Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] mytilene 1 mzyl 2 n 1 na 4579 na-hoho 3 na-hohoho 1 nabawialo 1 | Frequency [« »] 7019 w 5404 sie 4665 z 4579 na 2702 nie 2482 do 1951 ze | Stefan Zeromski Popioly IntraText - Concordances na |
Tom, Rozdzial
2001 2, 10| lemze malućko namieniało na świtanie, hybaj! we wode, 2002 2, 10| i przez niej. Wezmo cie na spytki, na męki.~- Na męki?~- 2003 2, 10| niej. Wezmo cie na spytki, na męki.~- Na męki?~- Zje ba 2004 2, 10| cie na spytki, na męki.~- Na męki?~- Zje ba jakoz! To 2005 2, 10| ino zabawa, kie ci myske na pępek pod garnusiem puścili. 2006 2, 10| wiedzieć sposób.~- Sposób?~- Na jedno musis przystać: abo 2007 2, 10| Stępi sie to złe, kij mu sie na drzazgi ostrzepie, straci 2008 2, 10| se bedzie banował, a to na nic - to nagorse. Ty sie 2009 2, 10| zsiednie jak krzemień. Włada na Cie przyńdzie telo, co kazdej 2010 2, 11| uprzejmy i trwały, pozostał na jego ustach taki sam, jak 2011 2, 11| szli wolno, skradając się na palcach. Pod chmurami, między 2012 2, 11| szczytem a szczytem krzesanic, na zrębach i gzymsach, lekko 2013 2, 11| wyzłacał ich łapy złożone na krawędziach, szyje i głowy 2014 2, 11| powlokły się ze wstrętem na kulach niedoli, swą własną 2015 2, 11| drogi i rozdołu, wiodącego na szczyt, runęły nowe lodowate 2016 2, 11| konno, potem przesiedli na sanie. Ale zimno nie dawało 2017 2, 11| zimno nie dawało pobłażania. Na połowie drogi do szczytu 2018 2, 11| samym siedlisku przyrody, na kalenicy dachu Europy. Jakże 2019 2, 11| przepaście? Po cóż są te zaspy? Na co była okropna zawieja, 2020 2, 11| Nic teraz nie wiem.~Na szczycie, około martwych 2021 2, 11| Przelatując tamtędy z północy na południe globu ziemskiego, 2022 2, 11| południe globu ziemskiego, grał na harfie łańcuchów górskich, 2023 2, 11| przyśpieszonym tętnem, a nogi drżały. Na pół skostniali, śmiertelnie 2024 2, 11| podróżni spędzili tę noc na drzemaniu w pobliżu ogniska. 2025 2, 11| mozołem zeszli do Airolo na włoskim zboczu Alp. I tam 2026 2, 11| mimowolnej wzgardy poglądał na ciepłą, zabawnie obszerną 2027 2, 11| dłużej, rozstali się podróżni na nizinach z rzeką Ticino, 2028 2, 11| wiosennych mgieł, wdzierając się na skaliste przełęcze, i znowu 2029 2, 11| swych korzeni i wystawiał na słońce krzywe pazury łap 2030 2, 11| pierwszy w życiu, patrzał na wszystko okiem zgasłym tak 2031 2, 11| piec zimowego mieszkania. Na szarą barwę jego twarzy 2032 2, 11| dolin, rozstąpiły się skały. Na widnokręgu lśniło się morze 2033 2, 11| mojej duszy... Spojrzyj...~Na krańcach widnokręgu wyginał 2034 2, 11| przez wstęgi błękitne jakoby na chóry anielskie, śpiewające 2035 2, 11| czarne korony, a najdalej na cyplu kamienistym strzelała 2036 2, 11| strzelała w niebo kępa cyprysów na podobieństwo pięciu czarnych 2037 2, 11| bielały liguryjskie Alpy, a na lewantyńskim czarną masą 2038 2, 11| wyrzuciło ze swoich pian na ląd starego świata Korsykanina, 2039 2, 11| cierpliwie. Powóz skierował się na prawo i wbiegł na główny 2040 2, 11| skierował się na prawo i wbiegł na główny gościniec prowadzący 2041 2, 11| kierunku. Willa Vicini leżała na górze obrosłej krzewami. 2042 2, 11| korynckie kolumny bielały na słońcu, barwiąc dalekie 2043 2, 11| żeby zechcieli zaczekać na przebudzenie starego margrabiego 2044 2, 11| dalekich stron przyniosło i na brzeg wyrzuciło, a pracowity 2045 2, 11| wyrzuciło, a pracowity człowiek na tej drodze rozsypał. Małe 2046 2, 11| patrząc zielonymi oczyma na nieznanych ludzi. Ludzie 2047 2, 11| można było, wspinając się na palce, zajrzeć na drugą 2048 2, 11| wspinając się na palce, zajrzeć na drugą jego stronę. Rósł 2049 2, 11| drugą jego stronę. Rósł tam na południowym stoku, ze wszech 2050 2, 11| odziemek, który zrzuca korę na podobieństwo człowieka pod 2051 2, 11| Wśród ich gałęzi leżały już na złotych prętach żółte, okrągłe, 2052 2, 11| z siebie puszczę. Stojąc na wyniosłości tej góry patrzał 2053 2, 11| Któż by się zdziwił, gdyby na jego spotkanie wyszedł z 2054 2, 11| by się zdziwił ujrzawszy na gzymsie marmurowym białe 2055 2, 11| nie było, a spięcie togi na obnażonym ramieniu było 2056 2, 11| a ruchliwych i czułych na każde tchnienie bardziej 2057 2, 11| jak cudzoziemcy wyrzuceni na niegościnny ląd. Był to 2058 2, 11| byli bardzo znużeni. Siedli na kamiennej ławce. Książę 2059 2, 11| papiery upadły mu z rąk na kolana. Naprzeciwko ławki, 2060 2, 11| rozłożyste drzewko rododendronu, na wysokość nie przechodzące 2061 2, 11| rozkoszą i czcią patrzali na jego kwiaty olbrzymie, których 2062 2, 11| ściśniętych. Oczy miał spuszczone na kwiaty.