Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] tlumem 1 tlumie 5 tlumu 3 to 324 toba 8 tobie 20 tobiem 2 | Frequency [« »] 556 ze 535 do 359 jej 324 to 317 co 312 jak 306 o | Maria Wirtemberska Malwina IntraText - Concordances to |
Tom, Rozdzial
1 DoMo | nie byłby zdolnym, i wtedy to, co moja chęć dobra nastręczyć 2 DoMo | bez uprzedzenia, staje się to w głębi serca przekonanie, 3 DoMo | wypadku działać dla cnoty jest to pewniejszym nad wszelkie 4 1, I | zupełnie się uspokoiły, to i ty się uspokój, moja Wandulu, 5 1, I | wczora losem stało się Teony,~To dzisiaj może czeka twą Halinę,~ 6 1, I | jejmości - powiedziała na to Marysia, dziewczyna służąca - 7 1, I | czasu skowyczy!~- Jeszcze to wszystko nic nie jest, ale 8 1, I | wicher okrutny, wszystko to razem zebrane, trwogą przejąwszy 9 1, I | serca Malwiny, wlawszy w to serce uczucie jakieś rozrzewniające, 10 1, I | winnam wdzięczności.~- Jest to nazbyt cenić zdarzenie - 11 1, I | się teraz domyślam.~- Ach, to i ja się teraz domyślam, 12 1, I | Ach - mówiła - jakże to dobrze Opatrzność zrządziła, 13 1, I | jeżeli nie z inszej strony, to z odwagi i ludzkości doskonale 14 1, I | Wanda odkryć potrafiła, a to było, iż gdy ratował Alisię, 15 1, I | zranił go boleśnie. Zrazu na to nie zważając spuchnienie 16 1, II | spadały... Ach! Matko! lube to zjawienie ni z serca, ni 17 1, III | odpowiedział, że bynajmniej to nie szkodzi, że raz będąc 18 1, III | nic się nie pytał. Zrazu to zupełne opuszczenie zasmuciło 19 1, III | nadto czytywała romansów. To małe zdarzenie wpływ miało 20 1, III | była Malwina, ma w sobie to szczęśliwe jakieś przeczucie 21 1, III | dziwniej zdawać się będzie - to, że wkrótce potem Malwina, 22 1, III | przepędzić w Krzewinie: to była pomiędzy jej majętnościami 23 1, IV | od niej nie odebrałyśmy. To jest pierwszy występek; 24 1, IV | widać, tak nie widać. Tak to wojaże ludzi psują i teraz 25 1, IV | patrzą. Wczora najbardziej to uważałam; muszę ci to opisać, 26 1, IV | najbardziej to uważałam; muszę ci to opisać, moja Ciociu kochana!~ 27 1, IV | jednak nie wiem, jak on to czynił, ale wciąż na Malwinę 28 1, IV | ja dobrze uważałam... I to jeszcze śmiesznie, Ciociu, 29 1, IV | Co Cioci powierzę jednak, to, że w tym samym Ludomirze ( 30 1, IV | mi więc wolno będzie na to jedno nie, odpowiadać zapytanie.~ 31 1, IV | o wszystkim, a tymczasem to przynajmniej jaśnie i wyraźnie 32 1, IV | jakąś odmianę rozumiem, że to ze zdrowia pochodzić musi, 33 1, IV | mnie przy tym uspakaja, to, że świeższa i ładniejsza 34 1, V | sprzeciwił się Malwinie, to i w tym przyjemności jakiejś 35 1, V | czy kocha Ludomira? Ja na to odpowiedzieć nie mogę; tyle 36 1, VI | napisał, bacik ustroił, on to miejsce wybrał, od rana 37 1, VI | powiedzieć:~- Bardzo też to ładne było. Wtem goście 38 1, VI | że ją chce porzucić. Ale to zapewne z przezorności było, 39 1, VII | nadejdzie! O, jakże prędko to lato minęło!