Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library
Adam Mickiewicz
Dziady. Czesc III

IntraText CT - Text

  • DZIADÓW CZESCI III USTEP
    • PRZEGLAD WOJSKA
      • DZIEN PRZED POWODZIA PETERSBURSKA 1824 OLESZKIEWICZ
Previous - Next

Click here to show the links to concordance

DZIEŃ PRZED POWODZIĄ PETERSBURSKĄ 1824

OLESZKIEWICZ

 

Gdy się najtęższym mrozem niebo żarzy,

Nagle zsiniało, plamami czernieje,

Podobne zmarzłej nieboszczyka twarzy,

Która się w izbie przed piecem rozgrzeje,

Ale nabrawszy ciepła, a nie życia,

Zamiast oddechu zionie parą gnicia.

Wiatr zawiał ciepły. - Owe słupy dymów,

Ów gmach powietrzny jak miasto olbrzymów,

Niknąc pod niebem jak czarów widziadło,

Runęło w gruzy i na ziemię spadło:

I dym rzekami po ulicach płynął,

Zmieszany z parą ciepłą i wilgotną;

Śnieg zaczął topnieć - i nim wieczór minął,

Oblewał bruki rzeką Stygu błotną.

Sanki uciekły, kocze i landary

Zerwano z płozów; grzmią po bruku koła;

Lecz pośród mroku i dymu, i pary

Oko pojazdów rozróżnić nie zdoła;

Widać je tylko po latarek błyskach,

Jako płomyki błędne na bagniskach.

 

Szli owi młodzi podróżni nad brzegiem

Ogromnej Newy; lubią iść o zmroku,

Bo czynowników unikną widoku

I w pustym miejscu nie zejdą się z szpiegiem.

Szli obcym z sobą gadając językiem;

Czasem pieśń jakąś obcą z cicha nucą,

Czasami staną i oczy obrócą,

Czy kto nie słucha? - nie zeszli się z nikim.

Nucąc błądzili nad Newy korytem,

Które się ciągnie jak alpejska ściana,

Aż się wstrzymali, gdzie między granitem

Ku rzece droga spada wyrąbana.

Stamtąd, na dole, ujrzeli z daleka

Nad brzegiem wody z latarką człowieka:

Nie szpieg, bo tylko śledził czegoś w wodzie,

Ani przewoźnik, któż pływa po lodzie?

Nie jest rybakiem, bo nic nie miał w ręku

Oprócz latarki i papierów pęku.

 

Podeszli bliżej, on nie zwrócił oka,

Wyciągał powróz, który w wodę zwisał,

Wyciągnął, węzły zliczył i zapisał;

Zdawał się mierzyć, jak woda głęboka.

Odblask latarki odbity od lodu

Oblewa jego księgi tajemnicze

I pochylone nad świecą oblicze

Żółte jak obłok nad słońcem zachodu:

Oblicze piękne, szlachetne, surowe.

Okiem tak pilnie w swojej księdze czytał,

Że słysząc obcych kroki i rozmowę

Tuż ponad sobą, kto są, nie zapytał,

I tylko z ręki lekkiego skinienia

Widać, że prosi, wymaga milczenia.

 

Coś tak dziwnego było w ręki ruchu,

Że choć podróżni tuż nad nim stanęli,

Patrząc i szepcąc, i śmiejąc się w duchu,

Umilkli wszyscy, przerwać mu nie śmieli.

Jeden w twarz spojrzał i poznał, i krzyknął:

"To on!" - i któż on? - Polak, jest malarzem,

Lecz go właściwiej nazywać guślarzem,

Bo dawno od farb i pędzla odwyknął,

Bibliją tylko i kabałę bada,

I mówią nawet, że z duchami gada.

 

Malarz tymczasem wstał, pisma swe złożył

I rzekł, jak gdyby rozmawiając z sobą:

"Kto jutra dożył, wielkich cudów dożył;

Będzie to drugą, nie ostatnią próbą;

Pan wstrząśnie szczeble asurskiego tronu,

Pan wstrząśnie grunty miasta Babilonu;

Lecz trzecią widzieć. Panie! nie daj czasu!"

Rzekł i podróżnych zostawił u wody,

A sam z latarką z wolna szedł przez schody

I zniknął wkrótce za parkan terasu.

