1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3141
Tom, Rozdzial
1 I, I | i spływał z nich prosto na trotuary, na ulice czarne
2 I, I | nich prosto na trotuary, na ulice czarne i pełne grzęskiego
3 I, I | pełne grzęskiego błota, na nagie drzewa, przytulone
4 I, I | kto w nocy?~- Kunke był na dyżurze, ale odchodząc nic
5 I, I | nie mówił.~- Co słychać na mieście? - pytał prędko,
6 I, I | ubierając.~- A nic, ino zaś na Gajerowskim Rynku zażgali
7 I, I | się też fabryka Goldberga, na Cegielnianej. Nasza straż
8 I, I | nic, wszystko poszło fein, na glanc - zaśmiał się rechocząco.~-
9 I, I | rozrzucała ostre, białe światło na stół okrągły, nakryty obrusem
10 I, I | zastawiony filiżankami, i na samowar błyszczący.~- Maks,
11 I, I | w nocy, i to zupełnie, "na glanc", jak Mateusz mówi...~-
12 I, I | bieliźnie tylko, z paltem na ramionach, usiadł przed
13 I, I | całą garderobę, rzucił ją na dywan i z wolna się ubierał.~-
14 I, I | wciskając złote binokle na swój suchy, semicki nos,
15 I, I | mu po twarzy, gdy patrzył na Moryca.~- Ty, Maks Baum,
16 I, I | dłoniach i słuchał.~Moryc na odpowiedz usłyszaną odwrócił
17 I, I | poręcz krzesła, popatrzył się na Maksa z uśmiechem gryzącej
18 I, I | uśmiechem gryzącej ironii na wąskich ustach, pogładził
19 I, I | pogładził cienkimi palcami, na których skrzyły się brylantowe
20 I, I | podnosząc zimne, szare oczy na wzburzonego Maksa.~- Ja
21 I, I | Nasza wczorajsza rozmowa na czym stanęła? - zapytał
22 I, I | jesteś szlachcic, masz na biletach wizytowych herb,
23 I, I | wizytowych herb, kładłeś nawet na prokurze swoje von, a jesteś
24 I, I | fabrykanta.~Szeregi niskich lip na trotuarze gięły się automatycznie
25 I, I | błyszczało czarne, lepkie błoto na ulicy i migały setki ludzi,
26 I, I | pośpiechem szalonym biegnących na głos tych świstawek, co
27 I, I | z tych domów, co stały na krańcach miasta niby wielkie
28 I, I | gdzieniegdzie, w jakimś okienku na poddaszu lub w suterynach,
29 I, I | wilgotnymi blaskami świeciły, na bladą, piękną twarz występowały
30 I, I | końcu Piotrkowskiej skręcił na lewo, w małą, nie brukowaną
31 I, I | oświetloną kilkoma latarniami na sznurach i olbrzymią fabryką,
32 I, II | Przysłali z centrali zamówienie na pięćset sztuk tej pańskiej
33 I, II | spojrzał dosyć ironicznie na zgarbionego i dosyć śmiesznie
34 I, II | kiedyż poznam narzeczoną?~- Na wszystko przyjdzie czas,
35 I, II | wszystko przyjdzie czas, na wszystko.~- Dlatego też
36 I, II | stosami towaru, leżącego na ziemi w wielkich kupach,
37 I, II | rozumiem. Zmęczyłem się na śmierć - trzymał go silnie
38 I, II | puścił jego ramię i przysiadł na wózku pełnym surowego perkalu,
39 I, II | farbiarskich, nad którymi na wielkich wałach rozwinięte
40 I, II | w farbie rozpryskując ją na twarze i koszule robotników,
41 I, II | trzepaczkami wody rozsypywały się na salę i tworzyły nad praczkarniami
42 I, II | odbierając wyprany już towar na siebie niby na rozkrzyżowane
43 I, II | już towar na siebie niby na rozkrzyżowane ręce i oddawały
44 I, II | układali go w wielkie fałdy na wózki, podsuwane co chwila.~-
45 I, II | niby sztandary materiały na "odbieraczach".~Borowiecki
46 I, II | w sąsiedniej sali, gdzie na niskich angielskich maszynach
47 I, II | farbowano ordynarny czarny towar na męskie ubrania.~Dzień wlewał
48 I, II | okien i kładł zielonawy ton na czarne opary i na robotników,
49 I, II | zielonawy ton na czarne opary i na robotników, co niby kolumny
50 I, II | rzucał czasem posępnym okiem na ludzi, czasem rzekł jakieś
51 I, II | całą fabrykę, odpoczywał na stosach sztuk, czasem na
52 I, II | na stosach sztuk, czasem na progach; niknął, aby za
53 I, II | po oddziale.~Spoglądali na siebie przyjaźnie.~Herman
54 I, II | więcej, on go szacował na całe te 10 000 rubli, jakie
55 I, II | oddziale - myślał patrząc na niego.~Sam już się nie zajmował
56 I, II | przysłoniętymi oczyma Patrzył na salę, jasno oświetloną wielkimi
57 I, II | oświetloną wielkimi oknami. na maszyny drukarskie w ruchu,
58 I, II | maszyny drukarskie w ruchu, na te piramidy żelazne pracujące
59 I, II | działały z nie ustającym ani na chwilę pośpiechem; długie
60 I, II | miedzianymi, odciskającymi na nich barwy deseni, ginęły
61 I, II | deseni, ginęły w górze, na wyższym piętrze w suszarni.~
62 I, II | wielkich kadzi, patrzył na materiał i znowu stał zapatrzony
63 I, II | wydawał polecenia, czasem na jego skinienie zatrzymano
