Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library | ||
Alphabetical [« »] 30 2 5 2 50 1 a 266 aby 37 abym 5 abys 3 | Frequency [« »] 306 o 292 malwina 285 ale 266 a 251 ja 230 tym 229 od | Maria Wirtemberska Malwina IntraText - Concordances a |
Tom, Rozdzial
1 DoMo | niezupełnie czczą będzie. A przy tym rozumiem, że i 2 DoMo | ciekawość wzbudzających, a do czytania których mało 3 1, I | oknie komarów nie puści, a chłód do nas dojdzie i zapach 4 1, I | skoczyła otwierać okno, a Malwina zapiąwszy robotę 5 1, I | każdemu rada dogodzić, a bardziej jeszcze siostrze, 6 1, I | różowych ust tchnienie,~A świeżość twarzy blask jego 7 1, I | Somorkowej stodołę zapalił ją, a wiatr duży i bliskość chałup 8 1, I | do dalszego postępowania, a siły, tylu wzruszeniami 9 1, I | staraniom jej kobiet i ludzi, a sam pobiegł ratować dziecko, 10 1, I | wyniósł jak najprędzej, a za jego przykładem i pomocą 11 1, I | opiekunce!~Widok dziecka, a może te słowa i sposób, 12 1, I | zatrzymałem się na poczcie, a korzystając z jej uciszenia 13 1, I | moją siostrą, że ty mnie, a ja ciebie tak z duszy kocham.~ 14 1, I | zwykle przy niej mieszkała, a trafem naówczas była nieprzytomną. 15 1, I | Wanda odkryć potrafiła, a to było, iż gdy ratował 16 1, I | nagrodzić wszystko obiecała.~- A Alisię - dołożyła do mamki 17 1, II | niebezpieczeństw postrzegłem kobietę, a raczej anioła! Ach! Matko, 18 1, II | nigdy równego nie widziałem, a raczej nic nigdy równego 19 1, III | biednych sarn, lisów i zajęcy, a wieczorami, z polowania 20 1, III | gardziła niewieścimi robotami, a ranki i wieczory poświęcała 21 1, III | zaraz do najbliższej wioski, a do zamku czym prędzej posłali 22 1, III | aby do niej na jakiś czas, a może i na zawsze przyjechała. 23 1, IV | miała już być w Krzewinie, a tu dwudziesty minął, a Cioci 24 1, IV | a tu dwudziesty minął, a Cioci jak nie widać, tak 25 1, IV | Przyznaj, Ciociu, że tak naszą, a osobliwie moją ciekawość 26 1, IV | którego nikt i nie zna, a wszyscy go kochają etc., 27 1, IV | do nas, Ciociu kochana, a wtedy dowiesz się jaśniej 28 1, IV | się jaśniej o wszystkim, a tymczasem to przynajmniej 29 1, V | oprócz w książkach, nigdy, a przynajmniej rzadko bardzo 30 1, V | niepospolity i ten szczęśliwy, a rzadki dar natury łatwego 31 1, V | melancholia zająć mogła, a przy tym często bywała wesołą 32 1, V | umiała na wsi i w samotności, a jednak w dalszym ciągu życia 33 1, V | nie zawsze roztropność, a częściej pierwsze poruszenia 34 1, V | anielskiego zastanawiało, a wkrótce figlarność tamże 35 1, V | siebie spotka czytelników, a teraz wracam do ciotki, 36 1, V | czwarty miesiąc się kończył, a nikt w Krzewinie nie pomyślił, 37 1, VI | lekkim wiatrem się kołysały, a przewoźnicy parzysto poubierani, 38 1, VI | strzałami spoczywał i Alisia, a raczej Miłość, z uśmiechem 39 1, VI | temu ujmującemu obrazowi, a Czas z kosą w ręku, w postaci 40 1, VII | ustawnie w uszach jej, a raczej w sercu brzmieć zdawały 41 1, VII | jeźli świtać już zaczynało, a Malwina oczu jeszcze nie 42 1, VII | z ust jej się wymknęło, a słysząc coraz bliżej nadchodzące 43 1, VIII | Krzewinie zostać