Tom, Rozdzial
1 I, I | chrapliwymi, niesfornymi głosami niby chór potwornych kogutów,
2 I, I | idzie.~Tysiące robotników, niby ciche, czarne roje, wypełzło
3 I, I | stały na krańcach miasta niby wielkie śmietniska - napełniło
4 I, I | setkami płomiennych okien i niby ognistymi ślepiami świeciły.
5 I, II | okapami wiszącymi nisko, niby pod stalowymi parasolami,
6 I, II | maszyn. Długie transmisje, niby węże bladożółte nieskończonej
7 I, II | robotniczych i szumu fabryki, co niby piekło wrzała chaosem.~Wszystko
8 I, II | wyprany już towar na siebie niby na rozkrzyżowane ręce i
9 I, II | o kolorowe, powiewające niby sztandary materiały na "
10 I, II | opary i na robotników, co niby kolumny z bazaltu stali
11 I, II | dziedzińca, ogrodzonego niby parkanem murami fabryki.~
12 I, II | kołem pociągowym, które niby srebrne wypolerowane tarcze
13 I, II | węglowym i bawełnianym, niby wstrętne plwociny.~W kącie
14 I, II | suchym powietrzem, brzęczały niby oddalone grzmoty, wymiotując
15 I, II | marynarskiego, starego szmaragdu - niby stosy blach metalowych o
16 I, II | marcowego, smutnych ludzi, niby kapliczki boga-siły, rządzącego
17 I, III | stron teatru, który wrzał niby ul świeżo osadzonym rojem.~
18 I, III | aksamitem, na którego tle niby kwiaty siei działy strojne
19 I, III | podłużne oczy fiołkowe, niby najwspanialsze szafiry paliły
20 I, III | sobie szeptem, obleciały niby błyskawica teatr i wzbudziły
21 I, III | widać było, jak ta wiadomość niby bomba wybucha w innej stronie
22 I, IV | nieba, po którym chmury, niby porozrywane bele zabrudzonej
23 I, IV | puściły, a tak, pan Moryc niby?~- Pan Moryc w domu, odpowiadaj? -
24 I, IV | krwi i sińców.~- Pan Moryc, niby ja rozumiem, pan Moryc,
25 I, IV | dyrektorze, słyszę, aha, niby pan Moryc - bełkotał, na
26 I, IV | Gdzie pojechał?~- Odwiózł niby tę małą, czarną i miał być
27 I, IV | najstraszliwszych wybojów, niby łódka po falach morskich.~
28 I, V | podwórza, obstawionego, niby kamiennymi pudłami, czteropiętrowymi
29 I, V | wąsów rzadkich, które mu niby rudawą strzechą wisiały
30 I, V | świetle tych bladych zórz, co niby róż~najdelikatniejszy, zmieszany
31 I, V | daleki turkot dorożki huczał niby grzmot po stwardniałym błocie
32 I, V | fabrykami, których kominy, niby las gęsty i ponury, rozciągały
33 I, V | ruchem głowy grzywę płowych, niby konopie wymiądlone włosów,
34 I, V | pięć, co nam starszy pan, niby ociec wielmożnego pana niziniera,
35 I, V | miałem węglowym i biegły niby pasy czarnej croisy wpośród
36 I, V | drzewek południowych, co niby szyldwachy wyciągniętą i
37 I, V | taburecie, wprost ognia, niby dwa wały materiału surowego.~-
38 I, V | kijem; z twarzą szarożółtą niby trupa rozkładającego się,
39 I, V | kopał wszystko. Wyglądał niby bożek pookręcany w łachmany
40 I, V | przed nim.~Umilkli.~Lokaje niby cienie przemykali się bez
41 I, V | przednimi zębami, uśmiechała się niby maska woskowa bladymi ustami,
42 I, V | wiszącą na poręczy krzesła niby pęk barw najjaskrawszych,
43 I, V | pokazywała palcem. Siedziała niby mumia, żyjąca tylko w pozostałych,
44 I, V | uschniętymi czubkami, co stały niby szkielety groźne, rozgraniczając
45 I, V | zalanymi przez błoto, które niby wodą falowało i rozpryskiwało
46 I, V | przeciskał się do saloniku, i niby słodką rosą dźwięków opadał
47 I, VI | zaciemnionym dymami, rdzawiły się niby potężne pnie sosen. opłynięte
48 I, VI | balkonów, kariatyd, facjatek niby ozdobnych, balustrad na
49 I, VI | z fabryk i ciągnęły się niby wstęgi brudnożółte, czerwone
50 I, VI | poobtłukane z tynków, świecące niby ranami nagą cegłą, miejscami
51 I, VI | fioletowych chustek, powiewających niby sztandary na kramach garderoby;
52 I, VI | co wisiało nad miastem niby bladoseledynowy baldachim.~
53 I, VI | kalosze!~- Rozumiem, dostałbym niby po mordzie, ale że -jaśnie
54 I, VI | świeciły czarne, bez połysku, niby szklane paciorki oczy. Na
55 I, VI | zapadłe usta bulion; babka niby ryba otwierała i składała