~Schodząc potem 40 1, VII | najpiękniejsza szczególnie to miejsce miłym czyniły. Malwina 41 1, VII | duszę do swej duszy,~Czyliż to prośba zbyt płocha,~Co niebios 42 1, VII | swego kochania. Nie czarami to się dzieje i należałoby 43 1, VII | nie bądź nieszczęśliwym! To najwięcej by mnie dręczyło, 44 1, VII | nie pojmiesz nigdy, co to jest śmieć ciebie kochać, 45 1, VII | on się tego nie domyślał, to słowo:~"Niewdzięczny!" - 46 1, IX | słowo, jedno spojrzenie to sprawiło i wszystkie uczucia 47 1, IX | wierzaj mi, wierzaj, bo to tak prawda, jak prawdziwa 48 1, IX | wyznać mojej miłości - i to ci przyznaję. Taiłem ją 49 1, IX | Ci go, znakiem jest, że to wyjawienie, bynajmniej Tobie 50 1, IX | którą się okrywał, wszystko to burzyło bez ładu umysł jej 51 1, X | mówiła raz ciotka - że to tajenie swego stanu, swego 52 1, X | rzekła z pośpiechem - to ja tylko z tego cierpieć 53 1, X | zdawała się życzyć, a gdy to nastąpiło, najżywiej tęsknota 54 1, X | jeśli nie w lekarzach, to w poniewolnych roztargnieniach 55 1, X | i wierz, że choć ja niby to trzpiotem tylko być zdaję 56 1, XI | Postylion mi powiedział, że to godzina, w której z teatru 57 1, XI | ją widzi, tym łatwiej się to pojmuje.~Ze sto podobnośmy 58 1, XI | Księżna powiedziała mi, że to pałac ministra wojny. Niezmiernie 59 1, XI | jest. Odpowiedziała mi, że to hrabina Nel..., najpierwsza 60 1, XI | Daremnie myślę, gdzie i jak to być mogło, i to dochodzenie 61 1, XI | gdzie i jak to być mogło, i to dochodzenie pamięć moje 62 1, XI | było domyślić, że ze mnie. To mnie zmieszało, zasmuciło 63 1, XI | pasztecik jaki utworzy, to przynajmniej nigdy ze złej 64 1, XI | przesiaduje - odpowiedział na to dziad jego. - Być to może - 65 1, XI | na to dziad jego. - Być to może - rzekła Doryda. - 66 1, XI | pułkownika imość pani S***, to ją mogę upewnić, że na przyszły 67 1, XI | jeszcze pochwalić - rzekł na to stary jakiś generał - że 68 1, XI | ciągnąc rozmowę:~- Prawdziweż to zepsute dziecko - rzekła 69 1, XI | miło go psuć, bo dobre też to dziecko, ale wszelako kobiety 70 1, XI | chcę), może bardziej jak to wszystko uprzejmy szmer 71 1, XI | którzy się o mnie dobijali, i to mi nie było markotno, bo 72 1, XI | kogoś oczyma. Siostro? mnie to rzutem oka szukał Ludomir. 73 1, XI | spotkałam jego spojrzenie, to spojrzenie tak mi dobrze 74 1, XI | teraz tu zajaśniała. Jest to Malwina S***, młoda wdowa, 75 1, XI | słowa z tych wyrazów, co to surowość złym tonom, a my 76 1, XI | chcesz, wierz albo nie wierz, to jednak nieodbitą jest prawdą, 77 1, XI | grzecznością i szczerością już mi to nawet powiedziała. Oj, kobiety, 78 1, XI | Prosto i szczerze zdaje się to, a jednak ja, niedopiero 79 1, XI | nagłe zjawienie się Ludomira to sprawiło. Czy się już kiedy 80 1, XI | własnych nie mam interesów, to cudze śledzę. Przez czas 81 1, XI | sztuki jak się wywiąże, to się wkrótce da poznać.