzieniegdzie przesuwał się człowiek, z uszami i oczyma 5248 3, 14| który z pochwy wyciągnąć się nie da dla zakrzepłej na 5249 3, 14| łany żywiące. Azali spodoba się jej kraj północny, azali 5250 3, 14| słyszał wiatr ścigający się z lotnymi końmi. O, przeźroczyste, 5251 3, 14| prostym kątem załamujące się w kierunku klasztoru franciszkanów. 5252 3, 14| tamtym kierunku, potknął się i uderzył piersiami, kolanem 5253 3, 14| żwirów. Nogi jego wykręcały się w ostrych zębcach kamieni 5254 3, 14| w żelaza, kolana tłukły się i zbijały o nastawione urwiska. 5255 3, 14| potem na prawo i mocując się z gruzami lazł jeszcze kilkadziesiąt 5256 3, 14| ciałem i duchem, zwalił się między kamienie powiedziawszy 5257 3, 14| Czuł tylko spracowanie się ciała i duszy, znużenie 5258 3, 14| odrazę. Z rzadka rozlegał się w nim śmiech rozczarowania, 5259 3, 14| ten rozgrzebać, trafiłoby się na jej zmiażdżonego trupa. 5260 3, 14| szczególne dźwięki. Zbudził się jak ze snu twardego. Czuł 5261 3, 14| a później zapomniał, że się rozlegają. Przyszedł do 5262 3, 14| i szepty rozmowy poczęły się zbliżać w jego stronę. Wtedy 5263 3, 14| płaszcz, stanęli. Wszczęła się cisza. Wicher tylko kwiczał 5264 3, 14| ciemne figury rozpierzchły się i rozpłynęły w mroku w ten 5265 3, 14| wymacał. Wtedy odwróciwszy się Cedro nagle strzelił przystawiwszy 5266 3, 14| naprzód. Nogi jego wyłamywały się i spadały z kamieni. Walił 5267 3, 14| spadały z kamieni. Walił się na kolana, na ręce, zrywał 5268 3, 14| uciekał, nie miały końca. Stał się z nich straszliwy labirynt 5269 3, 14| zmienionym głosie wiatru, że się znajduje w ruinach jakiegoś 5270 3, 14| ziemię. Na śmierć dusząc się rękoma i zmagając tarzali 5271 3, 14| rękoma i zmagając tarzali się po kamieniach. Raz Krzysztof 5272 3, 14| głazy, zęby wszczepiały się w ubrania targając je kęsami, 5273 3, 14| zwinność i młodość. Wyrywał się co chwila, wyślizgał z okrutnych 5274 3, 14| prędszymi od myśli. Bronił się wciąż, szalenie napadając. 5275 3, 14| mgnienie oka decydował: wyrwać się i uciekać co sił! Targnął 5276 3, 14| uciekać co sił! Targnął się, wygiął w krzyżu i oderwał. 5277 3, 14| nabrał w piersi tchu i rzucił się pierwszy na Cedrę od razu 5278 3, 14| tym to momencie, tarzając się w konwulsjach, zlecieli 5279 3, 14| jakąś wąską czeluść. Toczyli się po stromych schodach dusząc 5280 3, 14| stromych schodach dusząc się i żrąc wzajem. Na dnie, 5281 3, 14| nieruchomo, Krzysztof wydarł się z rąk zbira. Odruchem, czuciem 5282 3, 14| tej samej chwili schylił się i porwał z ziemi olbrzymią 5283 3, 15| znowu kompania dzieliła się na kilka części, nad którymi 5284 3, 15| co z sobą wyrabia i czemu się dziwaczy, mówił im krótko 5285 3, 15| kuszony od diabła i że zmaga się z nim w opustoszałych kościołach, 5286 3, 15| gdy w zwaliskach puściły się trawy, a radosny krzew