Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Alphabetical    [«  »]
gnusniec 1
gnusny 2
gnusnym 2
go 762
goclaw 1
godebski 6
godebskiego 12
Frequency    [«  »]
931 od
863 o
850 juz
762 go
752 tak
749 jego
709 ale
Stefan Zeromski
Popioly

IntraText - Concordances

go

1-500 | 501-762

    Tom, Rozdzial
1 1, 1 | myśliwiec wytężył słuch... Gdy go do ostatniej granicy na 2 1, 1 | niebem. Knieja obejmowała go tajemniczym ramieniem swoim, 3 1, 1 | ramieniem swoim, puszcza go znowu brała, matka rodzona, 4 1, 1 | ciemnoorzechowy rogacz. Rafał wziął go na oko, przycisnął kolbę 5 1, 1 | dusząc się od łkania.~Ocucił go strzał, po nim drugi. Jak 6 1, 1 | zrobicie z rogaczem?~- Trza go brać na ramię tytego konia!...~ 7 1, 1 | sąsiednich wykrotów, dźwignął go w górę i, ująwszy rękoma 8 1, 1 | rzemyku, Nardzewski spytał go opryskliwie:~- Skądżeś strzelał?~- 9 1, 1 | mi sarn pod lufę, jakby go tam pastuch przygnał. Jeszcze 10 1, 1 | tram opatrzył, wymierzył go jakimsi żółtym łokciem i 11 1, 1 | krótkiej fajeczki.~- A musi go ktoś znalazł, bo cięgiem 12 1, 1 | ze sto lat abo więcej, że go to samo ślepiami widzieli.~- 13 1, 1 | Rogi położył... Wzieni go na oko, a prosto w łeb. 14 1, 1 | chcieli wygarnąć... A jakby go też człowiek zabił... Rany!~- 15 1, 1 | zabił... Rany!~- Ty, żebyś go i z krzyżem spotkał, tobyś 16 1, 1 | młodego świerka i począł go ścinać u samej ziemi małą 17 1, 1 | na lewej dłoni, zwilżył go śliną obficie, ugniótł palcami 18 1, 1 | Rafał, zaciekawiony, spytał go, czemu to wszystko robi.~- 19 1, 1 | ale natychmiast puścił go z rąk i zatoczył się jak 20 1, 1 | miejsca ustąpił, szlachcic go ofuknął:~- Daj no pokój! 21 1, 1 | Rafał z pietyzmem oparł go na ramieniu, ale w tej samej 22 1, 1 | drogi bodzentyńskiej. Tam go znowu zluzował stary myśliwiec.~ 23 1, 1 | przymarzł wierzchem; okryła go śreń, cienka skorupka lodowa. 24 1, 1 | wtrącił Kacper. - Jak my go rozciągnęli na ziemi, to 25 1, 1 | rzucał się do Rafała, żeby go z czułością liznąć po twarzy.~- 26 1, 1 | Miemiec czy co. Trudno go ta wyrozumieć. Przyjechali 27 1, 1 | miskę z panewek. Nudziła go rozmowa i obecność Niemca, 28 1, 1 | ziemię. Tym oto kozikiem, co go ma u pasa, zaczął mu podrzynać 29 1, 1 | wziął, ciortu brat, bom go się był bardzo przeląkł. 30 1, 1 | a każdy pleban udzielał go 'obywatelom za rewersem. 31 1, 1 | raz, ostatni... I niech go tam jasne pioruny spalą, 32 1, 1 | w pamięci wszystkich, co go widzieli. Najprzedniejsze 33 1, 1 | pradziadowskiego? Przecie go pracą na pańskim z czubem 34 1, 1 | w lasach nie urodzi, dać go muszą, bo tak prapradziadom 35 1, 1 | nawet nowy strzał wuja tylko go na chwilę ocucił...~Był 36 1, 1 | że dzień krótki. Zmusił go do prędkiego wypicia winnej 37 1, 1 | tak niewymownie... Paliła go nienasycona ciekawość, jak 38 1, 2 | ptasie skrzydła. Koń niósł go wskroś tych zasp, których 39 1, 2 | zdawało się, nie widzą go wcale, i uśmieszek, który 40 1, 2 | siłą wstrzymał ręce, żeby go nie objąć i ust płonących 41 1, 2 | miejsca w tyle sanek. Owiewał go czarodziejski zapach i jasny 42 1, 2 | strony, za rzeką.~- Czy go już widać?~- Ledwo, ledwo! 43 1, 2 | Sobolowe futro musnęło go po twarzy.~- Ach, więc to 44 1, 2 | wołali dźwigający. ~- Dalej go! czerwony złoty na głowę... - 45 1, 2 | oczy. Stary tymczasem już go był dostrzegł i obrzucił 46 1, 2 | słów takich. Najbardziej go zabolał szyderczy śmiech 47 1, 2 | wesoła i rozbawiona. Kiedy go spostrzegała, oczy jej śmiały 48 1, 2 | puszyste włosy... Spostrzegłszy go wyprostowała się i wlepiła 49 1, 2 | się z jej piersi. Odsunęła go w zdumieniu i wyszła. Rafał 50 1, 2 | o ścianę oparty tak, jak go zostawiła. W głowie jego, 51 1, 2 | Szalonym szczęściem napełniało go drganie całego domu od tańca 52 1, 2 | brzuchatego szlachcica, który go z miejsca, a bez żadnej 53 1, 2 | rybeńko... Od razu rym go w pysk, rym z drugiej i 54 1, 2 | pouciekały, i to z Krakowa.~Ale go zaraz skarcił i zagłuszył 55 1, 2 | i ciągnął likwor, skoro go masz przed nosem. Oto filozof...~ 56 1, 2 | panien tańczących wybrała go w mazurze. Podał jej rękę 57 1, 2 | wyrazu "ojciec" dźwignął go z omdlenia.