SCENA XI
Podstolina, Fircyk, Aryst
ARYST
A, cóż ten dalej będzie robić
świszczypała?
Tylko by bałamucił! Zgromiony tak ostro,
Ledwie co przestał z żoną, wnet zaczyna z siostrą.
Niechże z nią, arwan katu, ni bronię, ni radzę,
Ale od żony wara, bo przez kij przesadzę!
FIRCYK
Hola, stój, nie burcz,
nie wrzeszcz! Powinszuj mi raczéj,
Żem z ludzi najszczęśliwszy.
ARYST
Jako? Cóż to
znaczy?
FIRCYK
Ta rzecz, o którą z nami była tak długa gra...
ARYST
Jaka gra?
FIRCYK
Skończyła
się i masz we mnie szwagra.
Dzisiaj jeszcze, bylebyś dał nam przyzwolenie,
Ot tak, jak stoję, bracie, z tą się panią żenię.
PODSTOLINA
Nie, mospanie,
przynajmniej choć za trzy niedziele,
Wszak nasz szlub nie w teatrum, lecz ma być w kościele.
Niech pierwej wyjdzie indult lub czas zapowiedzi...
FIRCYK
Fraszka, fraszka! I indult, i czas w worku siedzi.
ARYST
Ale co tobie w
głowie? Ty, taki hulaka,
Trzpiot, libertyn, a ona nabożnica taka...
Jakie będzie pożycie, jaka w domu zgoda?
PODSTOLINA
Miłość
i rozum śrzodki do tego nam poda.
Nie troszcz się o to, bracie! Baczna
na stan wdowy
Osobnością wiek młody strzegłam od obmowy.
Skażone obyczaje, świat zgoła popsuty,
Napełnion oszczercami albo bałamuty,
Brak prawej pobożności, prawego poloru,
Zakochania dla chluby, szluby dla pozoru -
Uczą, że choć sumnienie spraw ludzkich
jest świadek,
I żyć dobrze, i ludzkich strzec się trzeba gadek.
Wiem, za to od nikogo nie będę sądzoną,
Będąc wdową uczciwą, będę takąż
żoną.
ARYST
Dałby Bóg takie żony i tak piękne
stadła!
Ale mi do żywego już moja dojadła.
PODSTOLINA
Nie krzywdź, bracie, jej cnoty! Jest, prawda, za
żywa,
Lecz ciebie kochająca, wierna i poczciwa;
Humor ten nie ze wszystkim do twego przypada,
Gdyby na mnie, ja bym mu z duszy była rada.
|