nie mogę, a reszta świata żadnej dla 44 1, VIII | godziło, bom swoją tylko, a nie jej spokojność ważył 45 1, IX | w Tobie moje szczęście? a dla Ciebie i życia, i szczęścia 46 1, IX | okropną przed sobą pustynię, a w sercu tylko rozpacz i 47 1, IX | która się jedynie moim, a nie swoim szczęściem i spokojnością 48 1, IX | Ludomira nie wspominać, a do tego przedsięwzięcia 49 1, IX | przykry na obejście się jego, a Malwina i cienia się bała 50 1, X | Malwina mu życie winna, a wierzyć nigdy nie potrafię, 51 1, X | Malwiny zadosyć uczynić, a później naturalną czasu 52 1, X | naprzód w Krzewinie wspominać, a później i myśleć o Ludomirze. 53 1, X | tego zdawała się życzyć, a gdy to nastąpiło, najżywiej 54 1, X | jechać powinna do Warszawy. A że żałoba jej dawno była 55 1, XI | napatrzyłam się do woli, a Ty wiesz, jak ja śniegu 56 1, XI | mnie miłym moim marzeniom, a Frankowskę z bardzo smacznego 57 1, XI | tylko umiałam najlepiej, a przynajmniej bez żadnej 58 1, XI | nic nie wiem, co mi mówił, a on zapewne jeszcze mniej, 59 1, XI | zasłużonego oznaczały obywatela, a wiek podeszły uszanowanie 60 1, XI | najzacniejszych panów w Polszcze. A ja ci dołożę (tylko mnie 61 1, XI | odezwał się Starościc.~- A my tymczasem jechać możemy - 62 1, XI | go zawsze na wzór bierze, a kobiety najgorzej go psują? 63 1, XI | Wiesz, że publiczność, a damy osobliwie z niecierpliwością 64 1, XI | odgłos najweselszej muzyki, a może (bo przed Tobą próżności 65 1, XI | Doryda na księcia już czeka, a ja bez tego nie myślę teraz 66 1, XI | poznała. Smutnie zamilkł, a ja, widząc jego zmartwienie, 67 1, XI | ten utajony Ludomir... a raczej nie wiem, nie rozumiem, 68 1, XI | nieznośną wieś czynić muszą, a Ty, najwierniejszy między 69 1, XI | to surowość złym tonom, a my nie-oszacowaną elegancją 70 1, XI | od uprzejmej wesołości, a do dobroci łączyły tę pychę 71 1, XI | ona nic kocha mnie wcale, a co gorzej, Ludomira coś 72 1, XI | i szczerze zdaje się to, a jednak ja, niedopiero lis, 73 1, XI | kto najlepiej grać będzie, a intryga sztuki jak się wywiąże, 74 1, XI | najprędzej być aktorem, a przynajmniej z biedy choć 75 1, XII | własne przewidywał szczęście, a publiczność, którą zawsze 76 1, XII | niej kochanym i jedynie, a tak niepospolicie ją kochającym! 77 1, XII | miar przyjemną znajomość, a zapomnieć, jeśliby to podobnym 78 1, XII | trwożą, niż przekonywają, a miłość przyjaźnią tylko 79 1, XII | trochę mieć cierpliwości, a może w dalszym ciągu rzeczy 80 1, XII | tak winną znajdą Malwinę, a przy tym niech sobie wspomną, 81 1, XII | Ludomira w oczach Malwiny, a ją w jaką wplątać intrygę, 82 1, XII | będziesz w tym na zawadzie, a co Malwina, to zimne bożyszcze, 83 1, XII | jak w Krzewinie kochała, a przy tym niewieścia jej 84 1, XII | szczęścia i jakowyś obowiązek, a skryty instynkt zwracał 85 1, XIII | uprzejma, kobiet ładnych - a niewiele, mężczyzn więcej, 86 1, XIII | nieprędko igłę nawlec mogły, a co gorzej, że gdy tę nieszczęśliwą 87 1, XIII | majorem Lissowskim tańcowała, a gdy nieborak Ludomir, z 88 1, XIII | ją ujmował w Krzewinie, a którego daremnie na roztrzepanej 89 1, XIII | i łzami.