1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3141
Tom, Rozdzial
501 I, V | Murray wybiegł aż do ogródka na spotkanie i już z daleka
502 I, V | jakąś agenturę.~- U diabła, na dziesięciu spotkanych na
503 I, V | na dziesięciu spotkanych na ulicy sześciu jest świeżo
504 I, V | podniósł się niedbale z kanapki na przywitanie i opadł z powrotem
505 I, V | ha! - zaczął się śmiać na całe gardło.~- Panie Robercie,
506 I, V | prosił Karol.~I wyszli zaraz na drugą stronę domu.~- Ależ
507 I, V | żółtych obiciach, stojącymi na bladofiołkowym dywanie,
508 I, V | z przyjemnością patrząc na harmonię, w jaką zlewały
509 I, V | unosił co chwila surdut na plecach. który obciągał
510 I, V | patrzył z uczuciem podziwu na niego.~- Znać, że pan kochasz
511 I, V | przez okno w sine niebo, na którym w dali rysowały się
512 I, V | słodką rosą dźwięków opadał na ich głowy.~Borowiecki walczył
513 I, V | ręka mu ciężyła i opadała na poręcz fotelu.~Murray się
514 I, V | wrażeniem, jakie to musi zrobić na żonie.~Chciał mówić, ale
515 I, V | się papierosa i wyszedł na palcach.~Kozłowski wciąż
516 I, V | wciąż śpiewał i brzdąkał na fortepianie.~- Może pan
517 I, VI | trotuarem. wystawionym na słońce, zatopiony w jakiejś
518 I, VI | mu się kłaniali. Patrzył na ludzi i na miasto tępym
519 I, VI | kłaniali. Patrzył na ludzi i na miasto tępym wzrokiem zamyślenia.~-
520 I, VI | bocznych ulic i tłoczyli się na trotuarach tym ciężkim ruchem
521 I, VI | w chustkach kraciastych na ramionach, z włosami gładko
522 I, VI | lała się woda strumieniami na głowy przechodzących i na
523 I, VI | na głowy przechodzących i na zabłocone trotuary; wczorajszy
524 I, VI | wdzięczące się, pełne amorków na fryzach i nad oknami, przez
525 I, VI | kamienia, z wielką płaskorzeźbą na frontonie, przedstawiającą
526 I, VI | ozdobami w różnych stylach, bo na parterze renesansowe kariatydy
527 I, VI | surowo, pełne majestatu. na których złociły się litery
528 I, VI | niby ozdobnych, balustrad na dachach, wspaniałych bram,
529 I, VI | błoto uliczne wlewało się na straszne, podobne do gnojowisk
530 I, VI | przed którymi wygrzewali się na słońcu nędzarze - milionów,
531 I, VI | miasto - szepnął Moryc stojąc na rogu pasażu Meyera i przymrużonymi
532 I, VI | Cudne miasto, ale co ja na tym zarobię - myślał drwiąco
533 I, VI | wierzch.~- Melanż! - zawołał na chłopaków, biegających we
534 I, VI | wszystkie strony, wcisnął się na jakieś miejsce wolne, przerzucił
535 I, VI | potem, jak urządzić, aby na tym bawełnianym interesie,
536 I, VI | dobry interes chociażby na skórze przyjaciół, jeśli
537 I, VI | bo swoje straty odbiją na innych robiąc plajtę na
538 I, VI | na innych robiąc plajtę na piętnaście procent za sto.~
539 I, VI | właśnie, jak by zarobić na spółce i jak by zarobić
540 I, VI | zarobić bez spółki.~- Kupić na wspólne konto co bądź, tylko
541 I, VI | oczów, a kupować, co się da, na swoje własne conto - to
542 I, VI | mózg - rzucał kolumny cyfr na marmurowy blat stolika,
543 I, VI | przekreślał, ścierał i pisał na nowo niestrudzenie, niewiele
544 I, VI | komu.~- Morgen! - rzucał na odpowiedź i na przywitanie
545 I, VI | rzucał na odpowiedź i na przywitanie tym, których
546 I, VI | solidnym żyrem~- Kogo wziąć na żyro? - to mu się teraz
547 I, VI | zaczął się wolny odpływ na ulicę, na spacer.~Moryc
548 I, VI | się wolny odpływ na ulicę, na spacer.~Moryc wciąż siedział,
549 I, VI | brodę, wcisnął mocno binokle na nos i zaczął prędko mrugać
550 I, VI | mrugać oczami.~Przyszedł mu na myśl stary Grunspan, właściciel
551 I, VI | i jeśli się da, wziąć go na żyro, a jeśli nie, to wciągnąć
552 I, VI | wciągnąć go do interesu na spółkę.~Rozpromienienie
553 I, VI | czując, że go nie weźmie na żadne żyro, ale pomimo to
554 I, VI | Panie Rubinroth! - zawołał na młodego chłopaka, siedzącego
555 I, VI | pochylony nad rozłożoną na stoliku gazetą.~- Słucham
556 I, VI | wykrzyknął zrywając się na nogi.~- Jest co?~- Nic nie
557 I, VI | Ja panu powiedziałem raz na zawsze, żeby mi rano do
558 I, VI | donosić, ja za to panu płacę. Na ciastko i gazetę jeszcze
559 I, VI | będzie. Melaaanż! - krzyknął na całe gardło.~- Wlej sobie
560 I, VI | zirytowany i wybiegł z pośpiechem na ulicę.~Słońce przygrzewało
561 I, VI | którymi zamiatały błoto na trotuarach.~Wrzawa napełniała
562 I, VI | powrotem.~Przed cukiernią na rogu Dzielnej grupa młodzieży
563 I, VI | najgłośniej.~Bum-Bum stał na froncie grupy pochylony