64 I, II | zebrać myśli, nie mógł ani na chwilę zamknąć się w sobie,
65 I, II | przedstawienie amatorskie na jakiś cel dobroczynny.~-
66 I, II | towaru.~- Dla siebie?~- Nie, na zlecenie Amfiłowa, do Charkowa.
67 I, II | zmęczony.~Zapalił i siadł na wysokim taburecie, przed
68 I, II | chłopaków, usadowionych na wysokich kobyłkach, pisało
69 I, II | zegaru, denerwująco działały na Borowieckiego.~- Cóż słychać,
70 I, II | zabolą go odciski; jest czuły na straty.~- Jego szlag może
71 I, II | Szwarc patrzył groźnie na piszących, to na Borowieckiego,
72 I, II | groźnie na piszących, to na Borowieckiego, jakby chciał
73 I, II | wyłożone drzewem malowanym na dąb, pełne półek i ksiąg
74 I, II | systematycznie, żółciły się smutnie.~Na prost okien stał wielki,
75 I, II | kilku kierunkach biegły na wysokości pierwszego piętra
76 I, II | herbatę i zatrzymał się na chwilę.~- Co panu jest? -
77 I, II | Cicho pan bądź! - zawołał na niego Borowiecki po niemiecku.~-
78 I, II | fabrykę! My teraz mamy płacić na jego babę i bękarty!~- A
79 I, II | przestraszony, wskazując na dzieci, które uczepiły się
80 I, II | Częstochowska szczęściła na zdrowiu, na majątku, na
81 I, II | Częstochowska szczęściła na zdrowiu, na majątku, na honorze, o mój
82 I, II | na zdrowiu, na majątku, na honorze, o mój dziedzicu
83 I, II | my się tutaj przenieśli na swoje zatracenie.~- Chodzicie
84 I, II | panie, bidujem. Mieszkam na Bałutach z jednymi weberami
85 I, II | jego nie stało, to chodzę na Stare Miasto do posługi,
86 I, II | chustek.~- Czemu nie wrócicie na wieś do domu?~- Wrócę, kiej
87 I, II | wykrzyknęła zdumiona, podnosząc na niego bladą, brzydką, przegryzioną
88 I, II | to, wielmożny panie, my na wsi byli ino komorniki,
89 I, II | kartofli gdzie przysądził na odrobek, i gąskę się uchowało
90 I, II | przyjechali, trzeba było siedzieć na wsi.~- Po co? - zawołała
91 I, II | wszystkie, to i myśwa poszły. Na wiosnę poszedł~Jadam, ostawił
92 I, II | piestrzonek, i tyla piniędzy, coby na wsi i bez trzy roki nie
93 I, II | bejcem" kwiatki zmieniły się na pąsowe pod wpływem wysokiej
94 I, II | energią.~Borowiecki wyjrzał na świat z okien swojego gabinetu,
95 I, II | mnie obchodzi? - zamilkł na chwilę. - Bardzo mnie obchodzi
96 I, II | kółek! Przyjęliśmy pana nie na to, żebyś tutaj produkował
97 I, II | zamęt, gdzie wszystko polega na najdoskonalszym funkcjonowaniu,
98 I, II | najdoskonalszym funkcjonowaniu, na prawidłowości i zgodności.~-
99 I, II | nie wymaga się egzaminów na człowieczeństwo ani egzaminów
100 I, II | człowieczeństwo ani egzaminów na humanitarność, w fabryce
101 I, II | gniewnie wielkie album próbek na ziemię. - Bucholc przyjął
102 I, II | Bucholc przyjął pana na moje zaręczenie, znam pańską
103 I, II | jesteś, jak widzę, chory na dziecinną demagogię.~- Jeżeli
104 I, II | kolorowych, suchych i sztywnych.~Na niskich stołach, na ziemi,
105 I, II | sztywnych.~Na niskich stołach, na ziemi, na wózkach, które
106 I, II | niskich stołach, na ziemi, na wózkach, które suwały się
107 I, II | patrzył przez szyby w świat, na Łódź, która z tej wysokości
108 I, II | ogołoconych z liści; to znów na drugą stronę, na pola, co
109 I, II | to znów na drugą stronę, na pola, co szły w głąb horyzontu -
110 I, II | szły w głąb horyzontu - na szarobiałe, brudne, zalane
111 I, II | mięsa odartego ze skóry; na odległe linie wiosek małych,
112 I, II | przywartych cicho do ziemi, na drogi, co się wywijały wskroś
113 I, II | oczy niebieskie, patrzące na niego z jakimś niemym żalem
114 I, II | słowa Horna przychodziły mu na myśl, gdy patrzył na te
115 I, II | mu na myśl, gdy patrzył na te tłumy ludzi w milczeniu
116 I, II | odpowiedział spokojnie i wszedł na windę, która zaraz z nim
117 I, II | ściany.~Robotnicy spoglądali na siebie w milczeniu, niepokój
118 I, II | jakiejś maszyny.~- Towar idzie na ziemię! - krzyknął majster.
119 I, III | równocześnie, rzucały mętne światło na zbitą około licznych stolików
120 I, III | licznych stolików masę ludzi i na białe obrusy.~- Kelner,
121 I, III | zaczął znowu Bum-Bum stojąc na środku pokoju z kawałkiem
122 I, III | pokoju z kawałkiem kiełbasy na widelcu.~- Ja o pańskim
123 I, III | szeptem. kiwając równocześnie na garsona.~- Żeś głupi! -
124 I, III | Bum-Bum stanął i patrzył na niego, a po chwili rzekł
125 I, III | bladoniebieskimi, przykrytymi binoklami na bardzo szerokiej wstążce,
