1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3416
Tom, Rozdzial
1 I, I | wysmukłe szyje-kominy majaczyły w nocy, w mgle i w deszczu -
2 I, I | szyje-kominy majaczyły w nocy, w mgle i w deszczu - budziły
3 I, I | majaczyły w nocy, w mgle i w deszczu - budziły się z
4 I, I | zaczynały żyć i poruszać się w ciemnościach, jakie jeszcze
5 I, I | ciężki, lepki tuman; bębnił w blaszane dachy i spływał
6 I, I | próbował dachów i opadał w błoto, i szumiał między
7 I, I | gałęziami drzew, i bił nimi w szyby niskiego, parterowego
8 I, I | niskiego, parterowego domu, w którym nagle zabłysło światło.~
9 I, I | wstępował.~- Telefonował kto w nocy?~- Kunke był na dyżurze,
10 I, I | przechodząc przez stołowy, w którym wisząca u sufitu
11 I, I | Goldberg się spalił dzisiaj w nocy, i to zupełnie, "na
12 I, I | siłą, aż szyby brzęczały w oknach.~Moryc w bieliźnie
13 I, I | brzęczały w oknach.~Moryc w bieliźnie tylko, z paltem
14 I, I | ramionach, usiadł przed piecem, w którym wesoło trzaskały
15 I, I | Maks, także zostajesz w domu?~- Gdzie się będę spieszył?
16 I, I | zatrzeszczało gwałtownie i w drzwiach ukazała się wielka
17 I, I | się wielka figura Maksa, w bieliźnie tylko i pantoflach.~-
18 I, I | razem jesteśmy tu po to w Łodzi, żeby zrobić geszeft,
19 I, I | stół łokciami, utopił twarz w dłoniach i słuchał.~Moryc
20 I, I | binokle mu spadły i uderzyły w poręcz krzesła, popatrzył
21 I, I | zostać z wami, ale puszczam w ruch nową drukarnię.~- Nasza
22 I, I | razem właśnie mamy tyle, w sam raz tyle, żeby założyć
23 I, I | miliony.~- Albo skończy w kryminale.~- Głupie słowo! -
24 I, I | sobie takie rzeczy gadaj w Berlinie, w Paryżu, w Warszawie,
25 I, I | rzeczy gadaj w Berlinie, w Paryżu, w Warszawie, ale
26 I, I | gadaj w Berlinie, w Paryżu, w Warszawie, ale w Łodzi nie
27 I, I | Paryżu, w Warszawie, ale w Łodzi nie gadaj. To nieprzyjemne
28 I, I | okien małych domków, co w tym końcu Piotrkowskiej
29 I, I | niewielkie żółtego światła, w którym błyszczało czarne,
30 I, I | ulicy i migały setki ludzi, w ciszy wielkiej a z pośpiechem
31 I, I | przystając i topiąc spojrzenie w tym chaosie kominów, majaczących
32 I, I | chaosie kominów, majaczących w ciemności; w tej masie czarnej,
33 I, I | majaczących w ciemności; w tej masie czarnej, nieruchomej,
34 I, I | brzękiem blaszanek błyszczących w świetle latarń, stukiem
35 I, I | fabryk, drudzy, uszeregowani w długiego węża znikali w
36 I, I | w długiego węża znikali w bramach jakby połykani z
37 I, I | buchające światłem wnętrza.~W ciemnych głębiach zaczęły
38 I, I | Elektryczne słońca nagle zawisały w cieniach i skrzyły się w
39 I, I | w cieniach i skrzyły się w próżni.~Białe dymy zaczęły
40 I, I | podpierać noc i jakby chwiał się w drganiach światła elektrycznego.~
41 I, I | piekarnie, a gdzieniegdzie, w jakimś okienku na poddaszu
42 I, I | okienku na poddaszu lub w suterynach, do których sączyło
43 I, I | błyskały światła.~Tylko w setkach fabryk wrzało życie
44 I, I | głuchy łoskot maszyn drżał w powietrzu mglistym i obijał
45 I, I | spacerował po ulicy i patrzył w okna fabryk, za którymi
46 I, I | fabryce, urządzać ją, puszczać w ruch, pilnować. Tak się
47 I, I | pilnować. Tak się zatapiał w tym rozmarzeniu, że chwilami
48 I, I | naładowane przędzą, bawełną w belach, surowym towarem
49 I, I | Piotrkowskiej skręcił na lewo, w małą, nie brukowaną uliczkę,
50 I, I | oknami.~Przebrał się szybko w zafarbowaną, brudną bluzę
51 I, II | Borowiecki. Murray, okręcony w długi, niebieski fartuch,
52 I, II | rzędów ruchomych kotłów, w których się gotowały i robiły
53 I, II | gotowały i robiły farby. W mdłym świetle elektrycznym,
54 I, II | barchan numer siódmy.~- W apreturze. Muszę tam zaraz
55 I, II | go pod rękę i odprowadził w kąt za wielkie beczki, z
56 I, II | nazywano tę salę, tonęła w zmroku. Pod okapami wiszącymi
57 I, II | mieszadła, przegarniające farby w wielkich kotłach, błyszczących
58 I, II | wysoko, ledwie dojrzane w obłoku gryzących kolorowych
59 I, II | sal. Sylwetki robotników w koszulach umazanych farbami
60 I, II | cicho i jak cienie ginęły w zmroku; wózki z łoskotem
61 I, II | saloniku kupiłem żółte jedwabne w stylu empire. Do jadalnego
62 I, II | jadalnego obstalowałem dębowe w stylu Henryka IV, a do buduaru...~-
63 I, II | ruchliwymi.~- Tak jakby już. W niedzielę właśnie powiedziała
