Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] siatki 1 sic 1 sicut 2 sie 5404 siebie 235 siec 3 siecia 2 | Frequency [« »] ----- 7350 i 7019 w 5404 sie 4665 z 4579 na 2702 nie | Stefan Zeromski Popioly IntraText - Concordances sie |
Tom, Rozdzial
3001 2, 17| bracia: między sobą, widziało się, paplali my, we swoich ścianach. 3002 2, 17| gębie ostatni, więc, jak się patrzy, oparłem się aże 3003 2, 17| jak się patrzy, oparłem się aże w regimencie grafa von 3004 2, 17| samego Ojca Świętego. We łbie się przewracało, kiedy przed 3005 2, 17| męstwo wyczekuje. Uczyli my się tego jak pacierza. A to - 3006 2, 17| swoją osłaniać idzie. Z kim się było zrozumieć, komu zaufać, 3007 2, 17| zrozumieć, komu zaufać, zwierzyć się a ugwarzyć? Naród zegnany 3008 2, 17| Niechże to kapral wypatrzy, że się dwaj między sobą w głuchą 3009 2, 17| szlusuje w bitwie, że do się z dala gadają oczyma albo 3010 2, 17| rzekę. Wnet baron rozparł się lewym skrzydłem w Legnano, 3011 2, 17| Weroną. Sam środek opierał się o to stare mieścisko. Generałowie 3012 2, 17| marca od samego rana zwaliły się na nas dywizje francuskie. 3013 2, 17| Ale i cesarscy nie dawali się zjeść w kaszy. Żołnierz 3014 2, 17| wyćwiczony, w stu bataliach się terał. Tam to zawrzało! 3015 2, 17| Tam to zawrzało! Skłębiły się i zagmatwały te dwa wojska, 3016 2, 17| zagmatwały te dwa wojska, wżarło się jedno w drugie. Dawaj bić! 3017 2, 17| boju spracowany... Błąd się głowy czepia, gwer z ręców 3018 2, 17| Generał Scherer zaczął się cofać. Bataliony pierwszy 3019 2, 17| francuskie uradziły, żeby się cofać. Generał Scherer - 3020 2, 17| poszła do Mantui, zamknąć się w twierdzy mediolańskiej, 3021 2, 17| ledwie kilka dni bronić się mogła. Wiedzieli my, że 3022 2, 17| Austriaki jak to morze, a skoro się poddamy, łby nam ukręcą. 3023 2, 17| Dawne męstwo odżyło, dawne się wspomniały czasy. Wnet generał 3024 2, 17| bitwę straszliwą. Złączył się potem z armią włoską i poszedł 3025 2, 17| brnął szeregu...~Bili my się tego dnia od świtu do późnej 3026 2, 17| secinami naszych, co my się zwali legią trzecią, zasłaniał 3027 2, 17| genueńskie góry. Tam my się spotkali. Ożyły nadzieje. 3028 2, 17| a bramy jego zatrzasły się za nami. Z lądu, ze wszystkich 3029 2, 17| tam, wiecie, Polak krótko się martwi. Wzdychać se wzdycha 3030 2, 17| kościach trzeszczy, ale wnet się przecie skrzepi bele czym. 3031 2, 17| zostaw na dwa dni - jużci się tak rozstęka, że najtęższy 3032 2, 17| nienasytku, a po drodze przemień się w kruka, żebyś nas przecie 3033 2, 17| słońca, a giną i rozpływają się we mgłach niebiosów i we 3034 2, 17| oko nie chwyci - wypsną się najbystrzejszemu - a długo 3035 2, 17| gór, Portofino, wrzynał się w morze z lewej strony, 3036 2, 17| morze moje, morze!... Tam ja się poznał z tobą... Zatoko 3037 2, 17| mściwym słońcem. Czasem się tam zabłąka pokręcony krzew 3038 2, 17| do nogi wysnęli.~Gdy my się tam szwendali jak psy bezpańskie, 3039 2, 17| była, deszcz, bieda! Gdyś się na bosaka podbił, stłukł 3040 2, 17| jak bochenki chleba, brało się deszczułkę za podeszwę, 3041 2, 17| Alpach siedliska, śmieją się z nas piękne dziewki stojąc 3042 2, 17| Wąs drze do góry, nadął się jak po trzech obiadach, 3043 2, 17| tysięcy diabłów.~"Trzymaj się jeden z drugim! - wrzaśnie, 3044 2, 17| glitach stękają. - Równaj się! Wiedz jeden z drugim, że 3045 2, 17| tornistrze dźwigasz!"~Zaraz się ta mężniej nogi ruszały 3046 2, 17| mężniej nogi ruszały i głód się nie ważył doskwierać.~Trepka 3047 2, 17| oparty o ścianę, kołysał się tam i sam. Przez zaciśnięte 3048 2, 17| zaciśnięte jego zęby wydobywało się bezwiedne świstanie ulubionej 3049 2, 17| westchnął i zamilkł.~- Cóż się z wami stało później? - 3050 2, 17| przebywszy górę Cenis, tułali się po Francji. Potem nie było 3051 2, 17| Rzeczypospolitej Francuskiej. Na dwa my się rozpadli legiony. Pierwszy, 3052 2, 17| jednego artylerii, dostał się pod komendę naszego generała-porucznika 3053 2, 17| tysięcy ludzi. Ruszyli my się z Marsylii w Mantuańskie 3054 2, 17| sekretny paragraf Kraya. Krzyk się w szeregach rozszerzył: " 3055 2, 17| ponieśli. Chwila, i rzucą się jak jastrzębie na schorowaną 3056 2, 17| plugawą i nędzną zemstą się parać. Nie fałszywymi przysięgi, 3057 2, 17| tryumfu.~Nie sprzeciwił się żołnierz legionowy swemu 3058 2, 17| odmieniło na prędki. Tak się też stało. A gdy tak szli 3059 2, 17| Pokój w Lunewilu! Zachmuliły się dusze... Widzieli my, że 3060 2, 17| żołd cyzalpiński. Zlękli się ludzie. Wdała się dezercja, 3061 2, 17| Zlękli się ludzie. Wdała się dezercja, nastał bezład. 