Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] siatki 1 sic 1 sicut 2 sie 5404 siebie 235 siec 3 siecia 2 | Frequency [« »] ----- 7350 i 7019 w 5404 sie 4665 z 4579 na 2702 nie | Stefan Zeromski Popioly IntraText - Concordances sie |
Tom, Rozdzial
2501 2, 9 | dopóki nie zaczął śmiać się ze swych kroków, ze swej 2502 2, 9 | była wyschła i odprostowała się w ciągu upalnego dnia. Ślady 2503 2, 9 | go już znaleźć.~Przeląkł się bardzo, gdy ujrzał dokoła 2504 2, 9 | nagły górski mrok. Porwał się naprzód i poszedł percią 2505 2, 9 | Jakże straszliwą wydała mu się ta noc zbiegająca szybką 2506 2, 9 | lecz żywym zbójcą, który się skrada, żeby zdradzieckie 2507 2, 9 | ten sam wiew odmieniał się, przeistaczał w wytrysk 2508 2, 9 | ubiegłe rzeczy ukazywały się oślepiająco wyraźnie jako 2509 2, 9 | jeziora. Czasami zakołysała się wątła fala w tej samej chwili 2510 2, 9 | głos. A nim serce zatrwożyć się zdołało, nim zdążyło zacząć 2511 2, 9 | Bezsilne nadzieje sączyły się z jego serca. Obiecywały 2512 2, 9 | wody wyjdzie utopiona, że się na płaskiej tafli zakołysze. 2513 2, 9 | huczały i grzmiały, rozwalało się milczenie na prawo i lewo, 2514 2, 9 | ostrza świerków wrzynały się w duszę jak piła i rozszarpywały 2515 2, 9 | słońca. Wtedy z piersi wydarł się głos, równie twardy, zimny 2516 2, 9 | mię, grozicie mi i mścicie się nade mną w straszliwej mojej 2517 2, 9 | było na ziemi... Zmiłujcie się nade mną, góry skaliste! 2518 2, 9 | góry skaliste! zmiłujcie się nade mną, drzewa czarne 2519 2, 9 | drzewa czarne i ostre! zmiłuj się nade mną, wodo cudowna, 2520 2, 9 | te westchnienia wyrywały się z jego piersi, uczuł w sercu 2521 2, 9 | rozpasanej tyranii!~Stańcie się tym, czym jesteście...~O 2522 2, 9 | O góry, góry-stańcie się na nowo zimnymi górami, 2523 2, 9 | na wodzie cichości, niech się spłacze i ukoi w niebie 2524 2, 9 | Wiotkie postawy rozpościerały się nad nieruchomą wodą. Nikłe 2525 2, 9 | suche szypuły zaczepiały się nićmi wiotkimi. Kołysząc 2526 2, 9 | nićmi wiotkimi. Kołysząc się sennie, tkały jakąś wiadomość, 2527 2, 9 | na wielki stos. Wznosiły się kłęby dymów, okrągłe fale 2528 2, 9 | szybkie obroty, zataczały się bystre, rozpędzone koła. 2529 2, 9 | opony jak żagle unosiły się nad czarną tonią. Oto wypływa 2530 2, 9 | niesie, dokąd chce. Plączą się długie, faliste włosy dokoła 2531 2, 9 | żałosne zwoje. Drżą i stulają się ze wstydu a trwogi okrągłe 2532 2, 9 | bardziej wyraźną stawała się mgła nadwodna. Mrok spływał 2533 2, 9 | rozjaśnionym niebie ukazały się szczyty gór. Oblicza ich 2534 2, 9 | obojętnej na śmierć, która się tu dokonała, zapłonął gniewem, 2535 2, 9 | gwałtu. Jak kozica wdarł się na wyniosłe pasmo. Stanąwszy 2536 2, 9 | wątłymi skrzydły, rozbijał się na krawędziach, roztrzaskiwał 2537 2, 9 | żlebów, rozpadlin wdzierał się na nowe, coraz wyższe wierzchołki. 2538 2, 9 | mu wyschły i potrzaskały się, gardziel miał pełną ognia, 2539 2, 9 | pustyni. Nieraz zdawało mu się, że już te same turnie widział, 2540 2, 9 | czatował na zbójców.~Śniło mu się na jawie, że jest lisem, 2541 2, 9 | do którego jamy wdarły się jamniki. Widział oczyma, 2542 2, 9 | i fortele. Widział, jak się pomyka na coraz wyższe piętra 2543 2, 9 | przestrzeń, a później rzuca się naprzód, wyczekując strzału 2544 2, 9 | ma skoczyć z nory i wlec się później z odstrzelonymi 2545 2, 9 | takie same jak naokół. Tym się tylko różnią od otaczających 2546 2, 9 | ognistą rózgą do pochodu. Stał się podobny do czarnego cienia, 2547 2, 9 | świerkową czeredę zdawał się spływać z chmur. Rafał z 2548 2, 9 | Żołnierze przypatrywali mu się ciekawie i mówili do niego 2549 2, 9 | styczności z jego duszą. Cieszyli się, że pojmali zbójnika... 2550 2, 9 | przystanęli na chwilę, żeby się napić wody. Czasami który 2551 2, 9 | Coraz częściej trafiały się wsie długie, ciasno zabudowane, 2552 2, 9 | czekając na tych, co by się na drugi brzeg przewieźć 2553 2, 9 | droga nieszczęścia. Załamuje się w stu kierunkach, zwija 2554 2, 9 | w stu kierunkach, zwija się w tysiąc pierścieni. Najeżyła 2555 2, 9 | tysiąc pierścieni. Najeżyła się wszystka ostrym głazem jakoby 2556 2, 10| framuga tak głęboka, że zdała się być drugą izbą. Na warstwach 2557 2, 10| na piersi, włosy zsunęły się na czoło i wśród delikatnego 2558 2, 10| mrowienia na skórze czoła, gdy się zsuwały, przepływa żałosna 2559 2, 10| żałosna myśl:~Czemużeśmy się wtedy sznurami z sukni nie 2560 2, 10| tonach jego drgało i zanosiło się od wytrysków uczucia. Zadawał 2561 2, 10| i namiętnych, dowiadywał się, czy też już jesień, czy 2562 2, 10| jesienne były, czy nie. Pytał się i odpowiadał sobie, że pewno 2563 2, 10| perciami. Hale puste, ino się ta niedźwiedź kole schronisk 2564 2, 10| tak potężny, że zdawał się huczeć pod sklepieniem i 2565 2, 10| inny głos, Tamten rozlegał się między niebem a ziemią, 2566 2, 10| ślepcowi kij z ręki, gdy się do przepaści przybliża.