~Z nagła ciężkie 2063 2, 11| do głowy. Upuścił gałąź na ziemię i stał nad nią ze 2064 2, 11| niewidocznych oczu jego padło na kwiaty kilka samotnych łez, 2065 2, 11| ziemi, bądź błogosławiona... na wieki... Na wieki...~ 2066 2, 11| błogosławiona... na wieki... Na wieki...~ 2067 2, 12| przesiedział w więzieniu na zamku orawskim jak pospolity 2068 2, 12| wzgardziwszy samą śmiercią czekał na nią obojętnie. Śmierć nie 2069 2, 12| Zabiegliwy gazda pieniądze na wszelki wypadek dobrze ukrył, 2070 2, 12| Sędzia obieralny, prowadzący na Węgrzech w komitacie najbliższym 2071 2, 12| świadectwa gazdy, mieszkał na Podhalu, skłamał z prostotą, 2072 2, 12| obyczajów, spotkane przezeń na ulicach Krakowa. Sprzykrzywszy 2073 2, 12| wrześniu puszczony został na wolność. Jako szlachcic 2074 2, 12| bez wytchnienia. Czasem na wozie Słowaka, wspinającego 2075 2, 12| zuchelek. Czasem przysiadł na rozworze bryki żydowskiej 2076 2, 12| kamienny słup z obrożami na łańcuchach do zamykania 2077 2, 12| zamykania szyi a rąk skazanego na pręgierz, więc w nocy kopnął 2078 2, 12| w nocy kopnął się dalej. Na przełaj, rzadko kiedy dopytując 2079 2, 12| się, jak mógł. Zachodził na odludne plebanie kościelne 2080 2, 12| odległym stajanku i upiec je na zaraniu w jałowcowych gąszczach. 2081 2, 12| zarośla wysokich ostów zostały na miedzach po to, żeby wiatr 2082 2, 12| Rzadko gdzie leżały jeszcze na zagonach krwawe garście 2083 2, 12| kręto między krzakami, a na nim dwie zastygłe koleiny, 2084 2, 12| przelatujący tymi stronami miał na co padać, ukazywało się 2085 2, 12| topoli a wiązów, sterczące na straży jakiegoś folwarku. 2086 2, 12| ochrypłym dyszkantem złości się na swoją dolę. Czasem wrona 2087 2, 12| drożyny uboczne wywiodły go na ludny gościniec, na bitą, 2088 2, 12| wywiodły go na ludny gościniec, na bitą, szeroką drogę. Boczną 2089 2, 12| podróżni zatrzymywali się na dłużej. Rafał niewiele myśląc, 2090 2, 12| szerokie ławy i ciężkie stoły na skrzyżowanych nogach. W 2091 2, 12| krzywoprzysięzcy, biegającymi na wszystkie strony. Indywiduum 2092 2, 12| półkwarcia z piwem. Kurzył się na misce tłusty schab i wódka 2093 2, 12| znieruchomiały jak jastrząb na żerdzi i przewracał oczyma 2094 2, 12| do graczów i kiwnął głową na przywitanie, jak to szlachcic, 2095 2, 12| woli głową, odpowiadając na ukłon pracowitego wieśniaka. 2096 2, 12| wieśniaka. Tamci odpowiedzieli na ten niby ukłon w sposób 2097 2, 12| węgierskiej strony wprost na Kraków.~- Od węgierskiej 2098 2, 12| pytanie, spoglądając z ukosa na "boczek" wieprzowiny leżący 2099 2, 12| boczek" wieprzowiny leżący na misce.~Nie pytając się o 2100 2, 12| butelki.~- A ja tu czekam na pana.~- Co za pana?~- A 2101 2, 12| głupkowatym osłupieniu patrząc na praktyki Rafałowe.~- Pan 2102 2, 12| Laboratorium żelazną rynkę na trzech nogach i podał gościowi 2103 2, 12| karczmarza i wymiaru jego sił na wypadek walki, gdyby przyszło 2104 2, 12| towarzysz wyjrzeli przez okno i na łeb na szyję rzucili się 2105 2, 12| wyjrzeli przez okno i na łeb na szyję rzucili się do drzwi.~ 2106 2, 12| się w ciemny kąt i czekać na uśmiech fortuny. Drzwi otworzono 2107 2, 12| oberżysty i zapytał, czy na czas swego pobytu w zajeździe 2108 2, 12| zgodą. Zawołam parobków i na przykładek każę ci gnaty 2109 2, 12| oglądając jego kostium z góry na dół, z dołu do góry, unikając 2110 2, 12| nieszczęściu?~- Ależ!... Na miły Bóg... Rafuś... Olbromski... 2111 2, 12| pytaj.~- Jedno mi powiedz, na Boga! Skąd się tu wziąłeś?~- 2112 2, 12| Idziesz?~- Tak.~- Czemuż, na Boga! idziesz piechotą?~- 2113 2, 12| uczuwszy fetor bielizny zgniłej na ciele i okropnego potu więźnia.~ 2114 2, 12| wyszli. Chcę zostać sam na sam z przyjacielem. Przynieść 2115 2, 12| bieliznę kolegi rozłożoną na stole.~Cedro rzekł:~- Sam 2116 2, 12| Chyba zostań w tym, co masz na sobie. Tylko co tchu zmieniaj 2117 2, 12| zgniłe gałgany, które miał na sobie, zwinął w kłąb i zatrzymał 2118 2, 12| Wstał od stołu i wyszedł na dwór. Obszedłszy karczmisko 2119 2, 12| bardzo wiele. Czuł wciąż na piersiach swych leżącą zdradę, 2120 2, 12| Krakowa. Ja pędzę wprost na Tarnów, do siebie. Kraków 2121 2, 12| Kraków omijam. Ale jeśli ci na tym zależy, walmy na Kraków.~- 2122 2, 12| ci na tym zależy, walmy na Kraków.