Tom, Rozdzial
1 I, I | nieprzyjemne słowa, nam oszczędź ich.~Maks się nie odezwał.~Swistawki
2 I, II | odpowiadają kobiety, gdy idzie o ich przyszłe gospodarstwo.~-
3 I, II | prawie pobożną uwagą za ich działaniem, te góry towarów
4 I, II | ją ta ogień spali, niech ich tam Pan Jezus niczego j
5 I, II | odszkodowanie, bo wtedy prawo zmusi ich do zapłacenia.~- Co to pana
6 I, III | Bawełnę oglądać, przecież ich znam. Pan idzie?~- A zaraz.~
7 I, III | mnie z Borowieckim.~Mory c ich poznajomił zaraz.~Leon chciał
8 I, III | przysłonić rumieńce, bo się ich wstydziła.~Matka zarzuciła
9 I, III | zainteresowaniem lornetują ich, nie wie, co mówić, wreszcie
10 I, III | najwięcej.~- Ale żeby ich nie podeprzeć, pozwolić
11 I, III | co im kto zrobi.~- Niech ich wszystkich diabli wezmą,
12 I, III | obejmując go namiętnie.~Usta się ich zbiegły w długim, śmiertelnie
13 I, III | nagłej i oślepiającej, jaka ich porwała.~- Lucy!~- Pocałuj
14 I, V | bawełna łódzka? Jeżeli ja ich w Hamburgu zastanę wszystkich!
15 I, V | że są, ino nie włada, kaj ich szukać.~- Przyjdźcie do
16 I, V | przyjdźcie we wtorek. - Zostawił ich i poszedł do drugiego pokoju.~-
17 I, V | bardzo mało, a może i nie ma ich zupełnie w Łodzi, jestem
18 I, V | jestem nawet pewny, że ich nie ma.~- Co mi pan gadasz,
19 I, V | zazdrosnych, co?~- Kto by ich nie miał.~- Ile by dał Szaja
20 I, V | ja tak mówić mogę, bo ja ich wszystkich żywię.~- Tak,
21 I, V | przehulali majątki, niech ich diabeł weźmie. Tu u was
22 I, V | kwiaty, głęboko oddychając ich zapachem.~Pokazał mu jeszcze
23 I, V | kominów fabrycznych.~Cisza ich ogarnęła senna.~Murray wycierał
24 I, V | rosą dźwięków opadał na ich głowy.~Borowiecki walczył
25 I, VI | ulicy lub obok trotuarów; ich różnokolorowe szaliki, jakimi
26 I, VI | wtrącała do interesów, bo ich nie rozumie, i żeby mnie
27 I, VI | się pokazać na ulicę, ma ich teraz czworo, to znowu niezadowolona.~-
28 I, VI | pewnością. Pomyśl tylko, co ich to wszystko może obchodzić?
29 I, VII | skronie i na uszy, że tylko ich różowe końce migotały olbrzymimi
30 I, VII | ze wzruszenia. Porywały ich własne głosy i te rytmy
31 I, VII | śpiewów, co się rozlewały z ich piersi na pusty, cichy,
32 I, VII | Muller nudny dzisiaj.~- Czemu ich trzymasz, przecież my możemy
33 I, VII | ma herby.~- Tylko nie ma ich na czym nosić. Podoba ci
34 I, VII | w środku boli, jak sobie ich przypomnę. On jest gorszy
35 I, VIII | zdenerwowanie, przesycone obawą, aby ich kto nie spostrzegł.~Oglądała
36 I, VIII | stanęli pod drzewem, które ich nieco ochraniało.~- Zamoczysz
37 I, VIII | całe czoło, nie odgarniała ich wcale, oparta plecami o
38 I, VIII | przy samym trotuarze. bo ich co chwila dorożki, powozy
39 I, VIII | długów w Berlinie, papa ich płacić nie chce, i dlatego
40 I, VIII | bankructwach ostatnich.~- Niech ich pioruny spalą, kajdaniarzy,
41 I, VIII | ci tylko współzawodników, ich sposoby trzymania się na