~- Przyjadę na 58 1, 2 | matka zmuszona była wesprzeć go siłą i wyciągnąć prawie 59 1, 2 | wyciągnąć prawie z domu. Gdy go owiało mroźne powietrze 60 1, 2 | Kilku parobków odniosło go do tak zwanego belwederu 61 1, 2 | żywego człowieka. Poznał go nawet. Był to Wicuś Jawrysz, 62 1, 2 | niepośledni mazurek, łamał go na dwie części i każdą z 63 1, 2 | wszystko, gdy znowu ogarniać go zaczęła bezwładność i po 64 1, 2 | południa nazajutrz znaleziono go śpiącego na ziemi, o kilka 65 1, 3 | całym wysiłkiem rąk zdołali go odtrącić wiosłami raz, drugi, 66 1, 3 | wrzasnął na towarzysza i chciał go chwycić rękoma, ale dłonie 67 1, 3 | Wzdęty bałwan wodny pchnął go w piersi i dokądś odtrącił.~ 68 1, 3 | włosy i ramiona. Wywlókł go z fali i pchnął przed siebie 69 1, 3 | okruchy lodu obsiadają go ze wszech stron, z dołu, 70 1, 3 | calizny lodowej i wwalił go na nią. Później sam się 71 1, 3 | Krzysia szczękają. Dotknął go ręką i uczuł, że drży. Sam 72 1, 3 | ich włosa.~Wtedy ogarnęła go śmiertelna rozpacz. Nie 73 1, 3 | Kostniejącymi rękoma Rafał chwycił go wpół i zaczął wlec dokądś, 74 1, 3 | się spod jego woli, łamały go i trzęsły. W głowie zatlił 75 1, 3 | obmarzły kubrak, który go tym strasznym zimnem przejmował - 76 1, 3 | nim ubranie w pasy i odarł go ze wszystkiego. Tamten leżał 77 1, 3 | zupełnie nagi, Rafał zaczął go prać pięściami, szarpać 78 1, 3 | ciemności . rękę Cedry i jął go ciągnąć. Z początku tamten 79 1, 3 | tylko! Winien jestem! Ja to go namówiłem, Rafała, ja wymyśliłem...~- 80 1, 3 | stanie rzeczy. Wiedział, że go nic dobrego nie czeka. Z 81 1, 3 | to wspomnienie przejmował go dreszcz, zimniejszy niż 82 1, 3 | co zrobił. Badał, co też go za to czeka, że wziął cudzą 83 1, 3 | zgrozą zawsze mówione. Cóż go za to czeka? Jakaż jest 84 1, 3 | odpychał ten widok, zamazywał go, ścierał używając skłamanych 85 1, 3 | ciche błagania do kogoś, kto go wybawi. I znowu, jak powiew 86 1, 3 | prawie głośno.~Opanował go taki przestrach jak nigdy 87 1, 3 | przewidywania-obłędnice, i rozpacz chwyciła go za gardziel. Wbił czoło 88 1, 3 | drżenia, jakby żmija oplatała go całego, jakby zwracała ku 89 1, 3 | potrójną sumę boleści, spychały go jeszcze bardziej w ciemny 90 1, 3 | rozpaczy. Chwilami ogarniało go nagłe i śmiałe postanowienie 91 1, 3 | więc?~- Ja jego.~- Toś go zgubił. Ten chłopak umrze. 92 1, 3 | Nardzewskiego. Otworzył go sekretnym gestem i skulony 93 1, 3 | zwiniętą pięścią trzasnąć go tak między oczy, że ten 94 1, 3 | nim dopadł drzwi, dopędził go na giętkich nogach zwinny 95 1, 3 | rozjuszony- jak ranny dzik, zwalił go z nóg jednym ciosem w skroń. 96 1, 3 | dziedzińcu. Za chwilę nie będzie go już nawet w mieście.~ 97 1, 4 | Tarninach. Stary cześnik widzieć go nie chciał. W ciągu pierwszych 98 1, 4 | starego pana do dnia budził go podstarości Piotr i zabierał 99 1, 4 | gdzieś po gumnie, sprowadzał go znowu na klepisko. Wówczas 100 1, 4 | nasępionych brwi witało go zawsze i żegnało. Jeżeli 101 1, 4 | myśli, nawet uczuć. Żywiło go czucie niematerialne, płynące 102 1, 4 | lekceważyć. Owszem, pragnął, żeby go bili, żeby go prali, żeby 103 1, 4 | pragnął, żeby go bili, żeby go prali, żeby cierpieć 104 1, 4 | Rwać, szarpać... Wlokła go i ciągnęła ku sobie siła, 105 1, 4 | biały dzień opanowywała go głęboka senność, to znowu 106 1, 4 | że ledwie wstał. Nieraz go ponosiła bezdrożami, w nocy, 107 1, 4 | wreszcie. Teraz klacz go kochała. Potrafiła rozpoznać 108 1, 5 | klucz od stajni, ściągnął go niepostrzeżenie ze stolika 109 1, 5 | tajemnicza chwila i dźwignęła go na nogi, jak rozkaz. Wciągnął 110 1, 5 | pijana wiedźma, osypała go śniegiem dymiącym z dachu, 111 1, 5 | łechcący jak tabaka. Radość go niosła przez zaspy. Pławił 112 1, 5 | dziedziniec, obskoczyły go psy, olbrzymie brytany i 113 1, 5 | do niej szedł, i dotknęła go wilgotnymi nozdrzami.~- 114 1, 5 | klucz wziąć ze sobą, czy go rzucić w śnieg obok drzwi 115 1, 5 | lęk... Podszepnął mu, żeby go zabrać. Wsunął tedy w kieszeń 116 1, 5 | umilkły...~Baśka niosła go wskroś wiatrów siekących 117 1, 5 | Teraz już sama Baśka niosła go przez bezdroża. Przystanęła 118 1, 5 | chwilę, pierwszy raz ogarnęło go niemiłe uczucie. Do domu 119 1, 5 | Musiał zniżyć się, żeby go nie strącać. Śnieg wił się 120 1, 5 | jest dalej, to znowu, że go już dawno minął. Tymczasem 121 1, 5 | jasnego pokoju, światła, które go oślepiło, szczęścia, które 122 1, 5 | wylęgłych pod sercem, zdusiły go za gardło. Serce nie bolało. 123 1, 5 | nadziemskiego przez chwilę go niosło w dali od tego miejsca. 