1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3416
Tom, Rozdzial
501 I, V | w teatrze.~- Pan bywasz w teatrze?~Oczy mu zaświeciły
502 I, V | Przecież i pan prezes bywa w teatrze.~- Ja jestem Bucholc,
503 I, V | stuknął ze złością kijem w głownie, że aż się iskry
504 I, V | obecności. Murray zastąpi pana w drukarni.~- Dobrze, a co
505 I, V | wykrzyknął bijąc kijem w taboret z całych sił. -
506 I, V | Bucholca, który, wpatrzony w stary srebrny zegarek, nachmurzony
507 I, V | zegarek, nachmurzony siedział w milczeniu.~- Ty się, Hamer,
508 I, V | zdrowy, że jakbym posiedział w fabryce w drukarni, jeszcze
509 I, V | jakbym posiedział w fabryce w drukarni, jeszcze dwa lata,
510 I, V | już widzę duże polepszenie w zdrowiu pana prezesa.~-
511 I, V | mam powiedzieć? - meldował w drzwiach dyżurny przyboczny
512 I, V | roztrzęsione odległością wyrazy w uchu.~- Wariatka! - szepnął
513 I, V | miłości.~Bucholc, wciśnięty w fotel, położył kij na kolanach
514 I, V | krótko wąsy, co się nazywało w języku fabrycznym: "ssie
515 I, V | objaśnieniem:~- Kantor!~Lokaj w powietrzu chwytał wielkie
516 I, V | dla doręczenia pracującym w fabrykach.~- Centrala! -
517 I, V | zdążył chwytać i wrzucać w otwory szafki z odpowiednimi
518 I, V | Znane jest twoje dobre serce w całym kraju, znane!~Bóg
519 I, V | jaki robię ja, wychowana w innej sferze, jako kobieta
520 I, V | Daj pan spokój, to nudne. W końcu czego ona chce?~-
521 I, V | Pożyczki na założenie sklepu, w ilości tysiąca rubli - rzekł
522 I, V | resztę listu, pisanego wciąż w tym płaczliwie sztucznym
523 I, V | płaczliwie sztucznym stylu.~- W ogień! - zakomenderował
524 I, V | emerytury i prosiła o danie jej w komis sprzedaży resztek
525 I, V | dobrych obywateli kraju.~- W ogień! Ja na tym dużo stracę,
526 I, V | piwem, widocznie pisany w jakiejś restauracji małomiasteczkowej,
527 I, V | restauracji małomiasteczkowej, w którym ten przypomniał,
528 I, V | bronić powinien! Głupiec! W ogień.~I tak dalej szły
529 I, V | sierot, od okaleczonych w fabryce, od ludzi poszukujących
530 I, V | obiecywali zrobić przewrót w przemyśle bawełnianym, a
531 I, V | nigdy zapomnieć nie mogła w obecnej niedoli szczęścia
532 I, V | niedoli szczęścia dawnego.~- W ogień! W ogień! - zakrzyczał
533 I, V | szczęścia dawnego.~- W ogień! W ogień! - zakrzyczał trzęsąc
534 I, V | nawet większa część jest w tym języku.~- To właśnie
535 I, V | popatrzył na niego oczami, w których zaczęły błyskać
536 I, V | ha, August nimi podpala w piecu, cała korzyść z tego
537 I, V | tak nie było? bo wyście w tym czasie robili u nas
538 I, V | i chociaż zaczynało się w nim wszystko trząść z gniewu,
539 I, V | mógł męczyć kogoś i pluć w ludzkie dusze. Leża! nieomal
540 I, V | ludzkie dusze. Leża! nieomal w fotelu, z nogami, które
541 I, V | ustawicznie podsycanym, a w którym co chwila grzebał
542 I, V | trupa rozkładającego się, w której świeciły krwawo oczy
543 I, V | Wyglądał niby bożek pookręcany w łachmany i szmaty, który
544 I, V | łachmany i szmaty, który w głębi swej świątyni złotej
545 I, V | podniesione milionami ma w pogardzie.~Przerwał mu wreszcie
546 I, V | poważnie, patrząc mu się w oczy.~- Panie!... Nie przechylaj! -
547 I, V | strony, uderzając go kijem w głowę. - Panie Borowiecki,
548 I, V | licz pan zawsze na mnie.~W jadalni była już Bucholcowa
549 I, V | przy stole, pocałowała go w głowę podając w zamian swoją
550 I, V | pocałowała go w głowę podając w zamian swoją rękę do ucałowania,
551 I, V | wyciągając brodę spod serwetki, w jaką był obwiązany.~- Nie,
552 I, V | Pan ma dużo zwolenników w Łodzi?~- Siebie i moje psy
553 I, V | daje nowe prawdy, bierze w nagrodę męczeństwo - szepnął
554 I, V | sentencjonalnie, dmuchając w mleko.~- Daj spokój z męczeństwem,
555 I, V | męczeństwem, ty bierzesz w nagrodę cztery tysiące rubli
556 I, V | latarnia.~Doktór podniósł w górę okulary, jakby powoływał
557 I, V | biorąc zupełnie udziału w rozmowie.~Jadła bardzo wolno,
558 I, V | niby mumia, żyjąca tylko w pozostałych, automatycznych,
559 I, V | powyszczerbiana, malowana w gołąbki na brzegach talerzy.~
560 I, V | się echem, prawie huczało w tej wielkiej jadalni, w
561 I, V | w tej wielkiej jadalni, w której mogło się pomieścić
562 I, V | dębowymi kredensami rzeźbionymi w stylu staroniemieckim i
563 I, V | staroniemieckim i zydlami w tymże samym stylu.~Wielkie
564 I, V | siedzieli, reszta tonęła w jakimś rdzawym zmroku, z