64 I, II | miałem takiej pewności ani w połowie! - zaręczał gorąco.~-
65 I, II | Dlatego też wierzę, iż się pan w końcu ożeni - szepnął drwiąco.~-
66 I, II | towaru, leżącego na ziemi w wielkich kupach, oczekującego
67 I, II | obciągnął~gruby kaftan, w jaki był ubrany, podparł
68 I, II | zwoje materiałów kręciły się w kółko i kąpały w farbie
69 I, II | kręciły się w kółko i kąpały w farbie rozpryskując ją na
70 I, II | dłonią i patrząc, czy jest w niej jeszcze farba, którą
71 I, II | rzędem, toczyło się wciąż w kółko, z męczącą jednostajnością,
72 I, II | zwoje materiałów pławiły się w farbach i błyskały w mgle
73 I, II | się w farbach i błyskały w mgle matowymi plamami czerwieni.
74 I, II | się zaledwie jakby odbite w lustrze.~Mechaniczne odbieracze
75 I, II | którzy prętami układali go w wielkie fałdy na wózki,
76 I, II | sali, kąpał się z rozkoszą w tej rozpalonej atmosferze.
77 I, II | Zatapiał swoje schorowane ciało w sali pełnej oparów, ostrych
78 I, II | całe sale, wświdrowywał się w nerwy robotników pilnujących,
79 I, II | pilnujących, wpatrzonych w robotę i pochłoniętych zupełnie
80 I, II | odbieraczach".~Borowiecki teraz był w sąsiedniej sali, gdzie na
81 I, II | założonymi rękami, wpatrzeni w maszyny, przez które przesuwały
82 I, II | mięśniami.~Windy, osadzone w murach, łączyły dół fabryki
83 I, II | rozlegał się głuchy szczęk w innej stronie sali, to winda
84 I, II | pełniejsze maszyn i ludzi, ale w tym szarozielonawym świetle,
85 I, II | skłębione, splątane, rzucone w wir, który z hukiem się
86 I, II | Przechodził pawilony, podnosił się w górę windami, schodził schodami,
87 I, II | aby za chwilę pokazać się w innej~Stronie fabryki, przy
88 I, II | jest najlepsza moja maszyna w tym oddziale - myślał patrząc
89 I, II | musiał czuć pod nogami, w sobie, te roztargane, trzęsące
90 I, II | materiału i smarów rozgrzanych w tym upale strasznym.~Siedział
91 I, II | strasznym.~Siedział teraz w drukarni i przysłoniętymi
92 I, II | oknami. na maszyny drukarskie w ruchu, na te piramidy żelazne
93 I, II | pracujące pospiesznie i w jakiejś groźnej ciszy.~Przy
94 I, II | nich barwy deseni, ginęły w górze, na wyższym piętrze
95 I, II | górze, na wyższym piętrze w suszarni.~Ludzie, z tyłu
96 I, II | i znowu stał zapatrzony w te tysiące metrów, biegnących
97 I, II | suszarni, stamtąd do apretury i w dziesięć jeszcze innych
98 I, II | go.~Chwilami tylko siadał w swoim gabinecie, położonym
99 I, II | położonym przy ,,kuchni", i tam, w przerwie pomiędzy kombinowaniem
100 I, II | których olbrzymie, naklejone w albumy stosy leżały po stołach -
101 I, II | ani na chwilę zamknąć się w sobie, bo ta fabryka, której
102 I, II | fabryka, której szum huczał w jego gabinecie, której ruch
103 I, II | czuł we własnych nerwach, w tętnie krwi nieomal, nie
104 I, II | warowania każdego, który krążył w jej orbicie.~Zrywał się
105 I, II | poszedł do kantoru, który był w innym oddziale, aby wypić
106 I, II | Moryca, aby był dzisiaj w teatrze, gdzie dawano przedstawienie
107 I, II | wysokich kobyłkach, pisało w wielkich czerwono poliniowanych
108 I, II | przybijał palcem wilgotny tytoń w fajce.~- Firma traci?~-
109 I, II | znudzonym wzrokiem patrzył w okno.~W kantorze panowała
110 I, II | wzrokiem patrzył w okno.~W kantorze panowała atmosfera
111 I, II | wózki i przechodzili ludzie, w kilku kierunkach biegły
112 I, II | warcząc głucho, od czego szyby w kantorze ustawicznie drżały.~
113 I, II | niby wstrętne plwociny.~W kącie kantoru, nad gazem,
114 I, II | Ja nawet miałem interes i w tym celu jutro się wybierałem
115 I, II | mojemu mężowi głowę urwało w maszynie, co ja teraz sierota
116 I, II | mojemu mężowi urwało głowę w maszynie.~Wielmożny panie
117 I, II | wykrzyknęła kobieta, w pasji przyskakując do Szwarca,
118 I, II | wyszedł, ale przystanął w wielkiej sieni i gdy wychodziła,
119 I, II | spod Skierniewic.~- Dawno w Łodzi?~- A będzie ze dwa
120 I, II | prędko, okręcając dzieci w jakieś ohydnie brudne strzępy
121 I, II | morgi grontu, co mu przyszły w schedzie po ojcu, to że
122 I, II | nikt nie mógł poznać, cały w kortacn i zygarek miał śrybny,
123 I, II | było tutaj iść, do obcych w tyli świat, to me sprał
124 I, II | i tak się zaczęła trząść w tym rozpaczliwym płaczu,
125 I, II | a ta kobieta poruszyła w nim zamierającą z wolna,