Nikt nie zrozumiał, co ta mowa znaczy;

Jedni zdumieni, drudzy rozśmieszeni,

Wszyscy krzyknęli: "Nasz guślarz dziwaczy",

I chwilę jeszcze stojąc pośród cieni,

Widząc noc późną, chłodną i burzliwą,

Każdy do domu powracał co żywo.

 

Jeden nie wrócił, lecz na schody skoczył

I biegł terasem; nie widział człowieka,

Tylko latarkę jego z dala zoczył,

Jak błędna gwiazda świeciła z daleka.

Chociaż w malarza nie zajrzał oblicze,

Choć nie dosłyszał, co o nim mówili,

Ale dźwięk głosu, słowa tajemnicze

Tak nim wstrząsnęły! - przypomniał po chwili,

Że głos ten słyszał, i biegł co miał mocy

Nieznaną drogą śród słoty, śród nocy.

 

Latarka prędko niesiona mignęła,

Coraz mniej szata, zakryta mgły mrokiem

Zdała się gasnąć; wtem nagle stanęła

W pośrodku pustek na placu szerokiém.

Podróżny kroki podwoił, dobiega;

Na placu leżał wielki stos kamieni,

Na jednym głazie malarza spostrzega:

Stał nieruchomy pośród nocnych cieni.

Głowa odkryta, odsłonione barki,

A prawa ręka wzniesiona do góry,

I widać było z kierunku latarki,

Że patrzył w dworca cesarskiego mury.

I w murach jedno okno w samym rogu

Błyszczało światłem; to światło on badał,

Szeptał ku niebu, jak modląc się Bogu,

Potem głos podniósł i sam z sobą gadał.

 

"Ty nie śpisz, carze! noc już wkoło głucha,

Śpią już dworzanie - a ty nie śpisz, carze;

Jeszcze Bóg łaskaw posłał na cię ducha,

On cię w przeczuciach ostrzega o karze.

Lecz car chce zasnąć, gwałtem oczy zmrużą,

Zaśnie głęboko - dawniej ileż razy

Był ostrzegany od anioła stróża

Mocniej, dobitniej, sennymi obrazy.

On tak zły nie był, dawniej był człowiekiem;

Powoli wreszcie zszedł aż na tyrana,

Anioły Pańskie uszły, a on z wiekiem

Coraz to głębiej wpadał w moc szatana.

Ostatnią radę, to przeczucie ciche,

Wybije z głowy jak marzenie liche;

Nazajutrz w dumę wzbiją go pochlebcę

Wyżej i wyżej, aż go szatan zdepce...

 

Ci w niskich domkach nikczemni poddani

Naprzód za niego będą ukarani;

Bo piorun, w martwe gdy bije żywioły,

Zaczyna z wierzchu, od góry i wieży,

Lecz między ludźmi naprzód bije w doły

I najmniej winnych najpierwej uderzy...

 

Usnęli w pjaństwie, w swarach lub w rozkoszy,

Zbudzą się jutro - biedne czaszki trupie!

Śpijcie spokojnie jak zwierzęta głupie,

Nim was gniew Pański jak myśliwiec spłoszy,

Tępiący wszystko, co w kniei spotyka,

Aż dojdzie w końcu do legowisk dzika.

 

Słyszę! - tam! - wichry - już wytknęły głowy

Z polarnych lodów, jak morskie straszydła;

Już sobie z chmury porobili skrzydła,

Wsiedli na falę, zdjęli jej okowy;

Słyszę! - już morska otchłań rozchełznana

Wierzga i gryzie lodowe wędzidła,

Już mokrą szyję pod obłoki wzdyma;

Już! - jeszcze jeden, jeden łańcuch trzyma -

Wkrótce rozkują - słyszę młotów kucie..."

 

Rzekł i postrzegłszy, że ktoś słucha z boku,

Zadmuchnął świecę i przepadł w pomroku.

Błysnął i zniknął jak nieszczęść przeczucie,

Które uderzy w serce, niespodziane,

I przejdzie straszne - lecz nie zrozumiane.

 

Koniec Ustępu

 




Previous - Next

Table of Contents | Words: Alphabetical - Frequency - Inverse - Length - Statistics | Help | IntraText Library

Best viewed with any browser at 800x600 or 768x1024 on Tablet PC
IntraText® (V89) - Some rights reserved by EuloTech SRL - 1996-2007. Content in this page is licensed under a Creative Commons License