~ 2567 2, 10| ciało słuchacza zsunęło się na ziemię. Głowa upadła 2568 2, 10| potrąca. Wtedy to poczęły mu się wspominać odległe, odległe 2569 2, 10| wiązań piersi,, nie szarpało się jak niewolnik w łykach. 2570 2, 10| komuż wiadomo?... Zdało mu się tylko przez niewyraźne drzemanie, 2571 2, 10| czasami spoczywa. Zdawało mu się za chwilę, że on sam to 2572 2, 10| ciemnowode wełny ubrały się w piany. Ląd zginął. Skaczą 2573 2, 10| nicości. Tymczasem drzwi się dawno otwarły i dozorca 2574 2, 10| przez czas pewien śmiał się oschle. Miamlał przy tym 2575 2, 10| mruczał dozorca śmiejąc się po swojemu.~Góral puścił 2576 2, 10| po swojemu.~Góral puścił się w tan. Przeginał się w tył, 2577 2, 10| puścił się w tan. Przeginał się w tył, ciskał naprzód, wywijał 2578 2, 10| coraz wścieklej miotała się jego oszalała głowa. Była 2579 2, 10| chłop jednym skokiem znalazł się we framudze okna. Nim dozorca 2580 2, 10| rzec, gest uczynić, wdrapał się po murze, wszczepiając bose 2581 2, 10| między głazami. Uchwyciwszy się rękoma żelaznych prętów 2582 2, 10| bary.~Góral nie poruszył się i nie odpowiadał. Oczy jego 2583 2, 10| cię ozłocić,~E, kieby mi się mogła, ej, moja wola wrócić!...~ 2584 2, 10| napełnił ten głos. Zdawało się, że zatrząsł jego podmurowaniami 2585 2, 10| w skale. Dozorca siepał się z więźniem. Ten jakby zapomniał, 2586 2, 10| zapomniał, gdzie jest i co się z nim dzieje, śpiewał jeszcze 2587 2, 10| wirsycku, wirsycku...~Udało się wreszcie strażnikowi grodu 2588 2, 10| schodach.~Rafał od dawna ocknął się już był ze swego upadku, 2589 2, 10| osobniczy wilka skupiał się w nim. Poczuł w duszy nową 2590 2, 10| przez jego głowę waliła się olbrzymia myśl, że to jest 2591 2, 10| może jeden z tych, którzy się poważyli na nią, na tę, 2592 2, 10| twardymi krokami zbliżył się do górala. Czuł w garściach 2593 2, 10| Jesteś skuty. Nie ruszysz się. Zaduszę cię. Mów prawdę... 2594 2, 10| Mów prawdę... Góral skulił się, zwinął w siebie. Patrzał 2595 2, 10| głosem szyderczym, który się z niego samego natrząsał 2596 2, 10| zdezenterował. We dnie jek sie krył, a na mroku leciał 2597 2, 10| mroku leciał ku halom. Ale sie w jednym mieścisku, na węgierskiej 2598 2, 10| wąskiej ulicce, zaparłek sie do muru plecami byłek chłop! - 2599 2, 10| Ale w drodze useptali my sie z jednym wojakem, co me 2600 2, 10| Dopadli my do hal, uzdobierali sie, Luptak był za harnasia, 2601 2, 10| wysło. A syćko bez babe! Kto sie frajerek rad trzymał, ten 2602 2, 10| niedługo zbójował. Zabawili my sie hań u jednej nieskoro w 2603 2, 10| Cóż to jest?~- Nie wis? To sie lepiej ani nie pytaj...~- 2604 2, 10| lepiej ani nie pytaj...~- Ja się niczego nie lękam. Powiadaj.~- 2605 2, 10| padło. Sif wodom seł, a tyś sie po kraju potykał ciągnęcy... 2606 2, 10| Bo w tyk młacyskak, kie sie zmirkało, sła ze ziemie 2607 2, 10| jedno musis przystać: abo sie głodem zamórz, łeb se o 2608 2, 10| jedno misce w sobie, chyć się ónego pazdurami i trzym, 2609 2, 10| rzekł Rafał śmiejąc się ze swej doli gorzkim, ostatnim 2610 2, 10| biło rok, bedzie dwa. Ty sie trzym! Nic nie pytaj. Stępi 2611 2, 10| trzym! Nic nie pytaj. Stępi sie to złe, kij mu sie na drzazgi 2612 2, 10| Stępi sie to złe, kij mu sie na drzazgi ostrzepie, straci 2613 2, 10| ale go kopnij - ozleci sie próchno ś niego jak ciasto. 2614 2, 10| na nic - to nagorse. Ty sie trzym! Choć i płono, choć 2615 2, 10| boli... Wytrzymies, nie bój sie nic. Ha, kie juz telo zdoles 2616 2, 10| telo zdoles wytrzymać, to sie w tobie, bracie, siła zsiednie 2617 2, 11| górali książę Gintułt uparł się, żeby jechać dalej. De With 2618 2, 11| jechać dalej. De With ani się nie opierał, ani go nie 2619 2, 11| obadwaj podróżni wybrali się w ich tropy pod opieką trzech 2620 2, 11| Wszyscy szli wolno, skradając się na palcach. Pod chmurami, 2621 2, 11| przeraźliwymi skokami miotała się w czarnych turniach, w śnieżnobiałych 2622 2, 11| uczynieniu przypatrywał się temu miejscu, skałom, rozjuszonej 2623 2, 11| utknęły w próżni i powlokły się ze wstrętem na kulach niedoli, 2624 2, 11| tylko do Hospenthalu udało się im dotrzeć. Wnet słońce 2625 2, 11| łańcuchów górskich, które się tu schodziły z czterech 2626 2, 11| drogi do szczytu puścili się piechotą. Brnąc w sypkim 2627 2, 11| drogę łopatami, posuwali się w górę.