565 I, V | światła, i patrzył z lubością w żyrandol, który rozbłysnął
566 I, V | któremu się już spać zachciało w tej ciszy i nudzie.~Stara
567 I, V | tak samo pocałowała męża w głowę, nadstawiając w zamian
568 I, V | męża w głowę, nadstawiając w zamian rękę i wyciągnęła
569 I, V | doktorem, bo Bucholc drzemał w fotelu, i nie żegnając się
570 I, V | został tylko śpiący Bucholc w fotelu i lokaj stojący o
571 I, V | skręcił z Piotrkowskiej w małą nie brukowaną uliczkę,
572 I, V | brukowaną uliczkę, biegnącą w pola i z jednej strony obstawioną
573 I, V | wiatry, przeglądały się w ulicy, pełnej cuchnącego
574 I, V | doniczkami kwiatów, patrzyło w potężne korpusy fabryki
575 I, V | robotnicze, od fabryk, które w ciszy niedzielnego odpoczynku,
576 I, V | potężne ogromem, wygrzewały w wiosennym słońcu, swoje
577 I, V | prowadzące do sień i kurytarzów, w których huczały krzyki dzieci.~
578 I, V | polami rozległymi, na których w oddaleniu czerwieniły się
579 I, V | rozmiękłe uliczki ogródka.~W ogrodzie stał wysoki, jednopiętrowy
580 I, V | wysoki, jednopiętrowy dom, w którym mieszkał jego pomocnik
581 I, V | jego pomocnik Murray, było w tym domu i jego mieszkanie,
582 I, V | krajobrazu, wolał mieszkać w wynajętym mieszkaniu i niezbyt
583 I, V | niezbyt wygodnym, ale mieszkał w mieście i z przyjaciółmi,
584 I, V | przez cały czas studiów w Rydze, razem jeździli za
585 I, V | kilku laty znaleźli się w Łodzi.~Borowiecki był chemikiem-kolorystą,
586 I, V | skończył kursa handlowe,~W Łodzi mieli swoje nazwy
587 I, V | obojętnie, zdejmując palto w przedpokoju obwieszonym
588 I, V | zrobić miliony.~- Toteż się w Łodzi robi gęsto.~- Ba,
589 I, V | żywo, bo Murray był rano w mieście i opowiadał o skutkach
590 I, V | wypuszczą krew, to się pokaże. W każdym razie Wolkman się
591 I, V | mieszając herbatę.~- A cóż w Warszawie słychać, wciąż
592 I, V | przyjemnością patrząc na harmonię, w jaką zlewały się barwy.~-
593 I, V | kościsty długi nos wsadził w kwiaty, głęboko oddychając
594 I, V | usadowił się wygodniej w fotelu, palił, przymykał
595 I, V | oczy lub patrzył przez okno w sine niebo, na którym w
596 I, V | w sine niebo, na którym w dali rysowały się czarne
597 I, V | szczęki i zapatrzył się w dywan, w te blade kwiatki
598 I, V | i zapatrzył się w dywan, w te blade kwiatki margeritek,
599 I, V | kobieca dusza rozpływała się w tysiącznych drobiazgach,
600 I, V | spostrzegł, że Borowiecki śpi w najlepsze, zrobiło mu się
601 I, V | wyśpiewywać rozmaite popularne w Warszawie piosnki.~- Widzi
602 I, VI | wystawionym na słońce, zatopiony w jakiejś kombinacji finansowej,
603 I, VI | Jak to urządzić? - myślał w kółko.~Słońce świeciło jaskrawo
604 I, VI | tysiącami kominów, co stały w ciszy niedzielnego odpoczynku
605 I, VI | niedzielnego odpoczynku i w czystym, przejrzystym powietrzu;
606 I, VI | poubieranych świątecznie w letnie jasne ubrania, w
607 I, VI | w letnie jasne ubrania, w krzyczące kolorowe krawaty.
608 I, VI | krzyczące kolorowe krawaty. w czapki o mocno błyszczących
609 I, VI | kapelusze, z parasolami w rękach, zalewało Piotrkowską,
610 I, VI | wszelkiemu parciu; robotnice w cudacznych jaskrawych kapeluszach,
611 I, VI | jaskrawych kapeluszach, w sukniach do figury, w jasnych
612 I, VI | kapeluszach, w sukniach do figury, w jasnych pelerynkach, to
613 I, VI | jasnych pelerynkach, to znowu w chustkach kraciastych na
614 I, VI | rozpierając się łokciami w tłumie, ochraniając często
615 I, VI | tłumie, ochraniając często w ten sposób sztywne, mocno
616 I, VI | oddychali wiosną, jaką czuć było w powietrzu, i szli naprzód
617 I, VI | korzystać, z utkwionymi w jeden punkt oczami, oślepieni
618 I, VI | oczami, oślepieni blaskami, w których te masy twarzy kredowobiałych,
619 I, VI | podobne do zamków włoskich, w których były składy bawełny;
620 I, VI | za którymi wznosiły się w dziedzińcach potężne kominy
621 I, VI | żelazną kratą, za którą w głębi wznosiły się kolosalne
622 I, VI | domy przeładowane ozdobami w różnych stylach, bo na parterze
623 I, VI | podtrzymywały murowany ganek w staroniemieckim stylu, nad
624 I, VI | wdzięczyło się falistymi liniami w obramowaniu okien, a zakończały
625 I, VI | złociły się litery ryte w tablicach marmurowych: "
626 I, VI | bram, gdzie szwajcarowie w liberii drzemali w aksamitnych
627 I, VI | szwajcarowie w liberii drzemali w aksamitnych fotelach, i