3062 2, 17| jeden głos okrzyknęli, że się zgadzają, i z zapałem najgorętszym 3063 2, 17| gotowość do dzieła. Ale się oparł sam pan generał. Inną 3064 2, 17| czasu. Z tym planem udał się pan generał Dąbrowski do 3065 2, 17| nie możemy, a wzdragamy się iść w służby króla Etrurii, 3066 2, 17| skutku. Projekt ambarkowania się na siedm wysp i opanowania 3067 2, 17| upadek legionów. Kiedy już się to dokonało, wówczas przez 3068 2, 17| byli w stanie z miejsca się oddalić, wyszła piąta i 3069 2, 17| panowie bracia.~- I to wy, co się honorem chlubicie, żołnierze 3070 2, 17| co ich czeka, nie chcieli się chyłkiem uwalniać ze służby, 3071 2, 17| honorowym polskim sprzysięgli się dzielić los z bracią. Prawda, 3072 2, 17| naszymi tropy ambarkować się za morze, przystawił z boków 3073 2, 17| żeby snadź żaden ucieczką się nie salwował, Z jego także 3074 2, 17| a w nim niedaleka, zda się, tuż tuż, grozi ponura skała 3075 2, 17| żelaznym niebie z piskiem się chyba. Padnie piorunem w 3076 2, 17| końcu molo. Przysiadł, zda się, i czeka. Tyłem się wykręcił, 3077 2, 17| zda się, i czeka. Tyłem się wykręcił, mchy kamiennego 3078 2, 17| mchy kamiennego daszku na się - i cierpi. Strzeli w niego 3079 2, 17| czasami ino rozciągnie się, jakoby siły swojej mocarskiej 3080 2, 17| kontradmiralskiej fregaty. Werznęła się była w dno i zahaczyła o 3081 2, 17| manewruje żaglami i nastawia się... Wnet idzie spomiędzy 3082 2, 17| trop. Hejże, hej! Ledwie my się pokazali na głębokich toniach, 3083 2, 17| Elbą a Korsyką! Zda nam się krótko widzieć kamienny, 3084 2, 17| suchym, okręt grecki rozbił się całkiem o skały i ze stu 3085 2, 17| Kastus ze swą żoną na brzeg się wydobył z toni. Reszta okrętów, 3086 2, 17| leżał bez duszy i taczał się z końca w koniec sali pod 3087 2, 17| wolno wstał, sprostował się. Po czterech dniach i czterech 3088 2, 17| owo zgoła, gdzieś jest, co się dzieje. Tymczasem rozbite 3089 2, 17| Tymczasem rozbite nawy znalazły się między Wyspami Balearskimi 3090 2, 17| brzegiem Hiszpanii. Łatał się tam nasz statek, stroił 3091 2, 17| kilkunastu dniach zebrał się wreszcie i popłynął ku Maladze. 3092 2, 17| Cicho było i pięknie. Ledwie się marszczy, ledwie gzi morze. 3093 2, 17| wierzchołków palmowych wznoszą się z kujaw piachu, płasko rozciągniętych 3094 2, 17| Jakoby wiklowe chlusty widzą się z dala, jak u nas po nadrzeczu. 3095 2, 17| głowy. Milczą i żegnają się oczyma z lądem, co ich wydał. 3096 2, 17| Kadyksu. Półbrygada, mająca się przesiąść na inne okręty, 3097 2, 17| potem jeszcze dalej. Wiater się odmienił, weszli my na wody 3098 2, 17| upragnieniem zachodu słońca. Ledwie się utopiło w onych stojących 3099 2, 17| stojących równinach, wznosił się w tym miejscu, gdzie zginęło, 3100 2, 17| morze, a szczyt jej gubił się w schodzącej nocy... Nocami 3101 2, 17| wieczorna tak wielka, że się od niej strzała pozłocista 3102 2, 17| jadła i wody. Woda stała się brudna, cuchnąca, pełna 3103 2, 17| dziennie dawali. Par stał się taki, że mdlał najtęższy. 3104 2, 17| ustach dniem i nocą, że się wargi raz kole razu trzaskały. 3105 2, 17| w morze dla ochłody. Źle się to najczęściej kończyło: 3106 2, 17| pierwszego września ocknął się wiater wschodni i z największą 3107 2, 17| rzucili kotwicę. Odtąd zaczęły się nasze dzieje. Już wtedy 3108 2, 17| sierpniu 1802 roku rozeszła się po uciszone j wyspie szeptana 3109 2, 17| powszechną zgrozę i stało się hasłem rokoszu. W górach 3110 2, 17| murzyńska na wyspie złączyła się z Mulatami i chwyciła za 3111 2, 17| jak Dessalin, ten sam, co się potem za cesarza wyspy Haity 3112 2, 17| morderstwami. Pastwiono się na jeńcach wojennych. Wyszła 3113 2, 17| był służbista, wyprostował się i oświadczył, jako przybywa 3114 2, 17| kuli. Nieraz przysięgały się stare wiarusy, że ich kula 3115 2, 17| Trzęsące zimno. Wszczynał się wielki trzask w czole, potem 3116 2, 17| nabrzmiewa i zaczyna czerwienić się jak u człowieka mocno spitego 3117 2, 17| żółknie, a białka oczu staną się jak szafran. Na trzeci dzień 3118 2, 17| Na trzeci dzień zwidzi się choremu, że już przeszło, 3119 2, 17| naczelnicy siedzieć i wylegiwać się u brzega. A no siedzimy 3120 2, 17| naszej wyspie. A już my się na niej wyżej czuba nażyli. 3121 2, 17| środkowa połać żaglów zaczynała się flańtać i zwisać, a nawa 3122 2, 17| dębu korkowego, wdrapał się jak małpa po linach na pokład. 3123 2, 17| łódkę i we wiosła! Tylko się migał. Wyskoczył na brzeg... 