564 I, VI | który rozparty niedbale na powozie przejeżdżał obok
565 I, VI | spokój, nie lubię błaznów na ulicy - mruknął i przeszedł,
566 I, VI | Żydów i robotników, dążących na Stare Miasto. Piotrkowska
567 I, VI | jakie pracowały bez względu na niedzielę, turkotu huczącego
568 I, VI | maszyn szyjących tandetę na wywóz i przenikliwego zgrzytu
569 I, VI | przenikliwego zgrzytu kołowrotków, na których zwijano przędzę
570 I, VI | których zwijano przędzę na szpulki do użytku ręcznych
571 I, VI | robotników płynących w gromadach na Stare Miasto; szli środkiem
572 I, VI | zwykłym niedzielnym ruchem.~Na kwadratowym placu, obstawionym
573 I, VI | falą z jednej strony Rynku na drugą. Nad tym rojowiskiem
574 I, VI | powiewających niby sztandary na kramach garderoby; czapek
575 I, VI | czapek i kapeluszy wiszących na kołkach, butów, szalików
576 I, VI | kolorowe trzepotały się na wietrze i uderzały w twarze
577 I, VI | pomarańcz, poukładanych na straganach w pryzmy, kul
578 I, VI | kul świecących jaskrawo na tle czerni ludzkiej i błota
579 I, VI | rzygało strumieniami spod nóg na stragany i na twarze i wylewało
580 I, VI | strumieniami spod nóg na stragany i na twarze i wylewało się z
581 I, VI | z Rynku do rynsztoków i na ulice, z czterech stron
582 I, VI | wysuwały białe głowy i syczały na przechodniów.~Czasem bokiem
583 I, VI | błotem ludzi, wozy, trotuary, na których w kuczki siedziały
584 I, VI | powystawiano stoły, krzesła, ławki, na których leżały góry galanterii,
585 I, VI | sprzętów kuchennych, za którymi na ziemi, na garstkach słomy
586 I, VI | kuchennych, za którymi na ziemi, na garstkach słomy siedziały
587 I, VI | które przymierzano wprost na ulicy.~Na Poprzecznej, zaraz
588 I, VI | przymierzano wprost na ulicy.~Na Poprzecznej, zaraz przy
589 I, VI | pióra chwiały się smutnie na tle ścian domów.~Garderobę
590 I, VI | kupowano i przymierzano na ulicy, w sieniach, wreszcie
591 I, VI | wytrzeszczonymi oczami okien na te roje robocze.~Moryc przepchał
592 I, VI | mocno wypuszczanych węgłach, na pół zapadłe w ziemię, wykrzywione,
593 I, VI | stwardniałą ziemię po placach, na które wywożono gruz i śmiecie.~
594 I, VI | przepojonym wodą gruntem.~Na samym końcu miasta stała
595 I, VI | milczeniu i usiadł w rogu na czerwonej kanapce, nad którą
596 I, VI | pokoju w aksamitnej jarmułce na szpakowatych włosach.~Długa
597 I, VI | przeskakiwały z przedmiotu na przedmiot.~Cygaro trzymał
598 I, VI | zupełnie wilgotne. Ja to kładę na piecu, niech Franciszek
599 I, VI | rodziny, a siedział teraz na biegunowym fotelu, puszczał
600 I, VI | brunetka, w czarnym kapeluszu na głowie, najstarsza córka
601 I, VI | córka Grunspana.~- Ile macie na Lichaczewa? - rzucił krótko
602 I, VI | łańcuchem, który mu spadał na wielkim brzuchu, obciągniętym
603 I, VI | a tych prostych rzeczy, na których się opiera nie tylko
604 I, VI | winien - szepnął pochylając na piersi bladą, zmęczoną twarz
605 I, VI | swoje! Tyś brał towar surowy na kredvt. toś winien, dobrze,
606 I, VI | ale tyś dawał towar także na kredyt i tobie są winni,
607 I, VI | ułożyć, ty powinieneś zarobić na tym pięćdziesiąt procent.~-
608 I, VI | Feluś Fiszbin kołysząc się na fotelu,~- Płacić! płacić!
609 I, VI | szklankę, rozpiął mundur na piersiach i koniecznie chciał
610 I, VI | i pogardliwie spoglądał na zięcia, który podparł się
611 I, VI | porozumiewające spojrzenia na Moryca, ten zaś czekał dosyć
612 I, VI | obecnych, zatrzymały się na jasnych spodniach wyciągniętego
613 I, VI | brodą, w jedwabnej czapce na głowie.~Nie, Moryc miał
614 I, VI | kiwnęła wszystkim głową na przywitanie i zajęła się
615 I, VI | cicho, mieszając herbatę.~- Na cóż ci to? - podniosła na
616 I, VI | Na cóż ci to? - podniosła na niego szaroniebieskie smutne
617 I, VI | niesłychanie regularnych rysach.~- Na co? bo ja bym bardzo chciał,
618 I, VI | bardzo chciał, żebyś zwracała na mnie uwagę; mnie zresztą
619 I, VI | wielką przyjemność patrzeć na ciebie i mówić z tobą, Mela.~
620 I, VI | jednak, rozlewając herbatę na spodek, który wziął ojciec
621 I, VI | to rodzaj kobiet, który na ciebie nie działa. Mówiłeś
622 I, VI | to w końcu sprzykrzyć.~- Na moje dobroć, na moje dobre
623 I, VI | sprzykrzyć.~- Na moje dobroć, na moje dobre serce to on tak
624 I, VI | złością.~- Niech się ułoży na piećdziesiąt procent - rzucił
625 I, VI | rzucił poważnie Landau.~- Na co się układać? Nic nie
626 I, VI | To się pokaże później, na ile procentów się ułoży.~-