~- Broń Boże! - zawołał 2123 2, 12| To samo właśnie miałem na myśli. Słuchaj - jedź do 2124 2, 12| ja pojadę do ciebie? Co na mój widok powie twój ojciec?~- 2125 2, 12| staram się...~- O pannę?~- Na szczęście, jeszcze nie o 2126 2, 12| Choć i to wkrótce spadnie na moje barki.~- Jakże to?~- 2127 2, 12| moje barki.~- Jakże to?~- Na teraz, uważasz... staram 2128 2, 12| Przenigdy! - zawołał z ponurym na czole marsem na wspomnienie 2129 2, 12| ponurym na czole marsem na wspomnienie księcia Gintułta, 2130 2, 12| zaginięcia pani de With. A na samo wspomnienie więzienia 2131 2, 12| niczym, o niczym... Podniósł na Krzysztofa oczy i rzekł:~- 2132 2, 12| rzekł:~- Jeżeli ci to będzie na rękę, to z rozkoszą, z prawdziwą 2133 2, 12| rozkoszny ruch.~Zanosiło się na deszcz i lekkie krople niekiedy 2134 2, 12| pojmować swoją niedolę. Patrzał na ścieżkę biegnącą brzegiem 2135 2, 12| twardym gruncie. Spoglądał na gliniane przykopy i widział 2136 2, 12| gałganach...~W szczerym polu, na ugorze, pasą się dwie krowiny, 2137 2, 12| krowiny, a obok nich kuca na ziemi pasturka, workiem 2138 2, 12| go ledwo-ledwo porasta. Na zagonach strzelają proste, 2139 2, 12| gdy idziesz z karczmiska na rozstajnych drogach! Niech 2140 2, 12| gdy idzie z karczmiska na rozstajnych drogach. Wydarte 2141 2, 12| suchymi listkami szeleszczą. Na wysokich, na niedostępnych 2142 2, 12| szeleszczą. Na wysokich, na niedostępnych rózgach płoną 2143 2, 12| znajdował. Las był suchy, na piachach. Nędzne, cienkie 2144 2, 12| wydziera. Smutek się flańtał na tej ginącej, na niepewnej 2145 2, 12| flańtał na tej ginącej, na niepewnej drodze. Niemiła 2146 2, 12| kołysał je w prawo i w lewo. Na głębi spokój panował jak 2147 2, 13| Cedro nie mógł usiedzieć na miejscu. Stawał w bryce, 2148 2, 13| bryce, przechylał się to na tę, to na tamtą stronę, 2149 2, 13| przechylał się to na tę, to na tamtą stronę, o coś wypytywał 2150 2, 13| przyjezdni znaleźli się na stopniach szerokiego przedsionka. 2151 2, 13| onieśmielony i wściekły na przyjaciela za te czułości.~ 2152 2, 13| zajęty synem, że się potykał na progach, potrącał o odrzwia 2153 2, 13| pantofle. Żabot i chustka na szyi, koronkowe mankiety, 2154 2, 13| rąk, sposób trzymania ich na stole, nawet wówczas gdy 2155 2, 13| szczęścia, gdy patrzał a patrzał na syna, ale i wówczas nie 2156 2, 13| podniosła głowę i spojrzała na niego z zabawnym uśmieszkiem. 2157 2, 13| rączki złożone nadobnie na sześćdziesięcioletnim łonie 2158 2, 13| będziecie mieli dosyć czasu na plotki wiedeńskie i olszyńskie. 2159 2, 13| domową, wlewał pieczołowicie na talerz Krzysztofa zupę z 2160 2, 13| jeszcze "pędziźrybię"? Cóż wy na to?~- Jest gotowe... - uśmiechnął 2161 2, 13| błyszczącymi oczyma krajał na ćwierci pain de gibier, 2162 2, 13| pain de gibier, mrugając na Rafała, żeby czasu nie tracił. 2163 2, 13| głowy brata z pozostawieniem na ciemieniu wysokiego, ufryzowanego 2164 2, 13| rzucając się z nożem i widelcem na ulubione potrawy. - Zlituj 2165 2, 13| Rafuś! nie żyłeś jeszcze na świecie, jeśli nie znasz 2166 2, 13| właśnie z Bardyjowa, gdzie na wodach bawił z przyjaciołmi, 2167 2, 13| sekretnej...~- Kto tam dziś na takie rzeczy zwraca uwagę!... - 2168 2, 13| równość szlachecka. Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie. 2169 2, 13| I tak jestem szlachcic na zagrodzie, więc równy temu 2170 2, 13| równa pierwszej lepszej na zagrodzie. Aha! Nakaż Kurtiwronce, 2171 2, 13| wzdrygał się i cierpiał na całym ciele. Czuł, jak się 2172 2, 13| niewidzialne kły męczarni.~Na szczęście, po wieczerzy 2173 2, 13| zapomniane pokoiki, saloniki, nie na pokaz, gdzie ocalały podniszczone, 2174 2, 13| guście francuskim, esowate, na wygiętych nóżkach z rzeźbionymi 2175 2, 13| spojrzenie - i cofnął się na widok swojej osoby. Pomimo 2176 2, 13| wykwintne suknie wyglądał na zamaskowanego złoczyńcę. 2177 2, 13| pończochy, nieruchomo spoczywały na dywanie; splecione i zaciśnięte 2178 2, 13| dzieci.~Panna Mery, wsparta na ramieniu brata, z początku 2179 2, 13| rozerwać uśmiechu leżącego na ustach. Nie chciał może 2180 2, 14| pięknym parkiem. Teraz, na jesieni, owe wzgórza i wąwozy 2181 2, 14| w lesie, między sosnami, na wysokim brzegu rzeki. Dach 2182 2, 14| zatrzymała się przed gankiem, na spotkanie przybywających 2183 2, 14| brwiami.~Jegomość ów miał na sobie dosyć dziwaczne ubranie, 2184 2, 14| wyłogami i kamizelką, a na nogach grube buty z cholewami 2185 2, 14| Pan poseł siwiejesz nie na żarty...