3124 2, 17| mu kołują, kołują, gęba się trzęsie, kolana tłuką jedno 3125 2, 17| chodzący po morzu, i śmieli my się z niego między sobą:~"Na 3126 2, 17| trzecia. Jeden głos wlewał się w drugi; przenikały się 3127 2, 17| się w drugi; przenikały się wzajem, obejmowały wpół 3128 2, 17| zaczepiona biła go w bok, tłukła się i kłapała. Zwisającą banderę 3129 2, 17| lewym bokiem, to kręcił się w koło, przechylał, jak 3130 2, 17| swój pokład i taczające się po nim żółte, rozdęte trupy. 3131 2, 17| rozdęte trupy. Śmiali my się z niego i z nich... Minęło 3132 2, 17| Minęło południe. Wzmógł się wiater. Aż się ów statek 3133 2, 17| południe. Wzmógł się wiater. Aż się ów statek weźmie i wściecze 3134 2, 17| Wydął tęgo żagle, przechylił się na bok, zatoczył koło świszczące 3135 2, 17| ocean. Widzieli my go, jak się stawał mały, coraz mniejszy, 3136 2, 17| mniejszy, czerniał, znikał, jak się zawlókł siną mgłą i przepadł.~" 3137 2, 17| część żołnierzy trzymała się na nogach. Każdy zniechęcony, 3138 2, 17| dopadnie. Jeden tedy oddawał się najwścieklejszej rozpuście, 3139 2, 17| Mulatek, a drugi gotował się na śmierć w postach i trawił 3140 2, 17| Nikt ta już nie zajmował się myślą o wygrywaniu bitew, 3141 2, 17| Serca zlodowaciały, dusze się objawiły zbójeckie. Bagnet 3142 2, 17| objawiły zbójeckie. Bagnet stał się ostatnim prawem. Każdy się 3143 2, 17| się ostatnim prawem. Każdy się tylko podle, haniebnie lękał 3144 2, 17| odrobiny fantazji. Przeniósłszy się z Cap-Français do wiejskiego 3145 2, 17| tańców, muzyki starała się zapomnieć o tym, co się 3146 2, 17| się zapomnieć o tym, co się rozgrywało dokoła. Był czas, 3147 2, 17| muzyka, śpiew. Wino lało się brodem. Często wprost z 3148 2, 17| przerywały tańca. Mówiło się pięknym paniom i wesołemu 3149 2, 17| wyspo!~Ziemskim zdałaś nam się rajem, gdy my z dala ujrzeli 3150 2, 17| fal morza. Oczy nie mogły się nacieszyć widokiem różowobarwnych 3151 2, 17| latających, co uganiając się za rybami rozweselały płaszczyzny 3152 2, 17| są tak nisko położone, że się nie dźwigają ponad mielizny 3153 2, 17| w porze deszczów, które się leją głównie w porze naszych 3154 2, 17| niezgruntowanych, duchowim, skąd wywala się ziew zgniły z zapachem smoły 3155 2, 17| że koniec świata. Rzuca się na człowieka kleszcz zaskórny, 3156 2, 17| całodziennym marszu, skoro ci się do łóżka dostaną, wstawaj, 3157 2, 17| pole! Potem nauczyli my się radzić sobie z nimi, ale 3158 2, 17| cierpieli. Potem nie kładli my się spać inaczej, tylko w szałasach, 3159 2, 17| odpędzenia komarów tliły się pniaki spróchniałe.~Och! 3160 2, 17| na parę wiorst, las walił się pokotem jak żyto po ulewie. 3161 2, 17| Wodzyńskim zatarasowali się w kościele i mężny dawali 3162 2, 17| kilkudziesięciu żołnierzy wymknęli się z pułapki i uszli do fortecy 3163 2, 17| rzeki Exter. Przeprawili my się przez rzekę Artibonit w 3164 2, 17| jak heban, nie zdążył udać się w pochód za Dessalinem. 3165 2, 17| znak. Murzyni nie spodzieli się nawet. Chwycili my za broń 3166 2, 17| wrzasnął Trepka zataczając się na ścianę. - Milcz, nie 3167 2, 17| trza było z wrogiem brać się za orzydle, z chorób samych 3168 2, 17| przeciwko Murzynom. Rozdzieliły się nasze drogi. Wnet usłyszeli 3169 2, 17| przebyłem żółtą febrę, alem się z niej wylizał. Leżałem 3170 2, 17| a śmiercią. Nie wiem, co się działo z braćmi na przeklętym 3171 2, 17| sczerstwiała wtedy i uczynił się z niej jakoby płytki brzeszczot, 3172 2, 17| co krwią ocieka. Udało mi się wreszcie dostać z kilku 3173 2, 17| nową kampanię. Wciągnęli my się w kilku do szeregów francuskich - 3174 2, 17| wyrokuj! Spojrzyj no, co się stało... Dwanaście lat my 3175 2, 17| do jednego prawie wwalili się w mogiły z głuchą rozpaczą. 3176 2, 17| piach mi oczy zasypie dowiem się reszty. Niech żyje Cesarz!~ 3177 2, 17| wsunął głowę w ramiona i cały się zgarbił, jak gdyby w sobie 3178 2, 17| pokoju.~Młody Cedro ukazał się w oświetleniu poranka jak 3179 2, 17| nagła westchnął i wstrząsnął się gwałtownie. Zimny uśmiech 3180 2, 17| wiem...~Obadwaj uśmiechnęli się do siebie czy do jakiejś 3181 2, 18| bezwarunkowo do każdego, kto się do rzeki zbliżał. Kara główna, 3182 2, 18| Galicjów na śmiałka, który by się ośmielił przekradać "do 3183 2, 18| Szczepan Trepka wymykał się bryczką to tu, to tam, upatrując 3184 2, 18| nie było w stanie wydrzeć się z powrozów nocy, choć dawno 3185 2, 18| już był poranek. Zdawało się, że dzień nie nadejdzie... 