~Co jest zaletą, a co wadą nadziei?~Że zwodzić 90 1, XIII | zbyt łatwym sposobem bawią, a często (choć tak wprawdzie 91 1, XIII | traciła z tego, co każdy, a najbardziej co książę Melsztyński 92 1, XIII | cechą modnego społeczeństwa, a których ni z powabu, ni 93 1, XIV | najmilszym było pokarmem, a wstępowanie od domu do domu 94 1, XIV | Słońce jasno świeciło, a powietrze czyste i żywe 95 1, XIV | góry stateczna białogłowa, a wokoło stolika kilkanaście 96 1, XIV | zalecając im ustawnie radami. a najbardziej przykładem, 97 1, XIV | wszedł do gabinetu pana, a że drzwi nie przymknął za 98 1, XIV | czokolaty, ou bien un dejeuner a la fourchette? Zabaw się 99 1, XIV | chodzić tylko to zimno, a w salopie okrutnie nieładnie. 100 1, XIV | nadchodzącą spodziewaną młodzież, a nie chcąc czasu trawić, 101 1, XIV | trochę w naszym ogrodzie, a ja obejdę tymczasem wszystkie 102 1, XIV | furty raz dał się słyszeć, a później głuchojednostajne 103 1, XIV | spokojność staje mi za szczęście, a oddanie się zupełne Opatrzności 104 1, XIV | czasem starego Ezechiela, a wśród zabaw wielkiego świata 105 1, XIV | Drzwi ustawnie przytwierano, a wieczne dryndulki, tłukąc 106 1, XIV | lenistwo wyplenić bym chciała, a do gorącego porwania się 107 1, XIV | wykrzyknął stary Dżęga, a Malwina, zapominając o wieczorze 108 1, XIV | błogosławieństw Cygana.~- A te korale czy także od księcia 109 1, XIV | Dżęga przestał był mówić, a Malwina jeszcze słuchała. 110 1, XIV | martwił, znikły z pamięci a Ludomir dobroczynny względem 111 1, XIV | monetą wrzucił w worek, a gdy w ten moment czarną 112 1, XIV | najtkliwszą pałał miłością, a w głosie zadziwienie, radość, 113 1, XIV | czasami od niego ją odrażały, a o których z własnym zadziwieniem 114 1, XIV | szczęście ich było zawisło, a która teraz, przerwana, 115 1, XIV | pracą, usnęła nareszcie. A ponieważ spoczywa moja Malwina, 116 2, XV | przeszłym dniu zdobyła się, a która tym milszą jej się 117 2, XV | dzień ciebiem nie widziała, a w wieczór daremnieśmy na 118 2, XV | najlepszych dla niego było uczuć, a na wieczorze onegdaj u księżnej 119 2, XV | zaczęła historią życia, a raczej kochania i śmierci 120 2, XV | wszystkie inne zatruła, a tym darem była tkliwa czułość 121 2, XV | hasłem miłość ojczyzny, a zbiór cnót najszlachetniejszych 122 2, XV | się jej zbrodnią okropną, a nieczułość ojca, który pysze 123 2, XV | nadwerężoną między ojcem a córką, żadne inne zastanowienie 124 2, XV | niesprawiedliwy zniknął z jej oczu, a ojciec zażalony z prawem 125 2, XV | zapalając pomnożyła gorączkę, a brak lekarzów i wygód wszelkich 126 2, XV | pokoju.~Wieś nikczemna, a raczej chałup kilka na granicy 127 2, XV | cerkiew podpierać zdawały się, a rozłożyste ich gałęzie cień 128 2, XV | było poświęcone ojczyźnie, a śmierć ostatnim dowodem 129 2, XV | się epoki połogu swego, a tymczasem żal i boleści 130 2, XV | gałęzie jodeł się dobywał, a Taida, jak posąg melancholii, 131 2, XV | Donosić go szczęśliwie, a potem w grobie Ludomira 132 2, XV | tych odludnych pustyniach, a teraz w kwiecie młodości 133 2, XV | otrzyma miłość i opiekę Twoję, a wtedy zwłoki jego matki 134 2, XV | grobie Ludomira pochowano, a potem te słowa mówiąc: .. 