~- Jesteśmy w samym 2628 2, 11| kalenicy dachu Europy. Jakże się to tutaj gmatwa kłąb jej 2629 2, 11| książę.~De With uśmiechnął się łagodnie.~- Po cóż są te 2630 2, 11| głosem, naraz zwróciwszy się do księcia, rzekł:~- Nie 2631 2, 11| zwaliskiem śniegów, zerwała się zamieć tak straszna, że 2632 2, 11| w lotne zaspy przywlekli się do schroniska. Tam przewodnicy 2633 2, 11| owdzie lśniąca murawa płoniła się w ciepłym zaciszu przykop 2634 2, 11| Nigdzie nie zatrzymując się dłużej, rozstali się podróżni 2635 2, 11| zatrzymując się dłużej, rozstali się podróżni na nizinach z rzeką 2636 2, 11| górskich drogach wlokły się ładowne zaprzęgi o dwu olbrzymich 2637 2, 11| wiosennych mgieł, wdzierając się na skaliste przełęcze, i 2638 2, 11| Gdzie rzucić okiem, słały się oliwne gaje powlekając srebrną 2639 2, 11| kamieniste pagóry. Lśniły się pod słońcem chropawe jak 2640 2, 11| wieśniaczych. Po nadrzeczu tuliło się tam i sam zwarte, spiętrzone 2641 2, 11| po tylu dniach rozwarły się wyloty dolin, rozstąpiły 2642 2, 11| wyloty dolin, rozstąpiły się skały. Na widnokręgu lśniło 2643 2, 11| skały. Na widnokręgu lśniło się morze dalekie. Książę miał 2644 2, 11| nieujęta, niejasna, nie dająca się zawrzeć w słowie, rozpierała 2645 2, 11| godna człowieka. W niej się zamyka świat i jego dzieje. 2646 2, 11| Wschodu i Zachodu. Nie mogę się zaprzeć...Kłamałbym mówiąc 2647 2, 11| krańcach widnokręgu wyginał się lśniący łuk morski, wiecznie 2648 2, 11| jego cięciwie. Wzrok nurzał się w zieleni obszarów wodnych 2649 2, 11| jak w powietrzu. Chwiały się fale w świetle, podzielone 2650 2, 11| lewantyńskim czarną masą rozsiadły się Apeniny, chropawe od piargów, 2651 2, 11| cierpliwie. Powóz skierował się na prawo i wbiegł na główny 2652 2, 11| Wkrótce podróżni znaleźli się w jej wąskich ulicach, w 2653 2, 11| okolicach miasta. Przebrawszy się w hotelu w suknie lżejsze 2654 2, 11| słoneczne place, zatrzymując się chwilami i patrząc zielonymi 2655 2, 11| i można było, wspinając się na palce, zajrzeć na drugą 2656 2, 11| Jak senna rozkosz ukazały się przed oczyma pod przeciwległym 2657 2, 11| dreszczu. Marzył. Zdało mu się wskutek osobliwego złudzenia, 2658 2, 11| wyniosłym jak maszt, ukazał się jego cielisty odziemek, 2659 2, 11| Sięgnął od stóp do połowy, zda się, wysokości góry. Tam, w 2660 2, 11| niby pergamin. Wychylił się z gąszczów bukszpanu laur 2661 2, 11| Łuszczaste kadłuby wydźwignęły się w przestwór i miotały tam 2662 2, 11| Tu i owdzie otwierały się między gajami rozległe, 2663 2, 11| białego marmuru. Któż by się zdziwił, gdyby na jego spotkanie 2664 2, 11| złotą pomarańczę i śmiejąc się z łotrowską rozpustą? Któż 2665 2, 11| łotrowską rozpustą? Któż by się zdziwił ujrzawszy na gzymsie 2666 2, 11| słuchało, czy nie odezwie się radosny głos piszczałek 2667 2, 11| marmurze. Kiedy zbliżyli się do tego wizerunku, ujrzeli, 2668 2, 11| kończystych listków, gdy się jedne do drugich z trwogą 2669 2, 11| ostrymi języki, schodziły się w górze. W głębi, pomiędzy 2670 2, 11| podróżni wstawszy zbliżyli się ku niemu. Z rozkoszą i czcią 2671 2, 11| Duch mój poznał...~Schylił się jeszcze bardziej, zgarbił. 2672 2, 11| duszę moją... Odpuszcza ci się twa wina... Tak żywej jako 2673 2, 12| tej choroby sprawa wykryła się nagle i prosto. Oddział 2674 2, 12| przeciągu czasu, domyślił się jednak od razu, że należą 2675 2, 12| w które nie sposób było się odziać. Dozorca więzienia 2676 2, 12| zamczyska, nie obejrzał się poza siebie. Czmychał jak 2677 2, 12| Czmychał jak lis, którego rana się podgoiła. Co pary w piersiach, 2678 2, 12| nogi w goleniach wyginały się pod nim, kolana same raz 2679 2, 12| wozie Słowaka, wspinającego się w górę po drzewo, odpoczął 2680 2, 12| nieopisanego mozołu przedostał się dolinami ku Czacy. Miał 2681 2, 12| pręgierz, więc w nocy kopnął się dalej. Na przełaj, rzadko 2682 2, 12| rzadko kiedy dopytując się o drogę, ciągnął ku Krakowu. 