42 I, IX | i innego robactwa. Znam ich wszystkich, z widzenia tych
43 I, IX | lat zajmującej się całym ich gospodarstwem, do dwóch
44 I, IX | dzieci i najtroskliwiej ich pilnował, wciąż żartując
45 I, IX | żony i dzieci, jakby całego ich domu od pierwszego dnia
46 I, IX | pootwierane drzwi widać ich było. Frau Augusta sprzątała
47 I, IX | umrzeć w ofierze, byle się do ich najdroższych nie przedarła
48 I, IX | dosyć wyraźnie czytałem to z ich spojrzeń.~- Dlaczegóż ona
49 I, X | się z dniem każdym, nędzy ich wszystkich.~Chłopiec był
50 I, X | rozwiniętym, nieszczęścia, jakie ich spotkały, i ta choroba przewlekła
51 I, X | ksiądz przyklękał, żegnał ich; śpiewał kilka dźwięków
52 I, X | która tak bardzo żyła w ich sercach.~A Antoś kładł całą
53 I, X | szczegóły o robotnicach z ich fabryki, o majstrach, o
54 I, X | i obroniła.~Zaczęło się ich położenie poprawiać od pewnego
55 I, X | tutaj - mówiła prowadząc ich przez szereg pokojów, słabo
56 I, X | odwracała się spacerując, aby ich złapać na tym całowaniu.~-
57 I, XI | rozpamiętywała cały okres ich znajomości i wieczór dzisiejszy;
58 I, XI | o znajomych doktorach, o ich powodzeniu.~Miała dwie koleżanki,
59 I, XI | wyszedł aż przed drzwi, witał ich z uniesieniem i ostentacyjnie
60 I, XI | wrzał w salonie, przycichł z ich wejściem, kilkadziesiąt
61 I, XI | niepokojem, rychło zechce ich połknąć, jak określał Dawid
62 I, XI | mieszkania Endelmanów i ich wielkopańskie maniery, Borowiecki
63 I, XI | przed tą klasyczną lalką ich tajemnice.~- Więc trzeba
64 I, XI | zawołała Endelmanowa obrzucając ich Spojrzeniem.~Jakoż zaraz
65 I, XI | niewytłumaczone przyczyny rozdzieliły ich chwilowo, po których wyjaśnieniu
66 I, XI | Dianą tak żywo, że głosy ich chwilami słyszała. Reszta
67 I, XI | nakazywał zachwycać się ich galerią obrazów i ich zbiorami
68 I, XI | się ich galerią obrazów i ich zbiorami dzieł sztuki, jak
69 I, XI | na imieniny żony muszę ich zamówić.~- Zamów pan zaraz,
70 I, XI | panie.~- Nu, a gdzie tu leży ich ubranie, dlaczego tu ubranie
71 I, XII | informował mnie szczegółowo o ich posagach, no i oglądaliśmy
72 I, XIII | rozprawiano dosyć szeroko.~- Niech ich diabli wezmą wszystkich
73 I, XIII | zabudowana i zaraz prawie za ich domem wychodziła w pola,
74 I, XIII | rozmowie powiedziała o wspólnej ich znajomej;~- Pan wie, że
75 I, XIII | szczebiotała Mada wprowadzając ich do pałacu.~- Niech pan siądzie
76 I, XIII | kolejno otwierał i pokazywał ich wnętrza zapchane porcelaną
77 I, XIII | czytał, ale i nikt nie znał ich imion.~A na zakończenie
78 I, XIII | punkcie, że nie popsuły ich miliony i mieli wymagania
79 I, XIII | kombinacje, ale rychło się ich pozbył, bo przypomniał sobie
80 I, XIII | podściółce z pieniędzy i każe mi ich podziwiać.~- A prawda musi
81 I, XIII | głowie miliony i nie chce ich stamtąd wyciągnąć. Pan wie,
82 I, XIV | każdą wiosnę, bo większa ich liczba na ulicach mówiła,