126 I, II | wytworzonym, a raczej rozwiniętym w przesunięciu się towaru
127 I, II | surowym dosyć głosem, patrząc w okno.~Horn zawahał się przez
128 I, II | dziewczęco piękną twarz, a w niebieskich, dobrych oczach
129 I, II | wszystko jedno, nam - fabryce, w której pan jesteś jednym
130 I, II | maszyną, jestem człowiekiem.~- W domu. W fabryce od pana
131 I, II | jestem człowiekiem.~- W domu. W fabryce od pana nie wymaga
132 I, II | egzaminów na humanitarność, w fabryce potrzebne są pańskie
133 I, II | oczów Horna, wpatrzonych w niego. - Zresztą, dajmy
134 I, II | spokój. Będziesz pan dłużej w Łodzi, rozpatrzysz się w
135 I, II | w Łodzi, rozpatrzysz się w stosunkach, przyjrzysz się
136 I, II | rację.~- Nie, panie, ja w Łodzi dłużej nie wytrzymam
137 I, II | że już wytrzymać nie mogę w tym podłym chamstwie łódzkim.
138 I, II | zaczął prawie ze łzami w oczach Horn zatrzymując
139 I, II | całe sterty materiałów i w tym suchym, jasnym powietrzu
140 I, II | martwym blasku.~Robotnicy, w koszulach tylko i boso,
141 I, II | który patrzył przez szyby w świat, na Łódź, która z
142 I, II | czwartego piętra majaczyła w mgłach i dyniach poprzecinanych
143 I, II | stronę, na pola, co szły w głąb horyzontu - na szarobiałe,
144 I, II | wszystko się poruszało w rytm tych olbrzymich pudeł,
145 I, II | wypluwały go suchym i stały w tej olbrzymiej, czworokątnej
146 I, II | Hornie i chwilami stawała mu w pamięci ta młoda, szlachetna
147 I, II | żalem zawodu i wyrzutu. Czuł w sobie jakieś ciemne zaniepokojenie.
148 I, II | patrzył na te tłumy ludzi w milczeniu pracujących.~-
149 I, II | dał się ująć wspomnieniom w swoje szarpiące szpony,
150 I, II | Lodzermenschem, jak go nazwał Moryc.~W takim był właśnie nastroju
151 I, II | stare.~Robotnik miął czapkę w ręku, nie wiedząc, co powiedzieć
152 I, II | zaraz z nim zapadła się w głębi ściany.~Robotnicy
153 I, II | Robotnicy spoglądali na siebie w milczeniu, niepokój świecił
154 I, II | milczeniu, niepokój świecił im w oczach, niepokój przed jutrem
155 I, II | kopnął z całą nienawiścią w bok jakiejś maszyny.~- Towar
156 I, III | III~W restauracji hotelu "Victoria"
157 I, III | chwila ktoś wchodził i ginął w mgle dymów i w tłumie ludzi
158 I, III | wchodził i ginął w mgle dymów i w tłumie ludzi zapełniających
159 I, III | restaurację; elektryczne światła w sali bufetowej wciąż drgały
160 I, III | głuchym stukiem kufli.~Garsoni w zatłuszczonych frakach,
161 I, III | zawołał Moryc, siedzący w pokoju bufetowym, pod oknem,
162 I, III | pokoju bufetowym, pod oknem, w otoczeniu kilku aktorów,
163 I, III | wiecznie przesiadujących w knajpie - uważacie, co zrobił
164 I, III | Otóż nasz arcyfioł wczoraj w antrakcie drugim przyszedł
165 I, III | Żebyś pan pocałował psa w nos. Wybuchnęli śmiechem.~-
166 I, III | poprawiwszy binokle i uderzając w zaciśniętą pieść otwartą
167 I, III | koniaczek - i trzaśnięcie dłonią w pięść zaciśniętą.~Moryc
168 I, III | Wstał wreszcie, bo zobaczył w drugim pokoju znajomą twarz.~-
169 I, III | Baumem, znasz Maksa?~- Ojej! W tym wekslu jest feler, jeden
170 I, III | nie znasz! O nim dużo się w Łodzi będzie mówić. Ja w
171 I, III | w Łodzi będzie mówić. Ja w niego, że zrobi gruby interes,
172 I, III | interes, tak wierzę jak w siebie.~- A Baum, cóż to?~-
173 I, III | geld. jak tu siedzę. Co on w tym ma? i do tego my się
174 I, III | prawie nie znamy.~- Co on w tym ma, to on ci sam powie,
175 I, III | odpowiedział Moryc dzwoniąc nożem w kufel. - Dużoś sprzedał?~-
176 I, III | interes - uderzył Moryca w kolano z zadowolenia. -
177 I, III | zamówienie - zaczął przewracać w olbrzymim, zamykanym na
178 I, III | gwałt, mam wypłaty, ale w ciągu tygodnia zapłacę.~-
179 I, III | Masz zamówienie. Wiesz, w Białymstoku spotkałem Łuszczewskiego,
180 I, III | kapitalny witz - uderzył go w kolano.~- Cóż zrobił z majątkiem?
181 I, III | wziął rysunek i zanurzył się w nim cały z lubością. Twarz
182 I, III | Czekaj!... - trzaskał w palce, potem w kolano Moryca,
183 I, III | trzaskał w palce, potem w kolano Moryca, uśmiechnął
184 I, III | bydlę, gdzieś poznał?~- W Niżnim ja sobie ..pokutił
185 I, III | z kupcami, to oni mówią w końcu: "Chodź, pan Lew,
186 I, III | końcu: "Chodź, pan Lew, w cafe concert!" Poszli. Nu,
187 I, III | śpiewaczka - że...~- Zaczekaj, w tej chwili przyjdę! - przerwał
188 I, III | wiedział o tym! każde dziecko w Łodzi wie takie nazwisko! -