zdrzewistrącza-wistarii, 5287 3, 15| tulipanów, Krzysztof ocknął się, zażądał wyznaczenia do 5288 3, 15| Trzeciego dnia znaleźli się już w bezdrożach górskich 5289 3, 15| Ebra z północy. Skończyły się poszarpane grzbiety pagórków 5290 3, 15| krzaka, kępy ziela, wzniosły się w górę na płaskowzgórze 5291 3, 15| wstąpili, częściej trafiało się ludzkie mieszkanie. Były 5292 3, 15| pasterskie z lasującego się kamienia, połączone z zagrodami 5293 3, 15| Kiedy niekiedy trafiały się domostwa okazalsze przemytników 5294 3, 15| powstańczej; woleli dać się spalić na wolnym ogniu niż 5295 3, 15| ogniu niż wyjaśnić, gdzie się zakręca albo rozwidla drożyna, 5296 3, 15| której dążono. Trafiali się jednak i ludzie łakomi na 5297 3, 15| albo fałszywą. Trafiali się politycy trzeźwi i przewidywacze 5298 3, 15| inkwizytorem i badaczem co się zowie był Gajkoś. Umiał 5299 3, 15| że niezwłocznie okazywało się, co zacz jest człowiek. 5300 3, 15| głuche przepaście. Skradali się przy blasku księżyca i w 5301 3, 15| całej niemal wiosny udało się Krzysztofowi odegnać bandy 5302 3, 15| dwiema secinami ludzi bronił się przed zbuntowaną okolicą 5303 3, 15| przełamać niemałe trudności, nim się ku zameczkowi Morelli zbliżyć 5304 3, 15| Oddziałek ułański musiał się zwijać jak skorpion otoczony 5305 3, 15| niespodzianie i nie dać się gerylasom spostrzec, ilu 5306 3, 15| była istotna, kiedy ujrzeli się w towarzystwie dwustu piechurów 5307 3, 15| gościć młokosa. Krzątał się po kątach przygotowując 5308 3, 15| przybory. Cedro przypatrywał mu się spod oka, leżąc na tapczanie.~ 5309 3, 15| rzekł nagle, zwracając się twarzą do słuchacza - ja 5310 3, 15| własnemu pałaszowi służyć. Biję się z samym sobą, wojuję ze 5311 3, 15| gotów do każdej.~- Ba! Jeśli się zdarzy, że pójdziesz stąd 5312 3, 15| rozpostarł ramiona i zaśmiał się w głos jak dziecko. Ale 5313 3, 15| wypoczynku.~- Jutro jadę. Byłem się dziś wyspał z żołnierzami. 5314 3, 15| czekają jutro, pojutrze, nim się do Tortozy przedostać potrafi. 5315 3, 15| Cóż takiego? - śmiał się Krzysztof.~- Wyszedłem na 5316 3, 15| zaczyna mówić, dym cedzi mu się przez wiechy wąsów i okrąża 5317 3, 15| indziej. To chyba jasne. Może się przecie wojna skończy.~- 5318 3, 15| skończy.~- Ta wojna nigdy się nie skończy. Jestem żołnierzem 5319 3, 15| tej samej dynastii bronił się Aragon, Katalonia i Waleneja 5320 3, 15| wówczas na gwałt chciało im się Karola, Austriaka, przeciwko 5321 3, 15| lat temu przeżyli. Kto by się dziś u nas chciał bić z 5322 3, 15| Pomyśl tylko...~- A ty się za kogo bijesz? - zadrwił 5323 3, 15| niego z okrzykiem:~- Ja się biję z duszy za kraj!~- 5324 3, 15| przewodnika, Hiszpana. Zrobi mu się mundur podobny do waszego, 5325 3, 15| już takich między nimi, co się to Francuzów trzymają dla 5326 3, 15| przepuszczałem. Chce mi się teraz wielką przysługą odwdzięczyć. 