83 I, XIV | tych cyfrach i lubowała się ich zwiększaniem.~Z dumą spoglądał
84 I, XIV | nowych milionerów i czcił ich całą duszą; z zachwytem
85 I, XIV | bogatego ojca, gromadził ich w swoim mieszkaniu i pokupował
86 I, XIV | namiętnie lubił słuchać ich opowiadań o różnych awanturach
87 I, XIV | powodu swojej urody dosyć ich otrzymywał~List był pisany
88 I, XIV | towarzyszów, bo się bał spotkać z ich wzrokiem, żeby mu nie wyczytali
89 I, XV | wieczór, bo nie wierzyłem w ich szczerość, podejrzewałem
90 I, XVI | bogactwa, które wzrosły w ich oczach, przy nich, gdy oni
91 I, XVI | ujarzmiciel potęg przyrody został ich niewolnikiem, a z niewolnika
92 I, XVI | stanęły dnia tego i cały ich personel miał polecone pójść
93 II, I | wielkiej przyjaźni.~- Pani ich godzić musi nieraz?~- O
94 II, I | do wyruszenia w pole, to ich dusza, która rządzi.~- Nie,
95 II, I | się do niego z okna i że ich głowy bardzo blisko były
96 II, I | pańszczyzna?~- Nie miałem ich na myśli, a tylko tych bałwanów,
97 II, I | operetki, dzisiaj zaś bronisz ich.~- Bo mi się tak podoba! -
98 II, I | się chwilami patrząc na ich głowy jakimś uśmiechem wyższości
99 II, I | patrzyła na "fabrykantów", jak ich nazywano.~Ani jeden kapelusz
100 II, I | lub pasał bydło, i że to ich człowiek.~- Ależ oni wszyscy
101 II, I | przez klasztor i przyjmował ich z całą serdecznością w narożnej
102 II, I | przejęty wilgocią, owionął ich na samym wstępie.~- Jak
103 II, I | Przyznaję otwarcie, że było ich znacznie mniej, niż mi się
104 II, I | że nie powstydziłaby się ich i najlepsza gospodyni.~-
105 II, I | obiad. Niechże ksiądz długo ich nie trzyma i jak najprędzej
106 II, I | zmienieni, że nie poznał ich na razie.~Socha zamiast
107 II, I | przez łzy kobieta i calowała ich po rękach i obejmowała za
108 II, I | czy cztery miesiące i Łódź ich przerobiła na innych ludzi.~-
109 II, I | Nie, panie Karolu. Łódź ich tylko przebrała w inną garderobę.
110 II, I | komin jeden, bez rok widać ich było pięć. Łódź szła do
111 II, I | Karolem i łowił chciwie ich rozmowę, prowadzoną półgłosem.~-
112 II, II | się wstydzą pić herbatę, ich gryzie sumienie, że to na
113 II, II | za cztery lata będzie ich ośmiu uszlachetniało i psuło
114 II, II | dziesięć to cała Łódź będzie ich!~Moryc zaczął się śmiać
115 II, II | to nie jest ten wiatr, ja ich znam dobrze, ja wiem, że
116 II, II | tym się nie ma co liczyć, ich i tak prędzej czy później
117 II, II | tej strony go obchodziła ich fabryka, bo czy Karol straci,
118 II, II | najrozmaitszych przeszkód, jakie ich spotykały.~Zrozumiał, dlaczego
119 II, II | Kwestionowano im plany i zwlekano z ich zatwierdzeniem. Ich robota!~
120 II, II | zwlekano z ich zatwierdzeniem. Ich robota!~Komisja budowlana
121 II, II | zmusiła do zgrubienia ścian. Ich denuncjacje!~Niemieckie
122 II, II | źle musiały oddziaływać na ich przyszły kredyt. Któż je
123 II, II | w ulicę, na której była ich fabryka, zaczynał już pracować