628 I, VI | które przelatywały ulicą w przepięknych powozach, zaprzężonych
629 I, VI | przepięknych powozach, zaprzężonych w amerykańskie rysaki po dziesięć
630 I, VI | Courier" i znowu zapadł w rozmyślania; myślał, skąd
631 I, VI | ten interes sam mu wszedł w ręce.~Żył w świecie, w którym
632 I, VI | sam mu wszedł w ręce.~Żył w świecie, w którym oszustwa,
633 I, VI | wszedł w ręce.~Żył w świecie, w którym oszustwa, podstępne
634 I, VI | spostrzegł, i zagłębiał się w najniemożliwsze kombinacje.~
635 I, VI | wyczerpany i zaangażowany w agenturze. Weksli nie mógł
636 I, VI | rzucił znowu kelnerom, którzy w gwarze i tłoku, laki zapełniał
637 I, VI | młodych ludzi, zatopionych w wielkich płachtach gazet.~-
638 I, VI | lustrem, który ze szklanką w jednej ręce, z ciastkiem
639 I, VI | jednej ręce, z ciastkiem w drugiej, siedział pochylony
640 I, VI | przynieśli, ja nic nie płacę.~- W tej chwili będzie. Melaaanż! -
641 I, VI | całe gardło.~- Wlej sobie w nos ten melanż, ja całe
642 I, VI | tłumy ubrane elegancko, damy w modnych kapeluszach, w bogatych
643 I, VI | damy w modnych kapeluszach, w bogatych okrywkach, mężczyźni
644 I, VI | bogatych okrywkach, mężczyźni w długich, czarnych paltach,
645 I, VI | długich, czarnych paltach, w hawelokach, z pelerynami.
646 I, VI | hawelokach, z pelerynami. Żydzi w długich surdutach zabłoconych.
647 I, VI | Żydówki, przeważnie piękne, w aksamitach, którymi zamiatały
648 I, VI | śmiechem, tłoczono, spacerowano w górę ulicy aż do Przejazd
649 I, VI | ustami.~- Ta ma dwa patyki w pończochach!~- Aj! jak się
650 I, VI | przeszedł, i utonął zaraz w tłumie, jaki płynął ku Nowemu
651 I, VI | domami, spychały wszystkich w błoto ulicy.~Niżej, za Nowym
652 I, VI | Miasto. Piotrkowska ulica w tym miejscu zmieniała po
653 I, VI | handlową; a od Nowego, w dół, do Starego Miasta -
654 I, VI | nie mogąc się pomieścić W płytkich rynsztokach, występował
655 I, VI | głosami robotników płynących w gromadach na Stare Miasto;
656 I, VI | rzeźnickich połyskujących nagłe w słońcu, podnoszonych nad
657 I, VI | się na wietrze i uderzały w twarze przeciskających się;
658 I, VI | blaszanych naczyń błyskających w słońcu; stosów słoniny,
659 I, VI | poukładanych na straganach w pryzmy, kul świecących jaskrawo
660 I, VI | wozy, trotuary, na których w kuczki siedziały stare,
661 I, VI | poszyciach, koronek bawełnianych. W jednym końcu Rynku stały
662 I, VI | bejcem udawały mahoń; lustra, w których by się nikt nie
663 I, VI | nie zobaczył, połyskiwały w słońcu; kołyski, stosy sprzętów
664 I, VI | masłem i mlekiem, ubrane w czerwone wełniaki i zapaski.
665 I, VI | i przymierzano na ulicy, w sieniach, wreszcie pod ścianą,
666 I, VI | ludzkiego wrzała i biła w to czyste, rozsłonecznione
667 I, VI | bladoseledynowy baldachim.~W jednym z szynków grano i
668 I, VI | ale rychło te głosy tonęły w chaosie bójki, jaka powstała
669 I, VI | chaosie bójki, jaka powstała w środku Rynku, przy straganach
670 I, VI | szamotało się z rykiem i chwiało w różne strony, aż w końcu
671 I, VI | chwiało w różne strony, aż w końcu runęło pod stragany
672 I, VI | końcu runęło pod stragany w błoto i gryzło się, i tarzało
673 I, VI | zapalało złote ogniska w szybach okien i w błocie
674 I, VI | ogniska w szybach okien i w błocie przepojonym wodą,
675 I, VI | błocie przepojonym wodą, w oczach ludzi, którzy stali
676 I, VI | czworokąt domów i płynęły w boczne ulice, w świat, w
677 I, VI | płynęły w boczne ulice, w świat, w pola, ku fabrykom,
678 I, VI | w boczne ulice, w świat, w pola, ku fabrykom, które
679 I, VI | jakaś cichą, milczącą grozą, w jakiej były zatopione, i
680 I, VI | i patrząc błyszczącymi w słońcu wytrzeszczonymi oczami
681 I, VI | obrzydzeniem i zapuścił się w ulicę Drewnowską, jedną
682 I, VI | Drewnowską, jedną z najstarszych w Łodzi i bardzo cichą, obstawioną
683 I, VI | konającymi domkami pierwszych w Łodzi tkaczów, pomiędzy
684 I, VI | węgłach, na pół zapadłe w ziemię, wykrzywione, otoczone
685 I, VI | farbiarni, gęsto rozrzuconych w tej stronie, obłamywane,
686 I, VI | zapomniane, konały z wolna w tragicznej melancholii opuszczenia
687 I, VI | opuszczenia i smutku.~Błoto i w tej ulicy było wyżej kostek.
688 I, VI | ulicy, która wychodziła w pola, świnie łaziły przed
689 I, VI | porozrzucane bezładnie, kupiły się w grupy, to stały samotnie
690 I, VI | grupy, to stały samotnie w polach, otoczone rozmiękłym,
