Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library |
Felicjan Falenski Kwiaty I Kolce - Melodie Z Domu Niewoli – Meandry IntraText CT - Text |
|
|
MELODIE Z DOMU NIEWOLI
KRWAWE ŻNIWO
O Ludzie! czyście widzieli, Jak naród swoje męczenniki grzebie? On ich nie płacze. On ich dał. Niech w niebie Płaczą nad nimi anieli.
On - Kapłan! On z szczodrej dłoni Ofiarę wielką spełnia w świętej ciszy. Święte milczenie mocny Bóg posłyszy - Pomści swój lud lub obroni!
Błyszczy pogoda rażąca... Pan wstał i świetną wstęgą się przepasze - Pan wstał... i pomści męczenniki nasze Strzałami słońca.
Tam - czy widzicie w oddali Milczące tłumy, którym imię... krocie? Niby, po wichrach i burzliwej słocie, Rozkołysanych tłum fali Kiedy w łagodne gra chwianie, Póki zwierciadłem nie stanie.
Wśród fal tych, niby szczątkom nazwy wierni Rozbitkowie skołatani, Powolnym ruchem, trumny w wieńcach z cierni Płyną do wiecznej przystani - Na każdej, tchnieniem wiosny naniesiona, Spoczęła palma zielona.
Obok nich - czy poznajecie Tę wdowią postać w mgle z tęczy? Ma w piersiach nóż - a nie jęczy, Ma ręce w pętach - a przecie Jedną swe syny osłania, A drugiej skinieniem dłoni, Oprawców twarze przykłoni W ciemne dumania.
* * * - Czy przed zapłatą, czyli po zapłacie Równieście mali i podli - Bowiem rzeźniczym nożem zarzynacie Lud, co się korzy i modli.
Za sztandar krzywdę niosąc, w ziemi nędzy Przyszliście rozbić namioty - Zabierzcie w zamian wzgardę i co prędzej Odejdźcie w ziemię sromoty.
Inaczej lud ten, kiedy mu rozpłonie Jutrzenka wielkiego święta, Swych ojców śmierć przebaczy - ale dłonie, Krwią ich zbroczone, spamięta...
* * * Matko! Aniele ty nasz przewodniczy! Twój wróg zawstydził się niemy... Powiedz - w rachunku wszak nam się policzy: Że ziemię naszą, z rąk najezdnej dziczy Raz jeszcze krwią kupujemy?
O Boże Ojców! ty nas stokroć srożej Karzącym biczem twym zatnij - Twój lud jak zawsze tobie się ukorzy - Ale na tyle dni krwawiącej zorzy Kiedyż już błyśnie ostatni?... 2/3 61
HYMN WĘGLARZY
Hej dziesięciu! czas do dzieła, Ciemna zgliszcz drużyno! Jeszcze Polska nie zginęła, Gdy za Polskę giną! Niechaj dziewczę się nie lęka Zasmolonej twarzy - Czarna twarz, lecz serce, ręka Czyste u węglarzy.
Węglem zgliszcz z rodzinnej wioski, Na więzienia ścianie, Baltazara groźne głoski Smutny pisz, młodzianie - Przyjdzie wiatr, co czarne słowa W ćmiący blask rozżarzy - Wtedy będzie w bój gotowa Ciemna czerń węglarzy.
Co tak zewsząd przez kurzawę Krwią ku niebu błyska? To są naszych siół i krwawe Grodów zgorzeliska. A wśród zgliszcz i zamieszania Co tam z cicha gwarzy? To się sobie chyłkiem słania Ciemny rój węglarzy.
Tam, u kraty, nagie mury Pismoż zdobi czyje? To testament więźnia, który Gdzieś w kopalniach gnije. Tę ostatnią wolę świętą Spełnić któż się waży? Cicho! - właśnie w pomoc wzięto Ciemną czerń węglarzy.
Ręka w rękę! ciemne kruki! Czerni pracowita! Tylko milczkiem - chyłkiem - póki Krwawy dzień nie świta! Dziś z nas każdy skryty, niemy - Ale Bóg nam zdarzy, Że wnet w pełną pierś hukniemy Grzmiący hymn węglarzy! 7/6,61
* * *
Ha! jeszcze o mnie! Mniejsza o to, czyście Ciekawi, czy nie ciekawi. Przyrzec wam tylko mogę uroczyście, Że to niedługo zabawi.
Nie było ładu w życiu mojem całem, Zawierzcie szczeremu słowu: Naprzód się śmiałem - a potem płakałem - I oto śmieję się znowu.