189 I, III | drzwiom, bo wszedł Borowiecki w towarzystwie, ale zobaczywszy
190 I, III | drzwiach i z kapeluszem w ręku szedł do tego królika
191 I, III | wejściu przyciszyło się w knajpie i wszyscy śledzili
192 I, III | pozostałych, objął ręką w pas Borowieckiego i wyprowadził
193 I, III | chociaż na pewno wiedziano w mieście, że umiał zaledwie
194 I, III | pańskiej oferty ani nie zostaję w firmie - zakładam sam fabrykę.~
195 I, III | gmachu teatralnego, stojącego w głębi, oświetlonego wielką
196 I, III | tajemniczo. - Masz pan miejsce w teatrze?~- Mam krzesło,
197 I, III | Nas tylko troje będzie w loży.~- Są i panie?~- One
198 I, III | Są i panie?~- One już w teatrze, a ja umyślnie zostałem,
199 I, III | obowiązkiem.~Muller zniknął w drzwiach teatru, a on powrócił
200 I, III | kazał powiedzieć, że czeka w teatrze.~W bufecie, gdzie
201 I, III | powiedzieć, że czeka w teatrze.~W bufecie, gdzie poszedł napić
202 I, III | przysłonięty gazetą drzemał w kącie.~- Bum, nie idziesz
203 I, III | odnalazł swoje miejsce w pierwszym rzędzie obok Moryca
204 I, III | mówić, już nawet klepnął w kolano Moryca, ale Borowiecki
205 I, III | lornetek i spojrzeń, jakie w niego uderzały ze wszystkich
206 I, III | wysuniętej, i pewna niedbałość w ruchach i spojrzeniach,
207 I, III | kolorysta był niezrównanym w swojej specjalności; - człowieka,
208 I, III | siebie; był takim, który w tym dziale fabrykacji robił
209 I, III | coś drapieżnego.~Czuć było w nim silną wolę i nieugiętość
210 I, III | może być dzisiaj milionów w teatrze? - zapytał cicho
211 I, III | wtrąci:~Leon wciągając w siebie powietrze przesycone
212 I, III | wspaniale pięknej Żydówce w czarnej jedwabnej sukni
213 I, III | ramiona i szyja okręcona w sznur brylantów. Brylanty
214 I, III | połyskiwały nad skroniami, w grzebykach upinających czarne
215 I, III | modą cesarstwa - na uszy, w których również skrzyły
216 I, III | brylanty lśniły się u gorsu, w agrafie spinającej stanik
217 I, III | spinającej stanik i połyskiwały w bransoletkach okręcających
218 I, III | okręcających ręce obciągnięte w czarne rękawiczki. Wielkie,
219 I, III | spojrzenia na siedzącego trochę w głębi loży męża, starca
220 I, III | piersi siedział zatopiony w rozmyślaniach, chwilami
221 I, III | germańskich albo patrzyła w Borowieckiego, który chwilami
222 I, III | biust, ja to najlepiej lubię w kobiecie, a ona ma biust
223 I, III | wszystkie oczy utonęły w scenie, tylko Zukerowa zza
224 I, III | Zukerowa zza wachlarza patrzyła w Karola, który zdawał się
225 I, III | wachlarz i uderzała nim w parapet jakby od niechcenia.~
226 I, III | obrazów na zakończenie.~W antrakcie Borowiecki wstał,
227 I, III | Przywitał się z matką drzemiącą w głębi loży l z córką, która
228 I, III | złotawych obrzeżach rzęs i w tej chwili z rozchylonymi
229 I, III | Myślałem, że pani weźmie udział w przedstawieniu.~- Ja bardzo
230 I, III | wreszcie zaczęła.~- Pan będzie w naszej firmie?~- Niestety,
231 I, III | Storch cofając się nieco w tył z krzesłem, bo go Borowiecki
232 I, III | Brat musi mieć przecież w tym nowym pałacyku i bibliotekę.~
233 I, III | Co pani widzi śmiesznego w moim przypuszczeniu?~- Ale,
234 I, III | mnie i gdy byłam z mamą w mieście, spalił mi wszystkie
235 I, III | bilecie wizytowym, opatrzonym w herby, pożegnał się i wyszedł.~
236 I, III | pożegnał się i wyszedł.~W korytarzu spotkał się ze
237 I, III | patriarchalnej brodzie, ubrany w długi zwykły chałat, który
238 I, III | największy współzawodnik w królestwie bawełnianym,
239 I, III | piętro, do jednej z lóż, w której był cały bukiet kobiet,
240 I, III | nimi zastał Moryca i Horna.~W loży było nadzwyczaj wesoło
241 I, III | że nie zaopatrzyłem się w bukiet.~- My go mamy, podadzą
242 I, III | prosiła go jedna z kobiet, w liliowej sukni, z liliową
243 I, III | spiskujcie! - zawołała najstarsza w loży, zupełnie w stylu barocco,
244 I, III | najstarsza w loży, zupełnie w stylu barocco, piękna, czterdziestokilkoletnia
245 I, III | oskubana z piórek gęś, okręcona w nać pietruszki.~- Pani Stefania
246 I, III | na nos i patrzył na dół w lożę Mendelsohnów, gdzie
247 I, III | ruda.~- Wczoraj była u mnie w sklepie, przerzuciła wszystko,
248 I, III | To załatw się pan z nim w teatrze, musi przecież być.~-
249 I, III | On przecież nie bywa w teatrze, nie zna go pani?