691 I, VI | otoczony ogródkiem.~- Pan w domu? - pytał Moryc starego
692 I, VI | wszedł do wielkiego pokoju, w którym już było z dziesięć
693 I, VI | Przywitał się ze wszystkimi w milczeniu i usiadł w rogu
694 I, VI | wszystkimi w milczeniu i usiadł w rogu na czerwonej kanapce,
695 I, VI | Grunspan chodząc po pokoju w aksamitnej jarmułce na szpakowatych
696 I, VI | przedmiot.~Cygaro trzymał w ozdobionej sygnetem ręce,
697 I, VI | przystojna elegancka brunetka, w czarnym kapeluszu na głowie,
698 I, VI | wielkim brzuchu, obciągniętym w aksamitną kamizelkę, spod
699 I, VI | gniewu i oburzenia błyszczały w jej wielkich czarno-oliwkowych
700 I, VI | rację!~- Ty się nie baw w głupie uczciwości, bo tu
701 I, VI | uniwersytetu, dzwonił nożem w szklankę, rozpiął mundur
702 I, VI | tylko stary Grunspan chodził w milczeniu i pogardliwie
703 I, VI | Miał ogromną chęć, ale w miarę oczekiwania chłodnął.
704 I, VI | spodniach wyciągniętego w fotelu Fiszbina, zdawały
705 I, VI | głową przechyloną, wpatrzony w sufit, jakby nie słysząc
706 I, VI | obmacywały gruby pugilares, w którym czegoś szukał gorączkowo
707 I, VI | Żyd z dużą rudawą brodą, w jedwabnej czapce na głowie.~
708 I, VI | ładnych ustach, podobnych w kolorze do bladych sycylijskich
709 I, VI | dzisiaj rano, podobno wczoraj w teatrze mówiłeś jej, że
710 I, VI | Mówiłeś tak? - utkwiła w nim oczy.~- Mówiłem, ale
711 I, VI | że ty właśnie nie masz w sobie nic a nic żydowskiego.
712 I, VI | ustach~- Czyli że jestem w twoim rodzaju. Dziękuję
713 I, VI | zabrzmiał jej głos, aż zajrzał w jej oczy ze zdziwienia,
714 I, VI | zdziwienia, ale nie zobaczył w nich wytłumaczenia, bo trzymała
715 I, VI | wytłumaczenia, bo trzymała utkwione w spodku, do którego znowu
716 I, VI | powie Albertowi, że jak w taki sposób poprowadzi interesy,
717 I, VI | chemii, bo rzuca pieniądze w błoto.~- A może jej ojciec
718 I, VI | nudziła, bo może mi się to w końcu sprzykrzyć.~- Na moje
719 I, VI | szepnął stary dmuchając w spodek.~- Jest lepszy sposób -
720 I, VI | Fiszbin rozdmuchując ogień w cygarze.~Nikt mu nie odpowiedział,
721 I, VI | Pieniądze jakby były w kieszeni.~- Regina, nie
722 I, VI | procent, bądź spokojną, ja w tym jestem, sam przeprowadzę
723 I, VI | Albert ma małe robaczki w głowie, jak się to nazywa,
724 I, VI | mnie już życie zbrzydło w tym piekle łajdackim. Ja
725 I, VI | Feluś znowu kołysząc się w fotelu.~- On zgłupiał do
726 I, VI | do nich plecami i patrzył w okno.~Kłótnia zawrzała na
727 I, VI | pochylali się nad stołem, bili w niego pięściami, wydzierali
728 I, VI | zmęczona wzruszeniem, siadła w fotelu i płakała spazmatycznie;
729 I, VI | i sprawdzał kolumny cyfr w wielkiej książce fabrycznej,
730 I, VI | Tylko Moryc nie brał udziału w krzykach, siedział pod palmą
731 I, VI | interesu z Grunspanem, poszedł w głąb mieszkania szukać Meli.~
732 I, VI | opieką.~Babka siedziała w fotelu na kółkach przy oknie..
733 I, VI | zeschniętą i pościąganą w fałdy, że wszelki wyraz
734 I, VI | miała czarną perukę ubraną w rodzaj czepka z aksamitów
735 I, VI | łyżeczką dziecinną wlewała w zapadłe usta bulion; babka
736 I, VI | naciskiem.~- Welt! Welt! - mełła w bezzębnych szczękach i otworzyła
737 I, VI | obłożoną, i pocałowała ją w rękę.~Stara przytrzymała
738 I, VI | zapatrzyła się martwym wzrokiem w okno, za którym widniały
739 I, VI | myśleć inaczej. Ty masz w sobie taką dziwną miękkość,
740 I, VI | kobietą. Mela, tu takich mało w Łodzi - mówił poważnie,
741 I, VI | uczciwi, że pokazywaliby was w panopticum.~- Lubię go,
742 I, VI | nie mój typ.~- Któż jest w twoim typie?~- Szukaj i
743 I, VI | Borowiecki, tak, z pewnością, w nim się wszystkie kobiety
744 I, VI | Przecież tyś się wychowywała w Warszawie, żyłaś tam w polskich
745 I, VI | wychowywała w Warszawie, żyłaś tam w polskich sferach i przeszłaś
746 I, VI | całym sercem jeszcze żyła w tamtej sferze, pomimo że
747 I, VI | już mieszkała przy ojcu w Łodzi.~Wyszła i ukazała
748 I, VI | Wasereng? ona tak samo żyła w Warszawie i w tych,' samych
749 I, VI | samo żyła w Warszawie i w tych,' samych sferach co
750 I, VI | miała czas, to się bawiła w poezje, dlaczego nie miała
751 I, VI | to dobrze jest widziane w polskich domach, nadaje
752 I, VI | jest mój kolega z gimnazjum w Warszawie, mój kolega z
753 I, VI | przystanął.~- Że ty masz właśnie w sobie coś takiego, co mają