627 I, VI | Regina, Grosman się ułoży na dwadzieścia pięć procent,
628 I, VI | że jej wstyd się pokazać na ulicę, ma ich teraz czworo,
629 I, VI | prędko stawiając spodek na stole.~- Ona nigdy i z niczego
630 I, VI | chcę jeździć, mnie stać na porządne konie.~- To sobie
631 I, VI | sobie kup, mnie nie stać na inne konie!~- Cicho, Żydy! -
632 I, VI | w okno.~Kłótnia zawrzała na nowo i podnosiła się do
633 I, VI | sobie z rąk Papiery, kreśląc na ceracie coraz nowe cyfry,
634 I, VI | było zarobić, rozwścieczeni na tego głupca, który stal
635 I, VI | kawałkiem kredy pisał cyfry na stole, rzucając od czasu
636 I, VI | Fiszbina, który wyciągnięty na fotelu, bujał się, palił
637 I, VI | Babka siedziała w fotelu na kółkach przy oknie.. Była
638 I, VI | niby szklane paciorki oczy. Na głowie miała czarną perukę
639 I, VI | przestała jeść, popatrzyła na niego martwo i zapytała
640 I, VI | fabrykantem. On trochę chory na idealizm, ale po pierwszej
641 I, VI | pierwszej plajcie, niech tylko na niej dobrze zarobi, to się
642 I, VI | się wszystko burzy patrząc na to, co się tutaj dzieje.~-
643 I, VI | znowu tak samo, patrząc na Moryca:~- Kto to? Mela.~-
644 I, VI | Welt, Welt! Chodź, Moryc, na chwilę do mnie, jeśli masz
645 I, VI | jak cię słyszę, jak patrzę na ciebie, to muszę nie tylko
646 I, VI | prosiłbym cię o to. Oparła czoło na szybie i patrzała na wróble,
647 I, VI | czoło na szybie i patrzała na wróble, które rozszalałe
648 I, VI | było inaczej.~- Przyszło mi na myśl, żeś ty powinna była
649 I, VI | rady-kalii, oczekującej na spadek i na synekury biurowe,
650 I, VI | oczekującej na spadek i na synekury biurowe, do tej
651 I, VI | wspólnego obełgiwania się na wzniosły, szlachetny sposób.
652 I, VI | różnych książkowych rzeczy na serio, jak ty je bierzesz.
653 I, VI | powiedziała wesoło, wyskakując na trotuar.~- To za duży szemat.~-
654 I, VI | bardzo ładna z tą ironią na ustach, bardzo ładna.~-
655 I, VI | warszawskie en detaile, a na krótkie terminy i z dobrym
656 I, VI | także milczał, bo był zły na siebie, a więcej jeszcze
657 I, VI | siebie, a więcej jeszcze na nią. Potrącał z gniewu przechodniów..
658 I, VI | rzucał niechętne spojrzenia na jej bladą twarz, z ironią
659 I, VI | pod parkanem z dzieckiem na ręku i głośno żebrzącej.~
660 I, VI | się.~- Pozwoliłem sobie na taką miłosierną operację,
661 I, VI | zdawały się drgać i kołysać na jasnym tle nieba, płonęły
662 I, VII | Mendelsohn, nieznacznie utykając na prawą nogę.~- Miałam już
663 I, VII | Głupi! Myśli, że go poznam na ulicy, jak mi się będzie
664 I, VII | wszyscy się nudzą oczekując na ciebie.~- A Wysocki? - zapytała
665 I, VII | sprawdzać...~- Musimy wierzyć na słowo - przygryzła usta.
666 I, VII | kwiatach, z których mżyło na pokój elektryczne światło.~
667 I, VII | pokój elektryczne światło.~Na czarnych kanapkach i fotelikach
668 I, VII | nawet jeden z mężczyzn leżał na dywanie, pokrywającym całą
669 I, VII | pełzać po pokoju.~- Will, na przywitanie Meli mógłbyś
670 I, VII | podniósł się z fotelu, rzucił na dywan, przekręcił się trzy
671 I, VII | gimnastyka zawodowego i stanął na środku pokoju, kłaniając
672 I, VII | Miiller! - zawołał leżący na dywanie pod oknem zapalając
673 I, VII | rozrośnięta panna, leżąca na niskim biegunowym krze-śle,
674 I, VII | ją pocałowała i usiadła na kanapie obok Wysockiego,
675 I, VII | blondynką, trzymającą nogi na taburecie, szeptał po cichu
676 I, VII | miedzi, włosami rozdzielonymi na środku głowy i zaczesanymi
677 I, VII | środku głowy i zaczesanymi na skronie i na uszy, że tylko
678 I, VII | zaczesanymi na skronie i na uszy, że tylko ich różowe
679 I, VII | wołał kładąc się wznak na dywanie i z rękami podwiniętymi
680 I, VII | zaoponował Bernard, leżący na dywanie.~- On się wstydzi!
681 I, VII | przewracała sprzęty, zataczała się na Tonię.~- Fela, co ty wyrabiasz?~-
682 I, VII | wściekam z nudów. Usiadła na stosie pluszowych czarnych
683 I, VII | Bernard, przewrócił się z boku na wznak i patrzył w sufit,
684 I, VII | zrób świnię!~Wilhelm stanął na czworakach, wygiął grzbiet
685 I, VII | Róży, wreszcie położył się na środku dywanu, wyciągnął
686 I, VII | chmurny i nawet nie odpowiadał na drwiące uwagi Bernarda ani
687 I, VII | drwiące uwagi Bernarda ani na burszowskie dowcipy Mullera,
688 I, VII | błękitnawym pyłem światła na pokój, na matowe czarne
689 I, VII | pyłem światła na pokój, na matowe czarne ściany, z