~Zresztą 82 1, XII | Zdzisławem łączyły, pochwalały to przywiązanie w nadziei, 83 1, XII | jedynie zdaje się być zajętym. To wszystko prawda, Malwina 84 1, XII | wszystko prawda, Malwina to wszystko przyznaje. Ale 85 1, XII | znajomość, a zapomnieć, jeśliby to podobnym być mogło, że już 86 1, XII | niepokoje i płacz serce to napełniły. Wkrótce potem 87 1, XII | samym powietrzem oddycha, to przeczucie na przyszłość 88 1, XII | moim jest miłym. Pochlebia to mojej miłości własnej, gdy 89 1, XII | mogę. Ustawnie wymawiam to sobie; to mnie smuci, męczy, 90 1, XII | Ustawnie wymawiam to sobie; to mnie smuci, męczy, wszystko 91 1, XII | świat te wszystkie dostatki, to powszechne kochanie, te 92 1, XII | zdają się napełniać, może to właśnie serce Malwiny odsunęło 93 1, XII | wzmagała! Tak też jak litość, to z nieba zesłane uczucie, 94 1, XII | od dziada, opływającym w to wszystko, co tylko dostojeństwa 95 1, XII | zajętego; ale z jego strony to nie miłość, możesz mi wierzyć, 96 1, XII | zawadzie, a co Malwina, to zimne bożyszcze, co bynajmniej 97 1, XII | byłeś tylko chciał, majorze, to ci ręczę, że nad Ludomira 98 1, XIII | podobania się, składało to społeczeństwo. Pokoje dobrze 99 1, XIII | odechciało. Niejeden na to z długą odszedł twarzą, 100 1, XIII | zagrać. Zgodzili się na to, stół znowu wnieśli okrągły 101 1, XIII | wyraźnie nie chcą, lub wyjawić to, co wyrzec nie śmieją. Jednomyślnie 102 1, XIII | twoją przyszłość ujaśnia?~To, co przeszłości świeciło.~ 103 1, XIII | wspominać~by nie powinna.~To przeczytawszy Malwina, jakom 104 1, XIII | rozłączenia, ustawicznie to, co by było powinno być 105 1, XIII | nie ze złego serca), że to sposób najpewniejszy dowcip 106 1, XIII | przyczyn zaczął przedrwiwać to wszystko, co tylko dotąd 107 1, XIV | dzieci, co mamów nie mają, to i lalu-siów pewnie nie mają, 108 1, XIV | że choć nie z workiem, to jednak jej Limpka dojdzie 109 1, XIV | grono się rozsypało, bo to godzina była rekreacji. 110 1, XIV | najprzykrzejszy. Ja od wielu lat to zatrudnienie obrałam i razem 111 1, XIV | dzieciństwa już nauczyły się lubić to i chlubić się tym, że są 112 1, XIV | kamerdyner. Nie było na to odpowiedzi.~- Mówi, że to 113 1, XIV | to odpowiedzi.~- Mówi, że to na szpitale.~- Dajże mi 114 1, XIV | zatrudniony.~- Ona mówi, że to dla biednych, dla ubogich.~- 115 1, XIV | niemałą tu pomoc otrzymają.~I to mówiąc worek aksamitny podała. 116 1, XIV | od godziny wybieram i już to mnie zaczyna nudzić, tylko 117 1, XIV | jeszcze trochę, moje życie, to się go wkrótce doczekasz; 118 1, XIV | Malwina chciała cośkolwiek na to mnóstwo słów odpowiedzieć, 119 1, XIV | bo w szubce chodzić tylko to zimno, a w salopie okrutnie 120 1, XIV | dziecko - odpowiedział na to Ezechiel - nie zawsze z 121 1, XIV | Mówisz, że dla ubogich to ta pani zbiera - rzekł do 122 1, XIV | o! kiedy dla ubogich, to jakem Cygan, Dżęga chętnie 123 1, XIV | się do tego przyłoży!