124 1, 5 | na wichrze Rafał usłyszał go, uczuł w piersiach jak ostrze 125 1, 5 | widział? Co złego mogłoby go spotkać`? Zbliżył się do 126 1, 5 | jeden, z ochotą marząc, żeby go za to spotkała śmierć. I 127 1, 5 | rodzący się w sercu, który go przenikał do szpiku kości. 128 1, 5 | stanąć w strzemionach, gdy go opadły. Baśka rzuciła się 129 1, 5 | uszła psom. Długo niosła go w podrzutnym skoku wskroś 130 1, 5 | szybkim ruchem uderzały go drgnienia brwi prosto zakreślonych...~ 131 1, 5 | Było tu zacisznie. Las go zasłaniał od wichru, był 132 1, 5 | dersławickim dworze, i radość go owiała. Ale prędzej od ruchu 133 1, 5 | postrach gwałtowny, który go przebił na wylot jak gdyby 134 1, 5 | siekła policzki. Wicher go do kości przejął. W tym 135 1, 5 | prawie cielska ścigających go wilków, wiatr zdarł mu z 136 1, 5 | przeraźliwych oczu wilka ozionęło go mrozem śmierci. Wtedy obie 137 1, 5 | u podstawy jęzora. Darł go na zewnątrz. Wilk rozwarł 138 1, 5 | Rzygająca jucha oblała go wrzącą strugą jak z cebra. 139 1, 5 | wygięty, pazury łap szarpały go, ale już słabiej, coraz 140 1, 5 | Objął pień rękoma, obłapił go jak chłop wszechwładne nogi 141 1, 5 | uchwycił się błąd. Objęło go wpół i za szyję dumanie 142 1, 5 | rzemiennym pasem. Powloką go bezsił, bez woli, z oślepłymi 143 1, 6 | chwilę ciągnący dech wysysał go szczelinami. "Zły", dmąc 144 1, 6 | szyby przyleciał, porywał go ze sobą wiatronogi lot jakoby 145 1, 6 | dziad staruszek, a prosi go o jałmużnę. Zołmierz pada: " 146 1, 6 | dziada na drodze, i ten go znowu] prosił. Tak ón znowu 147 1, 6 | ino grá, a diabły proszą go tańczyć. Ón gada: "Nie mam 148 1, 6 | Chorego obejmował sen. Budziło go tylko dalekie, dalekie w 149 1, 6 | siebie ten widok, pochłonął go duszą tak, jak woda chłonie 150 1, 7 | długiej chorobie, która go przez marzec, kwiecień i 151 1, 7 | usłużnością. Ojciec wypędził go z domu, zezwalając na przebywanie 152 1, 7 | która z tego wynikła, gdy go na pół martwego znaleziono 153 1, 7 | odjechać z domu. Matka słała go skrycie do owego starszego 154 1, 7 | głębsza od wszystkiego, co go ze strony ojca spotkać mogło.~ 155 1, 7 | wściekłych rąk szarpały go za włosy. Czasami jednak 156 1, 7 | znak, że ojciec nie chciał go widzieć przed odjazdem.~ 157 1, 7 | gumno. Stamtąd wyprawił go w świat podstarości.~Para 158 1, 7 | tęsknoty do ostatnie go. Było to ciężkie utrapienie 159 1, 7 | tego ogrodu i pochłaniał go oczyma na zawsze... Oglądał 160 1, 7 | worek z obrokiem, rzucił go wzdłuż bryczki i położył 161 1, 7 | nań patrzeć. Rafał śledził go spod nawisłych powiek.~Szeptał 162 1, 7 | chorej z miłości. Pchało go, żeby wyskoczyć z bryki, 163 1, 7 | nie zrozumie, nie pochwyci go w duszę swoją, to już nigdy, 164 1, 7 | powitać brata. Nie znał go prawie, gdyż ów brat, poróżniony 165 1, 7 | głowy myśl, że i brat może go źle przyjąć... Cóż wówczas? 166 1, 7 | pamiętał. Kapitan przycisnął go do piersi i bez słowa, długo 167 1, 7 | długo całował w usta. Gdy go wreszcie posadził przy stole, 168 1, 7 | zaczerwienił się, jak gdyby go schwytano na uczynku kradzieży. 169 1, 7 | cierpienia, że Rafał znieść go nie mógł. Czuł, że musi 170 1, 7 | uczuciem nieporozumienia, jakie go ogarniało na widok postaci 171 1, 7 | trupami. Ten oto żołnierz, coś go widział, wrócił się po mnie 172 1, 8 | papierze"), "naprawdę" zwano go Uryś. Był z fachu szewcem, 173 1, 8 | jak brat Piotr. Opuścił go ze śmiechem i tylko czasami, 174 1, 8 | Dopiero głód pospolity wyrywał go z marzeń i pędził ku domowi. 175 1, 8 | hukań Michcika powołujących go na żołnierski obiad. Innym 176 1, 8 | wstał, ale przybyły osadził go zaraz na dawnym miejscu, 177 1, 8 | tej drodze otwartej, która go wiodła; jeśli chciał, 178 1, 8 | samemu krzywdę czynisz, bo go dźwigasz, niesiesz na sobie. 179 1, 8 | wsunął pod niego ręce, wziął go jak niemowlę i niósł do 180 1, 8 | raz szelest liści i całuje go w mrokach ostatnim dreszczem 181 1, 8 | Przysiadł tam na kufrze. Obległy go teraz myśli innego porządku. 182 1, 8 | czekał chwili właściwej, żeby go chwycić. Bał się jednak 183 1, 8 | też tam być może, paliła go i podrywała z miejsca. Wtem 184 1, 8 | klucz na ziemi, podniósł go i oddał Rafałowi mamrocząc 185 1, 8 | zamyślił ten uczynek, a wtedy go wykonał?