3186 2, 18| Obadwaj spiskowi krzątali się z pośpiechem po izbach starego 3187 2, 18| niezdrów, i o byle co wściekał się na służbę. Siedział w rogu 3188 2, 18| sofy i co chwila zrywał się na równe nogi jakby z zamiarem 3189 2, 18| wielkiej tajemnicy. Kończyło się przecież na wybuchu przekleństw, 3190 2, 18| przekleństw, w których mieszały się w chaos wyrazy niesalonowe 3191 2, 18| między ułaskawionymi trafi się Klopstock albo i zgoła Gutenberg?~ 3192 2, 18| wyszedł. Jego febra udzielała się Krzysztofowi. Padli sobie 3193 2, 18| ramiona i długo ściskali się w milczeniu, nim ów toast 3194 2, 18| ciebie? Wiem, że nie zgadzasz się z ojcem, że nie możecie 3195 2, 18| sekretnie uchodzę...~- I boję się swoją drogą papy... Nie 3196 2, 18| widzę bowiem, że zaczynasz się alterować.~- Wściekłeś się! 3197 2, 18| się alterować.~- Wściekłeś się! Niech słońce wzejdzie! 3198 2, 18| hrabiemu skaleczysz. Niech się rozwidni.~- Nie marudź!~- 3199 2, 18| do stu piorunów! Że sami się natkacie i opijecie grzanym 3200 2, 18| za niewielką chwilę dało się słyszeć miarowe po grudzie 3201 2, 18| Spojrzenia ich skrzyżowały się jak szpady przysięgających. 3202 2, 18| każdym węgłem domu, jak się z jękiem wałęsa pod drzewami 3203 2, 18| mu serce. Oczy zmrużyły się, żeby nie widzieć pustki 3204 2, 18| miłość-krzywda, znowu dźwignęła się w piersiach, jako ów feniks 3205 2, 18| ścierniska. W bruzdach tuliły się smugi wody drżąc i marszcząc 3206 2, 18| smugi wody drżąc i marszcząc się z zimna. W pewnym miejscu 3207 2, 18| liść jak łachman plątał się dokoła łodygi na falach 3208 2, 18| maleńkim Krzysiem. Wspomniał mu się jakiś dzień odległy, kiedy 3209 2, 18| szlochanie starej gruszy rozległo się wśród pola.~Zgłuszył je 3210 2, 18| Przybyli do miejsca, gdzie się drogi rozstają idąc w cztery 3211 2, 18| których szczyty chyliły się za wiatrem. Z głębin ogrodu 3212 2, 18| Z głębin ogrodu wznosiły się dwa białe kominy dworu, 3213 2, 18| dworu, a z nich dym już się wymykał i rozwiewał między 3214 2, 18| w strzemionach, poprawił się na siodle i ściągnął konia 3215 2, 18| główny gościniec, zbliżali się właśnie do skraju...~Wtem 3216 2, 18| były zapadłe, oczy wwaliły się w oczodoły, nie uczernione 3217 2, 18| nieprzerwanie starzec przywlókł się do szyi końskiej, do strzemienia, 3218 2, 18| zgrzybiała ręka zaczęła ślizgać się bezsilnie po ubłoconym puślisku, 3219 2, 18| Głowa z wysiłkiem dźwignęła się w górę i oczy zalane łzami, 3220 2, 18| Krzysiu...~Ramiona wzdrygały się, a ręce trzęsły jak od przypalania 3221 2, 18| Krzysiu...~Stopy plątały się bezładnie, następując jedna 3222 2, 18| syna na drogę, czepiały się jego rękawów, kieszeni...~- 3223 2, 18| półzawarte, usta zacięte. Schylił się pomału i ujął ręce dziada, 3224 2, 18| piersi. Głowy ich zetknęły się, oddechy zmieszały i bezsilne 3225 2, 18| niewysłowiona potęga.~Zdało się Rafałowi, że ta chwila nigdy 3226 2, 18| Rafałowi, że ta chwila nigdy się nie skończy. Był pewien, 3227 2, 18| przepadło.~Ale z nagła Krzysztof się ocknął i dźwignął. Oczy 3228 2, 18| ocknął i dźwignął. Oczy mu się rozwarły szeroko i straszliwy 3229 2, 18| szybciej, szybciej... Zanurzali się we mgłę oddalenia, w bezbrzeżny 3230 2, 19| wjechać do miasta i stawić się u pewnego jegomości, kuzyna 3231 2, 19| Wtedy Olbromski nachylił się ku niemu i z dziwnym uśmiechem 3232 2, 19| gwaru-chargotu.~Wrzawa wznosiła się, wznosiła wciąż jako wówczas, 3233 2, 19| piorun. Straszliwy grom zwali się w miasto i zatrzęsie posadą 3234 2, 19| widomego kształtu. Wmieszali się w tłum i zaczęli nasłuchiwać. 3235 2, 19| nazwiska. Dwa powtarzały się ciągle: Wysiekierski, Baum, 3236 2, 19| skazani na śmierć za to, że się "do Polaków" przekraść usiłowali. 3237 2, 19| tysięcy.~Mróz przeszedł się po kościach słuchających. 3238 2, 19| chłystkom!~- Ba-ba! We łbach się pali, mościpanku! Chuć do 3239 2, 19| Mondur z galonami osłom się spodobał. Zachciało się 3240 2, 19| się spodobał. Zachciało się parte franse. A tu dragon 3241 2, 19| leciał za Pilicę, robić by się żadnemu nie chciało.~- Bo 3242 2, 19| Stój, patrzaj! Odechce ci się, jak poczujesz, jak powąchasz, 3243 2, 19| ulicy Sławkowskiej rozległ się głuchy, głęboki łoskot bębnów 3244 2, 19| rozciekawionej tłuszczy, zdawało się, że go zagłuszy. Było coś 3245 2, 19| zdławionej piersi miasta, rozległ się samotny, śpiżowy głos dzwonu.~ 3246 2, 19| wychynął z ulic i wwalił się na wały, rozpierzchł po 3247 2, 19| zbitą masą głów ukazały się trzy postacie. Trzy blade 3248 2, 19| tylko samotny dzwon.