690 I, VII | czarne ramy, zawieszone na jedwabnych sznurach, na
691 I, VII | na jedwabnych sznurach, na te znudzone próżniactwem
692 I, VII | ścian i mebli, skrzyły się na ozdobach pianina z zielonawego
693 I, VII | liberia lokaja, gotowego na każde skinienie.~- Róża,
694 I, VII | dokończę kawał. Uniósł się na łokciu i szeptał, całując
695 I, VII | trzęsły się jak pęk słomy na wichurze, zasłaniały jej
696 I, VII | zasłaniały jej oczy. opadały aż na brodę, fruwały za nią, odgarniała
697 I, VII | od natury, a to się mści na was samych.~- Słuchaj go,
698 I, VII | że największą zbrodnią na świecie jest posiadać majątek.~-
699 I, VII | elektrycznymi żyrandolami poszła na górę do gabinetu ojca, w
700 I, VII | okręconą paskami, siedział na środku pokoju, modlił się
701 I, VII | dnia, jakie się barwiły na szarym tle nieba, kiwali
702 I, VII | się rozlewały z ich piersi na pusty, cichy, omroczony
703 I, VII | zaczęły błyskać światłami na wszystkich piętrach, a z
704 I, VII | roztopionego jeszcze śniegu.~Na wprost Szai siedzącego w
705 I, VII | gorąco, ale nie mógł ani na chwilę oderwać wzroku od
706 I, VII | szaty w aksamitne worki, na których lśniły się wyszyte
707 I, VII | pełnymi łez i ekstazy oczami na Szaję, wziął rulon miedziaków,
708 I, VII | czego? - pytała siadając na poręczy fotelu przy ojcu.~-
709 I, VII | herby.~- Tylko nie ma ich na czym nosić. Podoba ci się?~-
710 I, VII | Polski psami przyjechał i na nas zrobił pieniądze, niech
711 I, VII | każda hrabina, po co to? na co? Co ja straciłem przez
712 I, VII | Pojadę do Stanisława na herbatę, zawiozę Julci zabawki,
713 I, VII | światło, bo lubił oszczędzać na wszystkim, i chodził po
714 I, VII | jakiegoś nędznego kramu na Starym Mieście, ze specjalnością
715 I, VII | Wystawał całe miesiące na trotuarze. żarty przez mrozy,
716 I, VII | zniknął nagle z trotuaru, na którym żył. Zjawił się po
717 I, VII | paru latach nieobecności na bruku łódzkim i nikt go
718 I, VII | zaczął prowadzić interes na własną rękę.~Uśmiechnął
719 I, VII | tysiące drobnych oszustw na wadze surowego materiału,
720 I, VII | biorącym robotę do domu, na miarze, na własnym i swej
721 I, VII | robotę do domu, na miarze, na własnym i swej rodziny żołądkach,
722 I, VII | swej rodziny żołądkach, na wszystkim - nim zaryzykował
723 I, VII | oszczędzał.~On pierwszy dawał na kredyt każdemu, kto tylko
724 I, VII | fabrykanci łódzcy posługiwali się na stary sposób - gotówką.~
725 I, VII | postawił własną fabrykę na tysiąc ludzi.~Stanął na
726 I, VII | na tysiąc ludzi.~Stanął na fundamentach.~A szczęście
727 I, VII | przerabiały to wszystko na miliony dla Szai.~Bucholc
728 I, VII | pokoju, spoglądał przez szyby na fabryki, to na domy robotników
729 I, VII | przez szyby na fabryki, to na domy robotników oświetlone
730 I, VII | okulary i zaczął patrzeć na trzecie piętro domu stojącego
731 I, VII | rozlewał się kaskadą bujną na cichą ulicę razem z brzękiem
732 I, VII | nacisnął guzik elektryczny na lokaja.~- Kto tam mieszka? -
733 I, VII | zapytał ostro, wskazując na okna.~- Zaraz się dowiem,
734 I, VII | się bawią? Skąd oni mają na zabawę? - myślał zirytowany,
735 I, VII | dużo brać, kiedy go stać na zabawy - powtarzał wrażając
736 I, VIII | niesłychanie ważny interes.~- Na taki czas jechać do lasku!
737 I, VIII | mózgu, tysiące ludzi czekało na jego dyspozycje, setki maszyn
738 I, VIII | kilkodniowym oczekiwaniem na telegram od Moryca, jak
739 I, VIII | wyręczając Knolla wziął na swój kark, ogłuszony rozmiarami
740 I, VIII | woła go gdzieś za miasto na schadzkę.~Irytował się coraz
741 I, VIII | wszystkiego się wtrącał, krzyczał na wszystkich i rozsiewał tylko
742 I, VIII | wytartej futrzanej czapce na głowie i z kijem na kolanach. -
743 I, VIII | czapce na głowie i z kijem na kolanach. - Zatelefonuj
744 I, VIII | niedzieli, został przeniesiony na żądanie Bucnolca z podręcznego
745 I, VIII | znudzonym wzrokiem spoglądał na zegar, czekał z utęsknieniem
746 I, VIII | Kundel, popchnij - krzyknął na lokaja, który popchnął fotel
747 I, VIII | pan! - zawołał ze złością na Horna.~- Obu rękami pisać
748 I, VIII | wolniej nieco, bo Horn, jakby na złość, pisał niesłychanie
749 I, VIII | oknem i niecierpliwie czekał na konie.~Urzędnicy z przykutymi
750 I, VIII | zamienić ze sobą ze względu na obecność Bucholca, który
751 I, VIII | wyczekiwaniem denerwującym na depeszę od Moryca, że upadał
752 I, VIII | browarem, olbrzymim budynkiem, na pół zrujnowanym, który niby
