AKT DRUGI
SCENA I
Aryst i Fircyk
ARYST
Masz dziewięćset dukatów, szeląga nie
braknie.
Ale już mię drugi raz nie ułowisz tak, nie!
Od moru, głodu, ognia, wojny, starościca
Broń mię, panie! Kiedy chcesz, szukaj sobie fryca!
Daje mu pieniądze z kapelusza
FIRCYK
Nie chcesz grać więcej?
ARYST
Masz-li mało na tej stawce?
Dobierz sobie równego, jak sam, marnotrawcę!
Przegrać tyle pieniędzy na dwie tylko
płatki!
A toś mi dwa ładowne pszenicą wziął statki.
FIRCYK
biorąc garść dukatów
Nie z chciwym masz interes, znaj
duszę szlachetną.
Bierze garść złota
Możesz na mnie wetować. Czy
licho czy cetno?2
ARYST
Dlaboga, starościcu! Czy też to jest
ładnie,
Że podła gry namiętność tyle tobą władnie?
Dobra gra dla zabawy, takiej gry nie ganię,
Grać dla zysku? Choć złe jest, lepsze próżnowanie.
FIRCYK
Tylko byś nie mędrkował;
bądź, braciszku, szczerszym.
Sam szuler...
ARYST
Gdybyś nie waść, byłbym może
pierwszym,
Lecz gdy się zastanawiam, wiem, że to niepięknie.
FIRCYK
„Kiedy się zazdrość krzywi, niechaj
zazdrość pęknie!”
Powiedział Marcyjalisz i za nim [ja] idę.
Każdy człowiek, jak może, swoją
łata biédę.
Lecz nareszcie chcę mówić, filozofie, z tobą,
Jak z pełną wielkich maksym, wielkich zdań osobą.
Powiedz mi, co są ludzie, co ten świat nasz znaczy,
Jeżeli nie szulernią mieszkaną od graczy?
Wyższe i niższe stany, panowie i kmiecie...
Tej różnicy nie znano w pierwiastkowym
świecie.
Los ślepy zrodził szczęście, od szczęścia dopiero
Równi ludzie naturą tę nierówność bierą.
Każdy ma z swoją stawką wstęp do jego banku,
Lecz równie tak niepewny zysku, jak i szwanku.
Tym próżne, tym zyskowne wypadną bilety:
Są tam flinty, kaptury, ordery, mucety,
Drogi szarłat, gronostaj, kożuchy i gunie -
Więc kto co weźmie, samej winien to fortunie.
Całym światem przypadek i los rządzi
ślepy:
Temu dał łokieć, temu szablę, temu cepy,
Ci się pocą w usługach, ci w przemocy tyją.
Oddajże wszystko to, co własnością jest czyją,
Niech swe słuszność w dział ludzi wda pomiarkowanie,
Wielu by się w przeciwnym mogło
znaleźć stanie.
Co gdy
tak jest, formuję sobie entimema:
Gra świat
cały, więc żadnej w grze zdrożności nie ma.
Z ogólnego podania do szczególnych wnioski
Wszak są prawe? Wszak taki wyrok filozofski?
ARYST
Więc?
FIRCYK
Więc wszystkim
grać trzeba, a stąd to wynika:
Kto przegrał, niech nos zwiesi, kto zgrał, niech wykrzyka!
ARYST
Co też to
się za chaos temu we łbie miesza:
Cep do szabli przyrównał, łokieć do lemiesza!
Nie krzywdź ludzi i cnoty, nie powstawaj na nię,
Ma ona w sercach
prawych swą część, swe władanie.
Ty sam, jeśliś krwie zacnej nie wziął przez ażardy
I cnoty swoich
przodków, czemuś z niej tak hardy?
Czemu się tytułujesz starościcem? Czemu
Tym puszysz, co losowi winieneś ślepemu?
Nie, bracie,
pobłądziłeś w swoim zdaniu mocno:
Los możnym, cnotę nadto czynisz bezowocną.