Mówiłem troskom: - nie przychodźcie do mnie! - Mówiłem łzom: - precz ode mnie! - Mówiłem życiu: - nudzisz mię ogromnie - A wszystko było daremnie.
Mogłem był na świat nie przyjść - rzecz tak mała, Jednak i tej mi nie dano. Mogłem był umrzeć - ale śmierć nie chciała Serdecznie być powitaną.
Czy jest ostatnią chwilą ta, czy nie ta, Od kresu nic nie ochroni... Nie chciała góra przyjść do Mahometa, Musiał Mahomet pójść do niej. W przeddzień operacji
MORITURI TE SALUTANT 22/23 stycznia 1863
Z okiem krwawą łzą zwilżonem Komu jeszcze łez zostało, Idźmy wolność zdobyć zgonem, Idźmy zgon nasz okryć chwałą!
Wprzód, nim kula pierś przewierci, Nim z żył krwi strumienie bryzną, Ci, co idą szukać śmierci, Pozdrawiają Cię, Ojczyzno!
My się śmierci nie ustraszym, Bo nam tęschno za mogiłą; Niech zginiemy, byle naszym Dzieciom po nas lepiej było! Z naszych ciał i krwi topieli Bądź im, Polsko, w wolność żyzną, Ci, co umrzeć zapragnęli, Pozdrawiają Cię, Ojczyzno!
Żegna matka, drży jej ręka, Wyszła żona na rozdroże, Choć im z żalu serce pęka: - Idźcie - mówią - w Imię Boże! Pierzchnął płacz na wiatru fali, Wkrótce w uszach kule gwizną. Ci, co wszystko pożegnali, Pozdrawiają Cię, Ojczyzno!
Łzami losów nie przemienieni, Ni nas rady zbawią czyje; Człek ni w ziemię wrósł kamieniem, Ni dla siebie tylko żyje. Bierzem z sobą rozpacz nędzy, By dać wolność krwi spuścizną, Ci, co umrzeć chcą co prędzej, Pozdrawiają Cię, Ojczyzno!
Chodźmy! im nas prędzej zgniotą, Tym pośpieszniej śmierć zwyciężem; Żegnaj, wdowo i sieroto! Bóg ci będzie ojcem, mężem; Choć, nim wolność z grobu wstanie, Nam się stopy w grób poślizną, Ci, co wierzą w Zmartwychwstanie, Pozdrawiają Cię, Ojczyzno!
SALAMANDRA
Patrzaj, Medardzie, salamandra licha, Jakaż to dziwna bestyja! W ogniu się gnieździ, ogniem śpi, oddycha, Ogień je, ogniem popija -
Ogień jej włazi w usta, w oczy, w uszy, Ogniem się smuci i śmieje, Ogień ma w sercu, w szpiku kości, w duszy, W ogniu jej łzy i nadzieje.
Czy też jest warta życia istność taka, Co gardzi wszelką odmianą? Nie - podobnego, doprawdy, cudaka Jak światem świat nie widziano!
- Proszę - chodź do mnie, utrapione zwierzę - Kolej uniesie nas chyża - Tam - na Zachodzie tchną powiewy świeże - Odżyjesz wpośród Paryża. -
- Ani mi życie, które się odmienia, Ni rady zdarza się czyje - Nie chcę rozrywek ani zapomnienia, Chcę żyć i wiedzieć że żyję. -
- Ależ ci tutaj dziwnie zewsząd skwarno... Słuchaj - w Syberii lodowej Zbawienne chłody czule nas ogarną! Zorza uwieńczy nam głowy! -
- Ha! ha! Cóż zyskał Gaweł, smyk zuchwały, Choć na miesięcznym był sierpie? Nie chcę ochłody ni promienia chwały, Chcę cierpieć - czując, że cierpię.