753 I, VIII | zatrzymać konie i zaczekać na siebie.~Obszedł te opuszczone
754 I, VIII | zmuszonego po błocie lecieć na schadzkę gdzieś aż na drugi
755 I, VIII | lecieć na schadzkę gdzieś aż na drugi koniec miasta, do
756 I, VIII | miastem, jakby się wspierając na tysiącach kominów.~Borowiecki
757 I, VIII | miazmaty.~Pod osłoną drzew, na dróżkach leżał jeszcze śnieg,
758 I, VIII | zaczajona, rzuciła mu się na szyję Lucy, i z taką gwałtownością,
759 I, VIII | że mu zrzuciła kapelusz na ziemię.~- Kocham cię, Karl! -
760 I, VIII | namiętnie.~Odpowiedział na pocałunek, ale nie rzekł
761 I, VIII | smutnie i głucho i trząsł na nich razem z igłami schnących
762 I, VIII | przeskakiwała z przedmiotu na przedmiot, nie kończąc jednego
763 I, VIII | nie zwracając nawet uwagi na milczenie Karola, który
764 I, VIII | monosylabami i często spoglądał na zegarek.~Co ją to obchodziło,
765 I, VIII | co chwila z przestrachem na wszystkie strony, a gdy
766 I, VIII | padać rzęsisty i sypał się na las niby grube ziarno, i
767 I, VIII | Zamoczysz się, bardzo mi żal, że na taką pogodę jesteś wystawiona.~-
768 I, VIII | wystawiła długą białą rękę na deszcz.~- Jeszcze się przeziębisz
769 I, VIII | telefonowała, rzuciła się mu na szyję.~- Kocham cię, chciałam
770 I, VIII | reszta już się rozproszyła na obiad.~- Pan za mocno akcentujesz
771 I, VIII | bardzo wolno i spoglądał na Borowieckiego, który zdumiony
772 I, VIII | Patrzał więc zgorszony na Horna, który spokojnie kładł
773 I, VIII | wiedział, co robić, patrzył na twarz siną Bucholca i na
774 I, VIII | na twarz siną Bucholca i na wykrzywione z bólu usta,
775 I, VIII | otworzył oczy, popatrzył na pusty kantor, poprawił się
776 I, VIII | udawał łagodnego, wtedy był na j straszniejszy m.~- Gdzie
777 I, VIII | zaraz wyszedł, musiał iść na obiad, bo już po dwunastej,
778 I, VIII | fabryki dosyć dawno gwizdały na południe - przeciągał umyślnie
779 I, VIII | wyniósł się i pojechał na obiad.~Jadał w tak zwanej "
780 I, VIII | Jadał w tak zwanej "kolonii" na Spacerowej.~"Kolonię" składało
781 I, VIII | los z różnych części Kraju na bruk łódzki.~Były to przeważnie
782 I, VIII | towarzysko-kastowe nierówności.~Zajmowały na ulicy Spacerowej całe piętro
783 I, VIII | Spacerowej całe piętro urządzone na sposób hotelowy, korytarz
784 I, VIII | milczeniu, nikt nie miał czasu na pogawędkę, a wszyscy co
785 I, VIII | wyjściu - nie wiem. Szło na ostro. Horn z całą serdecznością
786 I, VIII | wołały kobiety spoglądając na Kamę, która puściła głowę
787 I, VIII | nigdy aie daruje, będzie się na nim mścił do śmierci, on
788 I, VIII | Znajdzie sposób zwrócenia na niego uwagi, zrobi tak,
789 I, VIII | Horn gotów był się rzucić na Bucholca.~- Zuch chłopak,
790 I, VIII | się, ale moje bydlę już na mnie ryczy - mówił śpiesznie,
791 I, VIII | głowami nie mając czasu na inne pożegnania i wybiegali
792 I, VIII | ubierając się już w palta na schodach, i lecieli do fabryk,
793 I, VIII | Borowiecki tylko nie zważał na to i Malinowski, młody technik
794 I, VIII | Borowiecki, nie zważając na ciekawe spojrzenia, usunął
795 I, VIII | szepnęła cicho, podając mu rękę na pożegnanie, którą on ucałował
796 I, VIII | prosi.~Kama nie patrzyła na niego; te krótkie czarne
797 I, VIII | przestraszona, przykucając na środku pokoju, aby ukryć
798 I, VIII | nogi.~Postawił pantofelek na podłodze i wyszedł szczerze
799 I, VIII | Powracając natknął się na Kozłowskiego, tego operetkowego
800 I, VIII | sobie laską cylinder mocno na czoło.~- Cóż to, w tej branży
801 I, VIII | pracować?~- Nie zrobiłbym na tym w Łodzi żadnego interesu.
802 I, VIII | A przecież ciągle jestem na mieście, ciągle szukam,
803 I, VIII | Grandu. Patrzę, wali wprost na mnie jakaś niewiasta. Kostium -
804 I, VIII | nią. Za Nowym Rynkiem, tam na dole, błoto było na trotuarze,
805 I, VIII | tam na dole, błoto było na trotuarze, więc moja facetka
806 I, VIII | Uśmiechnęła się cudownie, buchnęło na mnie jak z pieca, spaliła
807 I, VIII | ostentacyjnie nie zwraca na mnie uwagi, to coś podejrzanego,
808 I, VIII | więc zaczynam ją oglądać na fest. Pozory miała wielkiej
809 I, VIII | Nie, ale ja się znam na tych rzeczach, badałem je
810 I, VIII | suknię w błoto i przeszła na drugą stronę ulicy.~- No
811 I, VIII | aby się go pozbyć, wstąpił na rogu pasażu Meyera do cukierni.~
812 I, VIII | cukierni.~Przyszło mu zaraz na myśl, żeby "kolonii" sprawić
813 I, VIII | Wszystko to kazał posłać na Spacerową.~- Niechaj i one