250 I, III | Zdziwił wszystkich fakt, ze w czasie sztuki wywołano z
251 I, III | który siedział samotnie w loży na wprost Zukerów,
252 I, III | niewytłumaczony niepokój w przedstawicielach różnych
253 I, III | to się bawię - rzucał jej w odpowiedzi i istotnie bawił
254 I, III | zupełnie.~Zuker zniknął, w loży siedziała samotnie
255 I, III | szepty przelatywały z końca w koniec teatru, co chwila
256 I, III | łódzkiego gruntu, tak często w ostatnich czasach nawiedzanego
257 I, III | Borowieckiego pań brała udział w zabawie i bawiła się doskonale.~
258 I, III | siedziały spokojnie, wpatrzone w scenę:~były to rodziny przeważnie
259 I, III | się na tym znam.~- Frumkin w Białymstoku, Lichaczew w
260 I, III | w Białymstoku, Lichaczew w Rostowie, Ałpasow w Odessie -
261 I, III | Lichaczew w Rostowie, Ałpasow w Odessie - klapa! - szepnął
262 I, III | jeszcze jeden: Rogopuło w Odessie. Murowane firmy,
263 I, III | wiem, mówiłem tyle, co było w depeszy.~Już teraz te wszystkie
264 I, III | wiadomość niby bomba wybucha w innej stronie teatru.~Twarze
265 I, III | teatru.~Twarze się podnosiły w górę, oczy błyskały, słowa
266 I, III | jakieś ostre dźwięczały w powietrzu, krzesła się podnosiły
267 I, III | a przecież tym towarem w Łodzi się nie operuje -
268 I, III | Borowieckiego.~Karol zaraz w pierwszym antrakcie zjawił
269 I, III | jakieś kilkanaście tysięcy.~- W teatrze mówią, że z pół
270 I, III | tyle traci. Głupi Żyd.~- W każdym razie odbije się
271 I, III | połyskiem brylantów osadzonych w pierścionku lewej ręki.~-
272 I, III | tandetna konkurencja zdechła w połowie albo zaraz zdechnie,
273 I, III | po teściu dorobkiewiczem, w tym świecie dorobkiewiczów
274 I, III | dobrze wychowanym, przyjemnym w obcowaniu, ale i najbardziej
275 I, III | nas na obiad, proszę pana w ojca imieniu. A teraz będzie
276 I, III | muszę tam jechać zaraz, ale w zupełnej tajemnicy.~Dokończył
277 I, III | niespokojnie, poprawił szpilkę w krawacie i popatrzył na
278 I, III | ale na próżno gubił się w domysłach i przypuszczeniach.~
279 I, III | powiedziała z wyrzutem, utkwiwszy w nim swoje ogromne, cudne
280 I, III | Pan mówił o mnie tam w krzesłach z panem. Weltem,
281 I, III | tak pięknych żadna nie ma w Łodzi?~- Prócz Knollowej
282 I, III | wachlarz i wyszła.~Ubierała się w milczeniu.~Borowiecki nie
283 I, III | rotundę. Pochyliła się nieco w tył, aby ją wziąć na ramiona,
284 I, III | aby ją wziąć na ramiona, i w tym ruchu dotknęła włosami
285 I, III | jego ust, odsunął się nieco w tył, jakby sparzony, a ona
286 I, III | piersi.~Pochwycił ją szybko w ramiona i wpił się ustami
287 I, III | ramiona i wpił się ustami w jej kark, który się naprężył
288 I, III | Krzyknęła cicho i wparła się w niego całą siłą na mgnienie,
289 I, III | głowę i tak stała z ręką w jego ręku, z dziwnym uśmiechem
290 I, III | po jej twarzy i taił się w kątach ust.~- Chodźmy -
291 I, III | nie umiał zresztą teraz, w tej chwili, myśleć, wiedział
292 I, III | nim, siedziała wciśnięta w kąt powozu, daleko od niego.
293 I, III | szybki oddech, a chwilami w świetle latarni ulicznych
294 I, III | oczy ogromne, wpatrzone w jakąś próżnię.~Chciał zapanować
295 I, III | obcisnęła się szczelnie w rotundę, jakby chcąc zamknąć
296 I, III | rotundę, jakby chcąc zamknąć w sobie, przytrzymać tę szaloną
297 I, III | szaloną chęć rzucenia mu się w ramiona.~- Pani mi przebaczy -
298 I, III | namiętnie.~Usta się ich zbiegły w długim, śmiertelnie mocnym
299 I, III | nieprzytomnie. Okryła się w rotundę, to znowu ją opuszczała,
300 I, III | nic, całuj mnie! - wołała w najwyższym uniesieniu.~Głos
301 I, III | drzewa budulcowego u-łożone w wielkie czworoboki albo
302 I, III | fabryczki jakiejś, których w tej stronie miasta było
303 I, III | nie słyszeli, zatopieni w fali tej miłości nagłej
304 I, III | pałacyk Zukerów, stojący w okolicy miejskiego lasku.~-
305 I, III | Nikogo prócz służby nie ma w domu.~Puściła jego rękę,
306 I, III | drzwi.~- Zapalić światło w saloniku wschodnim. Podawać
307 I, III | go namiętnie i popchnęła w jakiś korytarzyk wysłany
308 I, III | kieszeni surduta i wszedł w jakieś drzwi, które się
309 I, III | bez poręczy, inkrustowany w hebanie złotem i srebrem,
310 I, III | takim przepychem, że nawet w mieście pełnym najwspanialszych
311 I, III | Ściany były obciągnięte w żółty, o gorącym tonie jedwab,