~- Z trosków o dobro 2186 2, 14| rzutu oka widać, że tyjemy na niemieckim chlebie...~- 2187 2, 14| wielkiej fortuny, którą na polityczne interesa przefacjendował, 2188 2, 14| przefacjendował, prawie poseł na Sejm Wielki, peregrynant, 2189 2, 14| Zbyt wysoka godność jak na chudopacholski rozumek. 2190 2, 14| bardzo długo! Włazimy ci na kark obadwaj oto z Rafciem. 2191 2, 14| masz prawo do gospodarki na roli dlatego właśnie, żeś 2192 2, 14| Treść niewarta formy. Chyba na rozkaz hrabiowski. Byłem 2193 2, 14| uzdrowieniu tego, co już było na dobre strupieszało w grobie. 2194 2, 14| spotkawszy mię w ciężkiej opresji na ryngach wiedeńskich, zaprosił 2195 2, 14| prawi, stary włóczykiju, na rezydenta do Stokłosów... 2196 2, 14| przysłał choć parę czeskich na makagigi. Pędza nam mandatariuszów 2197 2, 14| karczmie pokrwawią, dni na pańskim zmniejszył usque 2198 2, 14| Rafałku, mogęż pozwolić na takie marnowanie mienia? 2199 2, 14| Sam ja tu teraz popatrzę na twoje sprawki!~- Naprzód 2200 2, 14| obaczyć? Do Paryża?~- Nie, na honor, tylko do Puław, do 2201 2, 14| Reprezentanci dwu stolic na mnie jednego. Eheu me miserum! 2202 2, 14| folwarkach i teraz moda runęła na młodzież.~- Jakbyś wiedział. 2203 2, 14| i Grzesik.~- Powiedzże, na czymże ty jeździłeś?~- Na 2204 2, 14| na czymże ty jeździłeś?~- Na karym.~- Mój koń kochany! 2205 2, 14| jeszcze twoje oko nie oglądało na tym padole. Teraz na ciebie 2206 2, 14| oglądało na tym padole. Teraz na ciebie kolej: mów, co czytasz?~- 2207 2, 14| niech go obejrzy moje oko na tym padole! Co do mnie, 2208 2, 14| do mnie, to czytam sobie na przemiany... Raz odczytuję 2209 2, 14| Nie przystoi szlachetce na dwu wioskach w Zachodniej 2210 2, 14| wargach zaciśniętych, jakby na zamki zawartych.~- Cóż tak 2211 2, 14| siłę, duszę i rozum tracisz na wysiadywanie w antyszambrach. 2212 2, 14| antyszambrach. Starczy honoru na wyrabianie za pieniądze 2213 2, 14| cudzoziemskiego tytułu, ale go nie ma na tyle, żeby w sobie zbudzić 2214 2, 14| ciesielskiej roboty, a na nich bez ładu i porządku 2215 2, 14| bibulastych gazet piętrzyły się na szerokim stole pośrodku 2216 2, 14| izby. Tu i owdzie wisiały na ścianach mapy, stare sztychy 2217 2, 14| odciął się Trepka.~Rafała na widok tych książek ogarnął 2218 2, 14| człowieka zdrowego, który baczy na wszystko, a nerwy swoje 2219 2, 14| wszystko, a nerwy swoje trzyma na wodzy. Zaczął pokazywać 2220 2, 14| my rolników i marzących na jawie. Nad Łabą, nad Wełtawą! 2221 2, 14| z Niemca, dopóki siedzę na roli, na swojej czy na cudzej. 2222 2, 14| dopóki siedzę na roli, na swojej czy na cudzej. I 2223 2, 14| siedzę na roli, na swojej czy na cudzej. I cóż poradzi, choćbyś 2224 2, 14| to cały zakon niemiecki na tobie jednym zęby sobie 2225 2, 15| ludzi tęgich i zdrowych. Na szczęście, nikt go o tajemnice 2226 2, 15| blachami. Sroki pokrzykiwały na ich gałęziach, wiewiórki 2227 2, 15| których noga ślizgała się jak na parkiecie. Woń grzybów i 2228 2, 15| żywicy, płynącej z obarów na sosnach, napełniała powietrze.~ 2229 2, 15| wydzierało się westchnienie - i na tym koniec. Kamień leżał 2230 2, 15| tym koniec. Kamień leżał na sercu. Ale w niskości swego 2231 2, 15| niewysłowionego światła i cienia. Na próżno! Ustał w nim wzrok 2232 2, 15| rozszerzy tę chwilę mocy na godzinę, na dzień, rozlegał 2233 2, 15| chwilę mocy na godzinę, na dzień, rozlegał się daleko 2234 2, 15| karpy, sterczące z wody na obraz potwornych kłów. Obwieszał 2235 2, 15| toporem, a rzucone tutaj na wieczną pastwę czasu. Najlżejszy 2236 2, 15| ostrymi grotami padało już na rzekę, przestrzeliwszy gęste 2237 2, 15| rosa, białym szronem leżąca na ziemi i liściach...~Wspomnienie 2238 2, 15| raczej nie wspomnienie, tylko na nowo przeżyte szczęście 2239 2, 15| przeżyte szczęście straconych na wieki dni dzieciństwa objęło 2240 2, 15| samo łono wypielęgnowało. Na chwilę oddał się temu uczuciu. 2241 2, 15| jakiej zawsze doświadczał na widok nowych miejsc w kraju, 2242 2, 15| przeszył duszę słuchacza, na wskroś, do dna. Cisza już 2243 2, 15| długo jeszcze w nim drżał i na zawsze pozostał w duchu...~ 2244 2, 16| przepolował, zimę przetańczył, a na wiosnę gospodarował, już 2245 2, 16| Trepka polubił go bardzo. Na wiosnę, w lecie i pod jesień 2246 2, 16| siedzi w Wiedniu. Tymczasem na jesieni roku 1805 Krzysztof, 2247 2, 16| spędzali dni tej jesieni na koniu, za chartami, wieczory 2248 2, 16| koniu, za chartami, wieczory na grze w szachy albo na czytaniu.