5327 3, 15| ramionach Cedry i uśmiechał się z głębi duszy.~- Dobrze - 5328 3, 15| wszystko. A jakże myślisz stąd się wydostać? Boć sam jeden 5329 3, 15| do Tortozy. Zwierzyłem mu się z całej duszy swojej. Pojął 5330 3, 15| Co znowu? - wzdragał się Wyganowski obłudnie.~- Chcę 5331 3, 15| w twoich oczach. Dobrzem się swego czasu przespał u Panien 5332 3, 15| głową i wyszedł. Cedro udał się do swoich ludzi z rozkazami:~- 5333 3, 15| wieczorem tego dnia zjawił się Hiszpan. Był wysoki, zwinny 5334 3, 16| naznaczony mu do wymarszu zbliżał się szybko. Z wyżyn La Roqueta 5335 3, 16| Ebro. Tuż za nim ciągnął się łańcuch gór skalistych, 5336 3, 16| miasto. Dokoła rozciągał się pas nieużytków, z którym 5337 3, 16| Daleko na wschód wysuwał się stary fort d'Orleans. W 5338 3, 16| Wyganowski dla zameldowania się po przybyciu. Toteż Cedro 5339 3, 16| Wyganowski przybył. Cedro porwał się z pościeli i co prędzej 5340 3, 16| pola. Po wzgórkach wieszały się tutaj zarośla agawy i dzikie 5341 3, 16| nagie, spękane góry. Już się upał sierpniowego dnia zaczął. 5342 3, 16| drugiej wzdłuż głowy, zdały się wołać na Krzysztofa z ziemi. 5343 3, 16| już nad zwłokami, wpijały się w zaschłą krew rany. Słońce 5344 3, 16| Czasami jego oczy wałęsały się to tu, to tam. Wyschły piach, 5345 3, 16| zdeptany obcasami nóg, które się prężą śmiertelnie. Tu walczyli 5346 3, 16| uciszyła gorycz myśli. Zamknęło się serce i dusza znowu stanęła 5347 3, 16| znalazł bataliony szykujące się do bitwy. Wyszedł przed 5348 3, 16| i gromkim głosem zwrócił się do oficerów i żołnierzy, 5349 3, 16| niezbłagane. Nie zlituje się nad nim słońce i ognia swego 5350 3, 16| nim płonie od żaru. Krew się już wzdyma i skórę rozsadza. 5351 3, 16| nie towarzysz. Przypatrz się dobrze. Całymi batalionami 5352 3, 16| Bataliony, wykręciwszy się sekcjami w prawo, twardym 5353 3, 16| ułamkiem czerepa granatu. Tęgo się zgrzał, dobrze spracował, 5354 3, 17| Olbromskiemu.~Skończyła się wojna krajowa roku dziewiątego 5355 3, 17| administrował, zetknąwszy się z nim obwieścił mu radosną 5356 3, 17| czasie do Tarnin sprowadził się mąż Zofki i łapczywie objął 5357 3, 17| stamtąd co można i nie kwapił się do domu.~W Wyrwach początkowo 5358 3, 17| doradca. W rok po osiedleniu się już Rafał wzniósł stodoły 5359 3, 17| belek, krokwi i łat bielił się na okolicę. Rafał przeżył 5360 3, 17| Przywykł do tego, żeby mu się nogi plątały w miękkich 5361 3, 17| pniów wyrastały, cieszył się jak dziecko. Nowe życie 5362 3, 17| do późnej jesieni kurzyły się w obszarach tak zwanych 5363 3, 17| i doły, kamienie zdawały się wyłazić gronami, wyłuskiwać 5364 3, 17| wyłazić gronami, wyłuskiwać się jak orzechy, rodzić w oczach 5365 3, 17| zgrzytał, skwierczał, wił się i prawdziwie walczył. Rwał 5366 3, 17| gdzie teraz gnieździła się wilgoć najdłużej, powystrzelały 5367 3, 17| Cały ów "stary las" kopcił się teraz od ognisk, przyduszanych 5368 3, 17| pójdziesz w stary las, nie bój się!