135 2, XV | na ziemi: dziś go widać, a nazajutrz, inną burzą zwiany, 136 2, XV | pisany o tym nie wątpiła. A dla zyskania od nich większej 137 2, XV | baczności dawać nie mógł), a tym fatalnym losem, który 138 2, XV | zaniechał wszelkiej urazy, a drogiej jej pamiątce zadosyć 139 2, XV | zwłoki Taidy i Ludomira, a syn ich stał się celem jedynym 140 2, XV | życzeń matki mu zostawił, a widząc w nim jedynego swego 141 2, XVI | wydarty duży kawał papieru, a na końcu to było jeszcze 142 2, XVI | zgonie wątpić można było, a ułożenie księcia Melsztyńskiego 143 2, XVI | zwierciadle była ujrzała Ludomira. A w wilią, gdy podczas kwesty 144 2, XVII | podobno naśmiewać z bliźniego, a przy tym lube moje lenistwo 145 2, XVII | piętnaście i pęczek kwiatów, a będziesz miał portret Florynki. 146 2, XVII | ilekroć różowe usta otworzy, a to często bywa, bo lada 147 2, XVII | kochać przeszłego kuzyna, a przyszłego małżonka swego. 148 2, XVII | nic ładniejszego nie zna, a nie będziesz się dziwił, 149 2, XVII | książę bardzo grzeczny, a kuzyn bardzo daleko. Co 150 2, XVII | dowiedzieć się i ja nie mogłem; a co mnie zaś najbardziej 151 2, XVII | ona Ci pewnie poradzi, a ja będę rad, jeśli Tobie 152 2, XVII | księcia Melsztyńskiego, a wiele o suknią swoją dbając, 153 2, XVII | Jeziorowie sądziła dziełem trafu, a nie układu.~Jednak lekkość 154 2, XVII | przemijające były chwile, a wdzięczność zwykle, próżność 155 2, XVII | zwykle, próżność czasem, a najbardziej przekonanie 156 2, XVII | wymagał. I jeśli czytelnicy, a bardziej czytelniczki tej 157 2, XVII | cierpliwość i odczytanie do końca, a wtedy może, co się niepojętym 158 2, XVII | siebie obojętnym czynią; a jak miną, wszystko bez nich 159 2, XVIII | przyjazdu swego do Warszawy, a teraz wiadomość o jego intrydze 160 2, XVIII | że go wcale nie kocha, a przynajmniej, że go kocha 161 2, XVIII | czyni życie próżnym, nudnym, a często nawet i nagannym!~ 162 2, XVIII | hasłem tych zabaw rycerskich, a wkrótce ujrzysz, jeśli nie 163 2, XVIII | najwięcej go do boju zachęcą, a spojrzenie jedno najdroższą 164 2, XIX | ciężko go było oderwać, a ciężej jeszcze wybór jaki 165 2, XIX | Armidy mniej był ujmującym, a hoże driady giętkości i 166 2, XIX | najpierwej postrzeżoną bywa, a pomiędzy najpiękniejszymi 167 2, XIX | nieskończonej miał nabyć wartości, a już przez właściwą cenę 168 2, XIX | będąc najpierwszą ich żądzą, a dobro jej jedyną metą, do 169 2, XIX | ciekawość publiczności, a osobliwie ciekawość dam 170 2, XIX | zapału i niecierpliwości, a na tarczach wschodzące słońce 171 2, XIX | stokrotnie o lśkniący pancerz, a szarfa szkarłatna z ramienia 172 2, XIX | drasnęły nawet jego tarczy, a kopie ich wstrząsnąć go 173 2, XIX | powszechnymi naprzód oklaskami, a potem głosem sędziów już 174 2, XIX | wszystkich przytomnych, a osobliwie życzenia dam, 175 2, XIX | skrytości myśli swoich, a publiczność i damy najbardziej 176 2, XX | srebrną pręgą ją przedzielał, a słowik wdzięcznym swoim 177 2, XX | okropność z serca Malwiny, a słodką tylko melancholią 178 2, XX | muślinem, którym