SCENA II
IMPROWIZACJA
KONRAD
(po
długim milczeniu)
Samotność - cóż po ludziach, czym
śpiewak dla ludzi?
Gdzie człowiek, co z mej pieśni
całą myśl wysłucha,
Obejmie okiem wszystkie promienie jej ducha?
Nieszczęsny, kto dla ludzi głos i język
trudzi:
Język kłamie głosowi, a głos
myślom kłamie;
Myśl z duszy leci bystro, nim się w
słowach złamie,
A słowa myśl pochłoną i tak
drżą nad myślą,
Jak ziemia nad połkniętą,
niewidzialną rzeką.
Z drżenia ziemi czyż ludzie głąb
nurtów dociek,
Gdzie pędzi, czy się domyślą? -
Uczucie krąży w duszy, rozpala się,
żarzy,
Jak krew po swych głębokich, niewidomych
cieśniach;
Ile krwi tylko ludzie widzą w mojej twarzy,
Tyle tylko z mych uczuć dostrzegą w mych
pieśniach,
Pieśni ma, tyś jest gwiazdą za
granicą świata!
I wzrok ziemski, do ciebie wysłany za gońca,
Choć szklanne weźmie skrzydła, ciebie
nie dolata,
Tylko o twoję mleczną drogę się
uderzy;
Domyśla
się, że to słońca,
Lecz ich nie zliczy, nie
zmierzy.
Wam, pieśni, ludzkie
oczy, uszy niepotrzebne; -
Płyńcie w duszy
mej wnętrznościach,
Świećcie na jej
wysokościach,
Jak strumienie podziemne,
jak gwiazdy nadniebne.
Ty Boże, ty naturo!
dajcie posłuchanie. -
Godna to was muzyka i
godne śpiewanie. -
Ja mistrz!
Ja mistrz wyciągam
dłonie!
Wyciągam aż w
niebiosa i kładę me dłonie
Na gwiazdach jak na
szklannych harmoniki kręgach.
To nagłym, to
wolnym ruchem,
Kręcę
gwiazdy moim duchem.
Milijon tonów
płynie; w tonów milijonie
Każdy ton ja
dobyłem, wiem o każdym tonie;
Zgadzam je, dzielę i
łączę,
I w tęcze, i w
akordy, i we strofy plączę,
Rozlewam je we
dźwiękach i w błyskawic wstęgach. -
Odjąłem
ręce, wzniosłem nad świata krawędzie,
I kręgi
harmoniki wstrzymały się w pędzie.
Sam śpiewam,
słyszę me śpiewy -
Długie,
przeciągłe jak wichru powiewy,
Przewiewają
ludzkiego rodu całe tonie,
Jęczą
żalem, ryczą burzą,
I wieki im
głucho wtórzą;
A każdy
dźwięk ten razem gra i płonie,
Mam go w uchu, mam
go w oku,
Jak wiatr, gdy fale
kołysze,
Po świstach
lot jego słyszę,
Widzę go w
szacie obłoku.
Boga, natury godne
takie pienie!
Pieśń to
wielka, pieśń-tworzenie.
Taka
pieśń jest siła, dzielność,
Taka
pieśń jest nieśmiertelność!
Ja czuję
nieśmiertelność, nieśmiertelność tworzę,
Cóż Ty
większego mogłeś zrobić - Boże?
Patrz, jak te myśli
dobywam sam z siebie,
Wcielam w
słowa, one lecą,
Rozsypują
się po niebie,
Toczą
się, grają i świecą;
Już dalekie,
czuję jeszcze,
Ich wdziękami
się lubuję,
Ich
okrągłość dłonią czuję,
Ich ruch
myślą odgaduję:
Kocham was, me
dzieci wieszcze!
Myśli moje!
gwiazdy moje!
Czucia moje! wichry
moje!
W pośrodku was
jak ojciec wśród rodziny stoję,
Wy wszystkie moje!
Depcę was,
wszyscy poeci,
Wszyscy mędrce
i proroki,
Których
wielbił świat szeroki.
Gdyby chodzili
dotąd śród swych dusznych dzieci,
Gdyby wszystkie
pochwały i wszystkie oklaski
Słyszeli,
czuli i za słuszne znali,
I wszystkie
sławy każdodziennej blaski
Promieniami na
wieńcach swoich zapalali,
Z całą
pochwał muzyką i wieńców ozdobą,
Zebraną z
wieków tyla i z pokoleń tyla,
Nie czuliby
własnego szczęścia, własnej mocy,
Jak ja dziś
czuję w tej samotnej nocy:
Kiedy sam
śpiewam w sobie,
Śpiewam samemu
sobie.
