Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library |
Juliusz Slowacki Kordjan IntraText CT - Text |
Ogród. - Lipowe aleje krzyżują się w różne strony - wśród drzew widać dóm opuszczony z wybitemi oknami... Jesień - liście opadają - wietrzno... KORDIAN i LAURA zsiadają z koni, przy których GRZEGORZ zostaje, i wchodzą do alei... Długo nic do siebie nie mówią.
(z uśmiechem napół szyderczym)
(Kordian patrzy na nią oczyma zamglonemi - i milczy.)
W imionniku wierszami kartę zapisaną,
Poznałam rękę, pióro - o! nie, raczéj duszę...
(Kordian zarumieniony schyla się ku ziemi.)
Gałązki, ciernie, chwasty spod stóp twoich, pani. -
Cierń, co mi zrani rękę, nikogo nie zrani!
Kordian zapomniał, że ma matkę, matkę wdowę.
Cóż to? Kordian brwi zmarszczył, chmurzy się, rumieni?
Zapytaj się drzew, pani, dlaczego w jesieni
Szronem dotknięte, noszą liście purpurowe?
Któż z nas pierwszy obaczy gwiazdę dobrze znaną?...
Nie ujrzę jéj, jeżeli to gwiazda nadziei!...
Na bladą gwiazdę wspomnień!...
(Kordian wznosi oczy na twarz Laury i odwraca się.)
O! nie wiem! nie wiem - jest to gwiazda obłąkana,
Co dnia ją trzeba tracić, co dnia szukać trzeba...
Kordian ma piękną przyszłość, talenta, zdolności...
To będę świecił ludziom próchnem moich kości.
Talenta, są to w ręku szalonych latarnie,
Ze światłem idą prosto topić się do rzeki.
Lepiéj światło zagasić, i zamknąć powieki,
Albo kupić rozsądku, zimnych wyobrażeń,
Zapłacić za ten towar całym skarbem marzeń...
(Usiada na ławce darniowéj - Kordian u nóg jéj się kładzie i mówi patrząc na niebo.)
Jak koń Apokalipsy szara leci chmura
Jesiennym gnana wiatrem; a w chmurze myśl gromu
Omdlała zimnem, iskry wydobyć nie może;
Więc co ma w łonie gniewu, nie powie nikomu?
I przepłynie nad światem... Z gromem myśli złożę,
Niechaj płyną nad światem zimne i bez głosu...
(Zrywa kwiat - i obraca się z uśmiechem do Laury.)
Pani, weź tę gałązkę purpurową wrzosu,
Ale jéj nie otrząsaj ze szronu brylanta...
Pani - patrz tam na niebo... oto duchy Danta.
Tam się na starém drzewie wichrzy szpaków stado,
Zaleciały przelotem i do snu się kładą,
Wiatr przez noc będzie liście zbijał - one prześnią
Noc całą, drzew ginących kołysane pieśnią;
Anioł przeczucia spiącym wskaże lotu szlaki,
A gdy się zbudzą, drzewo powie...: Lećcie, ptaki.
Nie mam już dla was liści, jam się zestarzało
Cha! cha! nauka smutku, że drzewo nie spało,
Kordian, co przyszłości szuka,
Czy przyjdzie? poprowadzi? Więc myśli i czucia
Trzeba skąpca przykładem na lata rozłożyć,
I nigdy zmysłów w jednéj nie utracić burzy.
Trzeba się dziś zwyciężyć, aby jutra dożyć.
Dziwna ciekawość życia prowadzi w podróży,
A za ciekawość trzeba nieszczęściami płacić,
I nigdy zmysłów w jednéj burzy nie utracić...
Jam je utracił! Boże! zmiłuj się nade mną!
Kordianie!...
Czas powracać, już wietrzno i ciemno...
(z obłąkaniem)
Tak...
Póki jesteśmy młodzi, wszystko jest przed nami...
Ciemny się błękit nieba wyświeca za mgłami,
Ach księżyc! patrz tam, pani! księżyc srebrny, pełny
Stanął i patrzy na nas; chmur srebrzyste wełny
Spadły nań - leci, jakby wyrywał się z chmury;
Teraz go na pół gałąź rozcina spróchniała,
Teraz śród czarnych liści krąg chowa ponury...
Pani! gdy kiedyś! kiedyś! twarz księżyca biała
Błyśnie wśród chmur lecących na jesienném niebie;
Będziesz mój cień natrętny odpędzać od siebie.
Bóg, promień duszy wcielił w nieskończone twory,
Dusza się rozprysnęła na uczuć kolory,
Z których pięć, wzięło zmysły cielesne za sługi,
Inne zagasły w nicość... ale jest świat drugi!
Tam z uczuć razem zlanych wstanie anioł biały,
Mniejszy może niż człowiek, atom, środek koła
Rozpryśnionych promieni; ale jasny cały,
I plam ludzkich nie będzie na sercu anioła.
Nieskończoności zmysłem dusza się pomnoży,
Bóg aniołowi oczy na przyszłość otworzy,
Aż przestanie zaglądać w ciemną wspomnień trumnę.
Bóg mu pod nogi światła wywróci kolumnę,
Po niéj gwiazd mirijady zapali i słońca;
Anioł je przejrzy wzrokiem nadziei do końca,
I do gwiazdy podobny, będzie w przyszłość płynął...
O! duch mój chce się wyrwać! już pióra rozwinął.
Dusza z ust zapalonych leci w błękit nieba...
Na jednego anioła dwóch dusz ziemskich trzeba!...
Źle, jeśli się pan będzie marzeniem zapalał,
Prawdziwie nie pojmuję, co mu jest?
Oszalał...
(Laura odchodzi ku drzwióm ogrodu, siada na koń... i odjeżdża z Grzegorzem. Kordian zostaje sam w ogrodzie nieruchomy.)
(sam)
Światła nocy błyskają na nieba szafirze,
Myśl zbłąkana w błękity niebieskie upadła,
Oto ją gwiazdy w kręgi porywają chyże,
I kręcą, aż zmęczona, posępna, pobladła,
Powróci z tańcu niebios, w nudne serce moje...
Czekam - nad otchłaniami niebieskiemi stoję,
Zalękniony o myśli, w gwiazd tonące wirze.
Gwiazdy! wy gdzieś lecicie jak żurawi stada!
Gwiazdy! polecę z wami po niebios szafirze!
Nabity - niechaj krzemień na żelazo pada...
Ból, chwila jedna, ciemno - potém jasność błyśnie.
Lecz jeśli nie zaświeci nic?... i ból przeminie?
Jeśli się wszystko z chwilą boleści rozpryśnie?
A potém ciemność... potém nawet ciemność ginie,
Nic - nic - i sobie nawet nie powiem samemu,
Że nic nié ma - i Boga nie zapytam, czemu
Nic nié ma?... Ha! więc będę zwyciężony niczém?...
Śmierć patrzy w oczy moje dwustronném obliczem,
Jak niebo nad głowami i odbite w wodzie...
Prawda, lub omamienie - lecz wybierać trudno,
Znajdę śród lasów łąkę kwietną i odludną.