~Rafał zakładał sobie wiele 5369 3, 17| kołnierza i pleców, więc się zagrzewał fajeczką, wesołymi 5370 3, 17| Dymy z ognisk wałęsały się przez pola już przetrzebione 5371 3, 17| odchrząknął, wyprostował się... Coś mamrotał.~- Co gadasz? - 5372 3, 17| je... jedzie.~- Wściekłeś się czy co? Do mnie gość jedzie?~- 5373 3, 17| nietutejsza... Bryka jak się patrzy... kra-kra-kowska...~- 5374 3, 17| Ejże, Michcik!~Zbliżyła się bryka o staje, o dwa. Rafał 5375 3, 17| wleźć na kozieł. Nie mógł się napatrzyć na Cedrę, który 5376 3, 17| wysmukłego młodziana stał się mężczyzną muskularnym, o 5377 3, 17| do tej chwili. Ledwiem się oto wydarł.~- Ależ wałacha 5378 3, 17| wojnę.~- A no tak, rozumie się...-poprawił się Rafał. - 5379 3, 17| rozumie się...-poprawił się Rafał. -Ja bo siedzę tak 5380 3, 17| uboczu...~- Rzeczywiście, tak się zaszyłeś, żem ledwo się 5381 3, 17| się zaszyłeś, żem ledwo się dopytał.~- To ty idziesz 5382 3, 17| traktu.~- Bardzo... bardzo się cieszę... - nieszczerze 5383 3, 17| ciągnąć?~- Jutro, rozumie się, w kierunku Puław na Lublin. 5384 3, 17| Lublin. Nasze wojska, jakem się w Kielcach dowiedział, poszły 5385 3, 17| siódmy być może, ani wiem. Ty się dziś zbierzesz?~- Ja?! - 5386 3, 17| cóż ty myślisz! - zaperzył się. - Objąłem ziemię, muszę 5387 3, 17| Objąłem ziemię, muszę się raz wreszcie jąć pracy. 5388 3, 17| będę bąki zbijał? ~- Pracy się imasz, kiedy na wielką wojnę 5389 3, 17| jechać? - zawołał.~- Jak się tylko zbierzesz. Choćby 5390 3, 17| Choćby jutro.~- Kiedy ja się zbiorę!... Ależ ja nie mam...~- 5391 3, 17| Samosiłka... - wmieszał się do rozmowy Michcik czyniąc 5392 3, 17| dużo dobrego... - zwrócił się do żołnierza. - Pójdziesz 5393 3, 17| mruknął Cedro.~- Dopraszam się łaski pana porucznika... - 5394 3, 17| bywałem... Nie udało mi się do swoich dostać.~- Przeszedł 5395 3, 17| młody. - No, i podoba ci się w tych górach?~- Niczego. 5396 3, 17| Ino co?~- Ino piachu. jak się patrzy, mało.~- Piachu mało?~- 5397 3, 17| Ledwie wysiedli, udali się zaraz do stajni oglądać 5398 3, 18| Józefa Poniatowskiego złączył się z wielką armią.~Tam odbyła 5399 3, 18| wielką armią.~Tam odbyła się rewia powszechna. Cedro 5400 3, 18| Rafał Olbromski spodziewali się ujrzeć Cesarza. Ujrzeli 5401 3, 18| sobą obce narody... Cofnął się sztab. Podano bułanego araba. 5402 3, 18| Pułki defilujące zatrzymały się na równinie, wyciągnęły 5403 3, 18| rozkaz padł z ust. Wstrzymał się Cesarz. Podniósł oczy. Patrzy 5404 3, 18| chmurze. Wspomnienie stało się jasnym widzeniem rzeczywistości.


1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3500 | 3501-4000 | 4001-4500 | 4501-5000 | 5001-5404

IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL