Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Alphabetical    [«  »]
dnie 14
dniem 5
dno 3
do 2117
dobic 1
dobiegal 1
dobijala 1
Frequency    [«  »]
3416 w
3141 na
2988 z
2117 do
1987 ze
1940 to
1663 a
Wladyslaw Stanislaw Reymont
Ziemia Obiecana

IntraText - Concordances

do

1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2117

     Tom,  Rozdzial
1 I, I | metalowymi gardzielami hasło do pracy.~Olbrzymie fabryki, 2 I, I | nagie drzewa, przytulone do długich murów, drżące z 3 I, I | Mateusz, herbata! - krzyknął do wchodzącego lokaja.~- Wszystko 4 I, I | Moryca. Ubrał się i poszedł do sąsiednich pokojów przechodząc 5 I, I | zawołał otwierając drzwi do ciemnego pokoju, z którego 6 I, I | skrzypieć.~- Moryc! - zawołał do drugiego pokoju.~- Nie śpię. 7 I, I | szczerze.~Borowiecki wrócił do stołowego i pil herbatę, 8 I, I | wychodzisz?~- Nie. Miałem jechać do Tomaszowa, bo Weis pisał 9 I, I | Tomaszowa, bo Weis pisał do mnie, aby mu sprowadzić 10 I, I | Gdzie się będę spieszył? Do tej parszywej budy? A zresztą 11 I, I | brzmiącym głosem. Cofnął się do swojego pokoju i po chwili 12 I, I | Przede wszystkim, co ci do tego? Co cię to obchodzi, 13 I, I | coś ty o nim powiedział do Knolla? Ze jest głupi cham. 14 I, I | poranny.~- No, muszę już iść. Do widzenia, spólnicy, nie 15 I, I | Niemcy - to dobre narody, ale do gadania.~Borowiecki podniósł 16 I, I | bezustannie i zacinał skośnie, do pół okien małych domków, 17 I, I | poddaszu lub w suterynach, do których sączyło się uliczne 18 I, I | Nie chciało mu się iść do roboty. Było mu dobrze tak 19 I, I | fabrykantów spieszących do zajęć lub tłukła się z hałasem 20 I, I | brudną bluzę i pobiegł do swojego oddziału.~ ~ 21 I, II | Dobry chłopak.~- Co mi do jego dobroci! Nie cierpię 22 I, II | mamy jeszcze pilniejsze do drukowania te letnie korty.~- 23 I, II | przez wszystkie otwory, do innych sal. Sylwetki robotników 24 I, II | farbami gotowymi, które wiozły do drukarni i far-biarni.~Ostry 25 I, II | wczoraj meble - szeptał cicho do~ucha Borowieckiemu. - Uważasz 26 I, II | Borowieckiemu. - Uważasz pan, do saloniku kupiłem żółte jedwabne 27 I, II | jedwabne w stylu empire. Do jadalnego obstalowałem dębowe 28 I, II | dębowe w stylu Henryka IV, a do buduaru...~- A kiedyż się 29 I, II | byś pan przyszedł jutro do mnie, dobrze? Chciałem koniecznie 30 I, II | obiedzie,~Murray wrócił do farb i laboratorium, a Borowiecki 31 I, II | Borowiecki pobiegł dalej do farbiarni przez korytarze 32 I, II | siedział.~Borowiecki pobiegł do wielkich kadzi farbiarskich, 33 I, II | Borowiecki - zawołał fabrykant do jakiegoś cienia, co się 34 I, II | strumieniami.~Szalony, podobny do drgającego Jęku szczęk centryfugi, 35 I, II | towary, ludzi...~Dzień i do wielkiej sali zaczął zaglądać, 36 I, II | całego życia no przychodził do niej razem z robotnikami. 37 I, II | śniadanie i przesiadywał do południa, a po obiedzie, 38 I, II | obiedzie, jeśli nie jeździł do miasta, to łaził po kantorach, 39 I, II | maszyn podkładający towar do drukowania, poruszali się 40 I, II | pośpiechem.~Borowiecki wpadał do drukarni, aby śledzić działanie 41 I, II | się przez sale z pralni do farbiarni, z farbiarni do 42 I, II | do farbiarni, z farbiarni do suszarni, stamtąd do apretury 43 I, II | farbiarni do suszarni, stamtąd do apretury i w dziesięć jeszcze 44 I, II | nieprzeparcie, zmuszała do służby i warowania każdego, 45 I, II | że około czwartej poszedł do kantoru, który był w innym 46 I, II | herbaty i zatelefonować do Moryca, aby był dzisiaj 47 I, II | Nie, na zlecenie Amfiłowa, do Charkowa. Cygarem można 48 I, II | przygnębiający refleks do kantoru.~Przez podwórko, 49 I, II | którym turkotały od czasu do czasu wózki i przechodzili 50 I, II | trudno mu się przyzwyczaić do kantoru i do roboty.~- Bydlę 51 I, II | przyzwyczaić do kantoru i do roboty.~- Bydlę albo inny 52 I, II | może się łatwo przyzwyczaić do jarzma, ale człowiekowi 53 I, II | bieliły się stosy szarpanej do przędzenia bawełny,~- Daj 54 I, II | podnosząc oczów zawrócił się do odejścia.~- Panie Horn, 55 I, II | jakie pół godziny przyjdzie do mnie?~- Dobrze, panie dyrektorze. 56 I, II | celu jutro się wybierałem do pana. A może pan teraz zechcesz 57 I, II | coś poufnie szepnąć, ale do kantoru weszła kobieta, 58 I, II | pulpitów, schyliła się pokornie do nóg Borowieckiego, bo stał 59 I, II | dziedzicu - i schyliła się znowu do kolan Borowieckiego, wybuchając 60 I, II | kobieta, w pasji przyskakując do Szwarca, który cofnął się 61 I, II | wykrzykiwała przypadając mu do nóg, całując go po rękach.~ 62 I, II | zatracenie.~- Chodzicie gdzie do roboty?~- A bo mnie to chcą 63 I, II | to chodzę na Stare Miasto do posługi, czasem kto zawoła 64 I, II | posługi, czasem kto zawoła do prania i tak jest - gadała 65 I, II | Czemu nie wrócicie na wieś do domu?~- Wrócę, kiej mi tylko 66 I, II | wszystkie wy zdychały, co do jednego.~- Cicho bądźcie, 67 I, II | Harował nieborak od świtu do nocy i jeść nie było co, 68 I, II | kto ino mógł, to leciał do tego miasteczka Łodzi, kużdymu 69 I, II | po co nam było tutaj iść, do obcych w tyli świat, to 70 I, II | że dzieci przytuliły się do niej i także zaczęły płakać 71 I, II | Miałem przyjść właśnie do pana - ozwał się Horn zjawiając 72 I, II | płomień.~- Kazałem jej iść do adwokata, niechaj wytoczy 73 I, II | bo wtedy prawo zmusi ich do zapłacenia.~- Co to pana 74 I, II | więc pan rób tylko to, co do pana należy. Tutaj nie miejsce 75 I, II | należy. Tutaj nie miejsce do rozanieleń, tutaj...~- Panie 76 I, II | Słuchaj pan, kiedy mówię do pana - zawołał groźnie, 77 I, II | mającym jakie bądź pretensje do fabryki. Trzeba było zostać 78 I, II | ostro, za ostro pan mówi do mnie, ale mniejsza z tym, 79 I, II | lepiej głupstw mówić mniej.~- Do widzenia.~- Żegnam pana. 80 I, II | Borowiecki i także poszedł do suszarni.~Owionęło go suche, 81 I, II | małych, przywartych cicho do ziemi, na drogi, co się 82 I, II | pod sufitem i niosące siłę do innych sal, wszystko się 83 I, II | Byłem takim - poleciał myślą do tamtych dawnych czasów, 84 I, II | mądrym, obojętnym, gotowym do wszystkiego, prawdziwym 85 I, II | tylu ludzi nie potrzebują do obsługi co stare.~Robotnik 86 I, II | bo zrobi sama. Zresztą, do pierwszego może się jeszcze 87 I, III | frakach, z serwetami podobnymi do ścierek, przesuwali się 88 I, III | pierwszy tajemniczym szeptem do ucha. - Otóż nasz arcyfioł 89 I, III | stary aktor nachylając się do ucha sąsiada.~- Żebyś pan 90 I, III | nogami, przyczepiał się do rozmaitych grup, gadał dowcipy. 91 I, III | przynajmniej połową, podchodził do bufetu, słychać było bardzo 92 I, III | coś więcej, kredyt...~- Do spółki z tobą?~- I z Baumem, 93 I, III | oferty Krongold.~- Idźcie do Krongolda, to wielka osoba, 94 I, III | siedzę. Co on w tym ma? i do tego my się prawie nie znamy.~- 95 I, III | Łuszczewskiego, przyjechaliśmy razem do Łodzi.~- Gdzież ten hrabia 96 I, III | hrabia jedzie?~- Przyjechał do Łodzi robić interes.~- On! 97 I, III | całą bandą z Rygi jeszcze do jego majątków. Był pan na 98 I, III | Bum-Bum, choć no pan do nas! - krzyknął Leon.~- 99 I, III | Moryc, zerwał się i podszedł do tęgiego Niemca, który wszedł 100 I, III | tęgiego Niemca, który wszedł do restauracji i rozglądał 101 I, III | niego. Może pan pozwoli do stolika. To mój kolega, 102 I, III | kapeluszem w ręku szedł do tego królika bawełnianego, 103 I, III | pana - zaczął Muller. - Mam do pana interes.~Skinął głową 104 I, III | Leonowi, uśmiechnął się do pozostałych, objął ręką 105 I, III | knajpy.~- Telefonowałem do fabryki, ale mi odpowiedziano, 106 I, III | uprzejmie.~- Pisałem nawet do pana, sam pisałem - dodał 107 I, III | zupełnie nie wstępowałem do mieszkania.~- Pisałem o 108 I, III | rubli więcej, wstąp pan do mojego interesu.~- Bucholc 109 I, III | przez podwórze hotelowe do gmachu teatralnego, stojącego 110 I, III | elektryczną.~Tłumy ludzi szły do teatru.~Powóz za powozem 111 I, III | no i na nic moje plany. Do widzenia, pan zajrzy do 112 I, III | Do widzenia, pan zajrzy do loży?~- Z pewnością, będzie 113 I, III | drzwiach teatru, a on powrócił do restauracji. Nie zastał 114 I, III | Bum, nie idziesz pan do teatru?~- Te, po co mi to. 115 I, III | wstał i odwrócony twarzą do sali zapełnionej od góry 116 I, III | sali zapełnionej od góry do dołu najlepszą, na jaką 117 I, III | publiczność.~Loże podobne były do żardinierek wybitych wiśniowym 118 I, III | bardzo słodkim uśmiechem do jednej z lóż parterowych, 119 I, III | spojrzenia, bo się odwracał do niej twarzą, ale stał zimny 120 I, III | Zukerowej - szepnął Leon do Borowieckiego, bo chciał 121 I, III | Borowiecki wstał, aby iść do loży Mullerów, zatrzymał 122 I, III | tutaj wcale nie miejsce do interesów.~- Moryc, tyś 123 I, III | interesów.~- Moryc, tyś zgłupiał do reszty, co ty wygadujesz, 124 I, III | Borowiecki tymczasem wszedł do loży Mullerów, stary wyszedł, 125 I, III | o-krągła różowa twarz, podobna do młodej rzodkiewki świeżo 126 I, III | sukni.~Podniosła chusteczkę do twarzy, aby przysłonić rumieńce, 127 I, III | podniesioną podobną była do świeżo upieczonej bułki.~- 128 I, III | bano się odmowy, zresztą, do domu państwa wstęp tak trudny 129 I, III | głowę ku niej i spoglądał do loży Zukerów.~Lucy wachlowała 130 I, III | niektóre polskie książki do czytania. Mówiłam to już 131 I, III | największy fabrykant łódzki i do tego osobisty nieprzyjaciel.~ 132 I, III | poszedł na pierwsze piętro, do jednej z lóż, w której był 133 I, III | miejsca. - Żebym mógł iść do loży Mullerów, to bym wy-szedł.~- 134 I, III | dotykały skroni nachylonego do niej Borowieckiego. Zasłoniła 135 I, III | wachlarzem i szeptała mu długo do ucha.~- Nie spiskujcie! - 136 I, III | przedrzeźniając starego Szaję.~- Do widzenia paniom, chodź, 137 I, III | Może panowie przyjdą do nas na herbatę po teatrze? - 138 I, III | Czy jesteś pan zamówiony do Mullerów? - szepnęła trochę 139 I, III | szepnęła trochę cierpko.~- Do Grand-Hotelu. Dzisiaj sobota, 140 I, III | jak zwykle, a ja mam z nim do obgadania niesłychanie ważne 141 I, III | ciągnął, więc przesuwał się do swojego miejsca i siadł, 142 I, III | depeszę, z którą poleciał do Szai. Szczegóły te podawane 143 I, III | zaniepokoić, bo nic nie miały do stracenia.~- To bawełna - 144 I, III | To bawełna - szepnął Leon do Borowieckiego. - Patrz pan, 145 I, III | wybiegali z pośpiechem do telegrafu i telefonów.~Teatr 146 I, III | niego.~- My nie mamy nic do stracenia prócz honoru, 147 I, III | potrzebował już jeździć do Marienbadu.~- Będą tanio 148 I, III | Marienbadu.~- Będą tanio do sprzedania różne familijne 149 I, III | pierścionku lewej ręki.~- Ja do pana mówię nie jak do naszego 150 I, III | Ja do pana mówię nie jak do naszego człowieka, a jak 151 I, III | naszego człowieka, a jak do przyjaciela. Pan wie, kto 152 I, III | wszędzie.~- Przyjdź pan jutro do nas na obiad, proszę pana 153 I, III | której odchodzi kurierski do Warszawy?~- Wpół do pierwszej.~- 154 I, III | kurierski do Warszawy?~- Wpół do pierwszej.~- Mam jeszcze 155 I, III | urwał nagle. - Ja mówię do szlachcica?~- Zdaje mi się, 156 I, III | Więc pan jutro przyjdzie do starego?~- Ależ z pewnością.~- 157 I, III | na mnie na Przejazd. No, do widzenia, za kilka dni będę. 158 I, III | ale już z ulicy powrócił do teatru i poszedł do loży 159 I, III | powrócił do teatru i poszedł do loży Zukero-wej.~- Myślałam, 160 I, III | powrócić - szepnął ciszej.~- Do teatru, zapomniał pan czego.~- 161 I, III | zapomniał pan czego.~- Do pani.~- Tak?! - szepnęła 162 I, III | blaskiem radości.~- Pan tak do mnie nigdy nie mówił.~- 163 I, III | płomienie.~- Odprowadzi mnie pan do powozu - powiedziała nie 164 I, III | silniej przycisnęła się do ściany i jakiś cień jakby 165 I, III | zapinanie. Doprowadził do powozu, wsadził, a ujmując 166 I, III | tak silnie pociągnęła go do wnętrza, że wskoczył bez 167 I, III | Borowiecki czuł się zdenerwowanym do najwyższego stopnia tym, 168 I, III | ciszej, przysuwając się do niej.~Drżał cały, nie mógł 169 I, III | obejmowała go, cisnęła się do niego, całowała.~Borowiecki 170 I, III | miejskiego lasku.~- Chodź do mnie - szepnęła trzymając 171 I, III | przyzwyczajenia, wsunął drugą rękę do kieszeni, gdzie miał rewolwer.~- 172 I, III | pana - zawołała grzmiąco do stangreta.~- Chodź, nie 173 I, III | wolno, rewolwer przełożył do kieszeni surduta i wszedł 174 I, III | się przed nim otworzyły, do słabo oświetlonego saloniku.~ 175 I, III | nagromadzone i stosunkowo do wielkości pokoju w nadmiernej 176 I, III | piękna, rozwinięte jeszcze do stopnia doskonałości specjalnymi 177 I, III | uśmiechnął się tylko i poszedł do jadalnego.~Lucy nie było 178 I, III | przepychem; boazerie z dębu do połowy ścian, kredensy w 179 I, III | stołu była przygotowaną do herbaty.~Usiadł, bo go zaczęło 180 I, III | Hamburg i Triest - podniesiono do 25 kopiejek w złocie od 181 I, III | bawełny od granic zachodnich do 20 kop. od puda i wiorsty. 182 I, III | Borowiecki depeszę schował do kieszeni i zerwał się z 183 I, III | się mu zaufać. - Pojechał do Hamburga kupować zapasy 184 I, III | ruchem było uciekać stąd, do miasta, znaleźć Moryca i 185 I, III | weszła, a raczej wpadła do jadalni Lucy i rzuciła mu 186 I, III | spokojnie, co chwila wstawała do kredensów i przynosiła całe 187 I, III | podnosiło się z 8 kopiejek do 25.~- Może przejdziemy do 188 I, III | do 25.~- Może przejdziemy do buduaru - szepnęła cicho, 189 I, III | więcej siłą nawyknienia do podobnych sytuacji niźli 190 I, IV | doczekawszy się, odjechał do stajni. Wiatr huczał głęboko 191 I, IV | przypominając sobie, że miał iść do niego do Grand-Hotelu zaraz 192 I, IV | sobie, że miał iść do niego do Grand-Hotelu zaraz po teatrze.~- 193 I, IV | się wieźć co koń wyskoczy do hotelu.~- A telegram - wykrzyknął 194 I, IV | domem i z pośpiechem dzwonił do mieszkania.~Nikt nie otwierał, 195 I, IV | w drzwi, którymi wszedł do mieszkania Borowiecki.~Moryca 196 I, IV | po raz drugi, podchodząc do przedpokoju.~- Zaraz idę, 197 I, IV | podniósł go, przyprowadził do jadalni, postawił pod piecem 198 I, IV | się upijesz, wyrzucę cię do diabła, słyszysz, co mówię?~- 199 I, IV | przylegając mocno grzbietem do pieca, chuchał na pokój.~ 200 I, IV | światła, zaprowadził go do kuchni i pojechał szukać 201 I, IV | panem Cohnem, pojechali do "Arkadii".~Pojechali do " 202 I, IV | do "Arkadii".~Pojechali do "Arkadii" na Konstantynowską, 203 I, IV | kobieta - przerzucił się do wspomnień Lucy i utonął 204 I, IV | spojrzeniami, zapraszaniem usilnym do siebie, z których jakoś 205 I, IV | od skupowania zużytych, do niczego fabrykom już nie 206 I, IV | niesłychanie mało sposobności do zdobywania i obałamucania 207 I, IV | wlazłem, jeszcze teraz! Do diabła z miłością, mieć 208 I, IV | szukał w sobie miłości do niej, wmawiał w siebie zupełnie 209 I, V | V~Restauracja, do której przyjechał Borowiecki 210 I, V | sztachetkami i przyparty do tyłów olbrzymich, nagich 211 I, V | oknami i wrzaskliwą, podobną do ryczenia osłów wrzawą.~- 212 I, V | banda - pomyślał wchodząc do długiej niskiej sali, tak 213 I, V | śpiew podniecał, że zaczęli do taktu bić laskami w stół, 214 I, V | zaśpiewaj no pan - krzyczano do Buma, który poprawiał binokle 215 I, V | co to mówił: "Hej, ramię do ramienia, wspólnymi łańcuchy!"~- 216 I, V | wołał któryś zwracając się do wysokiego, chudego blondyna, 217 I, V | oleodrukami.~- Moryc, mam do ciebie bardzo pilny interes - 218 I, V | szepnął Karol przysiadając się do Welta i do Leona Cohna, 219 I, V | przysiadając się do Welta i do Leona Cohna, bo obaj pili 220 I, V | albo zaczekaj, chodźmy do bufetu. U diabła, jestem 221 I, V | wszystkimi, a chwilami podchodził do młodego chłopaka, który 222 I, V | serwetką spał, i krzyczał mu do ucha:~- Kuzyn, nie śpij!~- 223 I, V | koszuli.~- Wróćmy, doktorze, do kobiet - zaczął Feluś do 224 I, V | do kobiet - zaczął Feluś do sąsiada, który z opuszczoną 225 I, V | wpychał mankiety i zwrócił się do sąsiada obok, który~wciąż 226 I, V | nastawiać zaczynał twarz do nowej walki o cześć kobiet.~- 227 I, V | który zirytowany wyniósł się do bufetu.~- Kuzyn, nie śpij - 228 I, V | stół i chciał go podnieść do ust, ale nie doniósł, ręka 229 I, V | gwałtownie.~- Niech osoba idzie do diabła! Szmelc! - rzucił 230 I, V | dosyć pijaństwa, chodźmy do domu, jest ważny interes - 231 I, V | pierwsze piętro. Idź pan do diabła!~- Panie Cohn, ja 232 I, V | Panie Cohn, ja miałem do pana mały interes - szepnął 233 I, V | kupić teraz.~- Poczekam do licytacji, poczekam. Ale 234 I, V | Chcesz, żebym jechał do domu? - pytał Moryc.~- I 235 I, V | przychodził coraz bardziej do siebie.~- Wiesz, nie pamiętam 236 I, V | blasze, Karol nalał wody do samowara i zapalił pod nim 237 I, V | No, jestem już fertig. Do diabła, zimno mi obrzydliwie.~- 238 I, V | uśmiechał się tak słodko jak do ukochanej, szarpał nerwowo 239 I, V | interes! - I posuwał się do Borowieckiego chcąc go istotnie 240 I, V | nagroda. - Uśmiechnął się do siebie, bo przyszła mu na 241 I, V | Wstawaj; śpiochu! - krzyczał do ucha Baumowi.~- Nie budź 242 I, V | binokle wciąż mu wpadały do szklanki; klął, wycierał 243 I, V | pieniędzy, jechać natychmiast do Hamburga, kupić co się da 244 I, V | bawełny i sprowadzić do Łodzi, zanim prawo o podwyższonym 245 I, V | po mieście i przenikała do wnętrza mieszkania. Jakiś 246 I, V | Moryc, jedziesz dzisiaj do Hamburga,~- Niech da pokrycie. 247 I, V | niech Karol powie.~- Idź do diabła, stergnij.~- No, 248 I, V | dziewiątej, telefonował o konie do domu i jak przyszły, zaraz 249 I, V | siedzieć, a czuł wstręt do poruszenia się z miejsca.~ 250 I, V | pochwalony. Odwrócił się do wchodzących.