była odzianą, a kto by ją był wtedy spotkał, 179 2, XX | Wtem dumania jej przerwane, a strach znowu wzbudzonym 180 2, XX | niezwyczajnej dodawały, a bardziej jak to wszystko 181 2, XX | książę, tylko szczęśliwie, a po wojnie... Wtem krzyk 182 2, XX | Malwina zemdlała zupełnie, a książę Melsztyński. który 183 2, XX | ratunku. Oparł o ławkę, a sam poleciał do łachy czerpać 184 2, XX | swoje jak martwą leżącą, a księcia Melsztyńskiego, 185 2, XX | to ci, co żywo kochali, a widzieli kiedy tę, którą 186 2, XXI | doktorów, młodość może, a raczej Opatrzność, na tej 187 2, XXI | cokolwiek spokojności odzyskam. A teraz słuchaj długiej powieści 188 2, XXI | Wróć tylko szczęśliwie, a po wojnie..." - były słowa, 189 2, XXI | których dołożyć chciałam: "a po wojnie rękę moją otrzymasz", 190 2, XXI | zmysły mi naówczas odjęło, a wspomnienie którego trwogą 191 2, XXI | księżycowy go oświecał, a z ciemnot nocy zdawał się 192 2, XXII | tylko kroki swe obracała, a w sercu własnym samę znajdowała 193 2, XXII | roty swoje, ażeby małą, a najczęściej niepotrzebną 194 2, XXII | odległych krajach się odbywa, a tymczasem w środku prowincji, 195 2, XXII | spustoszone i zniszczone, a ustanowienia założone w 196 2, XXII | dyskretnym, czułym nawet, a nie posiadać tego czegoś, 197 2, XXII | uczucia Malwiny pojmowała. a przynajmniej dzieliła, łagodziła 198 2, XXII | udziałem każdego wieku, a wesołość jej niewinna potrafiła 199 2, XXII | bardzo chętnie słuchała, a tym zdarzeniem było zjawienie 200 2, XXII | tak szczerym i codziennymi a z serca pochodzącymi staraniami 201 2, XXII | niego odbierać wiadomości. A że Krzewin bliżej był granicy 202 2, XXII | z ciotką grał w szachy, a Wanda przed dużym stojąc 203 2, XXII | było za bogatą mieszczankę, a co w niej zastanawiało, 204 2, XXII | dni życia swego przebyła, a którą nieraz sobie przypomniał; 205 2, XXII | dlatego ją sobie przebaczała, a po wtóre, komuż się nie 206 2, XXII | księżnej W*** już wiedziała, a to było stwierdzenie śmierci 207 2, XXIII | Naszych ułanów kilku zginęło, a ci, co zostali, nic widząc 208 2, XXIII | oddali zemdlonego księcia, a sami pobiegli po felczera. 209 2, XXIII | uczynił list majora B***, a ja więc tylko dołożę, że 210 2, XXIV | niejedno przykre uczucie, a osobliwie stratę tej swobodnej 211 2, XXIV | zaczęła była odzyskiwać, a która przyjazdem księcia 212 2, XXIV | podobieństwo w humorach między nią a księciem Melsztyńskim, ten 213 2, XXIV | swojej jedynie szukał Wandy (a przynajmniej rozumiał sam, 214 2, XXIV | żalami ją swymi zatrudniał, a co dzień więcej nią samą 215 2, XXIV | czuli się szczęśliwymi, a Malwina, wolną czując się 216 2, XXIV | przypadał i któren z zazdrością (a może i dlatego, że czuła, 217 2, XXV | nawykłemu rozrzewnieniu, a bardziej jeszcze jak wprzódy 218 2, XXV | chłopakowi z łodzią czekać, a sama na ląd gdy wysiadła, 219 2, XXV | ulatując kwiaty zabiera, a ciernie natomiast zostawuje.~- 220 2, XXV | była potyczka między naszym a nieprzyjacielskim wojskiem.