~Czemużeś się uniżył 186 1, 9 | półgłosem do Michcika, pytał go o różne szczegóły, dawał 187 1, 10| nieśmiałe kroki, otaczał go lęk rozkoszny w swej natarczywości, 188 1, 10| uczestników tego dworu nabawiało go trwogi i niepewności, a 189 1, 10| żarłocznie. Obawa trzymała go na miejscu, więc przed samym 190 1, 10| się z owym światem, ujrzeć go i poznać. Kiedy tak wahał 191 1, 10| drugim końcu stołu i jął go wskazywać lokajom. Rafał 192 1, 10| siedział znajomy, nie byłby go poznał. Kiedy się nieco 193 1, 10| Przede wszystkim uderzyła go obecność kobiet o rysach 194 1, 10| skinął na Rafała, przywołał go do siebie i oświadczył, 195 1, 10| pańszczyznę twórczości, ogarniały go postrachem. To niedościgłe 196 1, 10| ślepiów i nosa oblewała go całego ukropem. W pewnym 197 1, 10| dać mu poznać, że ledwie go widzi. Wstał niezgrabnym 198 1, 10| dzikiego ogrodu.~- Kochałem go... - rzekł cicho. - Już 199 1, 10| rzekł cicho. - Już go nie ma na świecie. Horror, 200 1, 10| a jego już nie ma. Już go nie ma wcale! Ani nie zaprzeczy, 201 1, 10| spostrzegł, że tu ktoś stoi i że go słucha. Uśmiechnął się wreszcie 202 1, 11| niby domownika. Dopuszczano go z lekka do towarzystwa, 203 1, 11| dzień, każdy wypadek zbliżał go, łączył, zespalał z nową 204 1, 11| ust jej wyrywał i słyszał go z upojeniem, fruwający wkoło 205 1, 11| Zrównał się z nią. Ujrzała go zdumiona, wielkimi oczyma. 206 1, 11| chwycił cugle jej konia, zdarł go i osadził. Ogiery otarły 207 1, 11| jechał trupiomartwy, jakby go przed chwilą rozstrzelano. 208 1, 11| proszę cię, do Chłuki, wszak go znasz?~- Znam...~- Oczyść 209 1, 11| spojrzał błędnymi oczyma, jakby go dopiero co zbudzono ze snu. 210 1, 11| żołnierze chłopa biją.~- Za co go biją?~- A no... gzekucja 211 1, 11| gzekucja i tyla.~- Ale za co go biją?~- Za to go biją, że, 212 1, 11| Ale za co go biją?~- Za to go biją, że, proszę łaski panicza, 213 1, 11| Ale skazaniec odepchnął go od siebie jednym podźwignięciem 214 1, 11| Na dany znak chwycono go za bary, z tyłu poderwano 215 1, 11| chłopa, do siebie, owionęła go od stóp do głowy jak fetor 216 1, 11| na zadzie. Rafał nawrócił go, wydobył się z tłumu i jechał 217 1, 11| szedł noga za nogą. Rafał go nie popędzał. Był spragniony 218 1, 11| ból w policzku przypiekł go do żywego niby rozpalonym 219 1, 11| zaczął ciąć konia i zdzierać go uzdą, siekł jego lśniącą 220 1, 12| Znienacka dokuczliwy ból zarznął go do żywego... Widok kroju 221 1, 12| Śnił patrząc na nią, że go niby urząd duchowy, niby 222 1, 12| widział pierwszy raz? Nie ma go już. Ten, co ogląda to samo, 223 1, 12| wyszedł z kościoła. Uderzyła go, jak nieznośny ciężar, myśl 224 1, 12| czym tak uporczywie chcieli go zaznajomić. Na karcie księgi, 225 1, 12| poznania stanu rzeczy. Łączyło go dalekie po przodkach kuzynostwo 226 1, 12| się na czopie obracał. Gdy go złodziej obrócił, znalazł 227 1, 12| siebie jasność słońca. Użył go do oświetlenia i ciasnymi 228 1, 12| murze okolicznym. Przyciska go, i oto spada most żelazny. 229 1, 12| kluczem otworzył. Tu olśnił go widok kaplicy. Ujrzał tam 230 1, 12| był w paszczy Iwa. Gdybyś go wziął ty albo ja, wystrzeliłby 231 1, 12| słuchał obojętnie.~Ogarniało go nie współczucie, lecz właśnie 232 1, 12| zgubę, ponieważ wszystko go opuści".~Książę siedząc 233 1, 12| rozmowy. Książę pamiętał go z czasów rydzyńskich... 234 1, 12| Kondotiery!~- Rabusie!~- Daj go tu!~- Pachoły, siepacze!~ 235 1, 12| księcia. Sto pięści chwyciło go za bary. Rzucony na ziemię, 236 1, 13| Już w drodze opanowało go szczególniejsze utęsknienie 237 1, 13| Śnił na jawie... Czeka go tutaj szczęście... Mrok 238 1, 13| Mrok już zapadał. Łudziło go omamienie, dyszące samą 239 1, 13| kilku żołnierzy otoczyło go ze wszech stron i siłą pociągnęło 240 1, 13| Ten srogim głosem pytał go kilkakroć w łamanej włoszczyźnie, 241 1, 13| nie odpowiadał, wtrącono go w środek kolumny i przymuszono 242 1, 13| bezbronnych. Pomimo zdobycia go i kapitulacji 24 kwietnia 243 1, 13| gnatach - wszystko to wróciło go ku dawnym chwilom. Ta kapitalna 244 1, 13| jakiego tyrana i znienawidzieć go potężnie, żeby mieć prawo 245 1, 13| nosisz?~Młody oficer zmierzył go oczyma, ale odpowiedział 246 1, 13| siebie przybysza. Zlustrował go twardym i zaczepnym okiem.~- 247 1, 13| Generał otwarł drzwi i wpuścił go do pokoju o niskim stropie. 248 1, 13| wprędce gniew wczorajszy jął go przypiekać. Toteż żimno 249 1, 13| Prawie siłą odprowadził go do drzwi otwartych na balkon 250 1, 13| to, co się należy.