126 I, III | niecierpliwie spoglądał na drzwi. Czekał na Borowieckiego.
127 I, III | spoglądał na drzwi. Czekał na Borowieckiego. Wstał wreszcie,
128 I, III | pytał siadając obok niego na zielonej kanapce.~- Świeeeetnie! -
129 I, III | Świeeeetnie! - wyciągnął nogi na krzesełku i rozpiął kamizelkę.~-
130 I, III | Słyszałem, że ma założyć na siebie.~- Dlatego właśnie
131 I, III | pogardliwie i wyciągnął się prawie na kanapce i na krześle. Moryc
132 I, III | się prawie na kanapce i na krześle. Moryc roześmiał
133 I, III | to jest wielki reisender na Kutno, na Skierniewice.
134 I, III | wielki reisender na Kutno, na Skierniewice. Zróbcie z
135 I, III | agenturę swoich towarów na cały Wschód, a jakie warunki
136 I, III | politowaniem Leon i splunął na środek pokoju.~- Nie, on
137 I, III | najmądrzejszych reisenderów i agentów na cały Wschód - odpowiedział
138 I, III | reszta najlepsze weksle, bo na cztery miesiące z żyrem
139 I, III | Widzisz, co to przyjaźń.~- Na ile?~- Razem ze trzy tysiące
140 I, III | przewracać w olbrzymim, zamykanym na klucz pugilaresie.~- Co
141 I, III | Gotówki teraz potrzebuję na gwałt, mam wypłaty, ale
142 I, III | do jego majątków. Był pan na gruby sposób! I nic mu już
143 I, III | Zostało! trochę gumy z powozów na kalosze! Ha, ha, ha, kapitalny
144 I, III | majątkiem? liczyli go lekko na dwieście tysięcy.~- A on
145 I, III | Francuzeczka, a!~- Wygląda na Holenderkę, ale krowę.~-
146 I, III | zaraz, bo ja właśnie czekam na niego. Może pan pozwoli
147 I, III | zapinając i robiąc miejsce na kanapie.~Muller uśmiechnął
148 I, III | dumą.~- Prawie czekałem na pana - zaczął Muller. -
149 I, III | wielką pewnością, chociaż na pewno wiedziano w mieście,
150 I, III | gęsta lepka mgła opadała na ziemię.~- Pan mi się podoba,
151 I, III | znajdzie pan u mnie miejsce na jakie parę tysięcy rubli.~-
152 I, III | powiedział poważnie, podnosząc na niego oczy.~- Ja mam myśl!
153 I, III | się widzieć z panem, no i na nic moje plany. Do widzenia,
154 I, III | jakieś blondynki, siedzące na pierwszym piętrze.~- Krasawica
155 I, III | góry do dołu najlepszą, na jaką tylko było stać Łódź,
156 I, III | nieugiętość Patrzył dosyć wyniośle na teatr zalany światłem i
157 I, III | teatr zalany światłem i na tę barwną, błyszczącą brylantami
158 I, III | wybitych wiśniowym aksamitem, na którego tle niby kwiaty
159 I, III | zaczesane modą cesarstwa - na uszy, w których również
160 I, III | Spoglądała z pewnym uporem na Borowieckiego, nie zważając,
161 I, III | rzucała nieznaczne spojrzenia na siedzącego trochę w głębi
162 I, III | który z opuszczoną głową na piersi siedział zatopiony
163 I, III | spojrzenia spod złotych okularów na galę, obciągał na wydatnym
164 I, III | okularów na galę, obciągał na wydatnym brzuchu kamizelkę
165 I, III | niej twarzą, ale stał zimny na pozór i obojętny.~- Ładny
166 I, III | się nieznacznie, rzucał na nią krótkie spojrzenia i
167 I, III | patrzył dalej z uwagą wielką na scenę, gdzie amatorzy i
168 I, III | to bowiem przedstawienie na cel dobroczynny, złożone
169 I, III | komedyjek, śpiewu solowego, gry na skrzypcach i fortepianie
170 I, III | fortepianie i żywych obrazów na zakończenie.~W antrakcie
171 I, III | zrobić miejsce, bo już tam na czwartego siedział jakiś
172 I, III | która podniosła się niemal na jego wejście.~- Storch.~-
173 I, III | wstydziła.~Matka zarzuciła jej na ramiona wspaniały koronkowy
174 I, III | zapytała po chwili, podnosząc na niego niebieskie, zupełnie
175 I, III | państwa wstęp tak trudny jakby na dwór królewski.~- Ja, ja
176 I, III | odmówić.~- A papa tak liczył na pana.~- Ja sam bardzo żałuję.~-
177 I, III | po raz obciągał kamizelkę na brzuchu i wyprostowywał
178 I, III | brzuchu i wyprostowywał się na krześle.~Chciałam prosić,
179 I, III | że kiedyś pogniewał się na mnie i gdy byłam z mamą
180 I, III | Borowiecki popatrzył zimno na Storcha i rzekł:~- Dobrze,
181 I, III | się jak piwonia.~Napisał na bilecie wizytowym, opatrzonym
182 I, III | nie odpowiedział i poszedł na pierwsze piętro, do jednej
183 I, III | młodej dziewczyny, siedzącej na froncie loży, pozostał.~-
184 I, III | panna! Ja bym się puścił na ten interes - szepnął Moryc.~-
185 I, III | cały magazyn jubilerski ma na sobie.~- Przecież stać ją
186 I, III | Przecież stać ją nawet na dwa sklepy jubilerskie -
187 I, III | Moryc, wpakował binokle na nos i patrzył na dół w lożę