~ 2249 2, 16| wieczory na grze w szachy albo na czytaniu.~Trepka wywierał 2250 2, 16| Trepka wywierał duży wpływ na towarzysza. W rozmowach, 2251 2, 16| miłym człowiekiem, ciekawym na długą metę. Można z nim 2252 2, 16| dzień. Mgła jesienna leżała na polach i na zwiędłych już 2253 2, 16| jesienna leżała na polach i na zwiędłych już liściastych 2254 2, 16| rozkisłe, że tylko konno, i to na zgrabnym koniu, można było 2255 2, 16| chartów, gdyby się okazało, że na polach płaskowzgórza role 2256 2, 16| leśną drożyną przerznąć się na owe pola przez lasy bukowe. 2257 2, 16| bukowe. Nieodwiedzana dróżka na gliniastym gruncie w lesie 2258 2, 16| ciemnymi drzewami. Liście na bukach, na dębach i klonach 2259 2, 16| drzewami. Liście na bukach, na dębach i klonach były już 2260 2, 16| dopiero szarą bladaczką. Na ziemi, pod kopytami koni, 2261 2, 16| postrzegę, żem widziany,~Już się na bok wzrok twój toczy~I martwe 2262 2, 16| Wyjechali z leśnej drożyny na równinę i skierowali się 2263 2, 16| stanęli jak wryci. Z tej mgły, na całej widzialnej długości 2264 2, 16| grenadierów z ciężkimi karabinami na ramieniu a tornistrami na 2265 2, 16| na ramieniu a tornistrami na plecach. Olbrzymie, proste, 2266 2, 16| proste, dwubarwne kity na ich kaszkietach, kształtu 2267 2, 16| kamasze. Szerokie białe pasy, na krzyż przecinające ich piersi, 2268 2, 16| pułki białych kirasjerów na olbrzymich koniach. Wielkie 2269 2, 17| Na wojence dalekiej...~Dzień 2270 2, 17| płonęła już ozimina, ale na ogół ziewało w polach pustkowie 2271 2, 17| pustkowie odłogów jesiennych. Na pastwiskach po nadrzeczu 2272 2, 17| jaskrawa zieloność trawników, a na równych łąkach jednostajnie 2273 2, 17| jedna drugą, drapało się na wyschłe szczyty włoskiej 2274 2, 17| i Olbromski - siedzieli na ganku dworu, w milczeniu 2275 2, 17| prawda! Żołądek źle wychodzi na medytacjach i kontemplacjach.~- 2276 2, 17| próbował latami we Firenze na jeden wietrzyk czekać.~Wtem 2277 2, 17| czekać.~Wtem psy, drzemiące na piasku przed gankiem, dźwignęły 2278 2, 17| się żywo drugi i wnet jak na komendę zerwały się wszystkie 2279 2, 17| półmroku alei wolno wysuwał się na jaśnię żebrak na kuli drewnianej, 2280 2, 17| wysuwał się na jaśnię żebrak na kuli drewnianej, w łachmanach. 2281 2, 17| wrócił niosąc pieniążek na dłoni. Już z dala mówił 2282 2, 17| Nie śmie, pada, wejść na dziedzinę.~- Jakiż to hardy 2283 2, 17| w łachmanach, z sakwami na krzyż przewieszonymi przez 2284 2, 17| zasypane do cna. Patrzały na nich oczy siwe, śmiałe aż 2285 2, 17| przechodziły z jednej twarzy na drugą, badając je do głębi. 2286 2, 17| Wreszcie dłużej spoczęły na obliczu najstarszego.~- 2287 2, 17| dziadku, tak nas bierzesz na spytki? - mruknął Trepka.~- 2288 2, 17| nie sługiwał?~- A to ci na co wiedzieć?~- Wojskowy 2289 2, 17| wiosny wlekę się z miejsca na miejsce, z miejsca na miejsce...~- 2290 2, 17| miejsca na miejsce, z miejsca na miejsce...~- Mówże, bracie, 2291 2, 17| mówię-swoje. Dziewięć ja lat na jego sprawy patrzający, . 2292 2, 17| cisnęli, złamali my broń na kolanie, o świętą ziemię 2293 2, 17| szlachcic herbowy, choć i na jednej habendzie, na jednym 2294 2, 17| choć i na jednej habendzie, na jednym zagonie, ta szlachcic 2295 2, 17| morzami, -panowie bracia! Na bardzo dalekich morskich 2296 2, 17| we francuskiej stronie. Na ziemi płaskiej i na dnie 2297 2, 17| stronie. Na ziemi płaskiej i na dnie morza niezgruntowanym 2298 2, 17| najszczęśliwszy ze wszystkich, został na świecie.~Wracam oto w swoje 2299 2, 17| drżącymi usty - gdzie stąpisz, na czyj próg, tam dla ciebie 2300 2, 17| nastawał Trepka - bo my tutaj na zagonie wiemy ledwie coś 2301 2, 17| już otrzaskał z wojną, a na myśl tamten dzień jak przyjdzie, 2302 2, 17| okolicach szlacheckich wojsko na egzekucję zwaliło. Kto ino 2303 2, 17| Siedlcach, w Łukowie rozdzielili na partie, potem ubrali w kamasze 2304 2, 17| wytchnąłem po marszu. Wdziali na mnie biały mundur półfraczasty, 2305 2, 17| biały pas przez piersi - i na mustrę. He, szelmy! Ile 2306 2, 17| węgiersku wyczytywać, kto to na one nasze męstwo wyczekuje. 