814 I, VIII | Niechaj i one zarobią coś na moim interesie - szepnął
815 I, VIII | interesie - szepnął wychodząc na ulicę.~Był tak zadowolony
816 I, VIII | ze świata, że kłaniał się na lewo i na prawo licznym
817 I, VIII | że kłaniał się na lewo i na prawo licznym znajomym śpieszącym
818 I, VIII | pobłażliwością spoglądał na Kozłowskiego, który po drugiej
819 I, VIII | się śmiesznym, w palcie na kształt najzwyklejszego
820 I, VIII | lakierkami, i cylindrem na tyle głowy, i z tą ruchliwą
821 I, VIII | biegnącymi z pośpiechem do fabryk na głos tych niezliczonych
822 I, VIII | miał czasu zwracać uwagi na pogrzeb, czasem tylko jaki
823 I, VIII | z wielkim czarnym pudlem na kolanach siedział rozwalony
824 I, VIII | wesoło.~- Gotów się jestem na to podpisać.~- Mało! Podpis
825 I, VIII | humorem, z jakim kładł rękę na piersiach i obiecywał.~-
826 I, VIII | kosztuje. Był medalowany na wystawie i przedstawiany
827 I, VIII | znakomitość!~- Zły pies, szczeka na mnie i podarł mi zupełnie~
828 I, VIII | zirytowany, aż mu owa kresa na twarzy poczerwieniała.~Wyprostował
829 I, VIII | uwierzyć. A pomimo to wiem na przykład, że Wilhelm narobił
830 I, VIII | mówiła złośliwie, patrząc na brata. - Ha, ha, ha, jaką
831 I, VIII | mówię do widzenia.~- Czekamy na pana w niedzielę po południu.~-
832 I, VIII | roześmiała się wesoło i rzuciła na niego bardzo serdeczne spojrzenie.~
833 I, VIII | spojrzenie.~Stał chwilę na trotuarze i widział, że
834 I, VIII | uderzeniem kół i kopyt końskich; na platformach robotnicy zamienieni
835 I, VIII | Ściągajże pan lepiej - krzyczał na szwajcara, który nie mógł
836 I, VIII | telefonował do starego, prosząc na wszystko, aby na złość Grunspanowi
837 I, VIII | prosząc na wszystko, aby na złość Grunspanowi nie pozwolić
838 I, VIII | A tak.~- Odbijają straty na bankructwach ostatnich.~-
839 I, VIII | przeforsztowaniem, robił jakieś próby na małej maszynie drukarskiej.
840 I, VIII | bo farba rozlewała się na materiale i zalewała deseń.
841 I, VIII | mówił - szepnął siadając na jakiejś pace.~Zdjął kapelusz,
842 I, VIII | weksle płatne w sobotę, a na to mam weksle wystawione
843 I, VIII | szczęście. Trzeci już raz stoję na brzegu ruiny, ale jak się
844 I, VIII | trochę ktoś się zwala w dół. Na czym się to skończy! A do
845 I, VIII | tę maszynę. bo jak stanie na chwilę - to już po mnie.
846 I, VIII | do reszty. Co za czasy! Na całą fabrykę, na tyle maszyn,
847 I, VIII | czasy! Na całą fabrykę, na tyle maszyn, na moją osobistą
848 I, VIII | fabrykę, na tyle maszyn, na moją osobistą uczciwość
849 I, VIII | Wolkmana.~- Bo zrobił to na złość Szai, a zresztą, nie
850 I, VIII | obrębem tego miasta, gdzie na nią nie było miejsca prawie
851 I, VIII | ważniejsza - mało kogo stać było na to. W tym wirze szalbierstw
852 I, VIII | przechylił głowę w tył na jakiś długi walec i gonił
853 I, VIII | miesięcznym, ubezpieczę ci tę sumę na fabryce, na wszystkim, co
854 I, VIII | ubezpieczę ci tę sumę na fabryce, na wszystkim, co mam. Wystarczy
855 I, VIII | mam. Wystarczy z pewnością na pokrycie w najgorszym razie.~-
856 I, VIII | bym przedłużył egzystencję na rok, a sam bym zginął.~-
857 I, VIII | Goldstand, jutro spali się na pewno Feluś Fiszbin, A.
858 I, VIII | Rychter, B. Fuchs i inni. Co na to mówisz?~- Że nie jestem
859 I, VIII | ich sposoby trzymania się na powierzchni; z takimi nie
860 I, VIII | był pożyczyć, że nic by na tym nie stracił, a zrobiłby
861 I, VIII | białego towaru, który szedł na maszyny pomiędzy dwa ostrza,
862 I, VIII | się szarawym gęstym mchem na transmisjach obracających
863 I, VIII | szedł do windy, aby zjechać na dół, gdy rozległ się krótki,
864 I, VIII | go w swój ruch, rzuciło na maszynę, obróciło, zgniotło,
865 I, VIII | nie przestając iść ani na chwilę.~Krew bluznęła aż
866 I, VIII | części maszyny, opadając na ziemię, ciężka, drgająca
867 I, VIII | kupa mięsa krwawą plamą na białym tle perkalów surowych.~
868 I, VIII | Verflucht! tyle materiału na nic! - klął majster oglądając
869 I, VIII | Nie zrobił ten wypadek na nim żadnego wrażenia, był
870 I, VIII | tego.~- Socha! - zawołał na protegowanego swojej narzeczonej,
871 I, VIII | Socha popatrzył markotno na swój spencerek, jaki mu
872 I, IX | zalewała serce. Patrzał na miasto brudne, zadeszczone,
873 I, IX | miasto brudne, zadeszczone, na trotuary błotniste, zapchane
874 I, IX | błotniste, zapchane ludźmi, na niezliczone kominy, co niby