~Dał się słyszeć jakiś jeden głos, 3249 2, 19| Długo brzmiał, zlewając się w szereg dźwięków niezrozumiałych... 3250 2, 19| pomoście szafotu ukazała się czwarta postać. Wicher zduszonego 3251 2, 19| brzega.~Ów człowiek zbliżył się do skazańców i pierwszemu 3252 2, 19| jest winowajca!... - szept się rozszerzył.~- Tamtych podmówił.~- 3253 2, 19| rodzicielskich.~- Bronik się w polu.~- Milczał w sądzie.~- 3254 2, 19| Winowajca!~Kat zbliżył się do niego łagodnymi kroki. 3255 2, 19| stryczek.~Nagle wyprężył się powróz.~Nim się pospólstwo 3256 2, 19| wyprężył się powróz.~Nim się pospólstwo opatrzyć zdołało, 3257 2, 19| Nogi jego w kolanach zgięły się, pięty stuliły i leniwym 3258 2, 20| Przyjaciele zaopatrzyli się w kostiumy podróżne z sukna 3259 2, 20| którędy można było przemknąć się za granicę. Jedno z pierwszych 3260 2, 20| w świecie, którędy mają się przemycać, ale oto Rafał 3261 2, 20| stanęli w Jazie. Zatrzymali się w oberży przy trakcie. Piętrowy 3262 2, 20| Cedro, niby to zabierając się do noclegu w oberży, począł 3263 2, 20| kto mieszka w pałacu? jak się zowie? czy ma dzieci?... 3264 2, 20| rozmowy z oberżystą wyłoniła się smutna prawda, okazało się 3265 2, 20| się smutna prawda, okazało się bowiem, że w ostatnich dniach 3266 2, 20| chłopskiej chacie. Patrol styka się z patrolem wsi sąsiedniej. 3267 2, 20| całej linii i czuwają co się nazywa. Jeżeli się kto zbliża 3268 2, 20| czuwają co się nazywa. Jeżeli się kto zbliża do rzeki z tej 3269 2, 20| obchodziły, zaczął rozpytywać się o dziedziców majątku.~Powziął 3270 2, 20| Przyjaciele porozumiewali się głośno w obecności służby 3271 2, 20| niezwłocznie do pałacu. Udali się tam piechotą. Mrok już zapadał, 3272 2, 20| znaczyło tyle, co ocknąć się w zimie i ujrzeć dokoła 3273 2, 20| wiosenny. Ciekawość wzmagała się bez przerwy... Po chwili 3274 2, 20| Raz pragnął dowiedzieć się tylko i cofnąć od niedorzecznych 3275 2, 20| gdyby, tak przyszło cofnąć się naprawdę, zraniłoby go to 3276 2, 20| rzekł Rafał przeciągając się leniwie.~- Ale czekajże, 3277 2, 20| Zawsze to potrzebne, może się przydać. Nawet powinniśmy 3278 2, 20| adres. Obadwaj nachylili się nad tym pismem i Rafał pierwszy 3279 2, 20| z portykiem, lnu któremu się zbliżyli, było na głucho 3280 2, 20| z rozczarowaniem. Poddał się już pewnej miłej, mistycznej 3281 2, 20| niejako myśli, że to stać się musiało, że inaczej w jego 3282 2, 20| drzemki. Ten dowiedziawszy się, że przybyli z Krakowa i 3283 2, 20| dziedziczki, jął krzątać się, przepraszać; dreptać i 3284 2, 20| nareszcie do pokojów. Znaleźli się w małym, doskonale ogrzanym 3285 2, 20| obdarzony głosem, który, zdawało się, służył do mierzenia długości 3286 2, 20| Krakowie artysta - i oddalił się. Płomyki świec, zrazu przygasłe, 3287 2, 20| zrazu przygasłe, rozszerzyły się z wolna i żółte ich światło 3288 2, 20| salon.~Rafałowi marzyło się, że jest jakby w Warszawie... 3289 2, 20| chwilę wejdzie, za chwilę się ukaże... Czyż to możliwe? 3290 2, 20| Milcz, milcz... Ucisz się, ucisz...~Za oknami, których 3291 2, 20| oczekiwanie przeciągało się bardzo długa, rzekł podnosząc 3292 2, 20| wskroś którego błąkała się jego dusza. Z niechcenia 3293 2, 20| czarodziejskiego świata wyszło się w świat rzeczywisty... - 3294 2, 20| było za osłoną barw. Stał się jak człowiek zasłuchany 3295 2, 20| uwydatniał, na amen oddał się lekturze. Kiedy niekiedy 3296 2, 20| Kiedy niekiedy zwracał się odruchowo do Rafała, żeby 3297 2, 20| portiery salonu rozszerzył się jedwabny szelest. Naciśnięta 3298 2, 20| samego siebie! Wydawało mi się zawsze, że jestem niespełna 3299 2, 20| spuścił książkę. Stropił się i w eleganckim ukłonie cofnął 3300 2, 20| eleganckim ukłonie cofnął się o dwa kroki. Rafał spostrzegłszy 3301 2, 20| wstał z miejsca i obrócił się.~Stała przed nim księżniczka 3302 2, 20| końcu wiosny.~Rafał nie mógł się nadziwić, napatrzyć tej 3303 2, 20| owemu przedzierzgnięciu się jednej formy piękna w inną, 3304 2, 20| ukłony. Wreszcie posunęła się uprzejmie ku Krzysztofowi 3305 2, 20| pozostały do odjazdu. Cieszył się, że już ich niewiele zostało. 3306 2, 20| tak w ich tłumie błąkał się tam i sam, trafił na jedną, 3307 2, 20| trafił na jedną, która mu się od razu stała pocieszycielką:~ 3308 2, 20| grudzieńskim zuchwalstwem i spotkał się ze spojrzeniem pani Ołowskiej.~ 3309 2, 20| duszy ani nie zasłoniły się mgłami wstydu od tajemniczej 3310 2, 20| zamiarach i wszystko składało się jak najlepiej, ale teraz 3311 2, 20| szambelanowo...