SCENA
X
Fircyk, Klarysa, Aryst
ARYST
podrzeźniając
To, to, to... „Te w
błękicie ginące oczęta,
Ten warg koral, ust róże, te mléczne jagody...”
No, dalej, nie przeszkadzam, dokończ, panie młody!
O, Boże, co ja widzę! co widzę! Także to
Uczciwie postępują?! Ty, niecna kobieto!
Ty wiarołomna! I ty, zdradny przyjacielu,
Na takimże to miałem służyć ci weselu?!
Ach Klaryso,
Klaryso! Kiedy nie krewkości,
Przynajmniej mieć się godzi więcej ostrożności
I chociaż męża nie mieć swych umizgów świadkiem!
Mój Boże, na cóż ja to trafiłem przypadkiem!
KLARYSA
śmiejąc się
A to jest osobliwa
scena! Cóż tam daléj?
Gdybyś nie ty, mój mężu, jużeśmy drzymali.
Właśnieś scenę ożywił.
ARYST
w gniewie
Takie żarty
słone,
Mościa pani!
FIRCYK
Za cóż ty
powstajesz na żonę?
Pfe, wstydź
się, wstydź! Możnaż być takim waryjatem
I ją lżyć, i na siebie samego być katem?
Cóżeś słyszał? Coś widział? Z jakiego pozoru
Dochodzisz plamy twego, niebaczny, honoru?
Ja przyjaciel - nic złego nie postrzegłeś po niéj.
Czyż to nas od podejrzeń twoich nie zasłoni?
ARYST
Nic złego nie
postrzegłem! Alboż to jest mało,
Że się z takim sam na sam bawi świszczypałą?
Albożeś jej nie prawił andronów tysiące,
Czym, jeśli nie najmiększą lubieżnością
tchnące?
I ja na te krwią zimną patrzałbym swywole!
Cóż na to mościa pani? Prawda w oczy kole!
KLARYSA
Mój mężu,
żal mi ciebie, szanuję twe błędy
I jeśli ci wybaczam, przez te tylko względy.
Wiedz jednak, gdybym nasze chciała plamić łoże,
Lepiej bym cię oszukać potrafiła może.
ARYST
z pasją
Oszukujże, do licha,
kiedy o to idzie,
Ale niech mąż o twoim nic nie wie bezwstydzie!
FIRCYK
Ale nie byłbyś
dzieckiem i bajów nie prawił!
Zostaw nas
tu na moment.
ARYST
Żebym was
zostawił!
FIRCYK
Tylko się naradziemy w pewnym interesie.
ARYST
Nic z tego, dobrodzieju!
FIRCYK
Proszę.
ARYST
Obejdzie się,
Obejdzie, dosyć mojej cierpliwości póty!
FIRCYK
Chwilkę jedną.
ARYST
Nie, nie, nie, ani pół minuty!
FIRCYK
do Klarysy
Przyrzekaszże, mi pani, że za twą pomocą...
KLARYSA
Jeżeli będę mogła, bądź pewien...
ARYST
Co? Co? Co?
KLARYSA
do męża
To, o czym waćpan nie wiesz.
Do Fircyka
Że się
nie uchylę,
Żebym ci rozkoszniejsze mogła sprawić chwile.
ARYST
Co, co waćpani mówisz?
KLARYSA
odchodząc
Kłaniam
uniżenie,
Na tak lekkie pytania najlepsze milczenie.
FIRCYK
do Klarysy
Służę
pani.
ARYST
w ostatniej zapalczywości
A wiesz ty,
mospanie Fircyku,
Że ja takich wypraszam gości na patyku?
Klarysa odchodzi,
Fircyk za nią.
|