875 I, IX | tłukących się po dachach, na setki wozów z węglem, które
876 I, IX | łańcuchem ciągnęły do fabryk, na platformy wyładowane towarami,
877 I, IX | platformy wyładowane towarami, na dorożki i powozy z pośpiechem
878 I, IX | sio w różnych kierunkach, na te niezliczone kantory i
879 I, IX | za-pchane towarami, ludźmi, na ten szalony ruch, jaki był
880 I, IX | ten szalony ruch, jaki był na ulicach, na to wysilone
881 I, IX | ruch, jaki był na ulicach, na to wysilone życie wrzące
882 I, IX | miazga wyssana i zużyta na nic, niepotrzebna temu potworowi-miastu.
883 I, IX | jakąś bezsilną nienawiścią na fabryki błyskające w mroku
884 I, IX | w mroku tysiącami okien, na tę olbrzymią ulicę, która
885 I, IX | który w końcu spadnie mu na głowę.~Męczył się ogromnie,
886 I, IX | i obojętniał.~Nie zważał na deszcz, mżący bezustannie,
887 I, IX | można je będzie kupować na funty. Ale to wcale nic
888 I, IX | nie bierze.~- Któż teraz na brzegu?~- Z grubszych A.
889 I, IX | pięćdziesięciu lat patrzę na każdą firmę, co się zakłada.
890 I, IX | Ja mogę dzisiaj prawie na pewno powiedzieć o wszystkich,
891 I, IX | deszczu i patrzał z miłością na domy i fabryki; jego wielkie
892 I, IX | twarz patriarchy, osadzoną na chudym, skrzywionym szkielecie,
893 I, IX | zaszargane palto, które wisiało na nim jak na kiju.~- Ja tu
894 I, IX | które wisiało na nim jak na kiju.~- Ja tu znam każdy
895 I, IX | prędzej! Ja to muszę widzieć na własne oczy, muszę się ucieszyć.~-
896 I, IX | entuzjazmem, przystając aż na chodniku. - To jest ładny
897 I, IX | handel i wielki pieniądz.~- Na początek już są wielkie
898 I, IX | tego miasta.~Nike zważał na deszcz, który go moczył
899 I, IX | moczył pomimo parasola, na tłok ludzki, Jaki go rzucał
900 I, IX | tłok ludzki, Jaki go rzucał na domy lub do rynsztoków,
901 I, IX | domy lub do rynsztoków, na dorożki i wozy, które go
902 I, IX | które go błotem ochlapywały na przejściach poprzecznych
903 I, IX | wojskowemu się wyciągnął na jego widok i czekał rozkazów,
904 I, IX | trzepoczących się w szalonym pędzie, na ciężkie skośne ruchy sal-faktorów,
905 I, IX | włókien, nawijających się na warczące w ruchu szpulki
906 I, IX | Mullerowskiej fabryki wyglądały na gromniczne światła.~Dom
907 I, IX | fabrycznego, a bokiem wychodził na jakąś pustą uliczkę; dom
908 I, IX | jedno piętro, a wyglądał na trzy z powodu gotyckiego
909 I, IX | ruchem położyła mu głowę na piersi i łzy znowu zapełniły
910 I, IX | zapełniły jej oczy. - Czekałam na ciebie, a ten deszcz tak
911 I, IX | równocześnie czuł, spoglądając na jej twarz przepiękną, pochyloną
912 I, IX | łagodne światło rozpylała na jej pyszne kasztanowe włosy,
913 I, IX | kasztanowe włosy, skrzące się na skroniach złotem, że za
914 I, IX | stron świata, nie bacząc na koszta, bo Nina ze swoją
915 I, IX | z wrażliwością artysty na wszystko, co piękne, z duszą
916 I, IX | począć? - myślał ciężko i na odpowiedź przychodziła mu
917 I, IX | tak go ta myśl porywała na mgnienie, że radośnie i
918 I, IX | ciężkie.~Odebrał jej i położył na stole z pytającym spojrzeniem -~-
919 I, IX | czuł bowiem zobaczywszy na pudełku pieczątki pocztowe,
920 I, IX | Mozaika była prześliczna.~Na płycie kwadratowej czarnego
921 I, IX | się razem ze storczykiem, na który opadł, a dwa inne
922 I, IX | brązu matowego i powiesi się na ścianie, szkoda wprawiać
923 I, IX | przypominając sobie starego Bauma.~- Na długo? Przyjdź prędko, mój
924 I, IX | naprzeciwko, do Bauma.~- Czekam na ciebie z herbatą.~- Dobrze.~
925 I, IX | pożar go właśnie postawi na nogi.~- Nic nie rozumiem.~-
926 I, IX | spokój etyce, zostawił ją na później. Bez etyki żyć można,
927 I, IX | jej natura wzdrygnęła się na myśl popełnienia występku. -
928 I, IX | wyklinały i rzucały potępienia na ludzi niemoralnych, ludzi
929 I, IX | niemoralnych, ludzi bez etyki, na złość i brzydotę życia,
930 I, IX | usypiający nastrój nudy i smutku.~Na schodach i korytarzach było
931 I, IX | ginął w wielkich salach na końcu korytarzy rozłożonych;
932 I, IX | przejście i robotnice nawijające na ręcznych kołowrotkach przędzę
933 I, IX | ręcznych kołowrotkach przędzę na szpulki. Kołowrotki warczały
934 I, IX | zagasłymi oczami apatycznie na przechodzącego i tkali dalej
935 I, IX | przykrością przechodził przez te na pół żywe sale, z przykrością
936 I, IX | sale, z przykrością patrzył na agonię ręcznego przemysłu,
937 I, IX | Trawińskiego, ze względu i na własne położenie ogarniał