188 I, III | binokle na nos i patrzył na dół w lożę Mendelsohnów,
189 I, III | Może panowie przyjdą do nas na herbatę po teatrze? - prosiła
190 I, III | wszystkich liliowa patrząc na Borowieckiego.~- Dziękuję
191 I, III | siedział samotnie w loży na wprost Zukerów, a potem,
192 I, III | nie znajdując odpowiedzi na razie.~Kobiety słuchały
193 I, III | siedział zgarbiony, z okularami na czole, gładził chwilami
194 I, III | wiedzieć o niczym, bo śmiał się na całe gardło z dowcipów mówionych
195 I, III | gardło z dowcipów mówionych na scenie, śmiał się tak szczerze,
196 I, III | samotnie Lucy i znowu patrzyła na Borowieckiego.~Mniejsi potentaci
197 I, III | Stojowsky, kręcili się na swoich miejscach coraz niespokojniej,
198 I, III | powracał.~Oczy badały naokoło, na ustach tkwiły zapytania,
199 I, III | rozpryskiwał się kaskadą dźwięków na parter i na loże, na te
200 I, III | kaskadą dźwięków na parter i na loże, na te wszystkie głowy
201 I, III | dźwięków na parter i na loże, na te wszystkie głowy i dusze
202 I, III | tak nagle zaniepokojone, na te miliony, rozparte na
203 I, III | na te miliony, rozparte na aksamicie, ubrylantowane,
204 I, III | Potworzyły się pewne rafy na tym ruchomym morzu, które
205 I, III | są tylko ciekawi. Ja się na tym znam.~- Frumkin w Białymstoku,
206 I, III | największych odbiorców łódzkich.~- Na ile Łódź zaangażowana? -
207 I, III | wzruszenia trafić z binoklami na nos.~- Jest jeszcze jeden:
208 I, III | nie podeprzeć, pozwolić na taką klapę.~- Rogopuło uciekł,
209 I, III | co mi to szkodzi, co ja na tym zarobię, że oni mają
210 I, III | drwiny.~- Meyer podobno na całe sto tysięcy rubli zaangażowany?~-
211 I, III | zaangażowany?~- To mu dobrze zrobi na brzuch, sprzeda konie, będzie
212 I, III | może to dobić, on już szedł na pół pary.~- Możesz, Robert,
213 I, III | gładząc brodę, wskazywał na Knolla, który oparty łokciami
214 I, III | parapet loży, skinął głową na Borowieckiego.~Karol zaraz
215 I, III | Głupstwo, dwa miliony rubli na samą Łódź?~- Nie my tracimy;
216 I, III | każdym razie odbije się to na Łodzi porządnie. firmy będą
217 I, III | z powodu tego krachu?~- Na pewno nie wymieniają nikogo
218 I, III | zdechnie, struli się sami. Na jakiś czas będzie nam luźniej.
219 I, III | Borowiecki patrzył się na niego i słuchał z pewną
220 I, III | Przyjdź pan jutro do nas na obiad, proszę pana w ojca
221 I, III | który go przewiercał tak na wskroś, że Knoll poruszył
222 I, III | szpilkę w krawacie i popatrzył na lożę naprzeciwko. - Ta Zukerowa
223 I, III | stangretowi, żeby czekał na mnie na Przejazd. No, do
224 I, III | stangretowi, żeby czekał na mnie na Przejazd. No, do widzenia,
225 I, III | powiedział? - myślał, ale na próżno gubił się w domysłach
226 I, III | możebnym.~- Potępia mnie pani na wiarę przyjaciół i nieprzyjaciół.~-
227 I, III | coś jakby powiew ciepły na ustach.~- Pan mówił o mnie
228 I, III | jakby te słowa powiedziano na sali.~- Żegnam panią - mówił
229 I, III | mówił powstając, był zły na siebie, czuł, że popełnił
230 I, III | powiedział, ale działała na niego narkotycznie.~- Wyjdziemy
231 I, III | co mówić, patrzył tylko na nią, na jej oczy zmieniające
232 I, III | mówić, patrzył tylko na nią, na jej oczy zmieniające co
233 I, III | zmieniające co chwila wyraz, na cudnie zarysowane ramiona,
234 I, III | cudnie zarysowane ramiona, na usta, które ustawicznie
235 I, III | ustawicznie oblizywała, na wspaniałą, doskonale rozwiniętą
236 I, III | nieco w tył, aby ją wziąć na ramiona, i w tym ruchu dotknęła
237 I, III | oparcia, u-padła mu plecami na piersi.~Pochwycił ją szybko
238 I, III | wparła się w niego całą siłą na mgnienie, aż się zachwiał
239 I, III | powiedziała nie patrząc na niego.~- Chociażby na koniec
240 I, III | patrząc na niego.~- Chociażby na koniec świata.~- Zapnij
241 I, III | spojrzenia, bo nie patrzyła na niego; oparła się jednym
242 I, III | ręku, z dziwnym uśmiechem na ustach, które promieniowały
243 I, III | mi pani przebaczy, błagam na wszystko.~Nic nie odpowiedziała,
244 I, III | sobą, chciał już zastukać na stangreta, szukał już bezwiednie
245 I, III | o-krzykiem rzuciła mu się na piersi.~- Kocham cię, kocham! -
246 I, III | o niczym, nie pamiętała na nic, tylko całowała.~- Nie,
247 I, III | że mu chwilami zwisała na rękach jak martwa.~- Kocham
248 I, III | pragnęłam cię, tyle lat czekałam na to, tyle cierpiałam przez