Tak! - czuły
jestem, silny jestem i rozumny. -
Nigdym nie
czuł, jak w tej chwili -
Dziś mój
zenit, moc moja dzisiaj się przesili,
Dziś poznam,
czym najwyższy, czylim tylko dumny;
Dziś jest
chwila przeznaczona,
Dziś
najsilniej wytęzę duszy mej ramiona -
To jest chwila
Samsona,
Kiedy
więzień i ślepy dumał u kolumny.
Zrzucę
ciało i tylko jak duch wezmę pióra -
Potrzeba mi lotu,
Wylecę z
planet i gwiazd kołowrotu,
Tam dojdę, gdzie graniczą Stwórca i natura.
I mam je, mam je, mam -
tych skrzydeł dwoje;
Wystarczą:- od
zachodu na wschód je rozszerzę,
Lewym o
przeszłość, prawym o przyszłość uderzę.
I dojdę po promieniach uczucia - do Ciebie!
I zajrzę w uczucia Twoje,
O Ty! o którym mówią, że czujesz na niebie.
Jam tu, jam przybył, widzisz, jaka ma
potęga,
Aż tu moje skrzydło sięga.
Lecz jestem człowiek, i tam, na ziemi me
ciało;
Kochałem tam, w ojczyźnie, serce me
zostało, -
Ale ta miłość moja na świecie,
Ta miłość nie na jednym
spoczęła człowieku
Jak owad na róży kwiecie:
Nie najednej rodzinie,
nie na jednym wieku.
Ja kocham cały
naród! - objąłem w ramiona
Wszystkie przeszłe i
przyszłe jego pokolenia,
Przycisnąłem tu
do łona,
Jak przyjaciel, kochanek,
małżonek, jak ojciec:
Chcę go
dźwignąć, uszczęśliwić,
Chcę nim cały
świat zadziwić,
Nie mam sposobu i tu przyszedłem go dociec.
Przyszedłem zbrojny całą myśli
władzą,
Tej myśli, co niebiosom Twe gromy wydarła,
Śledziła chód Twych planet, głąb
morza rozwarła -
Mam więcej, tę Moc, której ludzie nie
nadadzą,
Mam to uczucie, co
się samo w sobie chowa
Jak wulkan, tylko
dymi niekiedy przez słowa.
I Mocy tej nie
wziąłem z drzewa edeńskiego,
Z owocu wiadomości złego i dobrego;
Nie z ksiąg ani z opowiadań,
Ani z rozwiązania zadań,
Ani z czarodziejskich badań.
Jam się twórcą urodził:
Stamtąd przyszły siły moje,
Skąd do Ciebie
przyszły Twoje,
Boś i Ty po nie nie
chodził:
Masz, nie boisz się
stracić; i ja się nie boję.
Czyś Ty mi dał,
czy wziąłem, skąd i Ty masz - oko
Bystre,
potężne: w chwilach mej siły - wysoko
Kiedy na chmur
spójrzę szlaki
I wędrowne
słyszę ptaki,
Żeglujące na
ledwie dostrzeżonym skrzydle;
Zechcę i wnet je okiem
zatrzymam jak w sidle -
Stado pieśń
żałośną dzwoni,
Lecz póki ich nie
puszczę, Twój wiatr ich niezgoni.
Kiedy spójrzę w
kometę z całą mocą duszy,
Dopóki na nią
patrzę, z miejsca się nie ruszy.
Tylko ludzie skazitelni,
Marni, ale
nieśmiertelni,
Nie służą
mi, nie znają - nie znają nas obu,
Mnie i Ciebie.
Ja na nich szukam sposobu
Tu, w niebie.
Tę władzę,
którą mam nad przyrodzeniem,
Chcę wywrzeć na
ludzkie dusze,
Jak ptaki i jak gwiazdy
rządzę mym skinieniem,
Tak bliźnich
rozrządzać muszę.
Nie bronią - broń
broń odbije,
Nie pieśniami -
długo rosną,
Nie nauką -
prędko gnije,
Nie cudami - to zbyt
głośno.
Chcę czuciem
rządzić, które jest we mnie;
Rządzić jak Ty
wszystkimi zawsze i tajemnie:
Co ja zechcę, niech
wnet zgadną,
Spełnią,tym
się uszczęśliwią,
A jeżeli się
sprzeciwią,
Niechaj cierpią i
przepadną.