938 I, IX | trzecim pawilonie, wychodzącym na ulicę.~Baurn siedział w
939 I, IX | i taki sam smutek wyryty na twarzy fabrykanta, który
940 I, IX | oczy zwracał bezwiednie na okno, przez które doskonale
941 I, IX | Odpowiadał krótko i czekał na wyjaśnienie wizyty. Trawiński
942 I, IX | oczów.~- My wszyscy jeździmy na tym wózku, oni nas jedzą!... -
943 I, IX | mówił wolno wskazując na wielkie fabryki przez okno. -
944 I, IX | dodał.~- Pożyczką albo żyrem na wekslach.~- Ile?~- Ostatecznie
945 I, IX | panu. Daj mi pan weksle na tę sumę, a ja pokryję do
946 I, IX | głowę znad papieru i patrzył na Bauma, który chodził po
947 I, IX | przystawał przy oknie i spoglądał na Łódź jakimś tępym, srogim
948 I, IX | się miastu i spacerował na przemian z pochyloną naprzód
949 I, IX | pomimo to miał swoje punkty, na których był nieugiętym;
950 I, IX | brzmiała odpowiedź.~- Zaczekaj na mnie, zaraz przyjdę.~- Czekam.~-
951 I, IX | Trawiński.~Nie odpowiedział mu na to pytanie, bo się śpieszył
952 I, IX | rozdzierać powietrze gwizdawki na skończenie roboty i fabryki
953 I, IX | włożył haftowane pantofle na nogi, przykrył swoje bujne
954 I, IX | schorowaną, okulary srebrne na długim nosie, siwe, gładko
955 I, IX | przy stole i zaczął kiwać na wnuka, który na wielkim
956 I, IX | zaczął kiwać na wnuka, który na wielkim biegunowym koniu
957 I, IX | naprzód i bohatersko wskakiwał na siodło.~W ten sposób objechał
958 I, IX | z konia i posadził sobie na kolana.~Chłopak zaczął krzyczeć
959 I, IX | dziewczynki ciągnąc za rudy ogon na drugą stronę stołu, do wuja
960 I, IX | prosił ze łzami, uklęknął na kolanach dziadka, a nie
961 I, IX | dostać, zaczął mu wchodzić na ramiona, obejmował go za
962 I, IX | czasu dziękować, zeskoczył na ziemię, poleciał odebrać
963 I, IX | i zaczęły się wdrapywać na dziadkowe nogi.~Oswobodził
964 I, IX | wszystkich sił i krzyczeć na dziadka, który zastawiał
965 I, IX | wrzasków, był zresztą zły na ojca, czuł bowiem po jego
966 I, IX | sobie pani do ogryzania na później?~- Pan Józefa zaraz
967 I, IX | nieodstępne koty zdążyła utulić na obszernym łonie, pan Józef
968 I, IX | poczuwszy wszystkich oczy na sobie, zaplątał się zaraz
969 I, IX | Maks, już on lepiej wyjdzie na naszej opiece.~- Robicie
970 I, IX | Prowadziłbyś go do knajp, na hulanki, no i tak dalej.
971 I, IX | ojca. My wszyscy robimy na to, żeby nasi szwa-growie
972 I, IX | przedstawiła Bercie, która przyszła na odgłos dzwonka i ciekawie
973 I, IX | Byłem u państwa Trawińskich na kolacji, po drodze wpadłem
974 I, IX | drodze wpadłem do Maksa na chwilę tylko z jakimś interesem
975 I, IX | Heysego, jaką ujrzał leżącą na stole, frau Augusty porwał
976 I, IX | patrzył z przyjemnością na całą rodzinę, siedzącą w
977 I, IX | w stołowym pokoju.~- Raz na rok to smakuje, ale nie
978 I, IX | obrzydzenia.~- Wiesz, pojadę na kilka dni na wieś, do domu.~-
979 I, IX | Wiesz, pojadę na kilka dni na wieś, do domu.~- Do narzeczonej?~-
980 I, IX | Zawiozę cię tam kiedy na parę godzin choćby.~- Dlaczego
981 I, IX | godzin choćby.~- Dlaczego na parę godzin?~- Bo tam dłużej
982 I, IX | czerwono-żółte patarafki, na jakich stały lichtarze i
983 I, IX | Czyli miałeś sposobność na brutalstwa odpowiedzieć
984 I, IX | kredkowych portretów, wiszących na ścianach.~- Cała mądrość
985 I, IX | mądrość życia polega właśnie na tym, aby w porę się oburzać,
986 I, IX | wyszyty czerwonym jedwabiem na kanwie, oprawnej w dębowe
987 I, IX | mądrzejszy.~- Zaczynasz mówić na sposób Welta.~- Ty myślisz
988 I, IX | a skąd Trawińskiego stać na taką żonę, to nie zapominaj,
989 I, IX | wykształcony człowiek. Nie patrz na niego jako na fabrykanta,
990 I, IX | Nie patrz na niego jako na fabrykanta, któremu się
991 I, IX | nic nie wiedzie, ale jako na człowieka. Otóż on jako
992 I, IX | się do tego nadaje, jak ty na przykład do zatańczenia
993 I, IX | Czasem tacy wychodzą dobrze na swoim uporze. Ona wie o
994 I, IX | głupio się uśmiechasz i na nic, bo ja się w niej nie
995 I, IX | czystym jedwabiu.~- Ufarbuj go na swój kolor.~- Daj spokój
996 I, IX | Ba, mam jeszcze interes na mieście.~- Czyli mam cię
997 I, IX | sobotę będzie i zaprasza na zwykłą kolację, a tymczasem
998 I, IX | pisał mi o tym. On już jest na najlepszej drodze do majątku,
999 I, X | się przez porozstawiane na drodze zawady i dotarł do
1000 I, X | końca korytarza.~Buchnęło na niego gorące, piwniczne
1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2500 | 2501-3000 | 3001-3141 |