~- A, to wy 251 I, V | pięściach przyciśniętych do piersi i patrzał niebieskimi, 252 I, V | Borowieckiego, od czasu do czasu odrzucając ruchem 253 I, V | mój jeździł na furmanki do miasteczka i woził różnych 254 I, V | miasteczka i woził różnych ludzi do kolei albo i Żydów, na ten 255 I, V | to paninka cięgiem wołała do dworu na posługi, a to do 256 I, V | do dworu na posługi, a to do prania, a to do robienia 257 I, V | posługi, a to do prania, a to do robienia płótna, a to kiej 258 I, V | mistranture tyż zna galancie, bo do mszy świętej księdzu Szymonowi 259 I, V | Szymona często był i woził go do kolei, to bez to pomstowały 260 I, V | ich szukać.~- Przyjdźcie do mnie, Socha, we wtorek o 261 I, V | Ale kobieta schyliła się do nóg Karolowi i obejmując 262 I, V | zdrowie - i pochylił się także do nóg.~- No, dobrze, dziękuję 263 I, V | Zostawił ich i poszedł do drugiego pokoju.~- Co za 264 I, V | powiedział, że napisze o tym do pana, więc ja się już sama 265 I, V | załatwione, w Banku Handlowym do pańskiego rozporządzenia, 266 I, V | Towarzystwo, ma wkrótce jechać do Łodzi, będzie i u pana."~- 267 I, V | jeszcze list i schował go do biurka.~- Złota, dobra, 268 I, V | meldował Mateusz.~Wsiadł do powozu i pojechał do Bucholca.~ 269 I, V | Wsiadł do powozu i pojechał do Bucholca.~Bucholc mieszkał 270 I, V | Borowiec-kim wielkie drzwi do przedpokoju, wyłożonego 271 I, V | wyjęła drut i wyciągnęła do niego rękę jakimś automatycznym 272 I, V | uśmiechnęła się przy-aźnie do bandy wróbli, co pod oknami 273 I, V | tuż obok niego, plecami do ściany. Bucholc podniósł 274 I, V | prezes nie wyjechał na zimę do San Remo lub gdziekolwiek 275 I, V | zaczął się krzywić jakby do śmiechu.~- Przecież i pan 276 I, V | drukarni.~- Dobrze, a co do Murraya, to bardzo zdolny 277 I, V | bardzo można je zastosować do nas wszystkich, pracujących 278 I, V | pana.~- Ja go nie stosuję do pana ani do pańskich niektórych. 279 I, V | nie stosuję do pana ani do pańskich niektórych. uważasz 280 I, V | niektórych kolegów, tylko do tej czarnej roboczej masy...~- 281 I, V | Zaczekaj! - rzucił ostro do swojego nadwornego doktora, 282 I, V | srebrnej tacy szklankę z wodą do picia po lekarstwie.~- On 283 I, V | głową. Karol zeszedł na dół, do przybocznego kantoru Bucholca, 284 I, V | pytał przykładając ucho do muszli.~- Lucy. Kocham cię! - 285 I, V | cię! Słuchaj, całuję cię, do widzenia.~Istotnie, odczuł 286 I, V | jakie i o co listy pisują do mnie.~Odłożył za siebie 287 I, V | deseni.~- Szpital! - Listy do szpitala fabrycznego i do 288 I, V | do szpitala fabrycznego i do doktorów.~- Merienhof! - 289 I, V | doktorów.~- Merienhof! - Do zarządu majątków ziemskich, 290 I, V | wpadały przez rury na dół, do przybocznego kantoru, skąd 291 I, V | pana prezesa, udaję się do niego z błagalną prośbą 292 I, V | susze, ogień, i doprowadziły do ostatecznej ruiny i takiej, 293 I, V | otrzeźwienie. To należy do psychologii Łodzi i waszego 294 I, V | Polaków. Wy macie zdolność do języków i do żebraniny wy 295 I, V | macie zdolność do języków i do żebraniny wy to dobrze robicie - 296 I, V | przekonać. Schował list do kieszeni.~Były jeszcze skargi 297 I, V | z was tak jak ja przyjść do Łodzi, zabrać się do roboty, 298 I, V | przyjść do Łodzi, zabrać się do roboty, zrobiłby tak samo 299 I, V | wzięło z nim fotel i niosło do jadalni, położonej na drugim 300 I, V | mądry człowiek! - szepnął do Karola, idącego tuż obok.~- 301 I, V | to bardzo jako materiały do patologii milionerów - rzekł 302 I, V | podając w zamian swoją rękę do ucałowania, usiadła naprzeciwko.~ 303 I, V | także, przystąpił pierwszy do Borowieckiego i przedstawił 304 I, V | brodę, spływającą mu do pół piersi.~- Doktor homeopatii 305 I, V | cichutkim głosikiem zapraszała do obiadu, który zaraz lokaje 306 I, V | pan przyjechał? Dobre pole do apostolstwa.~- Ja napisałem 307 I, V | to człowiek gotów jeździć do owczarzy, do księdza Kneippa, 308 I, V | gotów jeździć do owczarzy, do księdza Kneippa, wreszcie 309 I, V | Kneippa, wreszcie nawet do twojej elektryczno - homeopatyczno - 310 I, V | następnie automatycznym ruchem do Borowieckiego, który już 311 I, V | smutne katakumby ludzkie, do jakich miały podobieństwo 312 I, V | okna- i na drzwi prowadzące do sień i kurytarzów, w których 313 I, V | dzieci.~Za domami wszedł do długiego ogródka, graniczącego 314 I, V | całe piętro lub parter do wyboru, ale Borowiecki miał 315 I, V | nieprzezwyciężony wstręt do tego mieszkania smutnego.~ 316 I, V | łódzkich.