754 I, VI | zamilkła i patrzyła smutnie w ulicę strasznie błotnistą,
755 I, VI | polskim idealizmem, jak w myśli określał jej charakter,
756 I, VI | jakiejś kobiecie, okręconej w łachmany, stojącej pod parkanem
757 I, VI | zupełnie. Będziesz dzisiaj w "kolonii"?~- Nie wiem, ponieważ
758 I, VI | kolonii"?~- Nie wiem, ponieważ w nocy wyjeżdżam z Łodzi.~-
759 I, VI | Stefanii, że będę u niej w sklepie jutro przed południem.~-
760 I, VI | cichło i przypłaszczało się w mrokach wieczoru; tysiące
761 I, VI | zlewało się coraz bardziej w jedną szarą, olbrzymią,
762 I, VI | masę pociętą kanałami ulic, w których zaczynały się palić
763 I, VII | tysięcy rubli posagu, musi być w złych interesach i stąd
764 I, VII | rękawiczki, woalkę, okrycie, w miarę jak zdejmowała to
765 I, VII | olbrzymimi sztucznymi palmami, w jakie cały przedpokój był
766 I, VII | dała.~- Siebie i miliony w dodatku.~- Chciałaś powiedzieć:
767 I, VII | powiedzieć: miliony i siebie w dodatku - powiedziała cierpko
768 I, VII | zupełnie nagich przegiętych w tył olbrzymów z ciemnego
769 I, VII | z ciemnego brązu unosiło w herkulesowych rękach nad
770 I, VII | niskich siedziało kilka osób w milczeniu i w najswobodniejszych
771 I, VII | kilka osób w milczeniu i w najswobodniejszych pozach,
772 I, VII | także czarny, miał tylko w środku wyhaftowany olbrzymi
773 I, VII | olbrzymi jasnowłosy drab, w obcisłym kostiumie cyklisty,
774 I, VII | przekręcił się trzy razy w powietrzu z wprawą gimnastyka
775 I, VII | otrzepywał klapy, chował w głąb rękawów dość brudne
776 I, VII | pieniądze mam, byłem dzisiaj w nocy wzywany do chorego.~-
777 I, VII | wyglądasz - szepnęła Róża, w jej szarych wielkich oczach
778 I, VII | olbrzymimi szafirami, oprawnymi w brylanty.~- Fotografujcie
779 I, VII | brylanty.~- Fotografujcie mnie w takiej pozie - wołał kładąc
780 I, VII | podwiniętymi pod głowę leżał w całej swej długości, śmiejąc
781 I, VII | boku na wznak i patrzył w sufit, po którym leciały
782 I, VII | podawał i zapalał stojący w drzwiach lokaj, ubrany w
783 I, VII | w drzwiach lokaj, ubrany w czerwoną francuską liberię -
784 I, VII | wyjdę za ciebie za mąż w nagrodę - rozśmiała się
785 I, VII | cię wziął, Róża, ty masz w sobie grubego diabła.~-
786 I, VII | jęczała Toni przeciągając się w fotelu z taką siłą, aż wielki
787 I, VII | wygiął grzbiet i zaczął w krótkich sztywnych podskokach,
788 I, VII | śmiechem. Róża klaskała w dłonie z całych sił, a Fela
789 I, VII | Mela rzucała poduszkami w Mullera również porwana
790 I, VII | klapy, nie wciskał mankietów w rękawy, nie kręcił wąsików,
791 I, VII | oglądając za kapeluszem, w który Fela próbowała wsadzić
792 I, VII | cisza.~Elektryczność drgała w kryształowych kwiatach i
793 I, VII | włoskie akwarele, oprawne w aksamitne czarne ramy, zawieszone
794 I, VII | zielonawego brązu, stojącego w jednym rogu, które z odkrytą
795 I, VII | czepiał się ścian i darł się w długie włókna o plusze,
796 I, VII | dalszych pokojów drzwiami, w których, niby ostry krzyk
797 I, VII | których, niby ostry krzyk w tej czarnej symfonii, czerwieniła
798 I, VII | do upadłego.~Toni leżała w fotelu i znudzonym wzrokiem
799 I, VII | na górę do gabinetu ojca, w którym było prawie ciemno.~
800 I, VII | Szaja Mendelsohn okryty w rytualne szaty do modlitwy,
801 I, VII | półgłosem i pochylał poważnie.~W dwóch oknach stało dwóch
802 I, VII | śpiewaków bóżniczych, okrytych w takie same rytualne zasłony
803 I, VII | takie same rytualne zasłony w białe i czarne pasy i wpatrzeni
804 I, VII | czarne pasy i wpatrzeni w ostatnie różowe brzaski
805 I, VII | przejmującym, który długo drgał w ciszy mieszkania; to znowu
806 I, VII | jakby fletów śpiewających w wielkiej ciszy ogrodów kwitnących,
807 I, VII | dyszących aromatami ambry, w półśnie pełnym ekstatycznych
808 I, VII | strony okien, bo gabinet był w narożniku, czernił się park
809 I, VII | od fabryk, i bieliły się w zmroku pomiędzy niskimi
810 I, VII | Na wprost Szai siedzącego w pośrodku, było wielkie narożne
811 I, VII | nadchodzącą; widać było w dali jej ciemny płaszcz,
812 I, VII | zapakowali modlitewne szaty w aksamitne worki, na których
813 I, VII | dam notę, żeby poszukał, w Łodzi nie brak ludzi wesołych.
814 I, VII | którą mu jakiś uniwersytet w Niemczech dał złoty medal.~-
815 I, VII | dużą praktykę i służyłby w mojej firmie, to samo warto
816 I, VII | o nim, bo mnie wszystko w środku boli, jak sobie ich