~- Słowo się rzekło, a raczej napisało. 3312 2, 20| Wprawdzie on na nic by się w tej sprawie nie przydał 3313 2, 20| który tę sprawę podjął się przeprowadzić. Plan jest, 3314 2, 20| święty Szczepan odbędzie się w tym domu zjazd i zabawa 3315 2, 20| oporu, namysłu i zwłoki udać się za przewodnikiem, w nocy 3316 2, 20| rzekł Cedro unosząc się z krzesła.~- Jeszcze nic 3317 2, 20| byli na tamtym brzegu. Już się tedy pojutrze zacznie wojna! - 3318 2, 20| wojna! -rzekł nachylając się do Rafała ze swym entuzjastycznym, 3319 2, 20| rościć nadzieje, puszczasz się na śliskie pola zdradnej 3320 2, 20| który znowu wie wszystko, co się w Wiedniu dzieje, wie, co 3321 2, 20| Prawdziwie nie wiem. Zdaje mi się, że obudwu nas tknęła jedna 3322 2, 20| rzekła piękna pani zwracając się do Rafała.~- Tak... - rzekł 3323 2, 20| twardym i nieswoim zdaje się, że do konia byłem i jestem 3324 2, 20| kontemplacji swej siły. Zdało mu się, że dusza w nim zwiększa 3325 2, 20| że dusza w nim zwiększa się i rozrasta. Nie był już 3326 2, 20| pochyleniach głowy, kiedy zwracała się, ażeby słuchać, co będzie 3327 2, 20| będzie mówił, przebijało się coś jak uszanowanie czy 3328 2, 20| Rafał począł wpatrywać się w nie, ile się dało, ile 3329 2, 20| wpatrywać się w nie, ile się dało, ile było można. Ani 3330 2, 20| dało, ile było można. Ani się spostrzegł, kiedy uległ 3331 2, 20| kloca, czoła, w którym taiły się myśli niewiadome, nieznane, 3332 2, 20| oszołamiało głowę. Im więcej się zdumiewał patrząc bez przerwy, 3333 2, 20| bez przerwy, tym bardziej się unosił w głębi siebie. Ale 3334 2, 20| sztuki, chęci podobania się i kokieterii, owa łatwość, 3335 2, 20| najtrudniejszy, zdawałoby się, królewski urok. Ciche, 3336 2, 20| obłąkania nie wiedząc, co się dzieje, słyszał wciąż spokojne, 3337 2, 20| Wówczas bardzo musiał zmienić się wyraz jego twarzy, gdyż 3338 2, 20| ich nazwiska?~- Nazywają się Polacy, a miny mają niczego... 3339 2, 20| waszmość pana... - kłaniał się Cedro. - Właśnie jego opieka 3340 2, 20| pomoc...~- A ba... pomoc! Tu się właśnie rozłazi. Bardzo 3341 2, 20| pani dziedziczka wyrwała się.., te!... z tą gotowością 3342 2, 20| sprawa niełatwa. "Nudzę się, nudzę się"... A potem rób, 3343 2, 20| niełatwa. "Nudzę się, nudzę się"... A potem rób, co chcesz... 3344 2, 20| panie Kalwicki, trzymaj się, z łaski swej, w ryzach!~- 3345 2, 20| O, zaraz: staruszku! To się nie godzi...~- Co jeszcze? 3346 2, 20| włosy waszmości.~- Stało się tedy, że ja na stare lata 3347 2, 20| dodał szeptem, zbliżając się do Krzysztofa.~Kiedy ci 3348 2, 20| warg nie schodził, a stawał się coraz świetlistszy, coraz 3349 2, 20| saloniku, pani Ołowska zbliżyła się jeszcze o krok i nie spuszczając 3350 2, 20| nieporuszony, aczkolwiek zachwiał się słysząc te słowa. Płomień 3351 2, 20| dwaj rozmawiający zbliżyli się do stołu, pani Ołowska otwarła 3352 2, 20| kartę po karcie przypatrując się to tej, to innej kombinacji 3353 2, 20| kombinacji barw. Gdy otwarł się widok alei, Rafał przytrzymał 3354 2, 20| zasiedli, Rafał znalazł się obok starego plenipotenta 3355 2, 20| plenipotenta i musiał wdać się z nim w rozległy dyskurs 3356 2, 20| Tymczasem gospodyni domu bawiła się z Krzysztofem tak żywo i 3357 2, 20| mgnienie oka nie zwróciła się ku niemu królewska głowa, 3358 2, 20| a której przecie wyzbył się był za pomocą skutecznych 3359 2, 20| wielki kawał świata. Dziwił się wewnątrz siebie temu porządkowi 3360 2, 20| dawnych cierpień wznosiła się w jego piersiach jak rozwścieczona 3361 2, 20| rozpaczą, gdy znajdowały się wobec niezbitej prawdy, 3362 2, 20| piękność ta nie zmniejszyła się, lecz wzmogła, że teraz 3363 2, 20| wzmogła, że teraz stała się równą nieskończoności. Co 3364 2, 20| jaką godzinę później udał się na spoczynek. Jak błędny 3365 2, 20| mijał pokoje i znalazł się wreszcie w niewielkiej ogrzanej 3366 2, 20| Krzysztof. Rafał rozebrał się i rzucił na łóżko. Zaraz 3367 2, 20| usnął. Późno w nocy zbudził się i podniósł.~Okrążała go 3368 2, 20| ciemną sztolnię nocy. Dał się unieść marzeniom. Przebywał 3369 2, 20| oczu nieoczekiwane wahanie się uczuć. Jak zdroje dotychczas 3370 2, 20| jakiejkolwiek roli! Przerzucić się na stronę austriacką, pruską 3371 2, 20| pruską czy diabelską, stać się żołdakiem, czyimkolwiek 3372 2, 20| duszę, kamienieje i zamienia się w jej skarb, gdzie chropawe 3373 2, 20| temu. Wyjdą w nocy. Puszczą się w manowce nadrzeczne. Tam 3374 2, 20| twojej szpicruty`? Przyjrzyj się, żmijo! Wzniesiesz znowu 3375 2, 20| na wodę. Rafał roześmiał się patrząc na te ognie. To 3376 2, 20| na te ognie. To on tam ma się udać... Między te ognie... 