SCENA IX
NOC DZIADÓW
OPODAL WIDAĆ
KAPLICĘ - SMĘTARZ - GUŚLARZ I KOBIETA W
ŻAŁOBIE
GUŚLARZ
Już idą w cerkiew gromady
I wkrótce zaczną się Dziady,
Iść nam pora, już noc głucha.
KOBIETA
Ja tam nie pójdę,
Guślarzu,
Ja chcę zostać
na smętarzu,
Chcę jednego
widzieć ducha:
Tego, co przed laty wielu
Zjawił się po
mym weselu,
Co pośród duchów
gromady
Stanął nagle
krwawy, blady,
I mnie dzikim okiem
łowił,
I ani słowa nie mówił.
GUŚLARZ
On żył
może, gdym go badał,
Dlatego nie
odpowiadał.
Bo na duchów
zgromadzenie,
W tajemniczą
noc na Dziady,
Można
wzywać żywych cienie.
Ciała
będą u biesiady
Albo u gry, albo w
boju,
I zostaną tam w pokoju;
Dusza zwana po imieniu
Objawia się w lekkim cieniu;
Lecz póki żyje, ust
nie ma,
Stoi biała,
głucha, niema.
KOBIETA
Coż znaczyła w
piersiach rana?
GUŚLARZ
Widać, że w
duszę zadana.
KOBIETA
Ja tu sama zgubię
drogę.
GUŚLARZ
Ja tu z tobą
zostać mogę.
Tam beze mnie zrobią
czary,
Jest tam inny
guślarz stary. -
Czy słyszysz
te śpiewy w dali?
Już się
tam ludzie zebrali.
Pierwszą
klątwę już zaklęli,
Klątwę
wianka i kądzieli,
Wezwali
powietrznych duchów.
Widzisz tych
świateł tysiące,
Jakby gwiazdy
spadające?
Ten ognistych
ciąg łańcuchów?
To powietrznych
roje duchów.
Patrz, już nad
kaplicą świecą
Pod czarnym niebios
obszarem,
Jak
gołębie, kiedy lecą
W nocy nad miasta
pożarem,
Odbijając
żar ogniska,
Ptastwo jak stado
gwiazd błyska.
KOBIETA
On nie będzie
z tymi duchy!
GUŚLARZ
Widzisz, blask z
kaplicy bucha,
Teraz klęli
ognia władzą;
Ciała w mocy
złego ducha
Z pustyń, z
mogił wyprowadzą.
Tędy
będą ciągnąć duchy.
Poznasz go, jeśli
pamiętasz,
Ukryj się ze
mną w dąb suchy,
W ten dąb
suchy i wygniły,
Tu się
niegdyś wróżki kryły.
Już rusza
się cały smętarz,
Rozwierają
się mogiły,
Wybuchnął
płomyk niebieski;
Podskakują w
górę deski,
Wysuwają
potępieńce
Blade głowy,
długie ręce;
Widzisz oczy jak
żarzewie,
Schowaj oczy, skryj
się w drzewie.
Upiór z dala
wzrokiem piecze,
Lecz guślarza nie urzecze.
Ha!
KOBIETA
Co widzisz?
GUŚLARZ
Trup to świeży!
W nie zgniłej jeszcze odziezy.
Dymem siarki trąci wkoło,
Czarne ma jak węgiel czoło.
Zamiast oczu - w jamach czaszki
Żarzą się dwie złote blaszki,
A w środku każdego kółka
Siedzi diablik, jak w źrenicy,
I wywraca wciąż koziołka,
Miga lotem błyskawicy.
Trup tu bieży, zębem zgrzyta,
Z ręki przelewa do ręki,
Jak gdyby z sita do sita,
Wrzące srebro - słyszysz jęki?
WIDMO
Gdzie kościół? - gdzie kościół?
gdzie Boga lud chwali?
Gdzie kościół, ach, pokaż,
człowiecze.
Ach, widzisz, jak we
łbie ten dukat mię pali,
Jak srebro stopione dłoń piecze.
Ach, wylej, człowieku, dla biednej sieroty,
Dla więźnia jakiego, dla wdowy,
Ach, wylej mi z ręki żar srebrny i
złoty,
I dukat ten wyłup mi
z głowy.
Ty nie chcesz! ha,
kruszec przelewać ja muszę,
Aż kiedyś ten
dzieci pozerca
Wyzionie
łakomą, bezdenną swą duszę,
Ten kruszec mu wleję
do serca.
A potem przez oczy, przez
uszy wyleję
I znowu tym
wleję korytem,
I będę
tym trupem obracać jak sitem,
Naleję,
wyleję, przesieję!
Ach, kiedyż
przez niego ten kruszec przesieję!