2683 2, 12| stertami zboża. Pożywiał się, jak mógł. Zachodził na 2684 2, 12| ostatniej potrzebie zbliżał się do ludzi. Kilkakroć udało 2685 2, 12| ludzi. Kilkakroć udało mu się nakopać rzepy albo kartofli 2686 2, 12| zełgane historie i bawił się żywo rozdziawionymi gębami 2687 2, 12| Nareszcie wzgórza poczęły się zniżać, doliny rozciągać 2688 2, 12| nienawiść do gór równała się teraz ich wysokości. Niziny 2689 2, 12| schorzałego światła, co się gdzieniegdzie chyłkiem przekradało 2690 2, 12| letnich liści, ale kuliły się już i gięły bez dziewiczego 2691 2, 12| piaszczystą okolicę. Wlókł się suchymi lasami po niezmierzonych 2692 2, 12| trzeszczących pod nogą. Czasami las się otworzył i okazywał rudą 2693 2, 12| jałowca.~Wąski szlak przemykał się kręto między krzakami, a 2694 2, 12| miał na co padać, ukazywało się stojące między wydmami miasteczko, 2695 2, 12| ochrypłym dyszkantem złości się na swoją dolę. Czasem wrona 2696 2, 12| wrona przelatująca wystraszy się śmiertelnie, ujrzawszy niezwykłą 2697 2, 12| jej powietrze i nie mógł się nasycić widokiem. Po stokroć 2698 2, 12| Było mu cieplej. Odczyniało się samo przekleństwo uroku. 2699 2, 12| Szły fury frachtowe, wlekli się najętymi szkapami pejsaci 2700 2, 12| Żydzi. Pod wieczór ukazała się przy tej drodze w szczerym 2701 2, 12| wszyscy podróżni zatrzymywali się na dłużej. Rafał niewiele 2702 2, 12| nogach. W jednym rogu mieścił się szynkwas z wódką, piwem 2703 2, 12| półcieniach antałków uwijał się chudy człeczyna z oczyma 2704 2, 12| sługusem w liberii, drąc się i swarząc. Leżały przed 2705 2, 12| półkwarcia z piwem. Kurzył się na misce tłusty schab i 2706 2, 12| potyfusowegó głodu. Domyślał się, że za chwilę coś przedsięweźmie: 2707 2, 12| daleki od samowiedzy, co się z nim dzieje, wstał ociągając 2708 2, 12| dzieje, wstał ociągając się, poziewając nieszczerze, 2709 2, 12| jedzenia?~Szynkarz zatrzymał się w swych kieliszkowych czynnościach 2710 2, 12| Jeść kupę mięsa, które się dymi, chleba, co trzeszczy 2711 2, 12| Rafał szybkim ruchem zbliżył się do graczów i kiwnął głową 2712 2, 12| Żebyś wiedział! Człowiek się setnie zmitrężył, a tu jeszcze 2713 2, 12| leżący na misce.~Nie pytając się o pozwolenie, odłamał partykę 2714 2, 12| jak też smakuje. Okazało się, że owszem, jako tako. Wobec 2715 2, 12| oszołomionych dworaków.~- Jeść mi się chce diablo, a tu jeszcze 2716 2, 12| mruczał zabierając się do lepszej, tłuściejszej 2717 2, 12| jedzie?~- Z Wiednia.~- Jakże się, u kaduka, ten pan nazywa?~ 2718 2, 12| pan nazywa?~Furman zawahał się przez chwilę, a później 2719 2, 12| dosłyszał pytania, zwrócił się do towarzysza:~- No, tera 2720 2, 12| podał gościowi skwarzący się w czarnym tłuszczu kawał 2721 2, 12| czmychać. Miał zamiar znowu się zbliżyć do stangretów i 2722 2, 12| sposób. W tym celu przysuwał się do nich, gdy przed gospodą 2723 2, 12| gdy przed gospodą rozległ się łoskot i tętent zajeżdżającego 2724 2, 12| na łeb na szyję rzucili się do drzwi.~Wędrowiec żywił 2725 2, 12| żywił marzenie, że uda mu się skorzystać z rwetesu i wypaść 2726 2, 12| zrobienia, tylko zaszyć się w ciemny kąt i czekać na 2727 2, 12| przepychu. Młodzieniec rozejrzał się po izbie przymrużonymi oczyma 2728 2, 12| ze służących rozpytywać się o zdrowie swej rodziny, 2729 2, 12| Olbromski przypatrywał mu się z bolesnym strachem. Od 2730 2, 12| człowieka, ale jeszcze pocieszał się, ile mógł, że go oczy mylą. 2731 2, 12| ruszt rozpalony, wsunął się pod ciało byłego więźnia. 2732 2, 12| jeszcze przeżyć: zetknąć się z dawnym kolegą w takiej 2733 2, 12| gdyż hańba jego stałaby się jeszcze bardziej głośną 2734 2, 12| spostrzegł Rafała. Zwrócił się zaraz do oberżysty i zapytał, 2735 2, 12| zapłaty tudzież wyniesienia się za drzwi. Wędrowiec wolno 2736 2, 12| zęby.~Oberżysta skrzywił się, a jego szczęki zadrżały 2737 2, 12| szynkwas. Potem wstał i zbliżył się do Cedry. Stanął w świetle 2738 2, 12| Cedro z okrzykiem żachnął się w tył i, wydobywszy szkiełko 2739 2, 12| rogowej oprawie, zaczął mu się przypatrywać, z lekka otwierając 2740 2, 12| tamten z cicha, zbliżając się ku niemu i wytrzeszczając 2741 2, 12| mi powiedz, na Boga! Skąd się tu wziąłeś?~- Idę w stronę 2742 2, 12| pocałunku.~Wnet jednak cofnął się gwałtownie i z odrazą, uczuwszy 2743 2, 12| W pewnej chwili odwrócił się do służących i namyślał... 2744 2, 12| widzieli, że przebierasz się w moje suknie. Chyba zostań 2745 2, 12| zmieniaj bieliznę!~Odwrócił się i zaczął pilnować drzwi, 2746 2, 12| drzwi, a Rafał przebierał się tymczasem. Ohydne, zgniłe 2747 2, 12| zawiniątko. Uczyniwszy to oparł się o mur i w ciągu krótkiego 2748 2, 12| płytę z granitu. Chciał się otrząsnąć i w nadchodzący 2749 2, 12| towarzysza. Ten już zabierał się do dalszej drogi.