Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library |
Juliusz Slowacki Kordjan IntraText CT - Text |
Widać klatki, w których siedzą łańcuchami powiązani waryjaci, niektórzy chodzą wolno. - Kordian leży na łóżku w gorączce. Dozorca szpitalu. - Doktor obcy.
Wać pan przyszedłeś zwiedzić szpital waryjatów?
Wolno panu, gdzie zechcesz, zazierać do klatek,
Tu waryjaci, daléj sala waryjatek...
Cały szpital rozłożę jak zegar po sztuce...
Pan zapewne w medycznéj ćwiczysz się nauce?
Tak.
Jakież systemata pan doktor zachwala?
Tak.
Ciekawość mię bierze, czy się pan przekona
Z głów, która tutaj głowa najostrzéj szalona?
O! ja odgadnę z twarzy sądem Lawatera.
Wzrok Eskulapa niedobrze przeziera,
Ten młodzieniec wszedł tutaj, bo cessarz osądził,
Że musi być szalony - lecz cessarz pobłądził.
Ten młody ma gorączkę, lecz rozsądek zdrowy,
Zdrowszy niż twój, doktorze, niż mój nawet.
Ha! obraziłem ciebie, paluszku Gallowy!
Chciałbyś mi ostrém słówkiem odpalić wet za wet,
I abyś dowiódł, że ten młody pstro ma w głowie,
Może dowiedziesz, żem ja szalony?
Pozwól mi pan zapalić cygaro hawańskie...
Do kroćset! dukat dłoń mi piecze.
(podejmuje dukat i zapala przy nim cygaro - potem go oddaje dozorcy...)
O! na Boga, to sztuki szatańskie!
Tak ci się to wydało, rozumny człowiecze,
Patrz, dukat zimny jak lód, pali, bo czerwony.
Czy mi się zdało? czym ja doprawdy szalony?
Niech mię Najświętsza Panna w swéj opiece trzyma!
Nie patrz nigdy na dukat rozsądku oczyma,
Dukat jest elementem, żywiołem...
Odejść muszę, gdy słucham, rozum sobie krzywię.
Wypędziłem go przecie, jutro oszaleje
Myśląc o tym dukacie; teraz mam nadzieję,
Że sam na sam z szalonym pogadam młodzieńcem.
Ktoś ty jest? brat mój? krewny?
Musiałeś się więc chyba urodzić dziś rano?
Wszyscy dotąd mówili, żem jeden na świecie.
Ciebie znali, mnie jeszcze dotąd nie poznano,
Siedziałem sobie cicho zamknięty w sztylecie.
Daj mi pić... mam gorączkę... słów twych nie rozumiem.
Natęż uwagę... jasno tłómaczyć się umiem,
Ale natęż uwagę mocno! mocno! mocno!
Wychodziłem z sypialnéj cessarza komnaty.
Co? owe drzewa pełne uszu, bez języków...
Tak, to klony... a inne rosną w liść krzyżyków
Jak gwoździki maltańskie; inne jako trzciny
Pełne kolan i puste, a cessarza syny
Na pustych kolankowych trzcinach grać się uczą.
Czemu twoje wyrazy tak brzęczą i huczą?
Gadaj ciszéj... czy jakiéj nie umiesz modlitwy?
Umiem jedną, co ludzi popycha do bitwy.
Nie chcę... za głośna będzie, a może bezbożna?
To modlitwa turecka, jak księżyc dwurożna,
Jednym rogiem zabija wroga, drugim siebie...
Naród ginie, dlaczego? - aby wieszcz narodu
Miał treść do poematu, a wieszcz rym odlewał,
Aby nieliczną iskrę ognia, pośród lodu,
Z pieśni wygrzebał anioł i w niebie zaspiewał.
Widzisz, jak cenię wieszczów gromowładne plemię.
Nie - to nie tak... inaczéj... idź z nieba na ziemię.
Rozumiem. Hymn anioła w wieszcza się przelewa,
Zaśpiewał - naród ginie, bo poeta spiewa.
Głupiś! Mów co ze starych testamentów księgi.
Faraon kiedy stanął na szczycie potęgi,
Śniło mu się, że siedem wypasionych wołów,
Ale tak jest, zapytaj potomka Mogołów...
Mów o czém inném, Pismo święte mię zabiło.
A zwierzę się, żem wcale nowe odkrył ziele;
Rośnie na mojém oknie, w rycerskiéj przyłbicy,
Posiane w stu miast dawnych ostygłym popiele.
Wkrótce, jak się spodziewam, wyda pączek liczny,
Jak myśli milijonów... a potém kwiat śliczny,
Czerwony jak krew ludzi, a potém nasienie
W strąkach wielkich zawarte, które pękną z trzaskiem
Jak milijony harmat... Wpadasz w zachwycenie?
Oczy twe poetycznym zapłonęły blaskiem.
Czy ta roślina kwitnie? plemi się...
Tak jest, a że mróz jéj szkodzi,
Więc ją do czasu garnkiem przykryłem kuchennym.