124 II, III | więcej. W razie wypadku ogień ich nie przepali.~- Dlatego
125 II, III | z powodu fabryki, która ich absorbowała zupełnie, i
126 II, III | maszyny i musiałem być przy ich wypakowywaniu całe popołudnie.~-
127 II, III | górnego parku widział jeszcze ich głowy pochylone nad wodą,
128 II, III | na park szarość i pokrył ich dusze jakby brudnym łachmanem;
129 II, III | trawniki, chwiał gałęziami nad ich głową, szemrał coś tajemniczo
130 II, III | przykrość?~- Czy jedna! Mam ich tysiąc codziennie, ale dzisiaj
131 II, III | się miastu.~Karol wyminął ich boczną uliczką i spiesznie
132 II, IV | dowiadywał, bo nie chciał ich niepokoić, a zresztą pozostawiał
133 II, IV | za dzieci moich winy, bom ich niewinna! - błagała nieprzytomnym
134 II, IV | nie zwracam uwagi, nigdy ich słuchać nie chcę - rzekł
135 II, V | wynędzniałych.~Nie wzruszały go ich oczy zaczerwienione, wypalone
136 II, V | chluby.~- Darowuje pan im ich pieniądze, wielka łaska,
137 II, V | na ławce.~Horn pożegnał ich i poszedł, a oni siedzieli
138 II, VI | sobą zasłonił i nie dał ani ich zamknąć, ani się wyrzucić
139 II, VI | wypadki są częste, więc trzeba ich leczyć.~- Na to zgoda; ale
140 II, VI | to, jakimi środkami pan ich leczy.~- Takimi, jakie są
141 II, VI | skoro za drogie, nie trzeba ich używać wcale.~- To lepiej
142 II, VI | ludzi. Mam na myśli więcej ich dobro niż nasze.~- To wszystko
143 II, VI | Szli obok siebie, więc ręce ich łatwo się spotkały w tłoku,
144 II, VI | do powozu.~Wysocki chciał ich pożegnać i uciec, bo widok
145 II, VI | bezchmurnemu niebu.~Patrzył na ich trzepoczące skrzydła, aż
146 II, VII | obawiam, że nie odczują całego ich piękna i że mi coś z tego
147 II, VII | piękna mogą zbrudzić i zabrać ich spojrzenia. A tym bardziej
148 II, VII | która nawet nie raczyła ich przedstawić gospodyni domu,
149 II, VII | się nad kwiatami wdychając ich cudną woń i szły dalej,
150 II, VII | Nie miałam zamiaru prosić ich więcej, bo dziś dopiero
151 II, VII | jasnowidzenia różnic, jakie ich dzieliły, martwiała z przerażenia
152 II, VII | których mówili, idee jakie ich porywały, ten cały polski
153 II, VII | które wyszły za Polaków, ich upokorzenia nawet wobec
154 II, VII | dzieci; wyrzucających matkom ich pochodzenie, to koło pogardy
155 II, VII | lub lekceważenia, jakie ich zawsze otaczało, tę ich
156 II, VII | ich zawsze otaczało, tę ich obcość we własnych domach,
157 II, VIII | śpieszy do domu.~I pozostawił ich przy sobie; siedzieli zakłopotani.~
158 II, VIII | bardzo ceremonialnie, która ich przeprowadziła oczami przez
159 II, VIII | jaki przepływał przez serca ich i rozlewał w mózgach, w
160 II, VIII | szerokimi biodrami, prowadziła ich do czarnego gabinetu.~-
161 II, VIII | przysłonięte tumanem czaru, jaki ich otoczył i przenikał.~Słowa,
162 II, X | wołała Kama wprowadzając ich na werendę, gdzie podano
163 II, X | domu. Jaskólski opatruje ich tymczasem, on się zna na