~- Mówiłeś 2750 2, 12| do Tarnin?~Rafał namyślał się głęboko. Rzekł z wolna:~- 2751 2, 12| nie zamrzeć...~- Zlituj się!~- Juścić pewnie, że trzeba 2752 2, 12| Jakże? Stokłosy!~- Bój się Pana Boga... Wstyd mię wracać 2753 2, 12| pojedziemy do Tarnowa. Tam się przedzierzgniesz w eleganta 2754 2, 12| mieszkam i robię, co mi się żywnie podoba, wróciwszy 2755 2, 12| Co robię?~Przeciągnął się i uśmiechnął z goryczą.~- 2756 2, 12| nie robię, ale... staram się...~- O pannę?~- Na szczęście, 2757 2, 12| teraz, uważasz... staram się o szambelanię...~- Bagatela!~- 2758 2, 12| że bawisz w Warszawie, że się ocierasz o najlepsze towarzystwo. 2759 2, 12| wspomnienie więzienia krew ścinała się w jego żyłach. O tak! Zniknąć 2760 2, 12| folwarku przyjaciela, zaszyć się w głuszy, przypaść w kotlinie 2761 2, 12| rozkoszny ruch.~Zanosiło się na deszcz i lekkie krople 2762 2, 12| sennym ruchem kołysały się w prawo i w lewo, do taktu 2763 2, 12| ruchów w duszy Rafała tworzyć się poczęły fale myśli tak niestałe 2764 2, 12| czerwonawa glina wybija się w nich spod jałowej szarości 2765 2, 12| szczerym polu, na ugorze, pasą się dwie krowiny, a obok nich 2766 2, 12| nagie kolana podwinęła pod się, ręce wtuliła w zanadrze, 2767 2, 12| wtuliła w zanadrze, okryła się wystrzępioną spódniczyną. 2768 2, 12| wystrzępioną spódniczyną. Grzeje się jako może, to workiem, to 2769 2, 12| rozstajnych drogach! Niech się serce twoje rozweseli, a 2770 2, 12| cierpkie jagody, wyszczerzając się spomiędzy liści żółtych 2771 2, 12| obu stron drogi zbliżały się coraz bardziej ku jadącym 2772 2, 12| kiedy bryczka znalazła się u jego skraju. Gościniec 2773 2, 12| skraju. Gościniec zanurzał się w ciemną głębinę i ginął 2774 2, 12| zewsząd spływała. Zdawało się, że śniady, błękitnawy dym 2775 2, 12| z oczu wydziera. Smutek się flańtał na tej ginącej, 2776 2, 12| lokaja, Cedro przeciągnął się i tęgo zawinął w płaszcz. 2777 2, 12| szczytach drzew, przewracał się wiatr i kołysał je w prawo 2778 2, 12| jak serce w nim ściska się i drętwieje. Pierwszy to 2779 2, 12| niecierpliwe ćwierkanie zdało się biec za nim, czepiać się 2780 2, 12| się biec za nim, czepiać się wartkich kół bryczki i żelaznych 2781 2, 13| gdzie Rafał przeistoczył się w eleganckiego młodzieńca, 2782 2, 13| rozłożystych, że zdawały się być utworami ludzkiego snu 2783 2, 13| gęby prostacze, gapiące się zza parkanów... Wysokie, 2784 2, 13| tam śliwkowe drzewa gięły się wpół pod ciężarem owocu 2785 2, 13| umyśle słuchacza tworzył się jakoby welon, zasłona drogocenna, 2786 2, 13| wspomnienia... Znowu zamknęło się w sobie.~Dojeżdżając do 2787 2, 13| Stawał w bryce, przechylał się to na tę, to na tamtą stronę, 2788 2, 13| Z pewnego pagórka dały się widzieć w oddaleniu światła.~- 2789 2, 13| prawie dyszkantem.~Zawstydził się zaraz tej swojej czułostkowości 2790 2, 13| do końca...~Powóz stoczył się ze wzgórza i chwilę zatrzymał 2791 2, 13| otworzyć, już wierzeje rozwarły się z trzaskiem. Słychać było 2792 2, 13| obadwaj przyjezdni znaleźli się na stopniach szerokiego 2793 2, 13| przedsionka. Krzysztof rzucił się w ramiona kogoś, co stał 2794 2, 13| za te czułości.~Zaczyna się ministrantura... - myślał 2795 2, 13| bo zimno. A gdzieżeście się to zdybali? To dobrze, że 2796 2, 13| panie Rafale... Cieszę się podwójnie, boć jesteśmy 2797 2, 13| dalece był zajęty synem, że się potykał na progach, potrącał 2798 2, 13| wykonywali lokaje kręcący się dokoła stołów. Gdy przybyli 2799 2, 13| nocnym szlafroczku. Rzuciła się w ramiona brata.~- Mery! - 2800 2, 13| Cesarskiej Mości, rozumie się, szambelana in spe, a oprócz 2801 2, 13| zadowoleniem przypatrywało się, jak to jaśnie panicz uwija 2802 2, 13| Jest gotowe... - uśmiechnął się lokaj stawiając nowy talerz.~ 2803 2, 13| zachwycie przypatrywali się młodemu. Mery czasami odrywała 2804 2, 13| ufryzowanego czuba.~- Nie śmiej się z elegantów wiedeńskich, 2805 2, 13| nie jesz? - wołał rzucając się z nożem i widelcem na ulubione 2806 2, 13| ulubione potrawy. - Zlituj się, nie zwlekaj, bo ja za nic 2807 2, 13| A propos... gdzieżeście się panowie zetknęli? - spytał 2808 2, 13| Tu leży sekret... - śmiał się starzec.~- Ale nic sobie 2809 2, 13| dobrze, jak ojciec skrzywił się i wzruszył ramionami.~- 2810 2, 13| nastawała Mery przypatrując się wciąż Rafałowi jak dziwowisku.