3377 2, 20| powrotu. Już nigdy! Roześmiał się powtórnie. Każdy najnędzniejszy 3378 2, 21| westybulu raz w raz wynurzały się nowe postacie i wolno szły 3379 2, 21| przybywających gości, zsuwał się z twarzy jak maska.~Obok 3380 2, 21| niżej na platformie, gdzie się zawracały schody, kłaniał 3381 2, 21| zawracały schody, kłaniał się przed każdą wkraczającą 3382 2, 21| gotowalni na dole umieścił, żeby się tam dostatecznie po swojemu 3383 2, 21| oczyścił. Wreszcie ukazał się ów porucznik. Szedł żwawo 3384 2, 21| usta. Kamerdyner skłonił się przed nim we dwójnasób nisko 3385 2, 21| snadź Niemiec nie pomylił się co do osoby gospodarza. 3386 2, 21| kanapki i krzesła napełniły się doborem najpiękniejszych 3387 2, 21| sąsiednich salonów tłoczył się zastęp tancerzy. Środek 3388 2, 21| Szyja i ramiona wyłaniały się spomiędzy szerokich buf 3389 2, 21| elegancją wiedeńczyka skłonił się przed nią, przyjęła go, 3390 2, 21| atłasowe ciżmy prześliznęły się po parkiecie sali ku rozwartym 3391 2, 21| Niemca poczuli, że zaczyna się ich epos. Krzysztof przyjął 3392 2, 21| kindżałem.~Należało decydować się szybko.~W ciągu tych dwu 3393 2, 21| dni twarz Rafała osunęła się, a oczy pełgały niezdrowym 3394 2, 21| godziny na godzinę zwiększała się jego namiętna, rozszalała 3395 2, 21| z kimś rozmawiać, witać się, żegnać, ukrywać w sobie 3396 2, 21| spiskowca i, co najgorsza, śmiać się. Toteż śmiał się czasami 3397 2, 21| śmiać się. Toteż śmiał się czasami tak oryginalnie, 3398 2, 21| bez wiedzy, przedzierał się ku niej, żeby nareszcie 3399 2, 21| żeby nareszcie wyznać, co się z nim dzieje... A kiedy 3400 2, 21| z nim dzieje... A kiedy się zbliżał i słyszał mówiącą 3401 2, 21| jej śmiechem, uśmiechając się z cicha.~Tak przetrwał te 3402 2, 21| piękną!~Głowa jej stała się podobną do odwiecznej kamei, 3403 2, 21| w laurowe gałęzie, wiły się jak barwne jego zwoje. Bure 3404 2, 21| zwoje. Bure brwi stykały się jedna z drugą nad linią 3405 2, 21| Nigdy cudniej nie wyróżniały się śnieżne skronie od płonących 3406 2, 21| rozkoszniej nie uchylały się usta.~W pewnej chwili Rafał 3407 2, 21| folwark w dzierżawę. Będzie się tu włóczył po polach. Będzie 3408 2, 21| tylko o to, jak rozmówić się z Krzysztofem. A może i 3409 2, 21| może i on zostanie? Wyłżą się przed Trepką trudnościami... 3410 2, 21| przyciągnąć Krzysztofa. Zdawało mu się nawet, że go przyciągnął... 3411 2, 21| stał wyprostowany wpatrując się pilnie źle widzącymi oczyma 3412 2, 21| wykaszlały:~- Krzyś... boisz się?~Tamten drgnął jak od dotknięcia 3413 2, 21| soplem lodu.~- Nie boję .się! - rzekł zupełnie jak dziecko, 3414 2, 21| jest?~- A ja myślałem, że się boisz.~- Lepiej byś westchnął 3415 2, 21| nadejdzie chwila odjazdu, skryć się w pałacu i zmarnować dogodną 3416 2, 21| dogodną chwilę. Uda, że się spił. Człowiek pijany nie 3417 2, 21| niech idzie, nawet niech się przeprawi szczęśliwie w 3418 2, 21| postanowienie Rafała. Unosił się wśród szczęścia odzyskanego, 3419 2, 21| sąsiednich salach i ukazywał się znowu. Odkryte ramiona i 3420 2, 21| rozkoszne. Oto przesuwają się pary jedna za drugą... Przemyka 3421 2, 21| jedna za drugą... Przemyka się, jak mgła, dziewica w przystroju 3422 2, 21| przez krótką chwilę udało mu się przebiec salon trzymając 3423 2, 21| mózgu słowa, ustały, zdawało się, myśli. Ani jednego wyrazu 3424 2, 21| nie znalazł, choć silił się, żeby go wymówić. Milczał 3425 2, 21| wszelkich usiłowań nie udało się Rafałowi tańczyć z panią 3426 2, 21| córze~I nieba i dnia. Zaczął się taniec. Zaraz w pierwszej 3427 2, 21| głębokości serca, targającego się w powrozach swych, wyszeptał:~- 3428 2, 21| ostygła w żyłach. Zdawało mu się, że już nigdy nie nadejdzie 3429 2, 21| tamtej ręki. Widziało mu się, że światła gasną, muzyka 3430 2, 21| widzą. Dusza tylko nasyca się nią, jak kwiat nasyca się 3431 2, 21| się nią, jak kwiat nasyca się mgłą nocy.~Oto mówi do niego 3432 2, 21| i już na wieki. - Niech się tak stanie.~- Ani jednego 3433 2, 21| wspomina ten bezczelny, który się porwał...~- Pani, pani... 3434 2, 21| chciałem powiedzieć...~- Już się dokonało.~Odeszła znów. 3435 2, 21| dźwięk tych wyrazów. - "Już się dokonało". - Cóż mogą znaczyć 3436 2, 21| ułożył w myśli, przesunęła się obok niego wśród nieustających 3437 2, 21| Nigdy nie będziesz się waćpan starał, żeby mię 3438 2, 21| rozkażesz, to dziś nad ranem dam się rozstrzelać, ale wysłuchaj 3439 2, 21| Ciszej waćpan szeptaj, bo nam się przypatrują...