817 I, VII | Paryża.~Róża pocałowała ojca w policzek i wyszła.~Szaja
818 I, VII | zahipnotyzowanych milionami, jakie rosły w jego rękach z szybkością
819 I, VII | sypiający za rubla miesięcznie w jakiejś strasznej norze
820 I, VII | własną rękę.~Uśmiechnął się w tej chwili z politowaniem
821 I, VII | którego pasał nad drogami albo w zbożach chłopskich, tę stałą
822 I, VII | rubli kapitału, wliczając w to wóz i konia, musiał żywić
823 I, VII | prześcignąć.~Szaja rósł i wstawała w nim coraz silniejsza żądza
824 I, VII | sylwetką majaczył teraz w nocy, że zostanie królem
825 I, VII | szukano rady i inicjatywy w wielu kwestiach ogólniejszych,
826 I, VII | stojącego wprost pałacu, w trzy mocno oświetlone okna,
827 I, VII | powtarzał wrażając sobie w pamięć to nazwisko.~ ~
828 I, VIII | VIII~- Przyjadę w tej chwili. Do widzenia -
829 I, VIII | szóstej bowiem siedział w kantorze, nie miał ani chwili
830 I, VIII | jeździł do centralnego biura w kwestii nadużyć, jakie Bucholc
831 I, VIII | nadużyć, jakie Bucholc odkrył w głównym magazynie, latał,
832 I, VIII | tysiące spraw kotłowało mu się w mózgu, tysiące ludzi czekało
833 I, VIII | siedząc z obwiniętymi nogami, w wytartej futrzanej czapce
834 I, VIII | za rubla towaru Milnerowi w Warszawie. On miał u nas
835 I, VIII | uśmiech.~- Pan prezes ma konie w domu?~- Potrzebne panu,
836 I, VIII | pod telefon, funkcjonujący w obrębie fabryk jego.~- Stajnia! -
837 I, VIII | mówi, kundlu! - krzyknął w odpowiedzi telefonistce,
838 I, VIII | płacę - i mocno stukał kijem w podłogę.~Horna tak to irytowało,
839 I, VIII | nie przyjmuję nikogo, leżę w łóżku.~Karol odtelefonował
840 I, VIII | Kundel! Cham! - mruczał w przystankach dyktanda.~Nie
841 I, VIII | Meyera i kpił najgłośniej w Łodzi z baroństwa, jakie
842 I, VIII | baroństwa, jakie sobie kupił w Niemczech Meyer, dawny jego
843 I, VIII | mocniej ściągał brwi z gniewu.~W kantorze zrobiło się cicho.~
844 I, VIII | się cicho.~Borowiecki już w palcie stał przed oknem
845 I, VIII | się rudą cegłą rozsypywały w grząskie błoto, obszedł
846 I, VIII | zagonie, zapadając po kostki w błoto wszedł do tak zwanego
847 I, VIII | złością, bo czuł się śmiesznym w tej roli kochanka, zmuszonego
848 I, VIII | koniec miasta, do lasu, w marcu!~Dzień był posępny,
849 I, VIII | i rozsączały się z wolna w drobny, przenikliwy deszcz,
850 I, VIII | przenikliwy deszcz, Łódź tonęła w brudnych, prawie czarnych
851 I, VIII | mógł dojrzeć, zapuścił się w lasek.~Lasek był nędzny,
852 I, VIII | drzewami, wsączała rozkład w te potężne organizmy i roztaczała
853 I, VIII | głębokie ślady stóp, wyciśnięte w zielonawym przemiękłym śniegu,~
854 I, VIII | o korzenie drzew i szedł w głąb, nie mogąc nigdzie
855 I, VIII | coraz głośniejszym trzepał w gałęzie.~Lucy rozmawiała
856 I, VIII | Wyglądała przy tym prześlicznie, w jakimś półwiosennym angielskim
857 I, VIII | półwiosennym angielskim kostiumie, w wielkiej futrzanej pelerynie
858 I, VIII | Medicis z piór strusich, w ogromnym czarnym kapeluszu,
859 I, VIII | chciała się z nim spotkać w mieście, bo pragnęła nadzwyczajności
860 I, VIII | Wymyśliła więc to spotkanie w lesie i teraz się nim rozkoszowała
861 I, VIII | rzucać mu się co chwila w ramiona i mogła uczuwać
862 I, VIII | tam, czytałam niedawno, że w tym lesie zabili powracającego
863 I, VIII | ziarno, i bębnił z łoskotem w blaszane dachy restauracji.~
864 I, VIII | byłoby dobrze, leżałabym w łóżku i mogłabym ciągle,
865 I, VIII | wsiądzie do powozu czekającego w uliczce obstawionej parkanami.~
866 I, VIII | szeptał Bucholc wyciągając się w fotelu.~- Nie umiem inaczej
867 I, VIII | gumy i obsadki, owinął je w papier i schował do kieszeni.~
868 I, VIII | ubierając się śpiesznie w palto.~- Kundel, za drzwi
869 I, VIII | Długa cisza zapanowała w pustym kantorze. Lokaj stał
870 I, VIII | pusty kantor, poprawił się w fotelu i po długiej chwili
871 I, VIII | August bezwiednie cofnął się w tył.~- Stój, chodź bliżej!~
872 I, VIII | śmiertelnie zmęczony i leżał w fotelu jęcząc, zaczął obwijać
873 I, VIII | pojechał na obiad.~Jadał w tak zwanej "kolonii" na
874 I, VIII | stołownikami.~Jedzono pośpiesznie w milczeniu, nikt nie miał
875 I, VIII | obok tej barokowej, która w sobotę przewodniczyła w
876 I, VIII | w sobotę przewodniczyła w loży, uścisnął kilka rąk
877 I, VIII | loży, uścisnął kilka rąk w milczeniu, kiwnął kilka