249 I, III | światła rozkrążały złoty blask na ruchomą, płynną, a głęboką
250 I, III | błota, rozpryskującą się aż na szyby.~Nikt nie przechodził
251 I, III | składów, szczekały ponuro na powóz i słychać było, jak
252 I, III | słychać było, jak się rzucały na bramy i drapały pazurami
253 I, III | wściekłości, nie mogąc się wydobyć na ulicę.~Nie wiedzieli nic
254 I, III | mnie, Kari, weź mnie całą i na zawsze. Nie wiedzieli nawet,
255 I, III | wiedzieli nawet, kiedy stanęli na miejscu. Zajechali przed
256 I, III | Niech August zaczeka na pana - zawołała grzmiąco
257 I, III | herbatę.~Rzuciła mu się na szyję, skoro lokaj oddalił
258 I, III | awantura! - szepnął padając na jakiś zydel perski bez poręczy,
259 I, III | rozwłóczył się po pokoju.~Na jednej ze ścian błyszczała
260 I, III | wysadzone.~W jednym rogu, na tle olbrzymiego wachlarza
261 I, III | twarzy, że Borowiecki zwrócił na to uwagę i o nic już nie
262 I, III | masą sreber i porcelany na półkach, staroniemieckie
263 I, III | zobaczył, że przy stole na ziemi leży jakiś papier,
264 I, III | prawie machinalnie rzucił na niego okiem.~Był to telegram,
265 I, III | Dzisiaj zapadło postanowienie na radzie. Cło od bawełny amerykańskiej
266 I, III | amerykańskiej sprowadzanej na Hamburg i Triest - podniesiono
267 I, III | niepowstrzymaną źrebienia na tej wypadkiem otrzymanej
268 I, III | i rzuciła mu się prosto na szyję.~- Czekałeś, daruj
269 I, III | stawiała przed nim.~Miała na sobie bladożółty jedwabny
270 I, III | Olbrzymie włosy zwinięte były na tyle głowy w wielki grecki
271 I, III | teatrze, skrzył się i teraz na odsłoniętej szyi wszystkimi
272 I, III | senny i nie mogąc rzucić się na szyję Karola, przycisnęła
273 I, III | skończyła,~I tak patrzyła na niego rozbłysłymi cudownie
274 I, III | Borowiecki, który wstał na to, aby się z nią pożegnać,
275 I, III | ogniem i gwałtownością, ale na chwilę tylko, bo gdy ona
276 I, III | nieodpowiedzialnym, padała przed nim na kolana, obejmowała go, krzyczała
277 I, III | Moryc, skąd wziąć pieniędzy na zakup bawełny.~Oddawał pocałunki
278 I, III | całą zapamiętałością ludzi na pozór zimnych i umiejących
279 I, III | aby znowu czytać i całować na przemian bilet i jego.~Wreszcie
280 I, III | przyćmionymi, które z obić na ścianie, z mebli połyskiwały
281 I, III | tajemniczo, drgały w żywszym na chwilę świetle i jakby pełzały
282 I, IV | gdy Borowiecki znalazł się na ulicy.~Stangret, nie doczekawszy
283 I, IV | siłą, że błoto bryzgało na parkany i na wąską ścieżkę,
284 I, IV | błoto bryzgało na parkany i na wąską ścieżkę, służącą za
285 I, IV | fabrycznych, słabo rysujących się na szarym, zmąconym tle nieba,
286 I, IV | prędko, już nie zważając na błoto i na wyboje.~Dopiero
287 I, IV | nie zważając na błoto i na wyboje.~Dopiero na Piotrkowskiej
288 I, IV | błoto i na wyboje.~Dopiero na Piotrkowskiej złapał dorożkę
289 I, IV | Kazał dorożkarzowi zaczekać na wszelki wypadek przed domem
290 I, IV | Moryc w domu?~- Jak poszedł na siabas, to go pewnie Żydy
291 I, IV | papierosem z zaciśniętych zębach, na wielkiej otomanie w jadalnym
292 I, IV | otomanie w jadalnym pokoju.~Na stole, na ziemi, na kredensie
293 I, IV | jadalnym pokoju.~Na stole, na ziemi, na kredensie stało
294 I, IV | pokoju.~Na stole, na ziemi, na kredensie stało mnóstwo
295 I, IV | go za ramiona i postawił na podłodze.~Maks zirytowany,
296 I, IV | że go budzą, potoczył się na krzesło, schwycił je i z
297 I, IV | siły rzucił przed siebie, na stół.~- Masz, ty małpa zielona,
298 I, IV | położył się najspokojniej na otomanie, ściągnął surdut,
299 I, IV | roztrzęsionym pijanym głosem, na próżno starając się podnieść
300 I, IV | Borowieckiego zasnął.~podniósł się na kolana i padł z powrotem
301 I, IV | i padł z powrotem twarzą na ziemię, machając dookoła
302 I, IV | niby pan Moryc - bełkotał, na próżno starając się znaleźć
303 I, IV | morde zbiuł i byłoby fertig, na glanc... cholera.~Borowiecki
304 I, IV | i wszystką wodę wylał mu na głowę.~Mateusz się kręcił
305 I, IV | grzbietem do pieca, chuchał na pokój.~Borowiecki przebierał
306 I, IV | ździebko palcem tknąłem, to un na ziemię, a drugi me kuflem
307 I, IV | palcem tknąłem, to on tyż na ziemię, a Niemcy me zaś
308 I, IV | Kolegi pomogły i było fertig, na glanc. Ja się nie biłem,
309 I, IV | tknąłem, to już forbeit, na ziemi!~Mruczał coraz senniej