312 I, III | sofa pod baldachimem żółtym w zielone pasy, udrapowanym
313 I, III | zielone pasy, udrapowanym w formie namiotu i podtrzymywanym
314 I, III | stosunkowo do wielkości pokoju w nadmiernej ilości.~Stosy
315 I, III | i tak wypolerowanej, że w tym świetle przyćmionym
316 I, III | obrzeże jej było wysadzone.~W jednym rogu, na tle olbrzymiego
317 I, III | z podwiniętymi nogami, w postawie kontemplacyjnej.~
318 I, III | postawie kontemplacyjnej.~W drugim rogu stała wielka
319 I, III | innego domu.~- Puściłem w licytację tamtych Żydów -
320 I, III | do połowy ścian, kredensy w bretońskim stylu z ciemnego
321 I, III | oświetlonego żyrandolem w formie bukietu tulipanów,
322 I, III | formie bukietu tulipanów, w którym jaśniała elektryczność.~
323 I, III | Bucholca, który się używał w razach nadzwyczajnej ważności.~
324 I, III | podniesiono do 25 kopiejek w złocie od puda. Wprowadzenie
325 I, III | Aaa! - myślał i wszystko w nim zaczęło kipieć jakąś
326 I, III | Pieniędzy! Pieniędzy! - wołał w myśli, zrywając się z krzesła.
327 I, III | gorączkowo świeciły, wszystko się w nim trzęsło ze wzruszenia
328 I, III | rzędem turkusów, ściągnięty w pasie złotym sznurem.~Olbrzymie
329 I, III | zwinięte były na tyle głowy w wielki grecki węzeł, przepięty
330 I, III | naszyjnik brylantowy, jaki miała w teatrze, skrzył się i teraz
331 I, III | nie odczuwał tego już ani w połowie; odpowiadał prawie
332 I, III | takiej wielkiej tajemnicy, w takiej chwili, gdy cło podnosiło
333 I, III | niźli sercem, które było w tej chwili zajęte zupełnie
334 I, III | pomiędzy nimi - więc potęgowała w sobie uczucie, jakby za
335 I, III | pozór zimnych i umiejących w drobnych okolicznościach
336 I, III | odpowiadał i czuł, że w tej chwili mówi pierwszy
337 I, III | chwili mówi pierwszy raz w życiu szczerze zupełnie
338 I, III | więcej?~Siedzieli tak długo w tej wielkiej ciszy nocy
339 I, III | szmer ze świata, zatopieni w sobie, w miłości, otoczeni
340 I, III | świata, zatopieni w sobie, w miłości, otoczeni jakby
341 I, III | obłokiem zachwytu nad sobą; w tej obezwładniającej atmosferze,
342 I, III | połyskiwały tajemniczo, drgały w żywszym na chwilę świetle
343 I, III | rozlewały się i martwiały w zmroku coraz gęstszym, w
344 I, III | w zmroku coraz gęstszym, w którym tylko świecił się
345 I, IV | czarnych, spiętrzonych gmachów w oddali i kominów fabrycznych,
346 I, IV | Piotrkowską. Może już jest w domu - myślał o Morycu i
347 I, IV | Mateusz otworzył.~- Pan Moryc w domu?~- Jak poszedł na siabas,
348 I, IV | Moryc niby?~- Pan Moryc w domu, odpowiadaj? - krzyknął
349 I, IV | szedł za nim ze świecą w ręku rozebrany, z oczami
350 I, IV | krzyknął i uderzył go w twarz z całej siły.~Chłop
351 I, IV | potoczył i utkwił twarzą w drzwi, którymi wszedł do
352 I, IV | zębach, na wielkiej otomanie w jadalnym pokoju.~Na stole,
353 I, IV | kominek samowara obwinięty był w zieloną, długą woalkę.~-
354 I, IV | małą, czarną i miał być w Grandzie. To znaczyło w
355 I, IV | w Grandzie. To znaczyło w Grand-Hotelu.~- Kto tutaj
356 I, IV | Poszedłem po piwo dla panów, a w szynku były kolegi od Francuzów
357 I, IV | Borowiecki przebierał się w swoim pokoju i nie słuchał,
358 I, IV | ziemię, a drugi me kuflem w łeb. To ja i tego tak ździebko
359 I, IV | świnia już leży. Miętki w nogach naród, panie dyrektorze,
360 I, IV | pojechał szukać Moryca.~W "Victorii" było zamknięte,
361 I, IV | Victorii" było zamknięte, w Grand-Hotelu także.~- Pan
362 I, IV | papierosa, bo mu się łamał w rękach, zaczął usilnie myśleć
363 I, IV | wspomnień Lucy i utonął w nich.~Znał ją od lat dwóch,
364 I, IV | się z daleka, pochłonięty W ostatnich miesiącach planami
365 I, IV | chałaciarza, przedzierzgniętego w ostatnich dziesięciu latach
366 I, IV | ostatnich dziesięciu latach w milionera-fabrykanta, który
367 I, IV | który zaczynał swoją karierę w Łodzi od skupowania zużytych,
368 I, IV | naśladujące powierzchownie w deseniach i kolorach wyroby
369 I, IV | wyroby firmy Bucholca, a w istocie materiały w najgorszym
370 I, IV | Bucholca, a w istocie materiały w najgorszym gatunku, sprzedawane
371 I, IV | była Żydówką, a po drugie, w mieście, gdzie wszyscy,
372 I, IV | skończywszy na ostatnim gwoździu w tej olbrzymiej maszynie
373 I, IV | I zastanowił się, szukał w sobie miłości do niej, wmawiał
374 I, IV | miłości do niej, wmawiał w siebie zupełnie szczerze,