878 I, VIII | tylko zawzięty, on ma nawet w gniewie metodę.~- Ba, widziałem
879 I, VIII | widziałem go raz, jak u nas w kantorze kłócił się z Mullerem.~-
880 I, VIII | przed chwilą zostawiłem go w podobnej sytuacji z Bucholcem.~-
881 I, VIII | tylko dla popisu, żeby o nim w Łodzi mówiono. Tak, chłopaczki
882 I, VIII | szepnął wysoki, chudy blondyn w okularach, podniósł się
883 I, VIII | również dzisiaj liliowa, jak i w sobotę była w teatrze.~-
884 I, VIII | liliowa, jak i w sobotę była w teatrze.~- Więcej jak ostro,
885 I, VIII | całował wszystkie kobiety w ręce z pośpiechem, bo gruby,
886 I, VIII | wybiegali ubierając się już w palta na schodach, i lecieli
887 I, VIII | który wciąż milczał, jadł i w przerwach pisał coś szybko
888 I, VIII | przerwach pisał coś szybko w notesie leżącym obok talerza,
889 I, VIII | nieśmiały, i bardzo zamknięty w sobie.~- Ciociu, czy pan
890 I, VIII | słodko i znowu coś pisał w notesie.~I kobiety, siedzące
891 I, VIII | z nich bowiem pracowała w jakimś interesie.~Dzwonek
892 I, VIII | interesie.~Dzwonek zadźwięczał w przedpokoju z gwałtownością.~-
893 I, VIII | niech zawsze wyciera nogi w przedpokoju, jeśli to ma
894 I, VIII | patrząc się liliowymi oczami w jego rozjaśnioną twarz.~-
895 I, VIII | Bauma.~Kamy już nie było w pokoju.~Zaczął się żegnać
896 I, VIII | wieczorem - lekki wyrzut brzmiał w jej głosie.~- Pani Stefanio,
897 I, VIII | bardzo mocno i wyszedł.~W przedpokoju zastąpiła mu
898 I, VIII | czarne włosy, poskręcane w pierścionki, zasłoniły jej
899 I, VIII | szlachetny, a jemu tak źle w Łodzi, tak źle, jego nikt
900 I, VIII | i stanął zdumiony.~Karna w pończochach tylko goniła
901 I, VIII | bonończyka, który z pantoflem w zębach biegał dookoła.~Śmiała
902 I, VIII | się jej zawsze wykręcić w ostatniej chwili i uciec,
903 I, VIII | przeczuwał manewr, chwytał w zęby pantofel i uciekał.~-
904 I, VIII | zawołał wyciągając rękę w eleganckiej czerwonej rękawiczce.~-
905 I, VIII | gałką laski cylinder nieco w tył.~- A i owszem, będzie
906 I, VIII | mocno na czoło.~- Cóż to, w tej branży chcesz pan pracować?~-
907 I, VIII | Nie zrobiłbym na tym w Łodzi żadnego interesu.
908 I, VIII | spotkałem pierwszą ładną kobietę w Łodzi, ma się wie, że musi
909 I, VIII | nietutejsza do tego.~- Są i w Łodzi ładne kobiety.~- Słowo
910 I, VIII | ostro, zsuwając cylinder w tył.~- Że panu przyszło
911 I, VIII | przyjacielsku klepnął go w brzuch. - Ma się wie, wykręciłem
912 I, VIII | parasolik pod pachę, sukieneczkę w obie rączki i jazda dalej!
913 I, VIII | nadchodziła, patrzę się w jej oczy. Uśmiechnęła się
914 I, VIII | ona naprzód, a ja krok w krok za nią. Kto to może
915 I, VIII | plus; kostium drogi, wełna w najlepszym gatunku, solidnie
916 I, VIII | powójny!~- Pan pracował w damskim interesie? - przerwał
917 I, VIII | żółtej glasy jedwabnej, w tanim gatunku - uszłaby,
918 I, VIII | panie, trotuarową facetkę, a w najlepszym razie wystrojonego
919 I, VIII | obrazić, bo opuściła suknię w błoto i przeszła na drugą
920 I, VIII | warto było. Gdybym się mylił w poprzedniej ocenie, to to
921 I, VIII | i co chwila zaglądał im w oczy.~Wydał mu się śmiesznym,
922 I, VIII | Wydał mu się śmiesznym, w palcie na kształt najzwyklejszego
923 I, VIII | wyrostków za kościelnym, który w niebieskiej pelerynce, zgarbiony
924 I, VIII | aby prędzej znaleźć się w kantorze, gdy zobaczył,
925 I, VIII | Mada Muller z bratem, który w czerwonej burszowskicj czapeczce,
926 I, VIII | kolanach siedział rozwalony w powozie.~O kilkanaście kroków
927 I, VIII | się. Borowiecki patrzył w jej złotawe oczy.~- Przyznaję
928 I, VIII | i schowała szybko twarz w jedwabną mufkę, przestraszona
929 I, VIII | przecież zgodzi?~- Siadam w miejsce odpowiedzi.~- Wilhelm,
930 I, VIII | jedziecie?~- Mada coś oglądała w Salonie Artystycznym, pewnie
931 I, VIII | przewieźć trochę, bo się nudzi w domu, zupełnie jak i ja.~-
932 I, VIII | głupią? Tak mi o tym wszyscy w domu mówią i tak ciągle,
933 I, VIII | domu mówią i tak ciągle, że w końcu ja sama będę musiała
934 I, VIII | że Wilhelm narobił długów w Berlinie, papa ich płacić
935 I, VIII | nie chce, i dlatego siedzi w Łodzi - mówiła złośliwie,
936 I, VIII | powiedzieć mi prawdy.~- Bo, ja w tym wypadku, tej prawdy
937 I, VIII | nawet mówi i wszyscy u nas w domu prócz Wilhelma.~- Mada!~-
938 I, VIII | widzenia.~- Czekamy na pana w niedzielę po południu.~-