Lecz wreszcie słuchaj, chcę cię przekonać zupełniéj:
Człek, który
powinności swoje zna i pełni,
Który próżen ambitu, bojaźni, nadzieje,
Na wszystko
obojętnie patrzy się i śmieje,
Czy kto stanął wysoko, czy osiadł na dole,
Który gotów na szczęście, tak jak na niedolę,
Który ma dość sam w sobie, aby był szczęśliwy,
Który w tym wszystko zamknął, że został poczciwy -
Taki człek,
prawych czcicieli cnót, nie zna bałwana
Fortuny, ni chimerze losów gnie kolana,
Lecz pan swojego serca, skłonności, obęścia,
Wbrew losom sprawcą oraz jest własnego szczęścia.
FIRCYK
Śliczny
morał i nie mniej piękny wzór człowieka!
Któż go to skoncypował, czy pan, czy Seneka?
ARYST
z gniewem
To najpewniej,
że nie waść.
FIRCYK
Słyszałem
o sławnych
Dziwiących wieki swoje, siedmiu mędrcach dawnych.
Wielbię ich
rozum, wielbię uczczone imiona,
Ale czy za ich czasów grano w faraona?
ARYST
A zawsze w faraona?
FIRCYK
No, to w
maryjaża.
ARYST
Nareszcie mnie już twoja pustota uraża.
FIRCYK
A propos maryjaża, czy wiesz, że się żenię?
ARYST
z podziwieniem
Ty
się żenisz?
FIRCYK
Nie wierzysz temu?
ARYST
Pewnie, że nie.
FIRCYK
Na poczciwość, żenię się.
ARYST
Idź, klito,
dziwaczysz!
FIRCYK
Mówię, jakem poczciwy. Wkrótce to zobaczysz.
ARYST
Żenić się
nie jest to zjeść z masłem kawał chleba
I, żebyś nie żałował, długo myślić
trzeba.
Pamiętaj, przestrzegam cię, są różne przypadki...
FIRCYK
O przypadki, przypadki!
Są to próżne gadki.
Przypadków umartwieniem nikt cofnąć nie zdoła.
A od czegóż w tym wieku są miedziane czoła?
Jeśli mi się co trafi, jak wielom przede mną,
Czyż mam się przeto trapić zawiścią daremną,
A bardziej jeszcze wczesną bojaźnią? Nie myślę
Bynajmniej z moją żoną kalkulować ściśle.
Zysk, czy strata, jak padnie. Będę-li w tym cechu,
Że się ze mnie śmiać zechcą, pierwszy dam ton śmiechu,
I, mówiąc prawdę, rzecz ta niewarta niesnaski.
Wiwat Francuz! Ten pokój ma świat z jego łaski!
ARYST
Mogęż
wiedzieć nazwisko tej ślicznej bogini,
Dla której pan ofiarę swego serca czyni?
FIRCYK
Co to, to jeszcze
sekret. Z rzeczą, co na dwoje
Być może i nie może, wydawać się boję.
Co, kto, jak, gdzie i kędy - mnie to wiedzieć, nie wam.
Ale że się ożenię, pewnie się spodziewam.
Niech to będzie do czasu sekret, przyjacielu,
Potem ci powiem.
ARYST
A ja będęż na weselu?
FIRCYK
Owszem, przed tobą
nie dam pierwszeństwa nikomu.
ARYST
Jeśli łaska,
wesele odpraw w moim domu.
Na niczym ci nie
zbędzie. Mam dobrą piwnicę,
Smaczną kuchnią, sąsiedztwa pełną okolicę,
A nade wszystko więcej gospodarz ochoczy
Kontent będzie, że z twoją żoneczką wyskoczy.
Przynajmniej tym się pomszczę - ale bez pokusy -
Za te, coś mi
waść nieraz wyplatał, psikusy.
FIRCYK
Mniejsza o to.
ARYST
ściskając go
Ale już
proszę bez zawodu.
FIRCYK
I owszem.
ARYST
ściskając go
Żebym
próżno nie czynił zachodu.
Odchodzi
FIRCYK
z miną protekcji
No, no, no, bez zawodu.
|