~I to mówiąc skórzaną dobywszy 124 1, XIV | nie - odpowiedział Dżęga - to znów inna historia, to ten 125 1, XIV | to znów inna historia, to ten poczciwy nasz wariat 126 1, XIV | chusteczki, wyciągał i patrząc na to wzdychał i sam do siebie 127 1, XIV | Dżęga się domyślił, że to zapewne wariat być musi, 128 1, XIV | którego jak się znów dorwał, to tak się cieszył, że mi jeszcze 129 1, XIV | co ten zmoczony gałgan. to i grosza nie był wart. Wtedy 130 1, XIV | co posiadam na świecie. To wymówiwszy uciekł i więcej 131 1, XIV | zaciemnione sklepienia, wszystko to jeszcze pomnożyło skłonność 132 1, XIV | z którą weszła do fary. To, czego u Dżęgi o księciu 133 1, XIV | wrodzoną natychmiast wyznać to mu chciała, nie wątpiąc, 134 2, XV | ponieważ Ludomir nie przysyłał, to tym bardziej sam wkrótce 135 2, XV | sobą nie mogła. Lecz taiła to sobie, nie zazierała - jeśli 136 2, XV | Malwina chciała coś na to odpowiedzieć, ale księżna 137 2, XV | dziś w nocy wyjechał za to, nie wiem, dokąd, po co 138 2, XV | nieszczęśliwym moim przywiązaniem." I to wymówiwszy z smutniejszym 139 2, XV | się słyszeć Taidzie. Imię to było hasłem honoru i waleczności; 140 2, XV | o nim usłyszała.~- Jego to niepojętej odwadze - zgodnym 141 2, XV | dla wyleczenia się, jeśli to jeszcze rzeczą może być 142 2, XV | zdanie świata i opuszczając to wszystko, co na świecie 143 2, XV | nadzieją, życzeniem i o to Boga miłosiernego codziennie 144 2, XV | przepisałam go wtedy. - To mówiąc księżna podała papier, 145 2, XV | szczęśliwy, Ojcze mój ukochany! To było najpierwsze, to jest 146 2, XV | ukochany! To było najpierwsze, to jest ostatnie życzenie Taidy. 147 2, XV | urodziła syna; lecz skoro to dziecko światło ujrzało, 148 2, XV | święcie jej przyrzekły wykonać to wszystko, o co ich prosiła, 149 2, XV | nadał mu przezwisko. Te to samo dziecię jest młody 150 2, XVI | umysł jej wprawiał. Coś to podobnego było, jak kiedy 151 2, XVI | papierowi się przypatrzyła. To był świstek listu ręką jego 152 2, XVI | kawał papieru, a na końcu to było jeszcze dołożone: " 153 2, XVI | te zmartwienia? Wszystko to do zrozumienia i pojęcia 154 2, XVI | głęboko był wyryty, że Malwina to przypominając utwierdziła 155 2, XVI | się dopytać u Dżęgi, czy to prawda, że ten mniemany 156 2, XVII | Ciebie nie pisał, mój królu! To prawda; ale wiesz co, o 157 2, XVII | prawda; ale wiesz co, o to nie gniewaj się, bo widzisz, 158 2, XVII | siostrzenicę wydaje za mąż. Na to wesele całe sąsiedztwo o 159 2, XVII | młodą opiszę. Och! co ta, to godna jest, aby się nad 160 2, XVII | ilekroć różowe usta otworzy, a to często bywa, bo lada rzecz 161 2, XVII | wstępować. Jednak mówią, że to puste dziecko czas już miało 162 2, XVII | przyjeżdżały; przyznasz, że to dość ważne były przyczyny, 163 2, XVII | życia zostawał. Jak się to potem wszystko między nimi 164 2, XVII | zaś najbardziej zadziwiło, to jest, że