~-- 2811 2, 13| mościa panno... Ale skoro się tak wszyscy niecierpliwią, 2812 2, 13| Naturalnie... Skoro zjawia się w domu rodzicielskim "hrabia" 2813 2, 13| Policzki starego pana wolno się zabarwiły i radość śmiała 2814 2, 13| zabarwiły i radość śmiała się w jego oczach, z lekka przysłonionych 2815 2, 13| rzęsami.~- Skoro zjawia się w domu rodzicielskim hrabia 2816 2, 13| poszukiwań w archiwach. Okazało się, że Marcin Cedro...~- No, 2817 2, 13| szepnął Krzysztof nachylając się ku ojcu i całując go w rękę.~ 2818 2, 13| chwili rzekł głośno zwracając się do lokajów:~- Od dnia dzisiejszego 2819 2, 13| poprawiał mankiety, uśmiechał się, ale i sykał niecierpliwie.~- 2820 2, 13| rzekł Krzysztof zwracając się do siostry. - Przynieś za 2821 2, 13| błagała siostra wieszając się u jego ramienia.~Rafał przypatrywał 2822 2, 13| ramienia.~Rafał przypatrywał się tej panience, gdy tak z 2823 2, 13| Nade wszystko gdy pochylała się z szeptem gorączkowym ku 2824 2, 13| nim oczy, Rafał wzdrygał się i cierpiał na całym ciele. 2825 2, 13| na całym ciele. Czuł, jak się w nim wówczas zatapiają 2826 2, 13| paradnych, znajdujących się po prawej ręce od wejścia. 2827 2, 13| niewielkie gabinety odznaczały się szczególnie ową modną simplicite: 2828 2, 13| łaski w salonie, zdawały się kryć swoją nędzę po kątach 2829 2, 13| taflę spojrzenie - i cofnął się na widok swojej osoby. Pomimo 2830 2, 13| krewniakiem może pochlubić się nowomodnym urządzeniem domu. 2831 2, 13| stojących. Krzysztof obrócił się do pantaleonu stojącego 2832 2, 13| zaciśnięte ręce zdawały się przytulać do serca oddalone 2833 2, 13| ale stopniowo wznosiła się, zwracała ku ojcu, wreszcie 2834 2, 13| Ale Krzysztof przerzucił się wnet do innej melodii. Siostra 2835 2, 14| Olszynie. Krzysztof wyrywał się do swoich Stokłosów, folwarku 2836 2, 14| pragnął przecież pochwalić się przed Rafałem swą własną 2837 2, 14| biło ze wzruszenia. Zdawało się, że płomienie i dymy kłębią 2838 2, 14| płomienie i dymy kłębią się, buchają z tych wyniosłości 2839 2, 14| rozdołów. W głębi kryły się zimne polanki, tym zieleńsze, 2840 2, 14| Modrzewiowe ściany zasuwały się w ziemię. Dookoła rozsiadał 2841 2, 14| ziemię. Dookoła rozsiadał się ogród, przechodzący w las. 2842 2, 14| Gdy bryczka zatrzymała się przed gankiem, na spotkanie 2843 2, 14| określić, gdyż mógł wahać się między czterdziestym a sześćdziesiątym 2844 2, 14| że z nich właśnie śmiał się tak wesoło. Ku zdumieniu 2845 2, 14| Rafała Krzysztof począł śmiać się również, choć nieszczerze 2846 2, 14| słońce. Miło mi jest ogrzać się w promieniach łaski.~- Pan 2847 2, 14| cha, cha!... Ośmielę się zapytać nawzajem o zdrowie... 2848 2, 14| Cha, cha!... - śmiał się Krzysztof stając naprzeciwko 2849 2, 14| stając naprzeciwko i biorąc się pod boki.~- Jakże się cieszę!~- 2850 2, 14| biorąc się pod boki.~- Jakże się cieszę!~- Pozwoli pan poseł 2851 2, 14| tudzież szyderca z rzeczy, że się tak wyrażę...~- Cieszę się 2852 2, 14| się tak wyrażę...~- Cieszę się mocno z poznania przyjaciela 2853 2, 14| serdecznie a czule. Śmieli się obadwaj do rozpuku, leżąc 2854 2, 14| gospodarowali. Bierzemy się do roli.~- Pan hrabia także!~- 2855 2, 14| teraźniejszy właściciel udławił się jej dochodami. Oto wszystko.~- 2856 2, 14| gnieździe szczygiełka udałem się za książkami i razem z nimi 2857 2, 14| Żebyż to gościnę! Zaczął się tu, Rafałku, rządzić jak 2858 2, 14| Włada majątkiem, wtrąca się w interesa całego dominium, 2859 2, 14| felczerów sprowadza, gdy się w karczmie pokrwawią, dni 2860 2, 14| cha, cha!... - śmiał się Trepka.~- Cóż bym zobaczył 2861 2, 14| też pan hrabia myśli brać się do roli, jeśli spytać wolno?~- 2862 2, 14| jaki Thurn-Taxis zakopał się w swoich folwarkach i teraz 2863 2, 14| wiedli!...~- Mówże!~- Brać się brało.~- Lotkę?~- Była Lotka, 2864 2, 14| jeździł?~- Ja, nie chwalący się, i Grzesik.~- Powiedzże, 2865 2, 14| moimi ślepiami nie zwalę się z niego pierwszego dnia?~- 2866 2, 14| Rafciu, będziemy szaleć co się nazywa! Powiesz mi, co myślisz 2867 2, 14| chartach...~- Charty! - zapalił się Trepka, aż mu oczka zabłysły - 2868 2, 14| ja winien bym dowiadywać się czegoś nowego!~- Wiesz dobrze 2869 2, 14| szczurem książkowym, więc czego się ze mną droczysz! Jeżeli 2870 2, 14| hrabią! - zawołał rumieniąc się dziewiczo. - Wiesz sam dobrze, 2871 2, 14| spojrzeniami. Ostra drwina czaiła się w jego wargach zaciśniętych, 2872 2, 14| szlachciuro, że dam ci się zjeść w kaszy... Śni ci 2873 2, 14| zjeść w kaszy... Śni ci się, że będę tańczył, jak mi 2874 2, 14| jak mi zagrasz. Wezmę ja się teraz do ciebie, Szczepanku!