2307 2, 17| świata. Wilkiem patrzał jeden na drugiego i jako ten zbój 2308 2, 17| drugiego i jako ten zbój czyhał na oficera, a oficer znowu 2309 2, 17| jak wilk szczerzył zębce na podkomendnych. Nie zostawił 2310 2, 17| razy, braciszkowie moi, na pobojowiszczu gonisz zajadły, 2311 2, 17| Karolem poszli w dół Renu na Jourdana, inni darli w Szwajcary 2312 2, 17| inni darli w Szwajcary na Massenę, a my pod felcajgmajstrem 2313 2, 17| stanowisko Bossolengo i Polo na prawym brzegu Adygi. Łańcuch 2314 2, 17| W tej wsi Polo postawili na Adydze dwa mosty, a przed 2315 2, 17| samego rana zwaliły się na nas dywizje francuskie. 2316 2, 17| Panowie bracia! Spojrzę ja na tych ludzi krwawym ślepiem 2317 2, 17| gwer z ręców leci, włosy na głowie stają! Jezusie Maryja! 2318 2, 17| bratniego mundur zwłóczę i na ramiona wciągam. A dokoła 2319 2, 17| czasów, Darewski, walcząc na ochotnika jako prosty żołnierz 2320 2, 17| to samo dwaj Zaderowie na szańcach, to samo podporucznicy 2321 2, 17| Borys i Majewicz u mostów na Adydze, a żołnierzy i podoficerów 2322 2, 17| Austriaków, przegnały ich na lewy brzeg, wzięły szturmem 2323 2, 17| poddamy, łby nam ukręcą. Na nasze szczęście, splamiony 2324 2, 17| włoskie góry, przyszedł na nieszczęście swoje pod Trebio 2325 2, 17| łuty śmierdzącego mięsiwa na człeka, po gloneczku chleba. 2326 2, 17| bardzo wielka. I nie tylko na wojsko, ale na całe miasto 2327 2, 17| nie tylko na wojsko, ale na całe miasto Genuę. Ludzie 2328 2, 17| i nieśli ich ta tłumem na owo piękne Campo santo.~ 2329 2, 17| kościotrupów. Siedzieli my na tych górach grzebieniastych 2330 2, 17| i dobrze. Samego zostaw na dwa dni - jużci się tak 2331 2, 17| rozstęka, że najtęższy chłop na nic. Widzieli my austriackie 2332 2, 17| suchych gołogórach, jak se ta na nasze trupy ostrzyli bagnety. 2333 2, 17| ostrzyli bagnety. Wołali my na nich: "Chodźże, chodź, nienasytku, 2334 2, 17| stamtąd we dwie strony świata, na wschód i na zachód słońca, 2335 2, 17| strony świata, na wschód i na zachód słońca, a giną i 2336 2, 17| morze z lewej strony, a na prawej, za miastem Savoną, 2337 2, 17| nie schowasz. Przyszedł na nas w ostatnich dniach obrony 2338 2, 17| z morza co nieco wyłowić na haczyk ze śpilki - jakby 2339 2, 17| czarną i zimną sień, wnet na cię warknął Włoszyn zielony 2340 2, 17| między ślepie wstawił, abo ta na paluszkach szedł z nożem 2341 2, 17| deszcz, bieda! Gdyś się na bosaka podbił, stłukł a 2342 2, 17| nasze stroje. Tornistry na nas ino całe a czapki. Reszta 2343 2, 17| buńczucznie, a hardo. Mundur na nim białą nicią w stu miejscach 2344 2, 17| Pierwszego Konsula, że idziemy na żołd Rzeczypospolitej Francuskiej. 2345 2, 17| Rzeczypospolitej Francuskiej. Na dwa my się rozpadli legiony. 2346 2, 17| Gdy my wyciągnęli linią na ćwierć mili, a białe wojska 2347 2, 17| krwawe oczy. Ci tu stali, co na tym miejscu hańbę ponieśli. 2348 2, 17| rzucą się jak jastrzębie na schorowaną i bezsilną załogę. 2349 2, 17| zieje z oczu... Wtem, jakoby na komendę, staną przed szeregami 2350 2, 17| to, prawi, była i zmaza na honorze niepokalanym rycerzy 2351 2, 17| lecz żeby go odmieniło na prędki. Tak się też stało. 2352 2, 17| Szwajcary trzema szlakami na miejsce prze znaczenia. 2353 2, 17| króla Etrurii, to znowu, że na żołd cyzalpiński. Zlękli 2354 2, 17| miejsca. Wtedy garnizon puścić na parol i iść w biady czy 2355 2, 17| pochwyćmy statki, usiądźmy na nie i płyńmy zbrojnie na 2356 2, 17| na nie i płyńmy zbrojnie na Korfu, Cefalonią i inne 2357 2, 17| mówił generał, nogą stanie na ziemi francuskiej, otrzyma 2358 2, 17| legiów polskich i zamieniono na półbrygady wojsk cudzoziemskich. 2359 2, 17| dziewięciu, to jest zmienili na trzy półbrygady. Stu blisko 2360 2, 17| Projekt ambarkowania się na siedm wysp i opanowania 2361 2, 17| armat przymuszono wsiadać na fregaty w Livornie...~- 2362 2, 17| wreszcie wyznali wprost.~- Na Antyle?... - mruknął Trepka.~- 2363 2, 17| dwudziesty z kolei przyjdzie na miejsce swoje. Wielki wódz 2364 2, 17| A żołnierz wodzowe słowo na czułej szali waży. Tylko 2365 2, 17| wsiadania. Sam ów został na lądzie, gdy fregaty wojenne 2366 2, 17| czerwca 1802 roku wstąpiła na pokład w Livornie. Ostrożność 2367 2, 17| zbyteczna. W porządku stanęli my na kamieniach portu. Rzędem 2368 2, 17| południa, za cichą zatoką, jak na nie z czarnych dołów chlaszczą 2369 2, 17| Latarnia morska połyskuje na niej raz za razem, raz za 2370 2, 17| razem, nikiej bolesny znak na trwogę. Ptactwo na żelaznym 2371 2, 17| znak na trwogę. Ptactwo na żelaznym niebie z piskiem 2372 2, 17| i znowu] lotem w górę, na skrzydłach, aż ta zginie. 2373 2, 17| krzyki!