~Głęboki ukłon.~ 3440 2, 21| Brak wzroku i tchu. Ocknął się widząc, iż należy tańczyć 3441 2, 21| szczęścia. Już nie zbliżyła się w tych figurach. Dopiero 3442 2, 21| bardzo dobrze?~- Zdaje mi się.~- Zaproś mię waćpan później 3443 2, 21| osobności.~- Zamilcz.~Skończył się taniec i nastała chwila 3444 2, 21| chwila przerwy. Rafał oddalił się do jednej z sąsiednich sal 3445 2, 21| wszystko, nawet na to, co się przed chwilą dokonało. Wiedział 3446 2, 21| nie czuł wcale. Otrząsnął się ze swego stanu wówczas dopiero, 3447 2, 21| ona zaprzeczała śmiejąc się srebrnym swym śmiechem. 3448 2, 21| śmiechem. Rafał zbliżył się także i posłyszał wówczas, 3449 2, 21| mu poleciła. Przecisnął się tedy ostrożnie przez tłum, 3450 2, 21| ostrożnie przez tłum, skłonił się przed gospodynią i prosił, 3451 2, 21| prosić.~Po długim wahaniu się, którego na pozór nie mogły 3452 2, 21| bojaźni, tancerka stała się podobną do muzycznego instrumentu, 3453 2, 21| melodii. Samemu zdawało się, że tworzy i pierwszy raz 3454 2, 21| przepisów tańca, mogli obejmować się miłosnymi uśmiechy, tonąć 3455 2, 21| tancerza. Wtedy szept:~- Boję się ciebie...~- Kocham...~Ukłon 3456 2, 21| Musiał teraz oddalać się od niej i wracać, oddalać 3457 2, 21| milczeniu. Nareszcie, kiedy się najmniej spodziewał, kiedy 3458 2, 21| posłyszał znowu wyrazy ledwie się dobywające spomiędzy nieruchomych 3459 2, 21| końca. Źrenice oczu skryły się w cieniach rzęs. Na ustach 3460 2, 21| złotolitą burzę.~Rafał wcisnął się w tłum mężczyzn i stanął 3461 2, 21| oczyma patrzał w dal. Zbliżył się do niego Krzysztof i rzekł:~- 3462 2, 21| niego z ukosa i uśmiechnął się dobrodusznie. Rzekł cicho 3463 2, 21| i łagodnym:~- Bardzo mi się podobasz dnia dzisiejszego.~- 3464 2, 21| w Krakowie... Nie byłbyś się tułał po gościńcach...~- 3465 2, 21| nie ma dowcipu. Obawiam się, że dziś rano zginiesz. 3466 2, 21| marmurowego kominka. Patrzali się w siebie zaklętymi oczyma 3467 2, 21| nie umieliby określić, co się działo na świecie otaczającym 3468 2, 21| straszniejszą miłością upajać się sobą.~Wreszcie, nim piękność 3469 2, 21| niewypowiedzianego uśmiechu zaćmiły się i ściemniały jego oczy i 3470 2, 21| ściemniały jego oczy i stały się do oczu księżniczki podobne. 3471 2, 21| księżniczki podobne. Usta oblekły się wyrazem potęgi i cudownej 3472 2, 21| potęgi i cudownej siły. Stał się piękny, wspaniały i niezwyciężony. 3473 2, 21| mrok. Na kominku żarzył się stos bukowych węgli. Okrył 3474 2, 21| szczęścia.~Nie odtrącała go ani się poruszyła na swym miejscu. 3475 2, 21| umrę, jeśli zechcesz... dam się w ręce dragonów. Grób zachowa 3476 2, 21| odsunąwszy go skierowała się ku drzwiom, którymi była 3477 2, 21| niezwyciężonej miłości. Zatrzymała się u proga. Zawahała się... 3478 2, 21| Zatrzymała się u proga. Zawahała się... Potem wróciła jęcząc 3479 2, 21| swego szczęścia, nie budząc się z omdlenia. Wszystko jedno. 3480 2, 21| uśmiechu. Ale na rozkaz, że ma się udać z Krzysztofem na ową 3481 2, 21| byłem na balu.~- Dzień się już za jaką godzinę zrobi! 3482 2, 21| mi to szkodzi?~- Ubieraj się co tchu. Chwila najstosowniejsza, 3483 2, 21| ale innym razem! - złościł się Kalwicki.~- Biada mi!~- 3484 2, 21| całował. Po raz ostatni upajał się cielesną wonią dotknięć, 3485 2, 21| brakowało tylko obszlegów, żeby się stał artyleryjskim mundurem. 3486 2, 21| dobre rozhukanych.~Miało się już pod świtanie, ale noc 3487 2, 21| miejscu kuły nogami i prężyły się do biegu. Para z nich biła 3488 2, 21| rozkoszy. Słodkie szepty snuły się bez końca po wargach i jako 3489 2, 21| wszystka dusza przemieniła się w słupy dymów wonności.~ 3490 2, 21| dymów wonności.~Otwarły się drzwi. Kalwicki wyprowadził, 3491 2, 21| panie lejtenancie!~- Sind Sie vielleicht Olowski's Freund?~- 3492 2, 21| Rafał zaciął konie.~- Niech się pan porucznik niczego nie 3493 2, 21| Frau Olowski ist ja... Sind Sie vielleicht ein sogenannter 3494 2, 21| ist aber schön...~- O, to się wie!~Konie wpadły w opłotki 3495 2, 21| do wsi i skokiem kopały się w głębokim śniegu. Mdły 3496 2, 21| śniegu. Mdły brzask począł się niecić na wschodzie. Wiatr 3497 2, 21| wschodzie. Wiatr nadranny ocknął się w polach.~- Co pary w koniach! - 3498 2, 21| rozkazującym, że Rafał poddał mu się mimo oporu.~Wpadli między 3499 2, 21| drogi, którą lecieli, paliło się ognisko, i z dala już widać 3500 2, 21| szyldwacha na koniu. Gdy się ku temu ogniowi sanie pędem