~Murray wybiegł do ogródka na spotkanie i już 317 I, V | który niedawno przyjechał do Łodzi.~- Któż taki? - pytał 318 I, V | namaszczeniem wprowadzając do maleńkiego pokoiku, zastawionego 319 I, V | przyszłą swoją żonę.~Wrócili do saloniku. Karol usiadł i 320 I, V | fortepianu przeciskał się do saloniku, i niby słodką 321 I, VI | kapeluszach, w sukniach do figury, w jasnych pelerynkach, 322 I, VI | odpływali drobnymi strumykami do szynków.~Z dachów, z popsutych 323 I, VI | ciągnącej się olbrzymią linią do Bałut, stały zbitą masą 324 I, VI | masą domy, pałace podobne do zamków włoskich, w których 325 I, VI | korpusy fabryk, tuliły się do boku pałacu o ciężkim renesansowo-berlińskim 326 I, VI | i wspaniałością podobne do muzeów, a które były składami 327 I, VI | facjatki pękate, podobne do pełnych szpulek; domy, które 328 I, VI | się na straszne, podobne do gnojowisk podwórza; sklepów, 329 I, VI | myślał drwiąco i wszedł do cukierni narożnej, już zapchanej 330 I, VI | niego dzieje.~Wyciągano do niego przez głowy obok siedzących 331 I, VI | brat matki.~Postanowił iść do niego i jeśli się da, wziąć 332 I, VI | jeśli nie, to wciągnąć go do interesu na spółkę.~Rozpromienienie 333 I, VI | słuchaj, a nie myśl, to do ciebie nie należy. Ja panu 334 I, VI | na zawsze, żeby mi rano do mieszkania dawać znać codziennie, 335 I, VI | spacerowano w górę ulicy do Przejazd lub Nawrót i z 336 I, VI | troszkę...~- Moryc, chodź do nas! - zawołał Leon zobaczywszy 337 I, VI | od Gajerowskiego Rynku do Nawrot jest fabryczną; od 338 I, VI | jest fabryczną; od Nawrot do Nowego Rynku - handlową; 339 I, VI | handlową; a od Nowego, w dół, do Starego Miasta - tandeciarsko-żydowską.~ 340 I, VI | zwijano przędzę na szpulki do użytku ręcznych warsztatów.~ 341 I, VI | twarze i wylewało się z Rynku do rynsztoków i na ulice, z 342 I, VI | dając mu dziesiątkę i wszedł do pokoju.~- Parszywiec, ścierwo! 343 I, VI | splunął za nim.~Moryc wszedł do wielkiego pokoju, w którym 344 I, VI | Franciszek - zawołał do przedpokoju. - Niech mi 345 I, VI | Fiszbina. który także należał do rodziny, a siedział teraz 346 I, VI | rzucił.~- Ja przyszłam do ojca, żeby ojciec poradził, 347 I, VI | tamten zrobił klapę, wrócą do mnie i zapłacić musimy. 348 I, VI | ciągle mówi. Co to jest? do czego to podobne? To jest 349 I, VI | weksli, a zmusić niejako do zrobienia plajty, obmacywały 350 I, VI | miał coraz mniej zaufania do niego.~- Sza, sza, państwo. 351 I, VI | Melę! - rzucił wyniośle do Franciszka.~Przyciszyło 352 I, VI | I tak co rok jeździsz do Ostendy, będziesz teraz 353 I, VI | ustach, podobnych w kolorze do bladych sycylijskich korali, 354 I, VI | trzymała utkwione w spodku, do którego znowu dolewała herbaty.~- 355 I, VI | powie, żeby się nie wtrącała do interesów, bo ich nie rozumie, 356 I, VI | ułoży.~- To jest interes do zrobienia.~- Pieniądze jakby 357 I, VI | zniecierpliwiony miał ochotę iść do Meli.~- Chcesz posag - weź; 358 I, VI | Ja z tobą, Regina, nigdy do ładu nie dojdę, nie było 359 I, VI | w fotelu.~- On zgłupiał do reszty, to potrzeba mieć 360 I, VI | rodzinie.~Albert odwrócił się do nich plecami i patrzył w 361 I, VI | na nowo i podnosiła się do maksimum, krzyczeli wszyscy 362 I, VI | stole, rzucając od czasu do czasu jakie słowo poważne, 363 I, VI | palił cygaro i od czasu do czasu wołał:~- Cicho, Żydy!~- 364 I, VI | i otworzyła szeroko usta do bulionu, który znowu podawała 365 I, VI | zdenerwowaną, że brak mi sił nawet do kłótni.~Skończyła karmienie 366 I, VI | Chodź, Moryc, na chwilę do mnie, jeśli masz czas.~- 367 I, VI | tylko mówić inaczej niż do innych kobiet, ale zaczynam 368 I, VI | poważnie, przechodząc za nią do jej pokoju.~- Odprowadzisz 369 I, VI | pokoju.~- Odprowadzisz mnie do Róży? - zapytała nic mu 370 I, VI | za bardzo zresztą podobny do was wszystkich.~- Oskar 371 I, VI | ironicznie. - Przywykłaś do studentów rozczochranych, 372 I, VI | studentów rozczochranych, do tej deklamującej rady-kalii, 373 I, VI | spadek i na synekury biurowe, do tej wykwintnej atmosfery 374 I, VI | się po chwili już ubrana do wyjścia.~Zaraz też wyszli.~ 375 I, VI | przed bramą.~- Dojedź tylko do Nowego Rynku, tam nie ma 376 I, VI | ty, tak samo się zapalała do wszystkiego, tak samo była 377 I, VI | że to tylko dla zabawy?~- Do Polek ani do ciebie tego 378 I, VI | dla zabawy?~- Do Polek ani do ciebie tego nie stosuję, 379 I, VI | stosuję, to inny gatunek, ale do Żydówek - tak, wiem z pewnością. 