Ach, czekać
tak długo! - goreję! goreję!
(ucieka)
GUŚLARZ
Ha! -
KOBIETA
Co widzisz?
GUŚLARZ
Ha, jak blisko!
Drugi wylazł, ku nam bieży.
Jakie obrzydłe trupisko!
Blade, tłuste, trup to świeży,
I strój świeży ma na ciele,
Ubrany jak na
wesele;
I gad niedawno go
toczy,
Ledwie mu wpół
wygryzł oczy.
Od kaplicy w stronę
skoczył,
Czart go uwiódł, czart
zamroczył,
Nie puści go
do kaplicy.
Czart przybrał
postać dziewicy;
I na trupa
rączką kiwa,
Okiem mruga,
śmiechem wzywa;
Skacze ku niej trup
zwiedziony,
Z grobu na grób,
jak szalony.
I rękami, i
nogami
Wije, jak wiatrak
skrzydłami,
Już pada do
jej uścisków;
Wtem spod nóg jego
wytryska
Dziesięć
długich, czarnych pysków;
Wyskakują
czarne psiska,
Od nóg lubej go
porwały
I targają na
kawały,
Członki
krwawym pyskiem trzęsą,
Po polu
roznoszą mięso.
Psy
zniknęły. - Nowe dziwo,
Każda
część trupa jest żywą:
Wszystkie jak
oddzielne trupy
Biegą
zebrać się do kupy.
Głowa skacze
jak ropucha
I nozdrzami
ogień bucha;
Czołgają
się piersi trupa
Jak wielka
żółwia skorupa -
Już
zrosła się głowa z ciałem,
Jak krokodyl
bieży cwałem.
Oderwanej ręki
palce
Drżą,
wiją się jak padalce;
Dłoń za
piasek chwyta, grzebie,
I ciągnie
rękę pod siebie,
I nogi się
przyczołgały,
I znowu trup wstaje
cały.
Znowu wabi
ulubiona,
Znowu pada w jej
ramiona,
Znowu go
porwały czarty,
I znowu w sztuki
rozdarty -
Ha! niech go więcej
nie widzę!
KOBIETA
Tak się boisz?
GUŚLARZ
Tak się
brzydzę!
Żółwie,
padalce, ropuchy:
W jednym trupie tyle
gadów!
KOBIETA
On nie będzie z tymi
duchy!
GUŚLARZ
Wkrótce, wkrótce koniec
Dziadów.
Słyszysz - trzeci
kur już pieje;
Tam śpiewają
ojców dzieje,
I rozchodzą się
gromady.
KOBIETA
I nie przyszedł on
na Dziady!
GUŚLARZ
Jeśli duch ten
jeszcze w ciele,
Wymów teraz jego
imię,
Ja na czarodziejskie
ziele
W tajemniczym zaklnę
rymie;
I duch ciało swe
zostawi,
I przed tobą
się objawi.
KOBIETA
Wymówiłam -
GUŚLARZ
On nie słucha
-
Ja zakląłem.
KOBIETA
Nie ma ducha!
GUŚLARZ
O kobieto! twój kochanek
Albo zmienił ojców
wiarę,
Albo zmienił
imię stare.
Widzisz, już
zbliża się ranek,
Gusła nasze moc
straciły,
Nie pokaże się
twój miły.
(Wychodzą z drzewa)
Cóż to? cóż to!
- patrz: z zachodu,
Tam od Giedymina grodu,
Śród gęstych
kłębów zamieci
Kilkadziesiąt wozów
leci,
Wszystkie lecą ku
północy,
Lecą ile w koniach
mocy.
Widzisz, jeden tam na
przedzie.
W czarnym stroju -
KOBIETA
On!
GUŚLARZ
Tu jedzie.
KOBIETA
I znowu nazad
zawrócił,
I tylko raz okiem
rzucił,
Ach, raz tylko! - jakie
oko!
GUŚLARZ
Pierś miał
zbroczoną posoką,
Bo w tej piersi jest ran
wiele:
Straszne cierpi on
katusze,
Tysiąc mieczów
miał on w ciele,
A wszystkie przeszły
- aż w duszę.
Śmierć go
chyba z ran uleczy.
KOBIETA
Któż weń
wraził tyle mieczy?
GUŚLARZ
Narodu
nieprzyjaciele.
KOBIETA
Jedną
ranę miał na czole,
Jedną tylko i niewielką,
Zda się być czarną kropelką.
GUŚLARZ
Ta największe sprawia bole;
Jam ją widział, jam ją zbadał;
Tę ranę sam
sobie zadał,
Śmierć z niej
uleczyć nie może.
KOBIETA
Ach, ulecz go, wielki
Boże!
Koniec aktu pierwszego
|