przyjechawszy tu 165 2, XVII | nie tyle nadziei czynić im to mogło oczernienia go w jej 166 2, XVII | znacznym dodała uśmiechem - to są tajemnice nieświadome 167 2, XVII | Jeziorowa, nie mniemała, aby to w tym samym roku być mogło, 168 2, XVII | zdawały się! Niestety! nie ten to już Ludomir dla jej szczęścia, 169 2, XVII | wskrzeszała się w jej sercu, ale to krótkie i przemijające były 170 2, XVII | zrozumiały stan serca Malwiny, to się dziwić nie będą, że 171 2, XVII | oznaczonym nie został. Była to liczba dni tych szarych, 172 2, XVII | doświadczyła? Łatwo pojąć to można. W Głazowie młoda 173 2, XVII | jestestwo całe zajmują, to niebo na ziemi, póki trwają, 174 2, XVII | Nie kochać nigdy... - ale to i żyć nie warto! Kochać... - 175 2, XVII | żyć nie warto! Kochać... - to jest męczyć się całe życie! 176 2, XVIII | tylko chciał zasłony, którą to serce się obwijało. Kochała 177 2, XVIII | usłyszała, mocno Wandę za to strofowała.~Książę Melsztyński, 178 2, XVIII | jeśli nie wyobrażenie, to przynajmniej wspomnienie 179 2, XVIII | Nie wiem, co by Malwina na to była odpowiedziała, ale 180 2, XVIII | wszystkie utrzymywały, że to zmienny kolor, który niestałość 181 2, XVIII | doświadczenia.~- Nie wiem, czy to mogę nazwać skutkiem doświadczenia - 182 2, XVIII | najprawdziwszą jest istotą! - To wymówiwszy odszedł książę 183 2, XIX | turniejów. Nie dziecinne to były zabawy, jak te karuzele, 184 2, XIX | szczęśliwiej wybranym. Miejsce to, pełne wspomnień Jana III, 185 2, XIX | piękności, najświetniej zdobiło to grono, na które raz oko 186 2, XIX | wdzięku zbiorze; równie by to ciężko było jak wyszczególnić 187 2, XIX | dam mocno wzbudziły, która to była między nimi celem tej " 188 2, XIX | nadzwyczajnej miłości", dlaczego to "milczenie wieczne''? O, 189 2, XIX | można pojąć, jaki rozruch to zdarzenie niespodziane w 190 2, XIX | nie dając czasu żadnej na to sędziom turniejów czynić 191 2, XIX | wzbudzone, zapomniawszy, że to nie istota, ale wyobrażenie 192 2, XIX | wiedziała; ale co jest pewnego, to, że rycerz o czarnej zbroi 193 2, XIX | walecznością nadzwyczajną to potrafił, iż nie raniąc 194 2, XIX | było innego napisu, jak to jedno słowo: "Niewdzięczny." 195 2, XIX | ciekawość dowiedzenia się, kto to był ten, co otrzymał chwałę 196 2, XIX | zbroi. Ale daremne były to zabiegi, gdyż onego nigdzie 197 2, XX | igrzyska, gonitwy i wszystko to, co przez jakiś przeciąg 198 2, XX | zgasłych?... Zdawało jej się, to wszystko wspominając, że 199 2, XX | została, gdyż poznała, że to był książę Melsztyński.~- 200 2, XX | błagam nad moją rozpaczą!~To mówiąc książę Melsztyński 201 2, XX | dodawały, a bardziej jak to wszystko obraz niebezpieczeństw, 202 2, XX | jej wystawiała, wszystko to złączone razem opanowało 203 2, XX | ręce załamywała widząc, że to nic nie pomaga. Przecież 204 2, XX | Malwinę ocucić nareszcie. Lecz to ocucenie nie trwało długo, 205 2, XX | z sercem jak strwożonym, to ci, co żywo kochali, a widzieli 206 2, XX | odstąpi i że nazajutrz (to jest za godzin kilka) książęciu 207 2, XXI | bardziej może jeszcze o to, co bym kochać nie powinna! 