380 I, VI | można wykręcić, ja...~- Do czego prowadzisz? - przerwała 381 I, VI | Najbliżej będzie dojść do Widzewskiej, a stamtąd do 382 I, VI | do Widzewskiej, a stamtąd do Cegielnianej.~- Wybierasz 383 I, VI | żebyś mnie doprowadził do Róży przede wszystkim - 384 I, VI | powinno to uchodzić, bo do niczego nie obowiązuje.~ 385 I, VI | takiego jak ty doktora...~- Do widzenia, Moryc.~- Szkoda, 386 I, VI | za nią, gdy już wchodziła do bramy pałacu Mendelsohnów, 387 I, VI | pałacu Mendelsohnów, i szedł do miasta.~Słońce już przygasało 388 I, VI | szepnął Moryc uśmiechając się do tego interesu.~ ~ 389 I, VII | myślała Mela wchodząc do wielkiego dwupiętrowego 390 I, VII | wybiegła naprzeciw niej do przedpokoju jej najserdeczniejsza 391 I, VII | Ty wiesz najlepiej dokąd, do śmierci chyba.~- Ach, co 392 I, VII | ucałowała serdecznie. Weszły do niewielkiego pokoju, zupełnie 393 I, VII | wołała Róża przyskakując do niego.~- Zapłacę, Róża, 394 I, VII | byłem dzisiaj w nocy wzywany do chorego.~- Róża, dlaczego 395 I, VII | przecinającej mu twarz od ucha do małych rozstrzępionych wąsików.~- 396 I, VII | pokój, pokwikując od czasu do czasu.~Toni zanosiła się 397 I, VII | obiecałeś mnie odprowadzić do domu - szeptała gorąco Mela 398 I, VII | klawiaturą było podobne do jakiegoś potworu, połyskującego 399 I, VII | włókna o plusze, i wypływał do dalszych pokojów drzwiami, 400 I, VII | powstał, pchnął nogą taburet do pianina i zaczął ze wściekłą 401 I, VII | odgarniała je ręką i tańczyła do upadłego.~Toni leżała w 402 I, VII | perłową masą i kładł zastawę do herbaty.~Róża przeciągnęła 403 I, VII | zresztą tak samo należysz do rasy zdegenerowanej, ze 404 I, VII | Zaraz przyjdę, zajrzę do ojca.~Wyszła i z przedpokoju 405 I, VII | żyrandolami poszła na górę do gabinetu ojca, w którym 406 I, VII | okryty w rytualne szaty do modlitwy, z obnażoną lewą 407 I, VII | to znowu zniżali głosy do szeptu i płynęła długa słodka 408 I, VII | tęsknot i westchnień, jakby do palmowych ogrodów Jeruzalem, 409 I, VII | palmowych ogrodów Jeruzalem, do pustyni smutnych i nieobjętych, 410 I, VII | smutnych i nieobjętych, do palących żarów słońca, do 411 I, VII | do palących żarów słońca, do ojczyzny straconej, a tak 412 I, VII | i narożnikami, podobnymi do baszt średniowiecznych.~ 413 I, VII | gwiazd.~Śpiew ciągnął się do zupełnej nocy.~Śpiewacy 414 I, VII | Dosyć, bo jest niepodobny do naszych i bardzo uczony.~- 415 I, VII | pogardliwie ramionami.~- My do szpitala będziemy potrzebować 416 I, VII | mu, niech jutro przyjdzie do kantoru. Ja lubię pomagać 417 I, VII | Kazałeś Stanisławowi zaprosić do nas Borowieckiego?~- Róża, 418 I, VII | przez tego Szwaba, co on do Polski psami przyjechał 419 I, VII | pieniądze, niech on zmarnieje do dziesiątego pokolenia, ja 420 I, VII | Przysłać ci herbatę?~- Pojadę do Stanisława na herbatę, zawiozę 421 I, VII | czasy, gdy Bucholc szedł już do milionów, on zaczynał karierę 422 I, VII | kupujących, od noszenia paczek do domów, uprzątania czasami 423 I, VII | tej chwili z politowaniem do tamtych czasów, przypomniał 424 I, VII | tkaczom biorącym robotę do domu, na miarze, na własnym 425 I, VII | produkcji łódzkiej, która do jego czasów cieszyła się 426 I, VII | płynąć ze wszystkich stron do jego kas; szły z pańskich 427 I, VIII | Przyjadę w tej chwili. Do widzenia - odpowiadał ze 428 I, VIII | odpowiadał ze złością Borowiecki do telefonu, bo Lucy go prosiła, 429 I, VIII | aby natychmiast przyjechał do lasku Milscha, bo ma niesłychanie 430 I, VIII | interes.~- Na taki czas jechać do lasku! Wariatka, jak Boga 431 I, VIII | chwili wolnego czasu, chodził do fabryki pilnować drukowania 432 I, VIII | drukowania nowych deseni, jeździł do centralnego biura w kwestii 433 I, VIII | Bucholcem, był zdenerwowany do tego kilkodniowym oczekiwaniem 434 I, VIII | chory, kazał się zanieść do kantoru z fotelem, do wszystkiego 435 I, VIII | zanieść do kantoru z fotelem, do wszystkiego się wtrącał, 436 I, VIII | kolanach. - Zatelefonuj pan do Marksa, żeby nie dawać ani 437 I, VIII | że bardzo prędko idzie do plajty.~Borowiecki zatelefonował 438 I, VIII | taryfy policzyć - zawołał do Horna, który już od kilku 439 I, VIII | kantoru drukarni i blichu do jego osobistego.~Horn bardzo 440 I, VIII | namówi, żeby nas zaskarżyła do sądu.~Horn pochylił niżej 441 I, VIII | potrzeba. Zaraz zatelefonuję do stajni. Kundel, popchnij - 442 I, VIII | gwałtownie. - Powóz natychmiast do pałacu. Ile razy zażąda 443 I, VIII | z powrotem przysunął go do biurka i stanął z boku.