~Ujął go pod rękę i olbrzymim przedramieniem 251 1, 13| przedramieniem przycisnął go do swego boku. Zaczął szeptać:~- 252 1, 14| siedział w Paryżu. Znał go dawniej przed żywiołowym 253 1, 14| natarczywe ślepia, pchnęło go na schody. Sam znalazł w 254 1, 14| szczerej radości i ucałował go po bratersku. Usiedli na 255 1, 14| niedaleki wróg. Należy poszukać go w samym sobie.~- Ach, dziecko!...~ 256 1, 14| Tak.~- Więc poznałeś go bliżej?~- Czy poznałem? 257 1, 14| często wydaje mi się, że go nie znam wcale.~- Czy tylko 258 1, 14| Wiem, wiem. Ale uwielbiasz go jak żołnierz żołnierza, 259 1, 14| czasy Czarnieckiego, i darmo go usiłuje naśladować. Oto 260 1, 14| przedmieściu San-Giorgio, kiedym go poznał, uważam go za godnego 261 1, 14| kiedym go poznał, uważam go za godnego jedynego awansu, 262 1, 14| Gintułta. Sułkowski spostrzegł go widać, gdyż zamilkł, jakby 263 1, 14| gust do wojny, zaczynam go nabierać - czy uwierzysz? - 264 1, 14| zmieszany ze śniegiem ćwiczyć go zaczął po twarzy i zalał 265 1, 15| uczęszczając do szkół, rzadko go widywali. Po ich wyjeździe 266 1, 15| wszakże niż tańce wciągnęło go i porwało życie publiczne 267 1, 15| niemieckim, a nie wolno zastąpić go zrozumiałym polskim. Nigdy 268 1, 16| łaskawie przyjęty. Otoczono go kołem i oglądano jak Węgra 269 1, 16| rozumował tak mądrze; jakby go słuchała cała familia w 270 1, 16| wrzeciądzami rzeczywistości, które go trzymały w więzieniu, otwarł 271 1, 16| subtelny kielich i zdusił go, zdruzgotał, spalił pocałunkami.~ 272 1, 16| glinie. Nie spostrzegła go i nucąc z cicha poszła na 273 1, 16| na ręku i myślał. Zbudził go szelest... To Zofka skradała 274 1, 16| wychylając głowę zza tarniny. Gdy go spostrzegła, chciała uciekać, 275 1, 16| ja wiem doskonale, jakbym go sto razy widziała, ale żebyś 276 1, 16| nawet?~- Znikł i nie ma go. U nas - rzekła ze wzgardą - 277 1, 16| tej racji, że chciałabym go zobaczyć. Przypatrzyłabym 278 1, 16| podśpiewując. Sądził, że go wyminie, pójdzie sobie i 279 1, 16| storczyk. Dlatego nazwałam go tak: książę. Jaśnie oświecony 280 1, 17| wstrętem myślał o czekającej go pracy. Był znużony do cna, 281 1, 17| Kaprys oto losu uwikłał go w sprawy najbardziej przemijające.~ 282 1, 17| armii Scherera i napastował go całą siłą. Wojska republikańskie 283 1, 17| kto przyszedł. Widziano go pracującego dzień i noc 284 1, 17| warcholsku. Był wszędzie, gdzieś go nie posiał. Należał do rzędu 285 1, 17| służbę. Niemoc przytłukła go jak wieża. Ręce i nogi leżały 286 1, 17| skuleń i wyprężeń ciała. Sen go opętał twardy...~Wtem runął 287 1, 17| nieznany łoskot uderzył go w dekę piersiową jak cios 288 1, 17| bagno, w żywy grób. Kolba go dotłukła, a obcasy wdeptywały 289 1, 17| ciężką jak kowadło. Mróz go przenikał od stóp do głów. 290 2, 1 | spełniał, na wszystko, co go otaczało. Nikt go nie rozumiał 291 2, 1 | wszystko, co go otaczało. Nikt go nie rozumiał i on nie cenił 292 2, 1 | sekrecie późnymi nocami, a gdy go wreszcie ułożył i tysiąc 293 2, 1 | wyjechał z domu. Rzucał go z uczuciem radości. Nie 294 2, 1 | opowiedział, kim jest i co go sprowadza, ów człowiek powiódł 295 2, 1 | sprowadza, ów człowiek powiódł go do bocznych skrzydeł pałacu. 296 2, 1 | obliczu księcia. Rafał ledwo go mógł poznać. Twarz jego 297 2, 1 | osamotniony park i zamykał go od strony Wisły. W długich 298 2, 1 | prostak w każdym ruchu. Gdy go wymijały piękne pojazdy 299 2, 1 | jedną budowlę za drugą, ktoś go niespodzianie zawołał po 300 2, 1 | wstrząśnięty do gruntu. Coś go ściskało za gardło. Tak 301 2, 1 | wyborowych tytuniów przenikał go na wskroś i otumaniał mu 302 2, 1 | głowę. Jarzymski posadził go na krześle w bliskości ciągnących 303 2, 1 | złota, Jarzymski odciągnął go na bok i z przyjaznym uśmiechem 304 2, 1 | snadź nie skaleczył - prosił go rzewnie Jaczymski.~- Boję 305 2, 1 | a te farmazony zaczęły go wodzić po piwnicach... Kazali 306 2, 1 | umrę ze śmiechu...~- Ty go musisz znać, Jarzymski, 307 2, 1 | słyszeli - na pewno... karmi go łyżeczką. Daje mu trzy razy 308 2, 1 | zamilcz... - wołano. - Czemu go drażnicie?~- Bo chcę i mogę... - 309 2, 1 | sprawiedliwość?~- Wrzucimy go do otchłani białoskórników, 310 2, 1 | okolicy. Żyliśmy. Febris go trzęsła z indygnacji, kiedyśmy, 311 2, 1 | widział. Poszatkowałbym go na kapustę, gdyby do rzeczy 312 2, 1 | Rafała pod rękę i pociągnął go naprzód:~- Idziemy na teatr...