SCENA VI
POKÓJ SYPIALNY
WSPANIAŁY - SENATOR OBRACA SIĘ NA ŁOŻU I WZDYCHA - DWÓCH
DIABŁÓW NAD GŁOWĄ
DIABEŁ I
Spił się, a nie chce spać,
Muszę tak długo stać,
Łajdaku, cicho leż!
Czy go tam kole
jeż?
DIABEŁ II
Syp mu na oczy mak.
DIABEŁ I
Zasnął,
wpadnę jak źwierz.
DIABEŁ II
Jako na wróbla
ptak.
OBADWAJ
Duszę do
piekła wlec,
Wężami
smagać, piec.
BELZEBUB
Wara!
DWAJ DIABŁY
Coś ty za
kmotr?
BELZEBUB
Belzebub.
DWAJ DIABŁY
No, i coż?
BELZEBUB
Zwierzyny mi nie
płosz.
DIABEŁ I
Ale gdy zaśnie
łotr,
Do mnie należy sen?
BELZEBUB
Jak ujrzy noc i żar,
Srogość i
mnogość kar,
Zlęknie się
naszych scen;
Przypomni jutro sen,
Może poprawić
się,
Jeszcze daleko zgon.
DIABEŁ II
(wyciągając szpony)
Pozwól zabawić
się -
Co ty o niego
drżysz,
Gdy poprawi się on,
Ja każę
święcić się
I wezmę w ręce
krzyż.
BELZEBUB
Jak zbyt nastraszysz raz,
Gotów przypomnieć
sen,
Gotów oszukać nas,
Wypuścisz ptaka z
rąk.
DIABEŁ I
(pokazując sennego)
Ależ braciszek ten,
Ten mój najmilszy syn,
Będzież on
spał bez mąk?
Nie chcesz? - ja
męczę sam.
BELZEBUB
Łotrze, a znasz mój
czyn?
Od Cara
zwierzchność mam!
DIABEŁ I
Pardon - coż
każesz Waść?
BELZEBUB
Możesz na duszę
wpaść,
Możesz ją w
pychę wzdąć,
A potem w
hańbę pchnąć,
Możesz w
pogardzie wlec
I szyderstwami
siec,
Ale o piekle cyt!
My lećmy -
fit, fit, fit.
(odlatuje)
DIABEŁ I
Więc ja za
duszę cap;
Aha, łajdaku,
drżysz!
DIABEŁ II
Tylko ją bierz
do łap
Lekko, jak kotek mysz.
WIDZENIE SENATORA
SENATOR
(przez sen)
Pismo! - to do mnie -
reskrypt Jego Carskiej Mości!
Własnoręczny, -
ha! ha! ha! - rubli sto tysięcy.
Order! - gdzie - lokaj,
przypnij - tu. Tytuł książęcy!
A! - a! - Wielki
Marszałku; a! - pękną z zazdrości.
(przewraca się)
Do Cesarza! - przedpokój
- oni wszyscy stoją;
Nienawidzą mnie
wszyscy, kłaniają się, boją.
Marszałek - Grand
Contrôleur - ledwie poznasz, w masce.
Ach, jakie lube
szemrania,
Dokoła lube
szemrania:
Senator w łasce, w
łasce, w łasce, w łasce, w łasce.
Ach, niech umrę,
niech umrę śród tego szemrania,
Jak śród
nałożnic moich łoskotania!
Każdy się
kłania,
Jestem duszą
zebrania.
Patrzą na mnie,
zazdroszczą - nos w górę zadzieram.
O rozkoszy! umieram, z
rozkoszy umieram!
(przewraca się)
Cesarz! - Jego Imperatorska Mość - a! Cesarz
wchodzi,
A! - co? - nie patrzy! zmarszczył brwi -
spójrzał ukosem?
Ach! - Najjaśniejszy
Panie - ach! - nie mogę głosem -
Głos mi zamarł
- ach! dreszcz, pot, - ach! dreszcz ziębi, chłodzi. -
Ach,
Marszałek! - co? do mnie odwraca się tyłem.
Tyłem, a!
senatory, dworskie urzędniki!
Ach, umieram,
umarłem, pochowany, zgniłem,
I toczą
mię robaki, szyderstwa, żarciki.
Uciekają ode
mnie. Ha! jak pusto! głucho.
Szambelan szelma,
szelma! patrz, wyszczyrza zęby -
Dbrum - ten
uśmiech jak pająk wleciał mi do gęby.
(spluwa)
Jaki
dźwięk! - to kalambur - o brzydka mucho;
(opędza koło nosa)
Lata mi koło nosa
Jak osa.
I epigramy, żarciki, przytyki,
Te szmery - ach, to
świerszcze wlazły mi w ucho:
Moje ucho, moje
ucho!
(wytrząsa palcem ucho)
Jaki szmer! -
kamerjunkry świszczą jak puszczyki,
Damy ogonem
skrzeczą jak grzechotniki,
Jaki okropny szmer!
śmiechy! wrzaski:
Senator wypadł
z łaski, z łaski! z łaski, z łaski.
(pada z łóżka na ziemię)
DIABŁY
(zstępują widomie)
Teraz duszę ze zmysłów wydrzem, jak z okucia
Psa złego; lecz nie całkiem,
nałożym kaganiec,
Na wpół zostawim w ciele, by nie tracił
czucia;
Drugą połowę wleczmy aż na
świata kraniec,
Gdzie się doczesność kończy, a
wieczność zaczyna,
Gdzie z sumnieniem graniczy piekielna kraina;
I złe psisko uwiążem tam, na pograniczu:
Tam pracuj, ręko moja, tam świstaj, mój
biczu.
Nim trzeci kur zapieje, musim z tej męczarni
Wrócić zmordowanego, skalanego ducha;
Znowu przykuć do zmysłów jako do
łańcucha,
I znowu w ciele zamknąć jakow brudnej
psiarni.
|