56 I, VI | pogłaskała wyschniętymi niby u szkieletu palcami po twarzy
57 I, VI | tylko kominy fabryk, co niby las Potężnych pni czerwonych
58 I, VII | czerwonych storczyków, które niby potworne, dziwaczne, powyginane
59 I, VII | bardzo szerokie i wąskie, co niby kresa czerwona przecinały
60 I, VII | jej włosy rozplatały się i niby jasną wiechą zakryły jej
61 I, VII | wyciągnął nogi i zupełnie niby świnia zmęczona chrząkał,
62 I, VII | czarne ściany, z których niby błękitne oczy patrzyły cztery
63 I, VII | drgań bezdźwięcznych, co niby ledwo wyczute bicie pulsu
64 I, VII | wóz Aurory i nimfy nagie niby najcieńszą bengaliną, opadał,
65 I, VII | pokojów drzwiami, w których, niby ostry krzyk w tej czarnej
66 I, VII | nabrzmiałe skargą i bólem i niby głosy trąb miedzianych brzmiały
67 I, VIII | tańczyły mu przed oczami niby kłęb sadzy.~Ziewał ciągle
68 I, VIII | na pół zrujnowanym, który niby trup leżał już za miastem,
69 I, VIII | oparach i dymach, które leżały niby opona nad miastem, jakby
70 I, VIII | ścieków fabrycznych, co niby różnokolorowa wstęga przewijała
71 I, VIII | rzęsisty i sypał się na las niby grube ziarno, i bębnił z
72 I, VIII | błyszczącymi kaskami strażaków, niby samowarami, widne już były
73 I, VIII | wzburzenia i wyszczerzał niby buldog długie żółte zęby.
74 I, VIII | zwojów papirusów, okrytych niby hieroglifami wypukłymi deseniami,
75 I, VIII | wszystkich stron szumiała głucho niby morze wieczne pracujące,
76 I, VIII | piękna głowa napiętnowana, niby stygmatem, wieczną troską
77 I, VIII | literalnie zmiażżdzony, leżał niby kupa mięsa krwawą plamą
78 I, IX | na niezliczone kominy, co niby topole wznosiły się nad
79 I, IX | tę olbrzymią ulicę, która niby kanał nakryty dymami i brudnym
80 I, IX | bez nogi i z pocerowaną niby stara szmata twarzą, który
81 I, IX | skośne ruchy sal-faktorów, co niby potwory czaiły się, wyginały
82 I, IX | bezustannie, wlokąc za sobą, niby pasma śliny, setki bawełnianych
83 I, IX | stała nieczynna, obrośnięta niby mchem siwym, pyłem bawełnianym.~
84 I, IX | kierunkach; w środku tych kokonów niby jedwabniki poruszali się
85 I, IX | przelatywały wskroś pasem przędzy niby żółte, długie żuki i powracały
86 I, IX | listownie, czy gruby Szwab, to niby ty, nie schudł, a cienki
87 I, X | od suteryn aż po strychy niby latarnia i wrzał cały ludzkim
88 I, X | przesuwała się po izbie niby cień delikatny i obejmowała
89 I, XI | na ogrody, poza którymi niby kije sterczały kominy fabryk.~
90 I, XI | haftami kwiatów trzymały niby w ramie ściany i stanowiły
91 I, XI | odsłaniały biały kark, pokryty niby puszkiem złotawym cętkami
92 I, XI | Czytałem jakąś książkę tego niby wielkiego pisarza, niby
93 I, XI | niby wielkiego pisarza, niby psychologa, niby moralisty,
94 I, XI | pisarza, niby psychologa, niby moralisty, czytałem dosyć
95 I, XI | oblepiały okrągłą twarz niby kotlety z kostką; wąsy i
96 I, XI | wielbicielem od niego - powiedziała niby szczerze, bo chciała wyciągnąć
97 I, XII | brwi czarne napięły się niby łuki nad oczami, świecącymi
98 I, XII | cała ulica jest zasnuta niby pajęczyną, więc ją rwał,
99 I, XIII | gluck. On ciągle chory? - Niby zdrowszy, bo już próbuje
100 I, XIII | piegów, które ją obsypywały niby puchem brzoskwiniowym, ale
101 I, XIII | wyskakiwała nad dach pałacyku niby gruby wańtuch wełny, był
102 I, XIV | półmroku, w którym główne koło, niby jakiś gad potworny skręcony
103 I, XIV | oświetlało tłoki, które niby stalowe, grube jak drzewa
104 I, XIV | dźwiękiem.~Setki kominów, niby las kolumn czarnych, chwiały
105 I, XIV | pól rozmiękłych i z wolna niby białawym obłokiem zwłóczyły
106 I, XV | wielkich białych chmur, które niby kłęby wełny najbielszej
107 I, XV | sufit miała zawalony towarem niby zwojami blach różnokolorowych.~
108 I, XV | wiły się głębokie uliczki niby kanały, biegnące wskroś
109 I, XVI | błękitnego nieba, trzepotały się niby ptactwo różnokolorowe, spowite