Dręczysz mię - nudzisz - łamiesz - gryziesz -
Gadaj mi nie o kwiatach. [jestem sennym...
Które składają rozum, trzy wielkie myślniki.
Przez nie wytłómaczona jasno Trójca święta.
Myślnik jedność, urodził wielości liczniki,
Z nieskończoności starszéj, określność wypływa;
A związek między niémi, myśl, co porównywa,
Jest trzecim elementem, z trzech trójca się składa;
Bez wyobrażeń liczby, wnet jedność upada;
Bez określności bytu, nieskończoność niknie;
Więc jedna równa drugiéj jak Ojciec Synowi,
Względność ich dała życie świętemu Duchowi,
A wszystkie trzy ideje są trójcą - rozumem.
Napełniłeś mi uszy oceanu szumem,
Mam gorączkę... Człowieku, co prawisz u kata?
Wyleczę ciebie... Teraz o stworzeniu świata,
Czy o stworzeniu ludów... Świat przed ludźmi ginie;
Ziemia to orzech w chmurnéj zawarty łupinie.
Bóg przez sześć dni wiekowych stwarzał ziemskie ludy.
W pierwszym dniu, stworzył państwo modlące się Judy,
To była ziemia, na niéj wyrosły narody.
W drugim dniu, porozlewał wschodnich ludów wody,
W trzecim, jak drzewa greckie wyrosły plemiona;
W czwartym dniu, zaświeciło z gór Sokrata słońce;
W piątym, wzleciały orłów rzymiańskich znamiona,
To były ptaki - a na dnia piątego końce,
Padła noc wieków średnich, długa, zachmurzona,
W szóstym człowieka zlepił Bóg... Napoleona.
Dziś dzień siódmy, Bóg rękę na rękę założył,
Odpoczywa po pracy, nikogo nie stworzył.
Łżesz, podły! Każdy człowiek, który się poświęca
Za wolność - jest człowiekiem, nowym Boga tworem.
Cha! cha! wolność gancarskie koło dziś pokręca,
Dobrze mówisz, te koło nowym idzie torem,
Widzisz, jak ci się płomień gorączkowy studzi,
Czy nie widziałeś nigdy człowieka? anioła?
Co swe cierpienia ludom przynosi w ofierze,
I gromom spadającym wystawia cel czoła,
I śmierć za Zbawiciela ponosi przykładem
Ten człowiek szedł tu moim śladem.
(Woła dwóch waryjatów, jeden z nich trzyma rozkrzyżowane ręce, drugi jedną rękę podniesioną ma do góry.)
Dwóch widzisz, za lud cierpią oba;
A jak cierpią, powiedzą; abyś sam ocenił...
(do waryjata z rozkrzyżowanymi rękoma)
Bracie! powiedz mi, coś ty za wielka osoba?
Jam nie osoba, jam się dawno w krzyż zamienił.
Ja byłem krzyżem w Chrystusa męce,
A jam go zamiast ćwieków unosił za ręce,
Jestem krzyżem; gdy papiéż daje krzyża drzewo,
Nie wierzcie! ja mam nogi, rękę prawą, lewą,
Nic ze mnie nie ubyło, niech kto części liczy...
Boże! odwróć ode mnie ten kielich goryczy.
Widzisz, on się poświęcił za lud.
Zwaryjował!...
(do waryjata z podniesioną ręką)
A ty, czemuś tak ręką w niebo wygórował?...
Ciszéj mów! nieba sufit lazurowy
Trzymając na téj dłoni, zasłaniam świat cały.
Lecz ja stoję pod nieba nachylonym stropem,
Módlcie się do mnie, jam zbawca codzienny,
Zasłaniam ludy przed nieba potopem...
(Odchodzi.)
A cóż? to wielki człowiek! za lud się poświęcił!
Bluźnierstwa rzucasz z ustnéj procy!
To waryjaty oba! i tyś sam mózg skręcił.
A cóż wiesz, że nie jesteś jak ci obłąkani?
Ty chciałeś zabić widmo, poświęcić się za nic.
O! złota rybko w kryształowéj bani,
Tłucz się o twarde brzegi niewidzianych granic;
Mały kryształ powietrza, w którym pluszczesz skrzelą,
Jest wszystkiém, a świat cały nicości topielą.
Możesz, sposób niemyślenia przemyśl,
Oszalej, będziesz świętym w Stambule.
Przyszedłeś tu zabijać duszy mojéj duszę;
Ostatni skarb wydzierasz, własne przekonanie;
Niechaj Bóg litościwy wyrwie z twéj paszczęki.
(Wielki książe Konstanty wpada z żołnierzami i wskazuje na Kordiana.)
Wziąść go, prowadzić zaraz na śmierć i na męki!
To głos ludzi, o! Boże, raczyłeś mię przecie
Choć śmiercią wyswobodzić od tego człowieka...
(Pokazuje na miejsce, z którego Doktor zniknął.)
Skoro go w mundur ubierzecie...
(Wychodzi.)