~- 313 2, 1 | pleciesz?!~- A przecież go wszyscy chwalą, co widzieli...~- 314 2, 1 | czyichś ramionach... Kłuły go po twarzy ogolone brody, 315 2, 1 | ukropem kipiał w nim i gnał go do boju. Szukając tak w 316 2, 1 | którym się zmagał, płatnął go do krwi raz i drugi pałaszem 317 2, 1 | wściekłości. Wymacawszy go dobrze obłudnymi ciosami, 318 2, 1 | Wówczas zwycięzca znalazł go nagimi rękami i począł kuć 319 2, 1 | na dobre omdlał, powlókł go ze sobą po błocie, mamrocząc 320 2, 2 | Gintułta. Był pewny, że go tam już wcale nie wpuszczą, 321 2, 2 | na siebie. Był pewien, że go krótko i węzłowato wyprawią 322 2, 2 | grzecznym ukłonem, prowadził go z życzliwymi ruchami. W 323 2, 2 | wspomnienia, gdyż te pieściły go raczej i władały nim jeszcze, 324 2, 2 | nieprzyjemny lęk obszedł go dookoła.~- Już w duchu dawnych, 325 2, 2 | a tak cicho, że ledwie go było słychać. - Skierujmy 326 2, 2 | co żywie. We dnie pali go słońce do śmierci, a 327 2, 2 | niepożyty szpik. Widział go, jak się doczekał siwizny 328 2, 2 | niewzruszoną mądrość męską. Widział go, gdy się doczekał wnuka, 329 2, 2 | swego niemowlęctwa.~Widział go wreszcie zaszłego w lata, 330 2, 2 | sok żywota... Widział go, gdy się w głuchej tajemnicy 331 2, 2 | bezsilnego dziecka, stracenia go z oczu, wydarcia z ramion? 332 2, 2 | ceregielach czekających go tej nocy w loży, dusznej 333 2, 2 | jego gardło, młotem biły go w dekę piersiową, włamały 334 2, 2 | zielony blask ślepiów ozionął go wychodząc ze strasznej nocy. 335 2, 2 | potrząsnął łańcuchem, założył go na szyję nowej uczennicy. 336 2, 2 | dał pocałunek pokoju, a ty go oddasz Braciom i Siostrom, 337 2, 3 | głowy dla przestraszenia go jak durnia.~Wspomniał swoje 338 2, 3 | znikli, znowu pozostawiając go w samotności. Nim wszakże 339 2, 3 | przystąpili do Rafała i zaczęli go rozbierać. Ściągnęli z niego 340 2, 3 | przychodnia, poprowadzili go naprzód. Idący przed nim 341 2, 3 | pytający przed chwilą pchnął go w ręce dwu dozorców stojących 342 2, 3 | Wówczas Rafał uczuł, że go prowadzą do sali wielkiej, 343 2, 3 | gdzie bije serce. Ktoś ujął go za prawą rękę i prowadził 344 2, 3 | ominięcia przeszkody. Gdy go nareszcie prowadzono, jak 345 2, 3 | po polsku:~- Prowadźcie go pod stalowe sklepienie...~ 346 2, 3 | się major:~- Prowadźcie go w te okropne strony, do 347 2, 3 | a jeśli zadrży, rzućcie go w otchłań obok niego krążącą!~ 348 2, 3 | miechów. Za chwilę obalono go na taczki i wieziono po 349 2, 3 | Precz! Zimny pot oblał go całego...~Wtem rozległo 350 2, 3 | Podnieś się. Prowadźcie go na Zachód.~Uczeń miał znowu 351 2, 3 | mówił Mistrz - zapytaj go, czy pragnie dostąpić pierwszego 352 2, 3 | rzekł Mistrz:~- Postawcie go na cyrklu mądrości, na węgielnicy 353 2, 3 | kobiety), a wreszcie nauczył go znaku ucznia, to jest przykładania 354 2, 3 | twarze Braci przejmowały go teraz uczuciem nieokreślonym. 355 2, 4 | ceregielach czekających go tej nocy w loży, dusznej 356 2, 4 | jego gardło, młotem biły go w dekę piersiową, włamały 357 2, 4 | zielony blask ślepiów ozionął go wychodząc ze strasznej nocy. 358 2, 4 | potrząsnął łańcuchem, założył go na szyję nowej uczennicy. 359 2, 4 | dał pocałunek pokoju, a ty go oddasz Braciom i Siostrom, 360 2, 6 | gdzie tak bije serce! Aleś go zabił. O, panie mój! Straszna 361 2, 7 | gardzić przechodniem, deptać go wzajem, za każde postawienie 362 2, 8 | dołach. Krzyk Heleny wzywał go na pomoc... Zobaczył, jak 363 2, 8 | Płaty krwi zaczęły bić go w oczy, a ogień buchnął 364 2, 9 | nieszczęście, opamiętał go i wytrzeźwił. Przycichło 365 2, 9 | zboczyła ze ścieżki, i nie mógł go już znaleźć.~Przeląkł się 366 2, 9 | i w mózgu, że nie słyszy go nikt i nic. Pustynia na 367 2, 9 | widać ogniska... Otaczały go krzesanice, turnie, wirchy - 368 2, 9 | ostatniej. Nie opuszcza go nadzieja, wyrachowanie, 369 2, 9 | czwarty... Słońce budziło go i popędzało ognistą rózgą 370 2, 9 | płynący z boku góry. Poznał go... Zwalone drzewo i wodospad... 371 2, 9 | maliny, z nagła otoczyli go ludzie. Nareszcie ich widzi! 372 2, 9 | Kilkanaście rąk chwyciło go za ramiona, wydarło nóż 373 2, 9 | chciał. Wtedy dźwignęły go z ziemi razy bata. W dolinie 374 2, 9 | Sześciu jeźdźców przywiązało go do swych siodeł. Skoczyli 375 2, 9 | dobyli szabel i poprowadzili go między sobą w daleką drogę. 