~- 2875 2, 14| okrom polityki. Nie bawię się. Teraz dopiero widzę, żem 2876 2, 14| Wcale nie przeczę. A po co się do moich spraw wtrącasz! 2877 2, 14| to rozumiem.~- Gdybyśmy się wszyscy zamknęli w borach, 2878 2, 14| nie łaził? Nie włóczyłeś się po Francji, po Włoszech, 2879 2, 14| Włoszech, po Niemczech?~- Jam się włóczył z rozkazu, starszych, 2880 2, 14| nie żebrzę i nie bawię się z własnej woli. Ojcowski 2881 2, 14| do ich domu, przypatrywać się ich żywotowi, poznawać ich 2882 2, 14| razy ja nędzny przydałem się... Nie dla chwalby mówię, 2883 2, 14| dziwacznie wykrzywiona. Śmiał się szyderczo.~- Bynajmniej 2884 2, 14| chodząc po pokoju. - Zamknąć się we dworze, zatarasować gumno 2885 2, 14| zatarasować gumno i niech się wali! Alboż to moja rzecz?... 2886 2, 14| rzecz?... nie przy mnie się zaczęło i nie za mnie się 2887 2, 14| się zaczęło i nie za mnie się skończy!~- A żebyś waszmość 2888 2, 14| prawdy samej dotykasz. Tyłem się odwrócić i swoje robić - 2889 2, 14| powiedział: nie przy nas się zaczęło i nie za nas się 2890 2, 14| się zaczęło i nie za nas się skończy! Nie tak to łatwo 2891 2, 14| tak to łatwo zmiamlać, jak się byle atutowi wydaje. A odrobić! 2892 2, 14| natura - to jest szelma co się zowie. Wiem po sobie, a 2893 2, 14| po sobie, a i napatrzyłem się świata. Widziałem duchy 2894 2, 14| czyste, jak przemieniały się w glinę podłą, którą rzekomo 2895 2, 14| przeciągu niewielu lat staje się celem, osobliwie pod miękką 2896 2, 14| bibulastych gazet piętrzyły się na szerokim stole pośrodku 2897 2, 14| kołowaciźnie... - odciął się Trepka.~Rafała na widok 2898 2, 14| żeby to uczucie rozwinęło się w gościu. Zajął się nim 2899 2, 14| rozwinęło się w gościu. Zajął się nim ze starannością człowieka 2900 2, 14| wszystkie bibuły? - czepiał się jeszcze Krzysztof.~- A nie, 2901 2, 14| towar tak nędzny.~- Tak-że się to zraził, przez tyle lat 2902 2, 14| przez tyle lat oną nędzą się bawiąc?~- Prawdziwie... 2903 2, 14| nasza dusza przeistoczy się w duszę niemiecką od patrzenia 2904 2, 14| wiem, co mi ty mówisz. Ja się duszę z rozpaczy widząc, 2905 2, 14| duszę z rozpaczy widząc, co się dzieje, czując w rozmowach 2906 2, 14| politycznie mówi, grzecznie się bawi, a zarazem sondę zapuszcza...~- 2907 2, 14| Wytępienia! - śmiał się Trepka - zagłady... Mnie 2908 2, 14| Otóż ja ci mówię, że się łudzisz okropnie! Jam zajrzał 2909 2, 14| zamysły. Ludzie ci nie cofną się przed niczym. Czy wiesz? - 2910 2, 14| daleko sięga...~Trepka śmiał się wesoło.~ 2911 2, 15| Jedno, co go pociągało, gdy się budził, i co zamykało jego 2912 2, 15| Śliczne konie, w których tak się dawniej kochał, psy gończe, 2913 2, 15| Ze wszech sił przymuszał się do uśmiechu, do rozmowy, 2914 2, 15| otwarto okiennice, wlewało się do bielonych izb roztopione 2915 2, 15| zaglądały do okna, kiwając się sennie i szumiąc w ów głos 2916 2, 15| myśl i nakazuje poddanie się prześlicznej woli swojej. 2917 2, 15| po których noga ślizgała się jak na parkiecie. Woń grzybów 2918 2, 15| powietrze.~Rafał budził się daleko wcześniej niż wszyscy 2919 2, 15| wiatru. Wszystko to odbijało się w nim jak w kamieniu. Czasami 2920 2, 15| z jego piersi wydzierało się westchnienie - i na tym 2921 2, 15| ostatni szmer rozproszył się i oniemiał, ono jedno słyszało 2922 2, 15| gadzin nie dlatego, żeby się ukoić. Bo taki padł mu ciężki 2923 2, 15| każdy zapach i kształt stał się sobą tylko. Przestał już 2924 2, 15| swoją wartość i stawało się bytem nieprzyjaznym. Ażeby 2925 2, 15| zacinał zęby i pogrążał się w sztuczny letarg milczenia. 2926 2, 15| płomień zagasły. Ale gdy się łudził pewnością, że rozszerzy 2927 2, 15| godzinę, na dzień, rozlegał się daleko szept, głos, imię 2928 2, 15| Wiatr zniszczenia odzywał się w przestworzu i pustoszył 2929 2, 15| już w drzewa. Rzeka snuła się w ich cieniu, jakby ukryta 2930 2, 15| widać było, jak zakręcała się i ginęła pod zwieszonymi 2931 2, 15| Blisko i w dali rozciągały się mielizny, uzbrojone w suche 2932 2, 15| tych miejsc woda zwijała się wartkimi, mrówczymi skręty, 2933 2, 15| Najlżejszy chwast nie czepiał się ich bezpłodnej nagości.~ 2934 2, 15| ognistą. Tym głębszymi stały się cienie tam, gdzie nie dosięgło 2935 2, 15| powietrze. Rafałowi wydało się, że to tak dziwny zapach 2936 2, 15| wypielęgnowało. Na chwilę oddał się temu uczuciu. Skruszyła 2937 2, 15| temu uczuciu. Skruszyła się odrętwiałość serca i oczy 2938 2, 15| nienasyconą, zbliżającą się aż do granic bólu, wlepił 2939 2, 15| wietrzyk.