Płynęły
po morzu okręty wielkie wojenne i statek jeden mały rybacki. A
był czas burzliwy jesienny; w tym czasie im okręt większy, tym
bezpieczniejszy, a im mniejszy, tym niebezpieczniejszy.
Rzekli
więc ludzie z brzegu: Błogosławieni żeglarze okrętów
wielkich! biada żeglarzom w statku rybackim czasu jesiennego!
Ale nie
widzieli ludzie z brzegu, iż na okrętach wielkich popili się
majtkowie i zbuntowali się, i potłukli narzędzia, przez które
sternik uważa gwiazdy, i skruszyli iglicę żeglarską
magnesową, wszakże okręty zdawały się na pozór równie
potężne jak pierwej.
Ale nie
mogąc widzieć gwiazdy na niebie i nie mając iglicy magnesowej,
zbłądziły i potonęły okręty wielkie.
A statek
rybacki, patrząc na niebo i na iglicę, nie zbłądził i
doszedł brzegu, a chociaż rozbił się przy brzegu, uratowali
się, ludzie i uratowali narzędzia swe i iglicę swą. A
okręt znowu odbudują.
I
pokazało się, że wielkość i moc okrętów dobre
są, ale bez gwiazdy i kompasu niczym są.
A
gwiazdą pielgrzymstwa jest wiara niebieska, a iglicą magnesową
jest miłość Ojczyzny.
Gwiazda
świeci dla wszystkich, a iglica kieruje zawsze na północ. A
wszakże z tą iglicą można żeglować i na
wschodzie, i na zachodzie, a bez niej i na morzu północnym przyjdzie
błąd i rozbicie.
Więc
z wiarą i miłością wypłynie statek pielgrzymski polski,
a bez wiary i miłości ludy wojenne i potężne
zabłądzą i rozbiją się. A kto z nich wyratuje
się, nie odbuduje okrętu.
|