310 I, IV | Pojechali do "Arkadii" na Konstantynowską, i tam już
311 I, IV | krzyknął dorożkarzowi: - Jedź na miód, wiesz gdzie? Jeśli
312 I, IV | szeptał wstrząsając się na przypomnienie.~Od dosyć
313 I, IV | milionerów, a skończywszy na ostatnim gwoździu w tej
314 I, IV | kiedy się zakłada fabrykę na kredyt. A jednak...~I zastanowił
315 I, V | kompozytorem i solistą, że na próżno krzyczał dalsze zwrotki,
316 I, V | laskami w stół, kufle leciały na ściany lub rozpryskiwały
317 I, V | Agato! Agato!~- Panowie, na miłość boską, bo mi sprowadzicie
318 I, V | szeptał jeden półsennie, leżąc na stole, który cały był pokryty
319 I, V | nogi mu się zwinęły i upadł na kanapę stojącą za nim.~-
320 I, V | melancholijnie siedzącego na środku pokoju, który błądził
321 I, V | jestem pijany - mruknął, na próżno usiłując się trzymać
322 I, V | zaczął jeść nie zważając na towarzystwo całe, które
323 I, V | całe, które porozdzielane na grupy piło i gadało.~Była
324 I, V | sąsiada, który z opuszczoną na piersi brodą siedział i
325 I, V | wyrwany z apatii, podskakując na krześle i z błyskawiczną
326 I, V | druga nie ma czasu wyjrzeć na świat, bo ma na trzy lata
327 I, V | wyjrzeć na świat, bo ma na trzy lata czworo dzieci.~-
328 I, V | Grosglikowa to wata? Cóż pan na to powie?~- Ja nie powiem
329 I, V | Feluś, powiedziałeś witz na sto procent - krzyknął przez
330 I, V | Gustawe i mały papierek na który z banków z podpisem
331 I, V | znowu śmiać.~- Pan to gadaj na Batutach, tam może panu
332 I, V | piwo z kuflem poleciało na ziemię, nie wiedział o tym,
333 I, V | siedział nieprzytomny i na wszystko, co słyszał, odpowiadał
334 I, V | moja kasa, cały mój kredyt na pańskie rozporządzenie.~-
335 I, V | Moryca, który się chwiał na nogach i nie mógł utrzymać
336 I, V | klęcząc przed kominem z głową na blasze, Karol nalał wody
337 I, V | obciskał silniej surdut na głowę.~- Na nic wszystko,
338 I, V | silniej surdut na głowę.~- Na nic wszystko, śpi jak zabity.
339 I, V | Moryc wytrzeźwiał zupełnie, na pierwsze słowa zerwał się
340 I, V | podniósł tryumfujący wzrok na niego, Moryc stał nieruchomy,
341 I, V | kilka razy wciskał binokle na nos, które mu zupełnie nie
342 I, V | najmniej. My się możemy na tej uroczystości pocałować!
343 I, V | do siebie, bo przyszła mu na myśl Lucy.~- Twoja tajemnica
344 I, V | mniej znam. - I patrzył na niego tak, jakby podejrzewał
345 I, V | mnie świat się nie kończy na milionach nawet, a ty widzisz
346 I, V | bezwzględnością, nie oglądając się na środki.~- Bo każdy jest
347 I, V | przyjaźń mógłbym obliczyć na ruble, bo ja przez nią,
348 I, V | zarobkach, rzucał cyfry, siadał na chwilę przy stole, brał
349 I, V | pochylał się nad stołem i na ceracie kreślił kolumny
350 I, V | kolacji, jakie jeszcze były na ta. lerzach, zapalił krótką
351 I, V | wypalił, wytrząsnął popiół na spodek, przeciągnął swoje
352 I, V | rzekł:~- Zapiszcie mnie na dziesięć tysięcy rubli,
353 I, V | dziesięć tysięcy. Nie wydobędę na razie więcej.~- Więc i ja
354 I, V | Dam gotówkę.~- Ja jeśli na czas nie wyrwę gotówki,
355 I, V | cisza. Maks położy! głowę na stole i patrzył na Moryca,
356 I, V | głowę na stole i patrzył na Moryca, który szybko coś
357 I, V | świeżego powietrza, i wyjrzał na ulicę.~Szron pokrywał bruk
358 I, V | potężne, surowe profile na tle zloto-błękitnego nieba.~-
359 I, V | bo naśladuje nasze kapy na łóżka i nasze kołdry kolorowe
360 I, V | A ja nie urodziłem się na parobka w cudzym interesie.
361 I, V | trzydzieści lat, potrzebuję zacząć na siebie!~- I ja mówię, .nie
362 I, V | po pokoju, a Maks usiadł na stole, ćmił fajkę i bujał
363 I, V | nogami i nadstawiał twarz na pocałunek słońca, co się
364 I, V | pełną drgającego pyłu, na jego twarz rozespaną i na
365 I, V | na jego twarz rozespaną i na czarną głowę Moryca, siedzącego
366 I, V | przeszkodzi.~- Nie traćmy czasu na próżne gadaniny, trzeba
367 I, V | iść spać. Kupujemy razem na wspólne ryzyko, a ty, Moryc,
368 I, V | kupił dla siebie, jego stać na to!~- To nasza przyjaźń
369 I, V | pospiesznymi frachtami, na nachname. My wykupimy.~-
370 I, V | się pomiędzy nimi trzema, na prowadzenie handlu surową
371 I, V | przewidziane.~- No, teraz stoimy na gruncie realnym. Ile mi
372 I, V | pobytu w Hamburgu, strat na agenturze swojej, której
373 I, V | wykręcił drugą stronę twarzy na słońce.~- Maks, tyś mi powiedział
374 I, V | Moryc, choć pocałuję cię na drogę, bo cię nie zobaczę