Niech ludzie
będą dla mnie jak myśli i słowa,
Z których, gdy
zechcę, pieśni wiąże się budowa; -
Mówią, że Ty
tak władasz!
Wiesz, żem
myśli nie popsuł, mowy nie umorzył;
Jeśli mnie nad
duszami równą władzę nadasz,
Ja bym mój naród jak
pieśń żywą stworzył,
I większe niżli
Ty zrobiłbym dziwo,
Zanuciłbym
pieśń szczęśliwą!
Daj mi rząd dusz! -
Tak gardzę tą martwą budową,
Którą gmin
światem zowie i przywykł ją chwalić,
Żem nie
próbował dotąd, czyli moje słowo
Nie mogłoby jej wnet
zwalić.
Lecz czuję w sobie,
że gdybym mą wolę
Ścisnął,
natężył i razem wyświecił,
Może bym sto gwiazd
zgasił, a drugie sto wzniecił -
Bo jestem
nieśmiertelny! i w stworzenia kole
Są inni
nieśmiertelni; - wyższych nie spotkałem. -
Najwyższy na
niebiosach! - Ciebie tu szukałem,
Ja najwyższy z
czujących na ziemnym padole.
Nie spotkałem
Cię dotąd - żeś Ty jest, zgaduję;
Niech Cię spotkam i
niechaj Twą wyższość uczuję -
Ja chcę władzy,
daj mi ją, lub wskaż do niej drogę!
O prorokach, dusz
władcach, że byli, słyszałem,
I wierzę; lecz co
oni mogli, to ja mogę,
Ja chcę mieć
władzę, jaką Ty posiadasz,
Ja chcę duszami
władać, jak Ty nimi władasz.
(Długie milczenie)
(z ironią)
Milczysz, milczysz! wiem
teraz, jam Cię teraz zbadał,
Zrozumiałem,
coś Ty jest i jakeś Ty władał. -
Kłamca, kto Ciebie
nazywał miłością,
Ty jesteś tylko
mądrością.
Ludzie myślą,
nie sercem, Twych dróg się dowiedzą;
Myślą, nie
sercem, składy broni Twej wyśledzą -
Ten tylko, kto się
wrył w księgi,
W metal, w liczbę, w
trupie ciało,
Temu się tylko
udało
Przywłaszczyć
część Twej potęgi.
Znajdzie truciznę,
proch, parę,
Znajdzie blaski, dymy,
huki,
Znajdzie
prawność, i złą wiarę
Na mędrki i na nieuki.
Myślom oddałeś świata użycie,
Serca zostawiasz na wiecznej pokucie,
Dałeś mnie najkrótsze życie
I najmocniejsze uczucie. -
(Milczenie)
Czym jest me czucie?
Ach, iskrą tylko!
Czym jest me życie?
Ach, jedną
chwilką!
Lecz te, co jutro
rykną, czym są dzisiaj gromy?
Iskrą tylko.
Czym jest wieków
ciąg cały, mnie z dziejów wiadomy?
Jedną chwilką.
Z czego wychodzi
cały człowiek, mały światek?
Z iskry tylko.
Czym jest
śmierć, co rozprószy myśli mych dostatek?
Jedną chwilką.
Czym był On, póki
światy trzymał w swoim łonie?
Iskrą tylko.
Czym będzie
wieczność świata, gdy On go pochłonie?
Jedną chwilką.
Chwila i iskra, gdy się przedłuża,
rozpala -
Stwarza i zwala.
Śmiało, śmiało! tę
chwilę rozdłużmy, rozdalmy,
Śmiało, śmiało! tę iskrę
rozniećmy, rozpalmy -
Teraz - dobrze - tak. Jeszcze raz Ciebie wyzywam,
Jeszcze po przyjacielsku duszę Ci odkrywam.
Milczysz, - wszakżeś z Szatanem walczył
osobiście?
Wyzywam Cię uroczyście.
Nie gardź mną, ja nie jeden, choć sam
tu wzniesiony.
Jestem na ziemi sercem z wielkim ludem zbratan,
Mam ja za sobą wojska, i mocy, i trony;
Jeśli ja będę bluźnierca,
Ja wydam Tobie krwawszą bitwę niźli
Szatan:
On walczył na rozumy, ja wyzwę na serca.
Jam cierpiał, kochał, w mękach i
miłości wzrosłem;
Kiedyś mnie wydarł osobiste
szczęście,
Na własnej piersi ja skrwawiłem
pięście,
Przeciw Niebu ich nie
wzniosłem.