Jeśli cię litość bierze mojej nędzy, To mi, na drzewie wysokiem, Na silnym stryku wisieć daj, pomiędzy Ziemią i bladym obłokiem. - 3/8 63
ZAPŁATA PO PRACY
Idziemy. W oczach świat się przemyka - Skrwawione bicze plecy nam sieką - Nigdzie błękitu, nigdzie promyka... - Dalekoż jeszcze? - Ho! ho! daleko -
Idziemy. Wszędzie kurzące zgliszcze - Z chat ojców dołem dymy się wleką - Siecze grad z deszczem - zimny wiatr świszczę. - Dalekoż jeszcze? - Ho! ho! daleko -
Idziem. Jak oczy zasięgnąć mogą, Bieleją kości słoneczną spieką - Stąpamy po nich - trzeszczą pod nogą... - Dalekoż jeszcze? - Ho! ho! daleko -
Idziemy. Sowa huczy w oddali - W poprzek po piaskach strugi łez cieką - - Pić! pić - wołamy - a w gardle pali., - Dalekoż jeszcze? - Ho! ho! daleko -
Idziemy dalej. Tam znów pies wyje - W poprzek krew wrzącą wylała rzeką - Brniemy do kolan, po pas, po szyję... - Dalekoż jeszcze? - Ho! ho! daleko -
- Panie nasz! Panie! Jak tyś szedł z krzyżem, Tak my dziś trumny dźwigamy wieko - A do Golgoty kiedyż się zbliżem?... Dalekoż jeszcze? - Ho! ho! daleko -
Idziemy dalej. Znój skrapia lica - Szumi pomięte zewsząd ściernisko... - Patrzcie! - na skraju - o! szubienica! Dalekoż jeszcze? - Blisko już! blisko! -
- Przecie! Będziemy mieli tam ciszę, Sen, aby, spokój - słodki nasz Chryste? - - Wiatr was rodzimy w sen ukołysze - Spowiją w całun tumany mgliste. -
- Czy nas kto wspomni? - Na waszej stypie Sama Niebieska zapłacze Pani - I własna ziemia proch wasz przysypie - Boście wy jeszcze z wielu wybrani... - Dzień egzekucji Członków Rz. N.
DRZEWA WOLNOŚCI
Do mnie, kto tylko utonąć nie może! Przy świetle nowej dziś zorzy, Z drzew wiadomości ludziom raj ja tworzę Jeden na cały świat boży.
O głupie ludy! czyście poszalały? Któż wam swobody zazdrości? Z lasów wolności świat się składa cały, Las każdy z drzew wiadomości.
Niechby ciemnota, niech ziemscy mocarze Jarzmem świat cały zgnębili - Wiedza i wolność chodzą zawsze w parze Wśród lada drzew w każdej chwili.
Kto się najsilniej od ziemi odeprze, Czy stryk nie zgniły, ni stary - Temu wolności drzewo... pierwsze lepsze - Byle z silnymi konary.
Bo człowiek wtedy tylko jest - widzicie - Wolny i nic go nie boli, Gdy się uwolnił od życia, bo życie Sroższe od wszystkich niewoli. 1865
TANIEC SZKIELETÓW
Po kupach gruzów, kędy naokoło Piaszczysta bieleje wydma, Milczkiem, omackiem, chyłkiem - lecz wesoło Tańczące migają widma.
Był tu kraj, naród - lecz od niepamięci Nie ma już nic i nie będzie... Co tam! bodaj to hulać! Niech się święci Pustynia zawsze i wszędzie!
Gdzie wiatr? - on w piasek wgrzebał się po szyję. Gdzie księżyc? - w chmurach się chowa... W to graj! precz światło! precz duch! Niechaj żyje Ciemność i cisza grobowa!
Trzeszczą w nich stawy i kości grzechoczą, Z uszu im piasek się sypie, Żwir zgrzyta w płucach, a jednak ochoczo Tańcują sobie na stypie.
W oczach ich nie ma źrzenic, a w ich szczęce Jest zębów także niewiele - A jednak tańczą ochoczo, za ręce Wziąwszy się jak przyjaciele.
Także wiązaniem niezbyt im się tęgiem Żebra trzymają goleni - A jednak tańczą jednym wspólnym kręgiem, Jak gdyby bracia rodzeni.
Ha! ha! jak bracia? No i któż to taki? Czyście się nie domyślili? Moskale, Czesi, Serbowie, Kozaki - Sąsiedzi lub goście mili.
Z boku na zydlu siedzi śmierć Caryca, Bezzębną rozwarła paszczę I tym ich tańcem wielce się zachwyca, I przytupuje, i klaszcze.
A za nią Niemiec. Z porcelanki pyka, Kufel wylizał już do dna - Jednak twarz chuda tego dostojnika Wygląda dziwnie pogodna.
Ma kusy fraczek, obnażone pięty, Lecz i niepłonne nadzieje: Więc patrzy tylko radością przejęty I grubo sobie się śmieje.
Tamci, jak mogą, tak każdy podryga, Choć mocno już pomęczeni; Ten patrzy tylko - i ani feniga Nie wydał na to z kieszeni.
A wtem tabaki zażył z kamizelki... - Ej! Toż to swój, a nie cudzy - Hurra ho! Sława! Żywio Frydryk Wielki! Tańcujcie, czortowscy słudzy! - W lipcu 1867 r. |
Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library |
Best viewed with any browser at 800x600 or 768x1024 on Tablet PC IntraText® (V89) - Some rights reserved by EuloTech SRL - 1996-2007. Content in this page is licensed under a Creative Commons License |