208 2, XXI | złączona z Tobą wynurzę Ci to biedne serce zupełnie i 209 2, XXI | zdawał się dobywać. Ujrzałam to widmo, okropność niewymowna 210 2, XXI | działo. Ach, Wando! widmo to okropne z pamięcią moją 211 2, XXI | mogła. Wando? wierz mi, to nie było omamienie, Wando, 212 2, XXI | omamienie, Wando, wróżbą to może nieszczęśliwą dla Ludomira... 213 2, XXI | Malwiny i wczesną karą za to, że usta jej wymawiać chciały 214 2, XXI | mogła! Ale, o Boże! czyż to jest przestępstwem swoje 215 2, XXI | cudzego poświęcać? czyż to jest przestępstwem ofiarę 216 2, XXI | obowiązku zwyciężyć? Jeśli to jest przestępstwem, o Boże 217 2, XXI | co sławę umie cenić, ale to serce pewnie, jak i moje, 218 2, XXI | imaginacji albo za udanie jakie to, co, niestety, aż nadto 219 2, XXII | każdego zajmuje. Wie-leż to ja ich sama przeżyła? Wieleż 220 2, XXII | nieprzyjaciół i sąsiadów i to nam nieraz odejmowała, mimo 221 2, XXII | czego się ten dar tworzy; są to tysiączne drobne odcienia, 222 2, XXII | składa się ten dar ujmujący, to pewna, że go Wanda najzupełniej 223 2, XXII | wilanowskich. Malwina widząc, ile to opisanie wrażenia sprawiało 224 2, XXII | utrzymywał przeczucia. Żeby nie to, pewnie w Krzewinie odzyskałaby 225 2, XXII | którzy wszyscy starali się to siedlisko jak najprzyjemniejszym 226 2, XXII | zwierciadłem przymierzała to sobie, to Alisi, które kwiaty 227 2, XXII | zwierciadłem przymierzała to sobie, to Alisi, które kwiaty najlepiej 228 2, XXII | aby się dowiedzieć, czy to nie ciekawy jaki gość tam 229 2, XXII | wyprzężony przed pocztą. Była to kolaska nie bardzo poczesna 230 2, XXII | co w niej zastanawiało, to, że w grubej była żałobie.~ 231 2, XXII | pana tu znaleźć! Wszakże to ja przecie owa młynarka 232 2, XXII | jego protekcją.~Zdzisław to usłyszawszy poznał natychmiast 233 2, XXII | jej bowiem od lat 18-tu, to jest od czasu, jak jeździł 234 2, XXII | dowiedziała się od młynarki, jak to, co od księżnej W*** już 235 2, XXII | księżnej W*** już wiedziała, a to było stwierdzenie śmierci 236 2, XXIII | nie zupełnego szczęścia, to przynajmniej swobodnej używali 237 2, XXIII | jeśli już nie miłością, to jednak uczuciem najtkliwszej 238 2, XXIII | felczera. Tymczasem, gdy to wszystko się działo, w innej 239 2, XXIII | księcia Melsztyńskiego, to wtedy pewnie tysiąc przeszkód 240 2, XXIII | tłumacząc sobie jasno, dlaczego to czyni, ale szczerze rozumiejąc, 241 2, XXIII | dobrze znał Malwinę, jak ja, to może te dziwaczne uczucia 242 2, XXIV | Zdzisława powtórzył niemal to wszystko, cośmy już w piśmie 243 2, XXIV | tych, co kocham, wszystko to nie może jednak przytłumić 244 2, XXIV | pułkownik - nie wiem, czy to jest ten sam, którego książę 245 2, XXIV | obydwa odzyskać go mogli, bo to waleczny jest i niepospolity 246 2, XXIV | przynajmniej w tym go ratowało, to - że częste te namiętności 247 2, XXIV | doświadczyła Malwina, i to musiało być przyczyną, że 248 2, XXIV | podwoiła się jeszcze - i to podobieństwo w humorach 249 2, XXV | czy nie pamiętasz, którego to dnia przypadają imieniny 250 2, XXV | najwyższą wdzięcznością za to trafne zapytanie wnet odpowiedziała 251 2, XXV | najmniejsze dobro. Ostatnie to przedsięwzięcie lepiej niż 252 2, XXV | gałązki powoju - nie bardzo to życzenie ziściło się i od 253 2, XXV | staruszek - i przy tym, jeśli to bez natrętności stać się 254 2, XXV | pamięci utkwiły. W istocie ten to sam był i gdy Malwina powiedziała 255 2, XXV | nieprzyjacielskim wojskiem.~Na to słowo "pod Mohilewem", skąd 256 2, XXV | leżących żołnierzy; byli to i Kozacy, i nasi ułani. 257 2, XXV | nadto wyraźnie twierdzą, że to nie może być jedynym twoim 258 2, XXV | tobą - odpowiedział mi na to - i ojcowska twoja przyjaźń, 259 2, XXV | w świecie nie obchodzi. To powiedziawszy dalej o sobie 260 2, XXV | los mi był odebrał. Jej to sercu litościwemu winienem, 261 2, XXV | nieraz, śmierci wyrwała, jej to łagodnym przestrogom, szlachetnym 262 2, XXV | w nic żadnej zalety.~Ale to dzikie wychowanie, tyle 263 2, XXV | że matką moją nie jest... To wyznanie, niestety, wszystkie 264 2, XXV | która gdy nie wzgardę, to upakarzającą litość tylko 265 2, XXV | upakarzającą litość tylko wzbudza, to wszystko - mówił - utworzyło 266 2, XXV | Szczęściem, nie zbłądziła, gdyż to mogło nastąpić, tę całą 267 2, XXV | Melsztyńskiego, a raczej to widmo okropne, którego widok 268 2, XXVI | ktoś się odezwał:~- O Boże! to Malwina...~Co Malwina usłyszawszy 269 2, XXVI | było nie postrzec - był to płomieńczyk dosyć duży i 270 2, XXVI | początkiem wszystkiego. Poziomki to były, ale cośmy lepszego 271 2, XXVI | swoim Dżęga nie widział jak to miluchne dzieciątko. Zamiast 272 2, XXVI | umyślił przywłaszczyć sobie to dziecko, i to mi powiedziawszy 273 2, XXVI | przywłaszczyć sobie to dziecko, i to mi powiedziawszy natychmiast 274 2, XXVI | dzieciątka żal zrobiło; słabe to było i brać go z sobą chorym, 275 2, XXVI | Ludomira dokładając, że to dziecko przez Cyganów znalezione, 276 2, XXVI | i gotowem przysiąc, że to on sam.~Teraz wszystko wiecie, 277 2, XXVI | wszystko was zaklinam o to. W kilka lat po tej nocy, 278 2, XXVI | której musiałem porzucić to dziecko, wróciłem się do 279 2, XXVI | młodego kniazia wynajdę, to wtedy stary Dżęga nic nie 280 2, XXVI | obracając:~- Ale, mości książę, to, co Dżęga powiedział, jeszcze 281 2, XXVI | mnie, kiedy się dowiesz, że to dziecko od Cyganów ukradzione, 282 2, XXVI | matce ich była przyrzekła, a to było, że staranie o nich 283 2, XXVI | czyniliśmy, by odzyskać to ukochane dziecko, gdyż on 284 2, XXVI | drugi wnuk jego zginął. Otóż to moja wina, otóż to jest, 285 2, XXVI | Otóż