Teraz duszą
jam w moję ojczyznę wcielony?
Ciałem
połknąłem jej duszę,
Ja i ojczyzna to
jedno.
Nazywam się
Milijon - bo za milijony
Kocham i
cierpię katusze.
Patrzę na
ojczyznę biedną,
Jak syn na ojca
wplecionego w koło;
Czuję
całego cierpienia narodu,
Jak matka czuje w
łonie bole swego płodu.
Cierpię,
szaleję - a Ty mądrze i wesoło
Zawsze
rządzisz,
Zawsze
sądzisz,
I mówią,
że Ty nie błądzisz!
Słuchaj,
jeśli to prawda, com z wiarą synowską
Słyszał,
na ten świat przychodząc,
Że Ty kochasz;
- jeżeliś Ty kochał świat rodząc,
Jeśli ku
zrodzonemu masz miłość ojcowską; -
Jeżeli serce
czułe było w liczbie źwierząt,
Któreś Ty w
arce zamknął i wyrwał z powodzi;
Jeśli to serce
nie jest potwór, co się rodzi
Przypadkiem, ale nigdy lat
swych nie dochodzi;
Jeśli pod
rządem Twoim czułość nie jest bezrząd,
Jeśli w milijon
ludzi krzyczących "ratunku!"
Nie patrzysz jak w
zawiłe zrównanie rachunku; -
Jeśli
miłość jest na co w świecie Twym potrzebną
I nie jest tylko
Twoją omyłką liczebną...
Milczysz! - Jam Ci do głębi serce me
otworzył
Zaklinam, daj mi władzę - jedna część
jej licha,
Część tego, co na ziemi
osiągnęła pycha,
Z tą jedną cząstką ileż ja
bym szczęścia stworzył!
Milczysz! - nie dasz dla serca, dajże dla rozumu.
-
Widzisz, żem pierwszy z ludzi i z aniołów
tłumu,
Że Cię znam lepiej niźli Twoje
archanioły,
Wart, żebyś ze mną władzą
dzielił się na poły -
Jeślim nie
zgadł, odpowiedz - milczysz! ja nie kłamię.
Milczysz i ufasz, że
masz silne ramię -
Wiedz, że uczucie
spali, czego myśl nie złamie -
Widzisz to moje ognisko:
- uczucie,
Zbieram je, ściskam,
by mocniej pałało,
Wbijam w żelazne
woli mej okucie,
Jak nabój w burzące
działo.
Odezwij się, - bo strzelę przeciw Twej
naturze;
Jeśli jej w gruzy nie zburzę,
To wstrząsnę całym państw Twoich
obszarem;
Bo wystrzelę głos w całe obręby
stworzenia:
Ten głos, który z pokoleń pójdzie w
pokolenia:
Krzyknę, ześ Ty nie ojcem świata,
ale...
GŁOS DIABŁA
Carem!
(Konrad staje chwilę,
słania się i pada)
DUCHY Z LEWEJ STRONY
PIERWSZY
Depc, chwytaj!
DRUGIi
Jeszcze dysze.
PIERWSZY
Omdlał, omdlał, a nim
Przebudzi się, dodusim.
DUCH Z PRAWEJ STRONY
Precz - modlą się za nim.
DUCH Z LEWEJ
Widzisz, odpędzają nas.
PIERWSZY Z LEWEJ
Ty bestyjo głupial
Nie pomogłeś mu słowo ostatnie
wyrzygnąć,
Jeszcze o jeden stopień w dumę go
podzwignąć!
Chwila dumy - ta czaszka już byłaby trupia.
Być tak blisko tej czaszki i nie można
deptać!
Widzieć krew w
jego ustach, i nie można chłeptać!
Najgłupszy z
diabłów, tyś go wypuścił w pół drogi.
DRUGIi
Wróci się,
wróci
PIERWSZY
Precz stąd -
bo wezmę na rogi
I będę
cię lat tysiąc niosł, i w paszczę samą
Szatana wbiję.
DRUGI
Cha! cha!
straszysz, ciociu! mamo!
Ja dziecko
będę płakać -
(płacze)
masz -
(uderza rogiem)
A co, nie chybił?
Leć i nie wyłaź z piekła - aha, do
dna przybił -
Rogi me, brawo, rogi -
PIERWSZY
Sacrédieu!
DRUGI
(uderza)
Masz.
PIERWSZY
W nogi.
(Słychać stukanie i klucz we drzwiach)
DRUGI DUCH
Pop, klecha, przyczajmy
się i schowajmy rogi.
|