376 2, 9 | które od nich słyszał. Gnali go dalej a dalej... Coraz częściej 377 2, 10| szumie swej głowy, który go na chwilę nie opuszczał, 378 2, 10| więzień przykuty zaczął go o coś błagać jęcząc i skamląc.~ 379 2, 10| ryczał dozorca chwytając go za bary.~Góral nie poruszył 380 2, 10| wrzasnął dozorca bijąc go kluczami.~Ej, wirsycku, 381 2, 10| bedzie niby w sobie tęgi, ale go bieda w miesiąc stępi, bo 382 2, 10| lesie: po wierchu mocny, ale go kopnij - ozleci sie próchno 383 2, 11| ani się nie opierał, ani go nie zachęcał. Był wciąż 384 2, 11| straszliwą. Ta to zatoka wywiodła go w tajemnicze pustynie wód, 385 2, 11| wirydarz owocowy. Wiosna go już dotknęła.~Jak senna 386 2, 11| wręczyć "bratu" Vicini, skoro go według znaków poznają.~Wtem 387 2, 12| popełnił czynów, o które go posądzano. W ciągu kilku 388 2, 12| austriackiej z roku 1803, karano go ciężkim więzieniem za samo 389 2, 12| Tyfus więzienny porwał go w szpony i trzymał tak długo, 390 2, 12| boleści. Ale za chwilę, gdy go pytano, gdzie jest kobieta, 391 2, 12| szersze drogi, ludne wsie, aby go zaś kto nie poznał i nie 392 2, 12| drożyny uboczne wywiodły go na ludny gościniec, na bitą, 393 2, 12| kieliszek wódki i wychylił go, niedbale przepijając do 394 2, 12| pocieszał się, ile mógł, że go oczy mylą. Był to Krzysztof 395 2, 12| byłego więźnia. Ogarnęła go jakoby matnia wielkiego 396 2, 12| był burką przyjaciela i ta go chroniła od deszczu, który 397 2, 12| drewnianą sochą! Zlewaj go potem i łzami, zasypuj chudym 398 2, 12| ugór, tak widać nędzny, że go tknąć nie chcą ręce niczyje. 399 2, 12| chcą ręce niczyje. Trawa go ledwo-ledwo porasta. Na 400 2, 12| kwiat-złotogłów. Kwiat-nędza. Zatknij go sobie za śmierdzącą czapczynę, 401 2, 12| Pierwszy to raz przestała go bić dola od tamtej chwili. 402 2, 13| pasji.~Krzysztof porwał go za ramię i ciągnął ku drzwiom. 403 2, 13| drzwiom. Tam przedstawił go ojcu mówiąc:~- Oto papa 404 2, 13| miał przed oczyma.~- Siłą go zabrałem z drogi...~- Wchodźcież, 405 2, 13| niedźwiedzia albo jaguara.~- Masz go czcić, szanować, poważać 406 2, 13| siebie w Sandomierskie, ale go namówiłem, żeby zamiast 407 2, 13| bardziej, niż przed chwilą, jak go twarz pali, zarówno od schłostania 408 2, 13| nachylając się ku ojcu i całując go w rękę.~Po chwili rzekł 409 2, 14| własną chudobą i uwolnić go od dosyć ceremonialnego 410 2, 14| Toż z Wiednia musiałem go zasypywać słodkimi listami, 411 2, 14| też już psy w pole?~- Tędy go wiedli!...~- Mówże!~- Brać 412 2, 14| gdzież on jest?... niech go obejrzy moje oko na tym 413 2, 14| Tak... - przedrzeźniał go Krzysztof, szybko chodząc 414 2, 14| cudzoziemskiego tytułu, ale go nie ma na tyle, żeby w sobie 415 2, 15| żadnego pragnienia. Jedno, co go pociągało, gdy się budził, 416 2, 15| wracali, wszystko to męczyło go tylko i przyprawiało o coraz 417 2, 15| zdrowych. Na szczęście, nikt go o tajemnice życia nie pytał.~ 418 2, 15| wieki dni dzieciństwa objęło go za szyję niby ręce siostry, 419 2, 16| kawalerski humor nie zawodziły go w tym czasie. Osobliwie 420 2, 16| jak nigdy.~Trepka polubił go bardzo. Na wiosnę, w lecie 421 2, 16| obcując bez przerwy nie można go było zgruntować.~Po długich 422 2, 17| kieszonki cwancygiera i dał go kuchennemu chłopcu wskazując 423 2, 17| wszyscy trzej otaczając go kołem.~- Do dom, do swego 424 2, 17| paradnym szło, lecz żeby go odmieniło na prędki. Tak 425 2, 17| do cna. Wielki żagiel, co go nazywają marynarze grand 426 2, 17| w górę i na dół. Pocznie go zagon morskich wałów z boku 427 2, 17| zatopionego krańca w morze!" Dali go wtedy, co mocy w ramieniu! 428 2, 17| świecił nam księżyc. Nieraz my go opasali oczyma i tak oto 429 2, 17| przebywał szef Małachowski. Gdy go ten spytał, czego by żądał, 430 2, 17| oświadczyć, że umiera. Wziął go szef pocieszać i uspokajać. 431 2, 17| padł i skonał. Włożyli go w wór, kulę wielkiego kalibru 432 2, 17| leży pokotem. Widzieli my go z dala, ów cmentarz chodzący 433 2, 17| Szalupa zaczepiona biła go w bok, tłukła się i kłapała. 