to moja wina, otóż to jest, o co przebłagania 286 2, XXVI | mości usilnie wzywam, otóż to tajemnica, którą mąż mój 287 2, XXVI | gdy przed godziną znamię to płomieńczyka (którem na 288 2, XXVI | wszystko podobieństwo jego to niepojęte z księciem Melsztyńskim, 289 2, XXVI | księciej mości, wszystko to zebrane nieodwłocznie mnie 290 2, XXVI | wszystkimi osobami, których to zdarzenie obchodziło, gdy 291 2, XXVI | i tobie jedynie rad bym to życic poświęcić." Znając 292 2, XXVI | tę ubóstwioną Malwinę.~- To nie jest rzeczą podobną, 293 2, XXVI | nie jest rzeczą podobną, to nie jest uniesienie w istocie 294 2, XXVI | bratem rozmawiał, odkładając to do czasu zupełnego ozdrowienia, 295 2, XXVI | Malwiny. Ale Ludomir za to, który w każdym kroku Malwiny 296 2, XXVII | przyczynami, które zniszczyć to zdrowie byłyby powinny, 297 2, XXVII | niebo w nich znajdę. Powtórz to słowo, co przed rokiem na 298 2, XXVII | oderwać się zniewoliłem. Ale to słowo z ust Malwiny słyszane, 299 2, XXVII | z ust Malwiny słyszane, to słowo przez tkliwą jej duszę 300 2, XXVII | dozwalały.~"Niewdzięczny" - to jedno słowo wyrzec mogła 301 2, XXVII | Ludomirze luby! - rzekła na to Malwina - uspokój zapęd 302 2, XXVII | serca. Jeśli z postaci, to pewnie nie ze stałości brat 303 2, XXVII | uśmiechem powiedziała na to Malwina - miłość ci ją daje... 304 2, XXVII | powtórzę, o mój Ludomirze, gdyż to było wyznanie najszczerszej 305 2, XXVII | ciebiem rozumiała; ale błąd to oczu był, a nie serca. Oczy 306 2, XXVII | postępkach co sądzisz nagannego, to przebacz, wspominając, że 307 2, XXVII | czuję nic innego, tylko to, żem najszczęśliwszy w całym 308 2, XXVII | przyrodzeniu i że tobiem to szczęście winien! Okropne, 309 2, XXVII | życia mojego. okropne było to uczucie posępnego, upakarzającego 310 2, XXVIII| Zdzisław, któremu jedynie o to chodziło, ażeby Malwinę 311 2, XXVIII| przyrzeczenie jej ręki. To wyznanie tym bardziej Zdzisława 312 2, XXVIII| obecności Boga usta ich wyrzekły to. co serca tylekroć wzajemnie 313 2, XXVIII| ciągu tej powieści, jako to na przykład przyczynę mniej 314 2, XXVIII| ranił i tym bardziej sobie to wymawiał, że ta cała kłótnia 315 2, XXVIII| szczęściem ich się ciesząc, to tu, to tam często przy nich 316 2, XXVIII| ich się ciesząc, to tu, to tam często przy nich przesiadywał, 317 2, XXVIII| bajaniach utrzymywał, że to jego węgorze sprawiły, że 318 2, XXVIII| Zamościem Malwiny, uczuł to tym mocniej, gdy ona, przyjechawszy 319 2, XXVIII| karykle etc., etc. - wszystko to złożył u nóg Florynki, która, 320 2, XXVIII| dnia porzucił szczęśliwie to bożyszcze dla nowej tam 321 2, XXVIII| dotknęło. Malwina nie zaraz na to uważała; lecz spojrzawszy 322 2, XXVIII| wyraz smutku. Pierwszy raz to było od momentu ich pobrania 323 2, XXVIII| twarzy; tym bardziej ją to przeraziło. Serce Malwiny 324 2, XXVIII| oczach cicho mu powiedziała.~To słowo, które już dwa razy