375 I, V | znajdowała się zaraz za synagogą, w głębi podwórza, obstawionego,
376 I, V | oficynka parterowa stała w głębi pod samym murem i
377 I, V | zaciemnionej dymami cygar, że w pierwszej chwili w tym sinawym
378 I, V | cygar, że w pierwszej chwili w tym sinawym obłoku, popstrzonym
379 I, V | Agato! Ja całuję ciebie w twarz - Agato! Agato! To
380 I, V | zaczęli do taktu bić laskami w stół, kufle leciały na ściany
381 I, V | binokle obu rękami i stał w drugim pokoju przed bufetem.~-
382 I, V | oczami, pijany, bił laską w stół.~- No, bawią się echt
383 I, V | i Spółka! Jesteśmy zatem w komplecie. Panienko, kółko
384 I, V | już nic więcej nie było w bufecie.~Borowiecki zaczął
385 I, V | pijanym, chodził po sali, w pięść się trzaskał, binokle
386 I, V | chłopaka, który wciśnięty w głęboki fotel, obwiązany
387 I, V | stukał automatycznie kuflem w stół i spał dalej.~- Kobieta!
388 I, V | śmiechem znany powszechnie w Łodzi Feluś Fiszbin.~- Ja
389 I, V | coraz głupszy. Tobie już w brzuch głowa wlazła. Ja
390 I, V | skóra nie wystarczy, on się w nią nie zmieści, ho, ho.~
391 I, V | popijał piwo i wpatrywał się w światła nieprzytomnymi oczami,
392 I, V | klapy surduta i wpychał w rękawy dosyć brudne mankiety.~-
393 I, V | wygadujesz! Ja panu tutaj w Łodzi pokażę setki najlepszych,
394 I, V | pan wiesz, miałeś je pan w komis? - rzucił cynicznie
395 I, V | liczy. Jedną mąż trzyma w zamknięciu, a druga nie
396 I, V | powiem nic, bo co tu brać w rachubę kobiety brzydkie,
397 I, V | taki brzydki towar, żeby go w komis nie wziął nawet Leon
398 I, V | wszystko bierze.~- Ja je biorę w rachubę i stawiam w pierwszym
399 I, V | biorę w rachubę i stawiam w pierwszym rzędzie. One mają
400 I, V | co to jest za towar? Kto w tym robi? - wołał nanosząc
401 I, V | stół Leon Cohn klaszcząc w dłonie. Doktor nie odezwał
402 I, V | ręką i umoczył całą twarz w kuflu, jaki postawiła przed
403 I, V | szepnął stukając kuflem w stół i chciał go podnieść
404 I, V | tylko się bokiem przekręcił w fotelu, serwetą przysłonił
405 I, V | interes - szeptał Karol w najwyższym zniecierpliwieniu,
406 I, V | bo Moryc pijany, z twarzą w dłoniach, siedział nieprzytomny
407 I, V | co słyszał, odpowiadał w kółko:~- Ja jestem Moryc
408 I, V | Mlasnął językiem, trzasnął w palce i już wyciągnął pugilares.~-
409 I, V | powiedz~co cię to kosztuje, bo w Łodzi mówią, że z tysiąc
410 I, V | ciemnym podwórzu, i zginął w przestrzeniach, w nocy.~
411 I, V | zginął w przestrzeniach, w nocy.~Świt się już robił
412 I, V | barwami, dachy błyszczały w świetle tych bladych zórz,
413 I, V | sobie darować, szumi mi w głowie jak w samowarze.~-
414 I, V | darować, szumi mi w głowie jak w samowarze.~- Zrobię ci herbaty
415 I, V | stał nieruchomy, zapatrzony w ten interes, po kilka razy
416 I, V | Borowieckiego chcąc go istotnie w tym radosnym podnieceniu
417 I, V | więcej zarobimy.~- Co się to w Łodzi będzie dziać. Aj!
418 I, V | zdolny mieć taki interes w ręku i chciał się dzielić
419 I, V | y k, a ty jesteś Semita, w tym leży wytłumaczenie.~-
420 I, V | widzisz cały swój cel życia w zrobieniu pieniędzy. Kochasz
421 I, V | wyśpi, to mu się powie! My w Łodzi stanowimy brylantową
422 I, V | chwilę przy stole, brał w obie ręce szklankę z herbatą
423 I, V | wstał, wysapał się, wyklął w kil. ku językach, wypił
424 I, V | myślał długo, zapisywał coś w notesie, fajkę wypalił,
425 I, V | porozumiewaniami się. Ach, te Polaki! W Rydze przez całe trzy lata
426 I, V | mnie porozumiewali... i w Łodzi to samo.~Usiadł niechętnie
427 I, V | orzeźwienia jakieś perfumy w kosztownym flakoniku.~Dzień
428 I, V | lampy i świec płonących w wielkich. brązowych kandelabrach.~
429 I, V | Cisza ogromna, cisza Łodzi w niedzielę, rozlewała się
430 I, V | po stwardniałym błocie i w pustej, jakby wymarłej ulicy.~
431 I, V | skrzył się jak brylanty w słońcu, co wstało gdzieś
432 I, V | wykrzyknął Maks bijąc ze złością w stół. - Fabrykę musimy mieć.
433 I, V | urodziłem się na parobka w cudzym interesie. Mam już
434 I, V | Karol, nie możesz zginąć w żadnym razie;~ty ze swoją
435 I, V | chociażby z Mullerówną w dodatku.~- Nie gadaj, mam
436 I, V | dwie naraz narzeczone i w obu się kochać, a ożenić
437 I, V | bawełna łódzka? Jeżeli ja ich w Hamburgu zastanę wszystkich!
438 I, V | zapotrzebowanie bawełna pójdzie w górę za bardzo! A w Łodzi