~ 221 2, XXV | częściej smutne pustynie, a jedne i drugie prowadzą 222 2, XXV | czytanie zatrudnieniem, a samotne błąkanie po dzikich 223 2, XXV | dzieciństwie przytulenie, a w opuszczeniu podporę był 224 2, XXV | przynosić moim niepokojom, a myśl, że krew przynajmniej 225 2, XXV | śmierci przesłać mi zalecił, a że zwłoki jego tu pod tym 226 2, XXV | usnął przecie ku wieczorowi, a ja, zmęczony niespokojnością 227 2, XXV | aleś sama tego wymagała. A teraz pozwól, bym cię opuścił 228 2, XXV | wnet zniknął w krzakach, a Malwina idąc znowu ścieżką 229 2, XXV | po głowie jej się snuły, a gdy ociężałe powieki przymknęły 230 2, XXV | księcia Melsztyńskiego, a raczej to widmo okropne, 231 2, XXV | zbyt może żywej imaginacji, a promienie słońca jasno bijące 232 2, XXVI | najgoręcej pragnął poznać go; a ponieważ nikogo wtedy nie 233 2, XXVI | zakonnik jednymi drzwiami, a ci, co byli z Krzewina razem 234 2, XXVI | Malwinę bez zmysłów leżącą, a z drugiej chorego młodzieńca, 235 2, XXVI | starał się ocucić chorego, a Dżęga i młynarka rękaw od 236 2, XXVI | jak najprędzej powiedzieć, a co mi jednak tak ciężko 237 2, XXVI | coś wymówić.~- No mówże, a kończ już prędzej - rzekli 238 2, XXVI | śmiałem mu się przeciwiać, a przy tym dzieciątko tak 239 2, XXVI | cygaństwo porzuciwszy po różnych a różnych przypadkach dostałem 240 2, XXVI | do dzisiejszego ranku nic a nic już nigdy o moim nie 241 2, XXVI | matce ich była przyrzekła, a to było, że staranie o nich 242 2, XXVI | księcia mość drugiego wnuka, a ja Płomieńczyka odzyskuję. 243 2, XXVI | z najpiorwszych w kraju, a co więcej, wybawicielem 244 2, XXVI | odtąd już zawsze Ludomirem, a brata jego księciem Melsztyńskim 245 2, XXVI | rokiem w Krzewinie Ludomir, a nie książę Melsztyński, 246 2, XXVII | przyszłość miał działać, a myśl ta była: że ponieważ 247 2, XXVII | wstawszy z sercem ściśnionym, a raczej przytłoczonym najboleśniejszymi 248 2, XXVII | reszty krainy był oddzielony, a z drugiej zielonym wałem 249 2, XXVII | Podnieś je bez gniewu, a ja jeszcze niebo w nich 250 2, XXVII | z ust twoich słyszałem, a wtedy i nieba żądać nie 251 2, XXVII | wzajemności twojej domyślać się, a nie sądząc się naówczas 252 2, XXVII | lekkie zapały, które nowość, a może przeszkody, w jego 253 2, XXVII | były wznieciły, w nowej (a spodziewam się trwalszej) 254 2, XXVII | rozumiała; ale błąd to oczu był, a nie serca. Oczy moje widziały 255 2, XXVII | okropne, jakem wtedy sądziła, a raczej anioł stróż mój, 256 2, XXVII | którego nie mogłam kochać, a odrywając się od tego, którego 257 2, XXVIII| nich piorunem przeleciała. A ja - winę ich zastępując - 258 2, XXVIII| nastąpiło, Ludomir Malwinę, a brat jego Wandę do świętych 259 2, XXVIII| ja go wyrazić potrafiła, a wolę tu wyjaśnić niektóre 260 2, XXVIII| zjechać z matką nieszczęśliwą, a w istocie ta podróż była 261 2, XXVIII| doskonałości w kochanku, a więcej jak ona ufająca w 262 2, XXVIII| siebie zatrzymać, przekonaną, a przynajmniej łatwo zaspokojoną 263 2, XXVIII| wszystkie odtąd zimy w mieście, a piękne pory roku razem w 264 2, XXVIII| jej i Wandy wypiastowała, a stary i zasłużony jeszcze 265 2, XXVIII| ról grać już nic mogła, a nie umiejąca się zatrudniać 266 2, XXVIII| znalazła.~Przyjaciel jej, a raczej współtowarzysz intryg,