~Stoi domek strażniczy na samym końcu molo. Przysiadł, 2374 2, 17| mchy kamiennego daszku na się - i cierpi. Strzeli 2375 2, 17| spomiędzy kamiennych grobli na pełne morze. Nasza korweta 2376 2, 17| Ledwie my się pokazali na głębokich toniach, na wiatrowisku, 2377 2, 17| pokazali na głębokich toniach, na wiatrowisku, porwie nas 2378 2, 17| w fale. Z trzaskiem lecą na pokład latarnie urwane z 2379 2, 17| Pójdzie nasz okręt w górę i na dół. Pocznie go zagon morskich 2380 2, 17| zagon morskich wałów z boku na bok kłaść, bić w pierś jakoby 2381 2, 17| świata. Dwa tylko zdołały na powrót do portu zawinąć. 2382 2, 17| kapitan Kastus ze swą żoną na brzeg się wydobył z toni. 2383 2, 17| roboty, ale który mógł ustać na nogach, tego na pokład i 2384 2, 17| mógł ustać na nogach, tego na pokład i do lin! Niejednego 2385 2, 17| piersi i połknął pianami na wieki wieczne. Bosy, przemokły 2386 2, 17| Zatrzeszczał, zadygotał i legł na boku. Stanął.~Usłyszeli 2387 2, 17| zdążyły. Dopędził nas okręt, na którym był szef batalionu 2388 2, 17| piachu, płasko rozciągniętych na brzegu Afryki. Jakoby wiklowe 2389 2, 17| Półbrygada, mająca się przesiąść na inne okręty, wysiadła w 2390 2, 17| i dwanaście dni straciła na przygotowania do odjazdu. 2391 2, 17| się odmienił, weszli my na wody krążącego oceanu. Odtąd 2392 2, 17| morzach, że nawy stały jak na murowanym fundamencie, na 2393 2, 17| na murowanym fundamencie, na litym zwierciadle. Czekali 2394 2, 17| i tak oto całą noc leżym na pokładzie czuwający, dokiela 2395 2, 17| strzała pozłocista kładła na poprzek morza.~Nieraz, bywało, 2396 2, 17| wszystkie oczy powiedzie na wschód, w niezmierność oceanu, 2397 2, 17| niezmierność oceanu, rzuci na nas widzenie senne lądu 2398 2, 17| robactwa, a i tej tylko kwartę na człowieka dziennie dawali. 2399 2, 17| trzaskały. Język wysechł na suchą drzazgę. Żołnierz 2400 2, 17| górach San-Domingo stanie na czele Kreolów Murzyn Lamur 2401 2, 17| Prawie cała ludność murzyńska na wyspie złączyła się z Mulatami 2402 2, 17| morderstwami. Pastwiono się na jeńcach wojennych. Wyszła 2403 2, 17| słabość. Jednych zabijała na miejscu, jak piorun, bez 2404 2, 17| podporucznik Bergonzoni na pokładzie fregaty. Pewnego 2405 2, 17| Nic nie rzekł i wyszedł na pokład. Tam postąpił kilka 2406 2, 17| skroniach, oczy im wysadzało na wierzch i przemieniało w 2407 2, 17| oczu staną się jak szafran. Na trzeci dzień zwidzi się 2408 2, 17| a nieraz wprost ze skóry na szyi, na policzkach ciec 2409 2, 17| wprost ze skóry na szyi, na policzkach ciec wolno krew 2410 2, 17| zwierzeń, spowiedzi wziął na barki! Och, a tamten okręt...~ 2411 2, 17| pasażerski. Siedziałem ja wtedy na brzegu morskim, zabity na 2412 2, 17| na brzegu morskim, zabity na ciele i na duchu. Już to 2413 2, 17| morskim, zabity na ciele i na duchu. Już to było po raku 2414 2, 17| po raku naszego wojowania na wyspie. Byłem zranion w 2415 2, 17| naszej wyspie. A już my się na niej wyżej czuba nażyli. 2416 2, 17| brzeg okręt z daleka. Żagle na jego rejach rozpięte wisiały 2417 2, 17| mokre, dziurawe jak łachmany na zbóju. Wietrzyk je czasem 2418 2, 17| bezradna jak ten korek na fali. Podpłynął ta ku niej 2419 2, 17| ku niej Murzynek portowy na swej pirodze z dębu korkowego, 2420 2, 17| się jak małpa po linach na pokład. Patrzymy: zrobił 2421 2, 17| pokład. Patrzymy: zrobił na nim krok, zrobił dwa - i 2422 2, 17| Tylko się migał. Wyskoczył na brzeg... Patrzymy: cały 2423 2, 17| brzeg... Patrzymy: cały na popiół zbielał ze strachu. 2424 2, 17| tchnie powietrzem, wymarłe na żółtą febrę, leży pokotem. 2425 2, 17| się z niego między sobą:~"Na taki ci to głupi koniec 2426 2, 17| nieraz rankiem w dzień jasny na jesieni. Przypływ je dopiero 2427 2, 17| dzwony w podlaskim kościele. Na tych błękitnych wełnach, 2428 2, 17| tych błękitnych wełnach, na błękitnych albo powleczonych 2429 2, 17| tęgo żagle, przechylił się na bok, zatoczył koło świszczące 2430 2, 17| część żołnierzy trzymała się na nogach. Każdy zniechęcony, 2431 2, 17| Mulatek, a drugi gotował się na śmierć w postach i trawił 2432 2, 17| chorych, zalegających pokotem na ziemi bez dozoru, pomocy 2433 2, 17| ten a ten poszedł spocząć na chwilę pod cieniem palm 2434 2, 17| kryształ. Wilgotne ciepło biło na nas z niskich sawannów, 2435 2, 17| Ledwie my stanęli nogą na tym lądzie, oczu my oderwać 2436 2, 17| zwany moskitem, tnie tak, że na miejscu ukąszonym zostaje 2437 2, 17| słońce przepalać powietrze na wskroś! Nastaje taki par, 2438 2, 17| koniec świata. Rzuca się na człowieka kleszcz zaskórny, 2439 2, 17| skóry bawołu, zawieszone na słupach, a przez całą noc 2440 2, 17| lianami, wyrywało dukty na parę wiorst, las walił się 2441 2, 17| wojskiem swoim przeszedł na stronę powstańców. Polacy 2442 2, 17| Murzynów przeszedł w nocy na stronę powstańczą, którzy 2443 2, 17| pochód za Dessalinem. Ledwie na doświtku dnia spostrzeżona 2444 2, 17| Co z nimi robić? Puścić na wolność, to powiększą armię 2445 2, 17| do apelu bez broni. Skoro na plac wyszli, nasz batalion 2446 2, 17| wrzasnął Trepka zataczając się na ścianę. - Milcz, nie mów 2447 2, 17| mnie!...