~- 444 I, VIII | prędzej ruszaj, kiedy ja mówię do pana - krzyknął ze złością.~ 445 I, VIII | może mieć ważny interes do mojego psa, a nie do mnie. 446 I, VIII | interes do mojego psa, a nie do mnie. Kundel! Cham! - mruczał 447 I, VIII | Urzędnicy z przykutymi do pulpitów twarzami, pracowali 448 I, VIII | Kazał stangretowi jechać do lasku Milscha.~Przed starym 449 I, VIII | po kostki w błoto wszedł do tak zwanego lasku Milscha.~- 450 I, VIII | na drugi koniec miasta, do lasu, w marcu!~Dzień był 451 I, VIII | letniej, przypierającej do lasu, która teraz była zamknięta, 452 I, VIII | przejmującą, miał już zawrócić do powozu, gdy zza grubszego 453 I, VIII | kocim przytulaniem się do niego. Paplała jak dzieciak 454 I, VIII | ku miastu, przytulała się do niego z krzykiem przerażenia 455 I, VIII | szeptała, przyciśnięta do niego.~- O, możesz być pewną. 456 I, VIII | zdecydowała się dopiero do powrotu, gdy jej twarz i 457 I, VIII | lasu, póki nie wsiądzie do powozu czekającego w uliczce 458 I, VIII | stron, gdy się wydostał do powozu i prawie galopem 459 I, VIII | prawie galopem pojechał do kantoru.~Zastał tylko Bucholca 460 I, VIII | oczy pociemniały nagle.~- Do kogo to pan mówisz? - podniósł 461 I, VIII | podniósł nieco głos.~- Do pana prezesa.~- Panie Horn, 462 I, VIII | owinął je w papier i schował do kieszeni.~Robił to wszystko 463 I, VIII | dalej siedzącym i zabrał się do jedzenia.~- Horna nie było 464 I, VIII | zawołała żywo Kama i przybiegła do Borowieckiego, zanurzyła 465 I, VIII | mógł; miał jakie pretensje do Bucholca, mógł je wyłuszczyć; 466 I, VIII | będzie się na nim mścił do śmierci, on ma dobrą pamięć.~- 467 I, VIII | mu zrobi. Horn pojedzie do Warszawy, do domu i będzie 468 I, VIII | Horn pojedzie do Warszawy, do domu i będzie sobie kpił 469 I, VIII | ma długie ręce, dostaną i do Warszawy. Znajdzie sposób 470 I, VIII | Stefania, przysiadając się do niego, również dzisiaj liliowa, 471 I, VIII | się przez szyby i wołał go do roboty.~I tak prędko po 472 I, VIII | palta na schodach, i lecieli do fabryk, porywani tymi świstami, 473 I, VIII | nad miastem i zwoływały do pracy. Każdy znał głos swojej 474 I, VIII | partię wysłałem rano. Zwoź do mnie. Piętnaście procent 475 I, VIII | Panie Karolu, ja mam do pana bardzo wielką prośbę, 476 I, VIII | wybuchając płaczem i uciekła do saloniku, gubiąc jeden pantofel 477 I, VIII | pantofelek i poszedł z nim do saloniku, otworzył drzwi 478 I, VIII | biegał dookoła.~Śmiała się do rozpuku i koniecznie usiłowała 479 I, VIII | słuchaj Kamy, Picolo - wołała do niego, zdradziecko się podsuwając, 480 I, VIII | szczerze rozbawiony.~Pobiegł do kantoru Moryca obejrzeć 481 I, VIII | że musi być nietutejsza do tego.~- i w Łodzi ładne 482 I, VIII | się wie - bez kobiet, i do tego pięknych, nie rozumiem 483 I, VIII | zrobiony i dobrze przystosowany do obecnej pory, to plus drugi; 484 I, VIII | pogardliwie i przystanął.~- Do widzenia. Muszę tutaj wstąpić - 485 I, VIII | wstąpił na rogu pasażu Meyera do cukierni.~Przyszło mu zaraz 486 I, VIII | znajomym śpieszącym z obiadów do fabryk i kantorów i z pewną 487 I, VIII | niesłychanie twarzą, podobną do mopsika.~Trotuary były literalnie 488 I, VIII | biegnącymi z pośpiechem do fabryk na głos tych niezliczonych 489 I, VIII | napełniały ulice trudnym do zniesienia zapachem.~Borowiecki 490 I, VIII | z uśmiechem zwróciła się do Borowieckiego.~- Panie, 491 I, VIII | Przyznaję sic szczerze do zapomnienia, ale że sio 492 I, VIII | zaczerwienioną jak burak.~- Do roboty - odpowiedział swobodnie, 493 I, VIII | i ja.~- Kiedyż pan wraca do Berlina?~Mada zaczęła się 494 I, VIII | fabryka. Dziękuję i mówię do widzenia.~- Czekamy na pana 495 I, VIII | Szkoda... - pomyślał biegnąc do fabryki, która już po obiadowym 496 I, VIII | błoto otwierało się do dna pod uderzeniem kół i 497 I, VIII | Grosglik telefonował do starego, prosząc na wszystko, 498 I, VIII | zmęczenia latamy od pożaru do pożaru.~- Co pan chcesz, 499 I, VIII | chcesz, to im potrzebne do zamknięcia bilansu.~- Do 500 I, VIII | do zamknięcia bilansu.~- Do widzenia! Uf, pęknę, jak


1-500 | 501-1000 | 1001-1500 | 1501-2000 | 2001-2117

Best viewed with any browser at 800x600 or 768x1024 on Tablet PC
IntraText® (V89) - Some rights reserved by EuloTech SRL - 1996-2007. Content in this page is licensed under a Creative Commons License