375 I, V | chłop, Moryc, ale czuć cię na milę szachrajem.~*~* *~Było
376 I, V | niedzielnemu, wsunął się na palcach.~- Jest co? - zapytał
377 I, V | Wytrzeźwiałeś już?~- Jestem już na glanc, proszę pana dyrektora.~-
378 I, V | zaczął przestępywać z nogi na nogę.~- Raz jeszcze się
379 I, V | pies służyć będę za to.~- Na cóż mam ci pozwolić? - pytał
380 I, V | podróżną naszykować i zanieść na kurier nocny.~- Zawołaj
381 I, V | znużenie.~Zapatrzył się na wysmukły, kryształowy wazonik,
382 I, V | złote lilie francuskie na tle mocnej purpury kryształu,
383 I, V | krwawopomarańczowy cień na jedwabne, kremowe okrycie
384 I, V | białej kapocie wyszywanej na szwach czarnymi tasiemkami,
385 I, V | koszulę miał zawiązaną na czerwoną wstążeczkę; stanął
386 I, V | wyprostowany, baranicę zawiesił na własnych pięściach przyciśniętych
387 I, V | włosów, co mu wciąż opadały na twarz starannie wygoloną.~
388 I, V | pana niziniera o robotę na fabryce, o... - zatrzymała
389 I, V | się chwilę, spoglądając na męża.~- Juścić o robotę,
390 I, V | panie, powiem rzetelnie jak na spowiedzi. Mieliśwa chałupę
391 I, V | był, bo stary mój jeździł na furmanki do miasteczka i
392 I, V | ludzi do kolei albo i Żydów, na ten przykład, za rubla,
393 I, V | cięgiem wołała do dworu na posługi, a to do prania,
394 I, V | i drukowane, i pisane, a na złotym untarzyku to cytać
395 I, V | sługuje. A chłopak ma dopiro na dziesiąty rok - zatrzymała
396 I, V | Prawda, mój syn Wałek ma na dziesiąty rok, mów, matka,
397 I, V | poważnie chłop.~- Juści na dziesiąty, albo od Zielnej,
398 I, V | dziesiąty, albo od Zielnej, albo na samą Siewną.~- Mówcie prędzej,
399 I, V | kolei, to bez to pomstowały na nas. A już najgorsza to
400 I, V | cięgiem tylko bij zabij na mnie. A taka niepoczciwa,
401 I, V | pięćdziesiąt kopiejek, przeszły na jej po- j le, ale nie było
402 I, V | rzekł: "Inszej rady ni ma na taką, ino sprać tak, coby
403 I, V | wieprzaka przetrąciła. Poszliśwa na sądy. Niech ta sprawiedliwość
404 I, V | wielmożny panie. Bośwa zeszły na dziady, bo się spaliło wszyćko:
405 I, V | co mu co chwila spadała na oczy i twarz.~- Znacie tu
406 I, V | znajdę. Mateusz - krzyknął na lokaja - poszukaj im mieszkania
407 I, V | niechętnie i pogardliwie patrzył na nich.~- No, idzicie z Bogiem,
408 I, V | niechta wielmożnemu panu będą na zdrowie, bo ze szczyrego
409 I, V | Prawda, niechta będą na zdrowie - i pochylił się
410 I, V | rozporządzenia, bo kazałam je zapisać na pana nazwisko, na nasze
411 I, V | zapisać na pana nazwisko, na nasze nazwisko..."~- Złota
412 I, V | nią budzi nas i zwołuje na śniadania i obiady.~Wczoraj
413 I, V | wynalazku i obiecuje sobie, że na nim w Łodzi zrobi majątek."~-
414 I, V | przerzucać stosy papierów na stole.~- Tak, dobra, może
415 I, V | Bucholca.~Bucholc mieszkał na samym końcu miasta, za fabrykami
416 I, V | facjat ozdobnych, z tarasem na dachu, obwiedzionym żelazną
417 I, V | wielki czworoboczny trawnik, na którego rogach stały cztery
418 I, V | cztery posągi, okręcone na zimę w kawały barchanowych
419 I, V | barchanowych podkładek, zrudziałych na deszczach i mrozach.~W jednym
420 I, V | a wąskie żelazne schody na piętro.~Wielka, żelazna
421 I, V | wypłowiałymi plamami mżyło na ciemnym dywanie i drzewem
422 I, V | ścianach.~- Gdzie pan prezes?~- Na górze, w swoim gabinecie.~
423 I, V | kandelabry, obrazy nawet na ścianach pokryte były zasłonami
424 I, V | bandy wróbli, co pod oknami na drzewach się biły, popatrzyła
425 I, V | zawołał silnym głosem na lokaja, który stał przy
426 I, V | stał przy drzwiach, gotowy na najmniejsze skinienie. Karol
427 I, V | jestem - szepnął wskazując na nogi pookręcane w białą
428 I, V | w białą flanelę i leżące na taburecie, wprost ognia,
429 I, V | pan prezes nie wyjechał na zimę do San Remo lub gdziekolwiek
430 I, V | San Remo lub gdziekolwiek na południe.~- Co to pomoże,
431 I, V | Kundel, popraw - krzyknął na lokaja wskazując na nogę
432 I, V | krzyknął na lokaja wskazując na nogę swoją, zsuwającą się
433 I, V | wszyscy - i dlatego właśnie na złość będę jeszcze żył długo,
434 I, V | Kundel... - opuścił głowę na piersi, na stary watowany
435 I, V | opuścił głowę na piersi, na stary watowany szlafrok
436 I, V | watowany szlafrok z łatami na łokciach, i zapatrzył się
437 I, V | oleodruków niemieckich wisiało na ścianach. Olbrzymie mahoniowe