939 I, VIII | obiadowym odpoczynku była w całym zwykłym szalonym ruchu.~
940 I, VIII | sikawki, beczki wyjeżdżały w wielkim porządku i z pośpiechem
941 I, VIII | platformach robotnicy zamienieni w strażaków mundurowali się
942 I, VIII | którego szwajcar fabryczny w swojej izbie ściągał pasem
943 I, VIII | zmieścić jego potężnego brzucha w mundur strażacki, nieco
944 I, VIII | samowarami, widne już były w górze ulicy.~- Ho! ho! sezon
945 I, VIII | interesem.~- Czekam cię w drukarni - odpowiedział
946 I, VIII | odpowiedział i pobiegł w głąb fabryki.~Wpadł pomiędzy
947 I, VIII | nieustannie krążące wózki, maszyny w ruchu, stosy materiałów,
948 I, VIII | nigdy się nie kończące, w ten las transmisyj, pasów,
949 I, VIII | natężeniem; zatopił się zupełnie w tym dzikim, porywającym
950 I, VIII | o wszystkim, co nie było w związku z fabryką.~Po tym
951 I, VIII | fabryki, jakby wchłaniał w siebie te niezliczone prądy
952 I, VIII | ludzi i maszyn, co biły w niego ze wszystkich stron.~
953 I, VIII | powrócił do "kuchni". Murray w małym gabinecie, rozdzielonym
954 I, VIII | troską i jakby zastygła w wyrazie goryczy, jaka wyzierała
955 I, VIII | ścianę i chwilę tak siedział w milczeniu zbierając siły
956 I, VIII | co wziął mocniejszych, co w tej chwili pali Grosmana,
957 I, VIII | mnie. Mam weksle płatne w sobotę, a na to mam weksle
958 I, VIII | zbankrutowanych, czyli nie mam nic. W sobotę są płatne. Nie zapłacę -
959 I, VIII | pożyczyć - nie mogę; nikt teraz w Łodzi gotówki nie ma, zrobił
960 I, VIII | co trochę ktoś się zwala w dół. Na czym się to skończy!
961 I, VIII | Ja mam przędzy gotowej w składzie za dziesięć tysięcy
962 I, VIII | Nie zapominaj, że jesteś w Łodzi. A widzę, że wciąż
963 I, VIII | chciał prowadzić interesy w Łodzi, za tę uczciwość,
964 I, VIII | uznawał, jakiej czuł potrzebę w stosunkach z ludźmi - ale
965 I, VIII | mało kogo stać było na to. W tym wirze szalbierstw i
966 I, VIII | się zapracował i włożył w interes wielkie kapitały,
967 I, VIII | wielkie kapitały, musiał w końcu być wyrzuconym, bo
968 I, VIII | długo, przechylił głowę w tył na jakiś długi walec
969 I, VIII | zakładam fabrykę, a poza tym w tej chwili jestem grubo
970 I, VIII | z pewnością na pokrycie w najgorszym razie.~- Wierzę
971 I, VIII | wprost bał wchodzić z tobą w interes. Może się utrzymasz,
972 I, VIII | serio zwracam ci u-wagę, że w tej chwili pali się Grosman,
973 I, VIII | chwili pali się Grosman, w nocy spalił się Goldstand,
974 I, VIII | do walki, to palnę sobie w łeb.~- A żona! - rzucił
975 I, VIII | rzucił prędko, bo ujrzał w jego oczach jakiś stalowy
976 I, VIII | arcy-fioł, jak go nazywają, a w istocie nic innego, tylko
977 I, VIII | fabrykacji.~Pożegnali się w milczeniu.~Karol odczuł
978 I, VIII | milczeniu.~Karol odczuł w nim przy rozstaniu jakiś
979 I, VIII | prawie głośno, aby zagłuszyć w sobie jakiś cichy jeszcze
980 I, VIII | wyrzut, który się podnosił w nim i rozrastał szybko.~
981 I, VIII | przed samym sobą z tego w zupełności, a pomimo to
982 I, VIII | Kilkanaście kobiet pracowało w tej białej, chłodnej i prawie
983 I, VIII | obracających maszyny i ginących w suficie.~Borowiecki obejrzał
984 I, VIII | Jedno z kół, wprawiających w ruch maszyny, schwyciło
985 I, VIII | za kaftan, wciągnęło go w swój ruch, rzuciło na maszynę,
986 I, VIII | skupili się przy zabitym. W oczach nie błyszczał żal,
987 I, VIII | apatia.~Sala ogłuchła, tylko w tej ciszy rozlegały się
988 I, VIII | felczer, stale dyżurujący w fabryce, Borowiecki się
989 I, VIII | wszystkie maszyny były w ruchu prócz tej jednej,
990 I, VIII | dzisiaj pierwszy dzień robił w fabryce wożąc wózkami materiały.~
991 I, VIII | zrobiła maszyna, podrapał się w głowę, plunął w garście
992 I, VIII | podrapał się w głowę, plunął w garście i pchał wózek do
993 I, IX | prośby, bo jak każdy człowiek w położeniu bez wyjścia, pragnienia
994 I, IX | powinien się był stać.~Siadł w dorożkę i kazał jechać prosto
995 I, IX | dorożkę i kazał jechać prosto w Piotrkowską. Nie mógł nic
996 I, IX | płaszczyznami dachów i ginęły w zapadającym zmroku, znacząc
997 I, IX | pośpiechem mijające sio w różnych kierunkach, na te
998 I, IX | nienawiścią na fabryki błyskające w mroku tysiącami okien, na
999 I, IX | zawiścią.~Nie umiał żyć w tym świecie. Nie umiał się
1000 I, IX | znowu stawiać gmach, który w końcu spadnie mu na głowę.~
1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3416 |