164 II, X | tymczasowe schronienie.~Leżało ich pięciu w jednym rzędzie
165 II, X | w ziemi i krwi twarze, a ich jęki przejmowały ją takim
166 II, X | pan z pewnością kazałbyś ich wyrzucić na ulicę - powiedziała
167 II, X | widziałem, sądząc, że masz na ich pokrycie.~- Nic prawie nie
168 II, X | sucho nowego głupca.~- Nigdy ich nie braknie.~- W handlu
169 II, X | braknie.~- W handlu braknie ich prędzej, niż przypuszczasz,
170 II, X | zapotrzebowań u kupujących, o ich zwiększaniu, to może być
171 II, X | więcej, bo te przesądy, ich treść, zupełnie nie kierowały
172 II, XIII | przez swoją głupotę gotów ich zgubić.~- Sza... sza...
173 II, XIII | Grosmanowi, odprowadził ich do sieni i powrócił.~- Landau
174 II, XIII | zjadali oczami. Mówili tam o ich małżeństwie... - ciągnął
175 II, XIV | śmiechu i do zaciętszego ich podrażnienia.~Zwierząt było
176 II, XIV | szczękach i rozkoszował się ich bezsilną wściekłością.~-
177 II, XIV | dzisiejszy wieczór. Było ich trzy tylko, ale hałasowały
178 II, XIV | przejrzystych szalone ruchy ich ciał nagich tworzyły obraz
179 II, XV | mężczyzn i tym trzymania ich przy sobie.~Miała silnie
180 II, XV | wyrażała swoje zdumienie z ich przyjścia.~- To Mady robota,
181 II, XV | panien.~- Trzeba będzie ich rewizytować - zauważył niedbale.~-
182 II, XV | politowaniem opowiadać o ich grubych obyczajach i dorobkiewiczowskich
183 II, XV | starego Mullera, ośmieszał ich z przesadą umyślną, żeby
184 II, XV | słyszał prawie szelesty ich sukien, zdawało mu się,
185 II, XVII | sprzedaży, upakowane, opatrzone ich firmą, sprawiły mu taką
186 II, XVII | się o pieniądze i za wiele ich włożył do interesu i przez
187 II, XVIII| przez które wypowiada się ich rasa, naród czy państwo,
188 II, XVIII| naród czy państwo, które ich z siebie wyłoniło. Ich wielkość
189 II, XVIII| które ich z siebie wyłoniło. Ich wielkość jest w zupełnej
190 II, XIX | które co chwila już chwytało ich stalowymi kłami.~Szamotali
191 II, XIX | błyskawicznie szprychy koła, które ich poderwało, wchłonęło, podniosło
192 II, XIX | strzępy.~Jeszcze ostatni ich krzyk brzmiał wśród rozdrganych
193 II, XIX | Blumenfeld, Szulc i cała ich muzyczna banda, w końcu
194 II, XX | że nie potrafił schwytać ich konturów i zapamiętać, rozlewały
195 II, XX | szalonym pędzie, aby zobaczyć ich nazwy, które przeczuciem
196 II, XXI | przytłumić te szumy, aby ich nie usłyszał pan Adam.~-
197 II, XXI | gromadą różnych ludzi, witał ich obojętnie i spokojnie, słuchał
198 II, XXII | półmroku krzyżowały się ich spojrzenia i cofały natychmiast
199 II, XXIII| je sobie zrobi, jeśli mu ich Wilczek nie wydrze.~- O
200 II, XXIII| upragnione miliony, dotykał się ich codziennie, oddychał nimi,
201 II, XXIII| mogła i nie umiała. Łączyło ich tylko dziecko i wspólne
202 II, XXIII| bawić?~Kobiety! Ach, kochał ich tyle i był tak kochanym,
203 II, XXIII| Po co?~Nie dośćże już był ich niewolnikiem, nie dośćże
|