438 I, V | że aż się iskry posypały na pokój.~- Daruje pan prezes,
439 I, V | proszę pana o zastąpienie go na cały czas nie. obecności.
440 I, V | przypomina, abym o tym chociaż na chwilę zapomnieć mógł.~-
441 I, V | niepotrzebne? - pytał patrząc na niego z uśmiechem dobrotliwym.~-
442 I, V | Pan się tak nie patrz na mnie, ja tak mówić mogę,
443 I, V | oni pracują dosyć dobrze na to żywienie, zarabiają.~-
444 I, V | pigułek homeopatycznych na wyciągniętą rękę Bucholca.~-
445 I, V | pigułki.~Lokaj podał mu na srebrnej tacy szklankę z
446 I, V | niedbale głową. Karol zeszedł na dół, do przybocznego kantoru
447 I, V | uśmiechając się ironicznie na stronie.~- Dzień dobry.~-
448 I, V | czym - myślał powracając na górę i był więcej zniecierpliwionym
449 I, V | wciśnięty w fotel, położył kij na kolanach i przerzucał jakąś
450 I, V | papierów leżał przy nim na niskim stoliku, cała świeżo
451 I, V | papiery ze stolika zsypał mu na kolana.~Bucholc z szybkością
452 I, V | adresem zięcia.~- Fabryka!~Na tych był adres firmy dla
453 I, V | Cenniki farb, próbki kolorów na cienkich kartonach i malowane
454 I, V | były niezdecydowane i szły na biurko Bucholca albo zabierał
455 I, V | bo usłyszał list padający na ziemię, i zno-wu rzucał
456 I, V | którymi wpadały przez rury na dół, do przybocznego kantoru,
457 I, V | skonczywszy rzucać, zostało mu na kolanach tylko z dziesięć
458 I, V | tak serdecznie, iż mu oczy na wierzch wychodziły.~"Nieszczęścia
459 I, V | czego ona chce?~- Pożyczki na założenie sklepu, w ilości
460 I, V | aby mogła wychować dzieci na dobrych obywateli kraju.~-
461 I, V | obywateli kraju.~- W ogień! Ja na tym dużo stracę, jak z nich
462 I, V | nie bardzo ortograficznie, na papierze pachnącym śledziami
463 I, V | tymczasem żądali pożyczki na dokończenie studiów i modeli;
464 I, V | ludzkich, to dobrze robi na otrzeźwienie. To należy
465 I, V | naciskiem.~Karol popatrzył na niego oczami, w których
466 I, V | dalej, jakąś denuncjację na głównego magazyniera, że
467 I, V | kieszeni.~Były jeszcze skargi na majstrów, były pogróżki
468 I, V | denuncjacje, że któryś powiedział na Bucholca: "Świnia z wypalonymi
469 I, V | złodziej", pisane ołówkiem na kawałkach papieru opakunkowego.~-
470 I, V | daje kilka ty sięcy rubli na różne cele publiczne.~-
471 I, V | obowiązuje", zmieniła się dzisiaj na: "miliony obowiązują".~-
472 I, V | Donkiszoci! - splunął z pogardą na własne nogi i śmiał się
473 I, V | coraz większą pasją pluł na wszystko i kopał wszystko.
474 I, V | swej świątyni złotej leży na milionach i nimi potężny
475 I, V | niosło do jadalni, położonej na drugim końcu domu.~- Pan
476 I, V | Nie przechylaj! - ryknął na lokaja, niosącego z lewej
477 I, V | ze sobą, licz pan zawsze na mnie.~W jadalni była już
478 I, V | Siebie i moje psy chore na parchy, bo im weterynarz
479 I, V | Pan prezes stwierdza ją na sobie najlepiej.~- Dotychczas
480 I, V | tak, ale jak się zmieni na gorsze, to możesz być doktor
481 I, V | okulary, jakby powoływał sufit na świadka, ile cierpi, i jadł
482 I, V | podawał natychmiast to, na czym wzrok jego zatrzymywał
483 I, V | spoglądała martwym wzrokiem na Borowieckiego, poprawiała
484 I, V | głaskała papugę, wiszącą na poręczy krzesła niby pęk
485 I, V | było czego potrzeba, kiwała na lokaja i mówiła mu szeptem
486 I, V | Obiad był najzwyklejszy, na sposób niemiecki. Mało mięsa,
487 I, V | powyszczerbiana, malowana w gołąbki na brzegach talerzy.~Dla Borowieckiego
488 I, V | okno weneckie, wychodzące na mury fabryk, dawało niewiele
489 I, V | przedzachodniego światła na pół stołu.~- Zasłoń! - krzyknął
490 I, V | Obiad się wreszcie skończył na pociechę Karola, któremu
491 I, V | nieruchomy, wpatrzony, gotowy na każde skinienie.~Borowiecki,
492 I, V | Borowiecki, wydostawszy się na ulicę, na świeże powietrze
493 I, V | wydostawszy się na ulicę, na świeże powietrze i na jasny,
494 I, V | ulicę, na świeże powietrze i na jasny, słoneczny dzień,
495 I, V | konie Bucholca czekające na niego i poszedł pieszo,
496 I, V | falowało i rozpryskiwało się aż na parterowe okna- i na drzwi
497 I, V | aż na parterowe okna- i na drzwi prowadzące do sień
498 I, V | drogę z polami rozległymi, na których w oddaleniu czerwieniły
499 I, V | każdym powiewem i opadały na czarne, rozmiękłe uliczki
500 I, V | frontu szedł ogródek i widok na fabrykę, a z lewej szła
1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3141 |