110 I, XVI | konturami kilku wiatraków, które niby potworne motyle, nadziane
111 II, I | podnosiły się białawe opary niby dymy z kadzielnic i biły
112 II, I | wlokły się promienie księżyca niby ostrza złote; po brzegach
113 II, I | wielkich głowach, pokrytych niby włosem gęstymi młodymi pędami.~
114 II, I | spływały na ogród, na kwiaty, niby kaskada rozsiewająca czar
115 II, I | zwłóczyły się resztki mgieł niby poszarpane strzępy muślinów,
116 II, I | łupieżców cichej rzeczki, które, niby kule, leciały wskroś rybiego
117 II, I | drgały na wartkim prądzie niby rozsypane zielone warkocze.~
118 II, I | wysmukłe, białe, na zielonych niby z brązu nóżkach, delikatne,
119 II, I | procesja wyszła z kościoła i niby długi wąż o czerwonej głowie
120 II, I | Zapuścił brodę, która mu niby ostra szczecinowa szczotka
121 II, I | zielonej płachcie zbóż, co niby wielki rozlew wody, kołysany
122 II, II | domów, na setki kominów, co niby pnie sosen czerwieniły się
123 II, III | po ozielenieniu i wisiało niby żółte, zabrudzone łachmany,~
124 II, III | strugi kolorowych odpływów niby strugi potu ściekającego
125 II, III | perłową powierzchnią snuły się niby złote plamy karpie całymi
126 II, III | Cień zsunął się ze słońca niby płaszcz nie przytrzymywany
127 II, III | potężne echa miasta wpadały niby kanonada daleka.~Karol patrzył
128 II, III | oczy, które biły powiekami niby skrzydła motyla konającego,
129 II, III | przeświecały promieniami słońca niby złotymi szpilkami, bo szli
130 II, IV | się w głębiach strasznych, niby marzeń-błysków, drżących
131 II, IV | Malinowski, jak zwykle, niby żuraw niestrudzony obchodził
132 II, IV | księżycowy kurz, w którym niby sine widmo tańczyło z krzykiem
133 II, VI | czworokątów, z których środka niby smukłe topole wznosiły się
134 II, VI | ruchu i migocące w słońcu niby tarczą rozpylonego srebra.~-
135 II, VII | w grecki węzeł, tworzyły niby kask złotawy na tej cudnej
136 II, IX | ściany i nadzianymi drutami niby jeż stalowy połyskiwała.~
137 II, IX | uderzały kiściami kwiatów i niby fioletowymi oczami patrzyły
138 II, IX | obu stron przejścia stały niby szkielety pogięte w bezsilności;
139 II, IX | szkielety pogięte w bezsilności; niby wyprute włókna i żyły wisiały
140 II, X | tę Łódź właśnie, która ją niby kamiennym pierścieniem ściskała
141 II, X | krótkich, przypadkowych niby odwiedzin sąsiadów i mówienia
142 II, X | wspominał, walki, jakie z nimi niby staczał, były to tylko pewne
143 II, XII | automatów, otoczone wałami wełny niby brudną pianą tego szumiącego
144 II, XIII | jej na dno mózgu i teraz niby z kliszy fonografu dźwięczały
145 II, XIV | którego spływała ku podłodze niby falami włosów skrzących
146 II, XIV | jubilerskiej, wśród której niby drogie kamienie barwiły
147 II, XV | te dziecioki, co ostały, niby po tym Michale, co go rusztowanie
148 II, XV | z białawego nieba, które niby ciężka wełniana opona obtulało
149 II, XV | organizmy potężne drzew, które niby palcami olbrzymów chwyciły
150 II, XVI | na jego skinienie, martwe niby, a pełne utajonego skupionego
151 II, XVI | cichym i ciepłym leciały, niby pasma szklane, długie nici
152 II, XVIII| dzikich. Ubieramy się w nią niby karły w strój olbrzymów."~"
153 II, XIX | stalowe szprychy koła, które niby kły migotały z cieniów.~
154 II, XIX | zmarłego towarzysza i szli niby groźny zastęp.~Pieśń brzmiała
155 II, XXI | zerwał rolety i łuna pożaru niby krwawa rzeka uderzyła w
156 II, XXI | wyrwał ze sobą pół pawilonu i niby meteor ognisty zatoczył
157 II, XXI | rozerwane wybuchem mury, niby przez straszną ranę, buchnęły
158 II, XXI | był ze wszystkich stron i niby morze wzburzone huczał,
159 II, XXI | jeszcze resztki ognia i niby polipy ssały krwawymi językami
160 II, XXII | szemrała sennie i tryskała niby strumień brylantowych opiłków,
161 II, XXIII| czterdzieści lat - które niby przędza nawinięta na wrzeciono
162 II, XXIII| rozlewała się po mieście i była niby marzeniem sennym tych murów,
|