~Żołnierz patrzał na niego chłodnym, obojętnym 2448 2, 17| chłodnym, obojętnym okiem. Na chwilę zamilkł.~- Po toście 2449 2, 17| bukowe, którzy wysiedli na ląd w San-Domingo, zostało 2450 2, 17| głodem i chłostą, puszczać na Murzynów. Wtedy już druga 2451 2, 17| 114 półbrygada, wsiadłszy na statki w Genui przypłynęła 2452 2, 17| inne. Stała nas garsteczka na brzegu, żeby przybywającym 2453 2, 17| co się działo z braćmi na przeklętym lądzie. Dusza 2454 2, 17| wrócić do Europy. Wsiedli my na fregatę idącą do Brestu 2455 2, 17| Francji. Wyznaczono nam na mieszkanie Châlons-sur-Marne, 2456 2, 17| serce, boć my szli wprost na Wiedeń. I weszli my w otwarte 2457 2, 17| sądzono mi było wstąpić na swoją ziemię. U samych jej 2458 2, 17| Niegodne były wasze nogi, żeby na ziemię tę wstąpiły. Bóg 2459 2, 17| za takie czyny jak wasze na wyspie.~- Zemsta jest moją, 2460 2, 17| głucho odparł żołnierz.~- Na skinienie uzurpatora, wskutek 2461 2, 17| com obszedł świat czekając na tę chwilę, nie pójdę z nimi. 2462 2, 17| jak inny człowiek. Stał na tym samym miejscu z rękoma 2463 2, 17| miejscu z rękoma splecionymi na poręczy krzesła. Twarz jego 2464 2, 17| oczyma.~Tamten siedział na niskim stołeczku, z głową 2465 2, 17| głową bezwładnie leżącą na dłoniach. Podniósł leniwie 2466 2, 18| Strzemienne~Rzeka Pilica, na którą w dniu 28 listopada 2467 2, 18| naznaczona przez rządy Galicjów na śmiałka, który by się ośmielił 2468 2, 18| zmoknięty, głodny i zły, a klął na czym świat stoi. Trzy tygodnie 2469 2, 18| Trzy tygodnie czasu zeszły na przygotowaniach i przeszpiegach. 2470 2, 18| postanowili wyruszyć niby to na polowanie, konno i z psiarnią. 2471 2, 18| młodzieńcy lekkomyślni, zdążający na karnawał do Krakowa. Trepka 2472 2, 18| wypraw i coś tam jeszcze na swoje usprawiedliwienie 2473 2, 18| przelatujący, powlekał grudę na drogach łańcuchem oknisk 2474 2, 18| i o byle co wściekał się na służbę. Siedział w rogu 2475 2, 18| sofy i co chwila zrywał się na równe nogi jakby z zamiarem 2476 2, 18| tajemnicy. Kończyło się przecież na wybuchu przekleństw, w których 2477 2, 18| również niejaką klemencją na oku. Po prostu przez zaskórne 2478 2, 18| Zawiążcie sobie węzełki na końcach wąsów, żeby nie 2479 2, 18| sobie choć skromną furteczkę na wypadek, czego Boże broń, 2480 2, 18| przyjaciela Napoleona, który idzie na Berlin, ale darować kiedy 2481 2, 18| nie radzę. Niechże choć na zarybek zostanie. A nuż 2482 2, 18| Cedro.~- Czekaj! Oto... na starą naszą w dziejach świata 2483 2, 18| tylko wyjedziemy, siadaj na bryczkę i leć do Olszyny 2484 2, 18| rozumiesz, jaką misję wkładam na ciebie? Wiem, że nie zgadzasz 2485 2, 18| Wiem, że wrócicie z drogi! Na trzecim popasie zajęczy 2486 2, 18| czapkami, wybiegli i skoczyli na siodła. Trepka z odkrytą 2487 2, 18| ludzkiego głosu, jakby słowo na pół wyrzeczone, które twarda 2488 2, 18| wyrzeczone, które twarda siła na wieki urwała. Głos ten przebódł 2489 2, 18| grubo ogaconych chałup. Na prawo i na lewo szły w dal 2490 2, 18| ogaconych chałup. Na prawo i na lewo szły w dal zagony, 2491 2, 18| miejscu oko Krzysztofa padło na kamionkę wśród miedzy, okrytą 2492 2, 18| plątał się dokoła łodygi na falach krętego wiatru.~- 2493 2, 18| cztery strony świata. Stał na rozdrożu spróchniały słup, 2494 2, 18| szczytem widniał obrazek na blasze, przybity czterema 2495 2, 18| Zdjął czapkę i wzniósł oczy na święty obrazek. Westchnął... 2496 2, 18| prowadzącą do Olszyny. Z dala na uboczu został rodzinny dom. 2497 2, 18| strzemionach, poprawił się na siodle i ściągnął konia 2498 2, 18| brzozowy, żeby wyjechać na główny gościniec, zbliżali 2499 2, 18| środkiem błotnego szlaku wprost na jeźdźców. Policzki jego 2500 2, 18| bezładnie, następując jedna na drugą. Widać było, że nie