~Rafał zatrzymał się w miejscu jak wryty i pierwszy 2940 2, 15| od tylu czasów roześmiał się z głębi, z gruntu duszy, 2941 2, 15| jakoby obcy świat.~Zadumał się nad tym, jak to dobrze jest 2942 2, 15| godzina cierpień przeistacza się w stokrotne bogactwo radości, 2943 2, 15| przeszył powietrze. Wydało się tylko, że to szafirowa czy 2944 2, 16| Osobliwie zimową porą czuł się jak w raju. Nie było tygodnia, 2945 2, 16| wypadła zabawa, zabawa co się zowie, do białego dnia, 2946 2, 16| Toteż tu i owdzie puszczał się w konkury, szukając dużego 2947 2, 16| posagu. Przebierał, namyślał się, a tymczasem bawił jak nigdy.~ 2948 2, 16| w Stokłosach. Sam kopał się coraz głębiej w swych książkach. 2949 2, 16| wchodziła. Trepka nadrwił się niemało z tego karnawałowania 2950 2, 16| posłuszny woli ojca, znowu się udał do naddunajskiej stolicy. 2951 2, 16| Rafał począł zagłębiać się w myśli starego dziwaka 2952 2, 16| i sprawy tego świata, że się wydawały zupełnie innymi, 2953 2, 16| października, rozwidnił się cieplejszy dzień. Mgła jesienna 2954 2, 16| koniu, można było przemknąć się wśród bagnisk. Obadwaj w 2955 2, 16| puszczenia chartów, gdyby się okazało, że na polach płaskowzgórza 2956 2, 16| dotrzeć do gościńca ciągnącego się w stronę Tarnowa, a stamtąd 2957 2, 16| leśną drożyną przerznąć się na owe pola przez lasy bukowe. 2958 2, 16| żałośliwa trawka ostro się zieleniła pod ciemnymi drzewami. 2959 2, 16| zgniłą cieczą. Zwieszały się ku ziemi bezsilnie i z gnuśnym 2960 2, 16| postrzegę, żem widziany,~Już się na bok wzrok twój toczy~ 2961 2, 16| ów posępny dzień domagały się niejako tej piosenki. I 2962 2, 16| na równinę i skierowali się w stronę gościńca. Charty, 2963 2, 16| poszły lotem w dół. Rzucili się za nimi w mgłę polną. Z 2964 2, 16| długości gościńca, wywalała się zwarta masa ludzka połyskując 2965 2, 16| chwili pilnego wpatrywania się dodał:~- Ależ to nie Austriaki!...~ 2966 2, 16| i zmrużone oczy świeciły się dziko ze swoich szparek. 2967 2, 16| jeźdźcy noga za nogą zbliżali się ku gościńcowi. Charty, wyciągnięte 2968 2, 16| przewróconego dnem do góry, chwiały się jak las. Białe nogi w sukiennych 2969 2, 16| kamaszach aż do kolana nurzały się miarowo w rzadkiej glinie. 2970 2, 16| nieskończoność, kołysze się stalowymi falami w ciszy 2971 2, 16| zataczały półkole, zwijały się wirem w miejscu, kłębiły 2972 2, 16| ośrodka. Nekanda domyślił się, że tam ugrzęzły działa. 2973 2, 16| błocie. Około nich uwijali się artylerzyści w ciemnych 2974 2, 16| grzebieniami polśniewały. Zdawało się, że to żelazne legie rzymskich 2975 2, 17| pastwiskach po nadrzeczu lśniła się jeszcze jaskrawa zieloność 2976 2, 17| w Stokłosach rozpostarła się przejrzysta, śniada mgiełka. 2977 2, 17| nagie konary lip i zanosiły się od jednostajnego szczebiotu. 2978 2, 17| sąsiedzku jedna drugą, drapało się na wyschłe szczyty włoskiej 2979 2, 17| dworu, w milczeniu ciesząc się tym ostatnim dniem ciepła 2980 2, 17| zważacie, mościpankowie, jak się to czule żegna z nami Favoni?... - 2981 2, 17| Szczeknął jeden, podniósł się żywo drugi i wnet jak na 2982 2, 17| wnet jak na komendę zerwały się wszystkie zajadle pędzić 2983 2, 17| przyjaciół ociężale dźwignęły się w tamtą stronę w oczekiwaniu. 2984 2, 17| trwożnie pojękując cofały się w podwórze. Z półmroku alei 2985 2, 17| półmroku alei wolno wysuwał się na jaśnię żebrak na kuli 2986 2, 17| Ciężko utykając zbliżał się do roztwartej bramy. Tam 2987 2, 17| do roztwartej bramy. Tam się zatrzymał. Słońce już gasło 2988 2, 17| długo o coś z dziadkiem się spierał. Zadziwiło to wszystkich, 2989 2, 17| brać pieniędzy. Pytał mi się, czy jaśnie panowie nie 2990 2, 17| kwalifikacje dziedziców się zapuszcza...~- Prawi, że 2991 2, 17| rozerwania monotonii ruszył się Trepka, wreszcie od niechcenia 2992 2, 17| jak powietrze. Nie kłaniał się dziadowskim obyczajem, nie 2993 2, 17| Trepka.~- Chciałem zapytać się... - rzekł ubogi śpiewną 2994 2, 17| Noclegu szukam. Strudziłem się drogą idący kikut-śtukut, 2995 2, 17| idziesz, człowieku, żeś się tak utrudził?~- Z daleca 2996 2, 17| Weszli w dziedziniec. Słońce się kryło za pagórkami i od 2997 2, 17| zimę. A od wiosny wlekę się z miejsca na miejsce, z 2998 2, 17| jakimowieckiego placu. Tak, zda się, jakoby wczoraj było. Z 2999 2, 17| wspomniałem... Bardzo ja się już otrzaskał z wojną, a 3000 2, 17| dziwne zdarzenie - śmiał się żołnierz kiwając głową. -