434 2, 17| morski ocean. Widzieli my go, jak się stawał mały, coraz 435 2, 17| wypatrywał miejsca, w którym go śmierć dopadnie. Jeden tedy 436 2, 18| mnie. Chodzi o to, żeby go przebłagać, wystawić całą 437 2, 18| cuglami konia i osadził go w miejscu. Zwrócił go łbem 438 2, 18| osadził go w miejscu. Zwrócił go łbem do słupa. Zdjął czapkę 439 2, 18| którym była noga syna. Ujrzał go Krzysztof. Ręka wydelikacona, 440 2, 18| ujął ręce dziada, jakby go obezwładniał, jakby te ręce 441 2, 19| przecie usiłował, żeby go słyszał tylko ten, komu 442 2, 19| cięgiem: idź, idź... Mierzi go, widzisz pani, miejsce...~- 443 2, 19| tłuszczy, zdawało się, że go zagłuszy. Było coś niewymownego, 444 2, 19| brzega rozwiązał ręce. Potem go ujął za ramię i sprowadził 445 2, 19| rozwiązał ręce i sprowadził go ze schodów.~Lud głośniej, 446 2, 20| Gintułta grudzieńskiego. To go troszeczkę podnieciło. Od 447 2, 20| wiadomości ani odrobinę go nie obchodziły, zaczął rozpytywać 448 2, 20| blisko... Nie obeszłoby go bardziej, jeśliby to była 449 2, 20| się naprawdę, zraniłoby go to do głębi jak rozkosz 450 2, 20| codziennym stroju i zbudzili go z drzemki. Ten dowiedziawszy 451 2, 20| stronicach. Treść znaleziona tak go zajęła, że w poszukiwaniu 452 2, 20| wierszów książki, w coraz go głębsze, piękniejsze i bardziej 453 2, 20| już przyjemność spotykać go dawniej. Słuchając tego 454 2, 20| towarzysz waćpana pociągnął go na pole chwały? - spytała 455 2, 20| wiosny rozkwitłej. Ogarnął go poryw niewysłowionej ciekawości, 456 2, 20| Ale nade wszystko czarował go naturalny wdzięk bez śladu 457 2, 20| plenipotent oczekuje. Kazała go prosić. Za chwilę wszedł 458 2, 20| język za wąsami!~- Cofnijże go waść jeszcze głębiej, bo 459 2, 20| alei, Rafał przytrzymał go dłużej i spytał:~- Czy można 460 2, 20| Ani razu nie dostrzegło go oko. Teraz dopiero poznał, 461 2, 20| księżniczka Elżbieta, która go napawała udręczeniami bez 462 2, 20| pani Ołowskiej doprowadzała go do szaleństwa. Toteż prawie 463 2, 20| się i podniósł.~Okrążała go woniejąca girlanda myśli, 464 2, 20| sprzed kilku godzin, ugodziły go spojrzenia rozmarzonych 465 2, 20| może naprawdę odniesie go jutro, pojutrze? Gdyby tak 466 2, 20| Gdyby tak było!... Pchnęła go z łóżka nagła myśl... Cóż 467 2, 21| dwójnasób nisko i poprzedził go bokiem o kilka schodów, 468 2, 21| się przed nią, przyjęła go, równie jak mąż, z honorami. 469 2, 21| Zdawało mu się nawet, że go przyciągnął... Tymczasem 470 2, 21| oto niespodziewanie olśnił go genialny pomysł. Gdy nadejdzie 471 2, 21| znalazł, choć silił się, żeby go wymówić. Milczał ze ściśniętymi 472 2, 21| kazał taniec, i zostawiła go z inną kobietą, z tancerką, 473 2, 21| Odmienną falą opłynęła go muzyka, jak mowa zrozumiała, 474 2, 21| Jak woniejący dym okurzył go dźwięk tych wyrazów. - " 475 2, 21| w huczące serce. Miałam go zawsze w pogotowiu...~- 476 2, 21| Będzie gawot. Czy tańczysz go waćpan?~- Tak.~- Czy dobrze?~- 477 2, 21| własnego serca... Mijała go w milczeniu. Nareszcie, 478 2, 21| zębami, ale Rafał odsunął go od siebie łagodnym i łaskawym 479 2, 21| umieliby powiedzieć, ile go upłynęło, nie umieliby określić, 480 2, 21| szczęścia.~Nie odtrącała go ani się poruszyła na swym 481 2, 21| widok alei w Grudnie. Sama go niegdyś zrobiłam... W latach 482 2, 21| moich snów na jawie... Weź go sobie i miej na sercu. Nie 483 2, 21| miej na sercu. Nie przebiją go kule.~- Czy nie chcesz, 484 2, 21| zawsze.~Wstała i odsunąwszy go skierowała się ku drzwiom, 485 2, 21| co to oznacza. Szukają go. Myślał o tym z uśmiechem 486 2, 21| pokoju. W istocie szukano go na wszystkie strony. Kalwicki 487 2, 21| ubranego już w futro. Dociągnął go w swych barach do sanek, 488 2, 21| Wer da! Wer da!~Ujrzeli go tuż przed sobą, osędziałego 489 2, 21| Wraca z balu. Wieziemy go do domu! Prowadź!~Dragon 490 2, 21| było kilka kroków. Minęli go jednym susem. Po drugiej 491 2, 21| brzękiem w lód i rozpryskiwały go na wsze strony. Dźwignęli 492 2, 21| co tchu chłopa. Obrócili go twarzą ku niebu. Oczom ich 493 2, 21| skostniałe oczy na Rafała i pytał go z ogłupiałym skamłaniem:~- 494 2, 21| patrzą oczy, istnieje? Cóż to go zajmowało wczoraj, dziś 495 2, 21| sztyletu i krócicy, Rafał go chwycił za rękę.~- Pytam 496 2, 21| ja ci rozkazuję!~Szarpnął go za ramię. Ale znienacka 497 2, 21| znienacka Krzysztof odtrącił go precz od siebie ruchem i 498 2, 22| Krzysztof nadszedł, już go przyjaźnie wołano do izby. 499 2, 22| Chłop nie mieszkając chwycił go za gardziel i trzasnął raz, 500 2, 22| szablę w drugą i postawił go z boku, pod oknem. Chłopu


1-500 | 501-762

IntraText® (V89) Copyright 1996-2007 EuloTech SRL