439 I, V | pójdzie w górę za bardzo! A w Łodzi nie będziemy mieli
440 I, V | to co?~- przerobimy ją w swojej fabryce i zarobimy
441 I, V | również i bez ryzyka. - W jaki sposób? - zapytał Karol
442 I, V | to handel.~- Załatwimy to w ten sposób, że Moryc będzie
443 I, V | Maks, uderzając pięścią w stół.~- Cicho, Maks, on
444 I, V | handlu surową bawełną.~Było w niej wszystko przewidziane.~-
445 I, V | poniosę przez czas pobytu w Hamburgu, strat na agenturze
446 I, V | ciągle. Jedziesz kurierem w nocy?~- Tak.~- Tylko, moi
447 I, V | wiemy, co?~- Taka tajemnica w trzech nie jest już tajemnicą.~-
448 I, V | Słońce świeciło prosto w okna i zalewało blaskami
449 I, V | zapytał Karol, bo często w nocy Bucholc przysyłał różne
450 I, V | nie będzie.~Uderzył się w piersi, aż się rozległo.~-
451 I, V | przewijały mu się przez mózg w poszarpanych mgławicach
452 I, V | powiedział poważnie chłop w białej kapocie wyszywanej
453 I, V | szwach czarnymi tasiemkami, w portkach w poprzeczne czerwone,
454 I, V | czarnymi tasiemkami, w portkach w poprzeczne czerwone, białe
455 I, V | czerwone, białe i zielone pasy, w kamizelce granatowej z mosiężnymi
456 I, V | niebieskimi, surowymi oczami w Borowieckiego, od czasu
457 I, V | świniak zawżdy galanty kwicał w chlewie, kuń był, bo stary
458 I, V | zatrzymała się. aby wytrzeć nos w fartuch i obetrzeć załzawione
459 I, V | panienka uważała, że to w izbie i obrazy święte były
460 I, V | gąsiaki moje, już takie w knotach, co bym nijak nie
461 I, V | kiej czarownica, utytłałam w gnojówce, skopałam kiej
462 I, V | nią, bo jakieśmy siedzieli w sądzie, przylata woźny i
463 I, V | teraz chcecie znaleźć robotę w fabryce?~- Juści tak, wielmożny
464 I, V | wciąż poważnie, zapatrzony w Borowieckiego, odgarniając
465 I, V | twarz.~- Znacie tu kogo w Łodzi?~- Są tutak ludzie
466 I, V | kwiaty owe dostał od kochanki w takiej ilości, że nie wiedział,
467 I, V | pieniędzmi już załatwione, są w Banku Handlowym do pańskiego
468 I, V | podobno byliście panowie razem w gimnazjum? Opowiadał bardzo
469 I, V | powodzenie u kobiet jeszcze w gimnazjum. Ale dziadek przeczy
470 I, V | obiecuje sobie, że na nim w Łodzi zrobi majątek."~-
471 I, V | obszerniej. Dobranoc.~Anka"~W przypisku było jeszcze gorące
472 I, V | U diabła! - uderzył nogą w dywan i zaczął bezmyślnie
473 I, V | miasta, za fabrykami swoimi. W dużym parku, graniczącym
474 I, V | nazywany pałacem, zbudowany w tym łódzko-berlińsko-renesansowym
475 I, V | smutnych brzóz bieliła się w gazonie głównym przed podjazdem
476 I, V | posągi, okręcone na zimę w kawały barchanowych podkładek,
477 I, V | na deszczach i mrozach.~W jednym końcu parku, pod
478 I, V | krzewy i drzewa błyszczały w słońcu okna oranżerii.~Park
479 I, V | niedbale utrzymywany.~Lokaj w czarnej liberii otworzył
480 I, V | Czworo drzwi prowadziło w głąb domu, a wąskie żelazne
481 I, V | Wielka, żelazna latarnia w stylu gotyckim, wisząca
482 I, V | pan prezes?~- Na górze, w swoim gabinecie.~Lokaj szedł
483 I, V | Uroczysta, zimna powaga panowała w mieszkaniu;~meble stały
484 I, V | mieszkaniu;~meble stały w pokrowcach ciemnych, zwierciadła,
485 I, V | były zasłonami i tonęły w zmroku, w którym tylko błyszczały
486 I, V | zasłonami i tonęły w zmroku, w którym tylko błyszczały
487 I, V | meldował poważnie lokaj w jednym z pokojów, gdzie
488 I, V | pokojów, gdzie pod oknem, w głębokim fotelu, z pończochą
489 I, V | głębokim fotelu, z pończochą w ręku, siedziała Bucholcowa.~-
490 I, V | morgen, Madam - pocałował ją w rękę i poszedł dalej.~Kundel!
491 I, V | drzewach się biły, popatrzyła w świat pełen słońca i znowu
492 I, V | Bucholca znalazł Borowiecki w narożnym gabinecie.~Siedział
493 I, V | cudownie ornamentowanych, w którym palił się ogień,
494 I, V | palił się ogień, grzebał w nim ustawicznie swoim nieodstępnym
495 I, V | wskazując na nogi pookręcane w białą flanelę i leżące na
496 I, V | może i nie ma ich zupełnie w Łodzi, jestem nawet pewny,
497 I, V | łokciach, i zapatrzył się w ogień.~Borowiecki, zaprawiony
498 I, V | Borowiecki, zaprawiony już dobrze w tej serwili-stycznej subordynacji
499 I, V | Olbrzymie mahoniowe biurko stało w rogu pomiędzy dwoma oknami,
500 I, V | Słyszałem, pan Knoll mówił mi w teatrze.~- Pan bywasz w
1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3416 |